Skocz do zawartości
Nerwica.com

deadundead

Użytkownik
  • Postów

    71
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez deadundead

  1. Nie ma za co. Nie chciałam prawić Ci morałów w pierwszej odpowiedzi, sama nieraz zapominam wziąć tabletki lub biorę o różnych godzinach, za poważnie nie podchodzę do tego. Lecz nie jestem lekarzem, nie znam Twojej historii choroby, dlatego też napisałam, że lepiej nie zmieniać samemu. Chodzi o Twoje zdrowie i może warto poczekać. Wiadomo, że lekarz Ci mózgu nie zbada, lecz jakieś tam doświadczenie i wiedzę ma, nikt na forum ani Ty sam raczej wiedzą go nie przewyższamy. Trzymaj się :) -- 16 lut 2018, 01:35 -- Grunt, że się wyjaśniło i Slide napisał, że nie miał na celu nikogo atakować. Ogólnie zauważyłam, że to, co się piszę ma często bardziej gwałtowny wydźwięk
  2. Chciałam dobrze, ale widzę że lepiej było nie pisać nic. Przechodziłam po paru miesiącach z 10 na 15 i nie odczułam tego. Jednak było to dłużej niż dwa tygodnie. Sam podejmujesz decyzje, więc nie wiem skąd te zdenerwowanie. Wyraziłam swoją opinie.
  3. Hej, mam nadzieję, że pomogłam. Ja zaczynałam od 10 mg, dodatkowo brałam kwetiapinę na sen. Średnio dobrze pod względem skutków ubocznych czy poprawy stanu? -- 14 lut 2018, 17:47 -- Nie zmieniać samemu dawki. Szczególnie jak występowały skutki uboczne. Psychotropy to nie witaminy,
  4. Biorę esci ponad rok, od 4 stycznia 2017 roku. Dopiero teraz czuję, że mam prawo sie wypowiedzieć. Nie odczułam skutków ubocznych, więc dużo większe prawdopodobieństwo, że na forach wypowie się osoba, która źle zareagowała na lek. Rok temu miałam dziwny stan, odczuwałam ból psychiczny i każde działanie było ponad moje siły, przyszłość wzbudzała strach i oczywiście występowały myśli samobójcze. Zaczynałam od 10 mg, po kilku-kilkunastu tygodniach psychiatra zwiększyła mi dawkę do 15, którą zażywam do dziś. Po tygodniu zażywania miałam epizod nagłych, spazmatycznych wymiotów na duże odległości i jest to chyba jedyny skutek jaki odczułam. Waga się utrzymuje. Poprawę nastroju odczułam na przełomie kwietnia-maja, od tamtego czasu jest w miarę stabilnie. Stanu jak w zimie więcej nie miałam, spłycenia emocji nie zauważyłam. Potrafię się cieszyć, czasem smucić. O libido się nie wypowiem, zawsze miałam problemy z seksualnością. Jedyna rzecz o którą zaczęłam podejrzewać esci to nadmierna senność. Zawsze byłam śpiochem, lubię zarywać noce i spać do 14, poza tym pracuję w systemie zmianowym, więc to też może mieć swoje skutki. Stopniowo zaczęłam spać coraz więcej. Np śpię 12 godzin, po czym po kilku godzinach znowu się kładę. Senności w ciągu dnia nie odczuwam (chyba, że mam do pracy na 6), nawet po długim dniu nie czuję potrzeby iść spać, ale z kolei jak już zasnę to śpię kilkanaście godzin i ciężko mi stać. Dużo częściej też ucinam drzemki po pracy i ogólnie sen sprawia mi mega przyjemność. Z lekami jest niefajnie pod jednyn względem - nigdy nie wiadomo, co jest ich skutkiem, a co nie jest. Stwarzają zagwozdkę typu "Kura czy jajko?". Podczas ostatniej wizyty psychiatra zmniejszyła mi dawkę do 10 mg. Kończę stare opakowanie (5 tabsów) i wracam do dyszek. Trochę się obawiam, ale też jestem ciekawa. No i oczywiście chciałabym leki odstawić, a ten rok minął bardzo szybko. Przed rozpoczęciem brania bardzo się bałam, że szajba odwali mi kompletnie i do tego przytyję z 20kg (jako że jestem bulimiczką, to ta kwestia jest istotna). Dajcie czas lekowi, ja przez kilka miesięcy nie odczuwałam działania, w sumie nie wiem czy minęło mi to samo, ale i nie zaszkodziło.
  5. U mnie z Wiarą jest różnie. Jednak zazwyczaj do niej wracam, choć nie przestaję wątpić. Jednak wiem, że taka jest moja droga. Dużo naszych problemów psychicznych i cierpienia bierze się z braku wartości. Wiem to z własnegi doświadczenia. Ostatnio pragnę się ich trzymać i trochę się modlę przed snem. I świadomość tego, co robię i zamierzam robić jest pocieszająca i daję mi nadzieję. Brakuję mi Boga w moim życiu.
  6. Carrie Fisher "Pamiętnik księżniczki" http://www.oldies-cdn.freetls.fastly.net/i/boxart/w340/91/73/9780399173592.jpg?v=6 Autobiografia Lei z Gwiezdnych Wojen. Carrie borykała się z Chad i walczyła z uzależnieniem od narkotyków. Myślę, że książka spodoba się wielu "zaburzeniowcom". Podoba mi się humor i dystans z jakim opisuję swoje przeżycia w tym problemy natury psychicznej.
  7. Ja na studia nie poszłam, dziś mam 23 lata i żałuję. Na studiach jest inaczej, nie ma takiej atmosfery jesteś anonimowy. Nikt Cię nię ściga za jedynki, nie jesteś na widoku. Spróbuj pójść na cokolwiek, nawet jeżeli to ma być afrykanistyka. Nie wybieraj kierunku przez pryzmat zarobków. Zobacz, pochodź miesiąc-dwa. Pamiętaj, że nikt Cię siłą tam nie zatrzyma. Z wiekiem jest coraz ciężej. No i też rozwój jest potrzebny, niestety z wiekiem człowiek głupieje, wiedzę się traci. Teraz bardziej chcę na nie iść nie ze względu na pracę tylko właśnie chęć zdobycia nowej wiedzy i znajomości. Zawsze też możesz zrobić rok przerwy, popracować i pomyśleć w międzyczasie o tym, czego tak naprawdę chcesz. Nie musisz niczego robić wbrew sobie.
  8. Czasem kusi, ale człowiek to wytrzymała bestia PS. Teraz czuję ulgę i uważam, że słusznie zrobiłam. Jadę do przyjaciółki, mimo że ze łzami błagał bym została choć na dzień, wielką trudność sprawiło mi postawienie swoich uczuć nad jego uczuciami. Kiedyś już czułam te dziwne grę słowną, która wymuszała na mnie podjęcie decyzji, która budziła we mnie sprzeciw. Może jest dla mnie nadzieja i kiedyś wreszcie przestanę tutaj biadolić?
  9. Właśnie dociera to do mnie. Też jestem podejrzliwa, też się boję, az drugiej strony rozumiem, że nie da się uchronić od bólu. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, ze ograniczam rozmowy z mężczyznami do minimum. Takie wypominanie mi kontaktów z facetami jest dla mnie też bardzo bolesne, ponieważ moja mama zazwyczaj mężczyzn wykorzystywała i zawsze się wstydzę tego, że łatwiej mi nawiązać kontakt z płcią przeciwną. Mimo to moją najbliższą przyjaciółką jest dziewczyna. Z drugiej strony, ciąży mi, ze mam coś robić wbrew sobie przez czyjeś widzimisię. Pierścionka na palcu nie mam, a jak jestem skłonna do zdrady to zamykanie pod kloszem nic nie da. Ciężko to wychwicić. Bo jestem wyćwiczona w określonej odmianie upokarzania, jak mnie nikt nie wyzywa i nie bije to znaczy, że jest "ok". To jak z alkoholikiem. Bycie z nim jest utrzymywanie pozorów, że jest dobrze. I masz rację, mam już dosyć usprawiedliwiania się dzieciństwem i tym, że w dorosłym życiu też odgrywam rolę ofiary. A on jest na etapie " Nie wiem skąd się to bierzę, jestem jakiś zj*ny". Miło mi, że tak czujesz, takie ciepło poczułam. Uważam się za dość mądrą, lecz widzę się zazwyczaj w szarych barwach. Bardzo mi miło, że przeczytałaś moje wypociny :)
  10. Po trzech miesiącach wynajęłam mieskzanie z chłopakiem na rok. Teraz chcę się rozstać i nie wiem jak to rozegrać. Byłoby mi łatwiej, gdybym podjęła decyzję przez szaleńcze zakochanie, ale doskonale wiedziałam, dlaczego nie powinno się tak robić. Wiesz, fajnne jest ostatnie zdanie. Jestem wyrozumiała, ale jak wsyztsko jest to chora, wypaczona wyrozumiałość, ponieważ jak ktoś nie ma jej w stosunku do mnie, to cierpię i lamentuje. Coś jakbym oczekiwała za to nagrody.
  11. Autorko tematu, dobrze nazwałaś to, co w ostatnim czasie zaczęło mi przeszkadzać. Nieraz obserwuję reakcję ludzi (także innych DDA) na to co mówię i jestem zdziwiona, gdy widzę ten szok i niedowierzanie. Nieraz myślę "Kurdę, też bym tak chciała". Ciekawe jest to, że w moim przypadku ta wyrozumiałość tyczy się głównie ludzi, z którymi jestem emocjonalnie związana. Wykraczające poza normę zachowania innych ludzi wzbudzają we mnie niezgodę, choć i tak słabo potrafię się bronić. A co tyczy się bliższych mi osób, to czuję współczucie, rozumiem skąd się to bierzę, trudno mi wyrazić dezaprobatę jak ja wszystko rozumiem i potrafię sobie wytłumaczyć. Problem zaczyna się chyba wtedy, kiedy zaczynasz działać wbrew sobie. Klucz w tym by rozgraniczyć to, co rozumiemy i to, co nam przeszkadza.
  12. Wczoraj zerwawałam z chłopakiem po siedmiu miesiącach bycia razem. On DDA, ja DDA. Żyję z tą świadomością parę lat, on dopiero ode mnie usłyszał ten termin. Sprawiło mi to duży ból, ponieważ czułam się jakbym kopała małe dziecko. Teraz czuję sie nadąsana i wkurzona zarazem, a najbardziej dobija mnie świadomość, jak bardzo jako DDA jesteśmy toksyczni w związkach. Nieraz mam wrażenie, że powinno się nam przykleić łatkę "niebezpieczni dla otoczenia, trzymać się z daleka". To mnie przeraża, bo trafiła kosa na kamień i na własnej skórze odczułam, jak bardzo skrzywiony mamy odbiór rzeczywistości. Na początku wspaniale, komunia dusz, wsparcie, rozmowy o dzieciństwie. Z czasem zaczęłam odnosić wrażenie, ze tylko o tym możemy normalnie rozmawiać. Zaczęło się od przejawów zazdrości z jego strony, ja z kolei jestem ciepłą kluchą, lecz czasem lubię poudawać chojraka. To, że wolę towarzystwo facetów (uhm, czyżby to dlatego, że rodzice się rozstali?) nie ułatwiło sprawy. Na początku ja jak to ja, tłumiłam wszystko w sobie, czułam wewnętrzną niezgodę na to, co robi i mówi, ale jak to najczęściej bywa trudno mi było zajarzyć co się mieści w granicach normy, a co nie. Parę kwiatków na początek: 1. 3 razy ze mną zrywał przez to, że w jego odczuciu za bardzo mu zależy, a ja go zranię i zdradzę. Potem zmieniał zdanie i tłumaczył wszystko tym, że miał okropnego ojca i boi się zranienia. 2. Pasywno-agresywne wypominanie mi moich doświadczeń seksualnych i pytanie czy nadal jestem osobą, która tak łatwo idzie z facetem do łóżka. (Jakby co, aż taka łatwa nie jestem i dodam, że też ma swoje za uszami). 3. Pewnego razu wróciłam z wyjścia integracyjnego i zaczęło się od dopytywania ile wypiłam. Mam mega słabą głowę, ale i tak szczera prawda o tym, że 1 piwo nie wystarczyła. "Na pewno nie, widzę, że więcej. Widzę, ze coś ukrywasz. Czy kogoś masz?" Tak się przyjęło, że nie odstępuje mnie na krok i był ze mną jak się kąpałam. I w momencie, kiedy zajmowałam się higieną miejsc intymmnych wytrzeszczył oczy i zapytał "Ccco to jest? Czy to sperma?". I tutaj się przeraziłam. Samym pytaniem i tym, że serio się czułam tak, jakbym miała cudze nasienie między nogami. 4. Milczałam, milczałam. Potem odbyliśmy długa rozmowę i po godzinie go olśniło i powiedział, że trafiło do niego to co mówię. Płakał i mówił, że nie wie dlaczego jest taki nienormalny i że psuje związek przez takie coś. i że się zmieni. Ja tylko zacisnęłam wargi, gdyby zmiany były takie łatwe, nie cczytalibyście teraz moich wypocin. 5. Kolejna rzecz to to, że jechaliśmy razem bla bla carem do Warszawy i zinterpretował moje spanie na tylnym siedzeniu jako fantazjowanie o charakterze erotycznym z kierowcą w roli głównej. 6. Na koniec epogeum czyli zostałam dłużej w pracy ponieważ rozmawiałam z kolegą i on po mnie przyszedł. Siedziałam z kolegą na zapleczu przy monitorach z kamerą i zaprosiłam chłopaka do środka, bo chciałam go przetestować. Mój luby po przedstawieniu pyta co robiliśmy. Kolega odpowiedział, ze gadaliśmy i jak coś wszystko jest na kamerach i może pokazać. I ten jełop poprosił by pokazał!!!!111 Staram się pisać najkrócej jak potrafię, ale mam taki mindfuck, że mnie to rozwala od środka. Z jednej strony odmawiam jak pacierz terapeutyczną gadkę o wyznaczaniu granic,a z drugiej czuję się tak jak w domu. Że tylko ja w tym przedstawieniu jestem neinormalna. Tylko mi cały czas coś nie pasuje. A tu alkoholizm matki, a tu przemoc ze strony brata, a tu sprawdzanie moich narządów płciowych na obecność obcych substancji. Czuję się też oszukana, a z drugiej strony świta mi, ze to nie pierwszy raz kiedy pakuję się w coś w dorosłym życiu. Najbardziej przeraziło mnie to, że na własnej skórze odczułam typowe nasze zachowania i zastanawiam się ile takich rzeczy mam w sobie. Gdybym mogła, poddała bym się reklamacji. Nie wiem po co tu piszę. Kłamałabym, gdybym powiedziała, ze chcę usłyszeć "Nie jesteś potworem, nie możesz go z tego wyciągnąć sama". Jedyny plus taki, że poczułam, że chcę i rozpaczliwie potrzebuję terapii. Dłużej tak nie można, coraz bardziej zaciskam pętle na swojej szyi.
×