Wydaje mi sie ze nie mam zadnego poczucia wartosci... teraz z perspektywy czasu wydaje mi sie ze to dlatego ze rodzice probowali wbic mnie w ambicje, wielkie wielkie ambicje. jak dalej twierdza potrafie sie wszysktiego nauczyc i jak chce to i 10 jezykow opanuje a prawda jest ze przeciez nikt nie umie wszystkiego...moze to to ze nigdy mnie nie chwialili nawet jesli zdobylam 2x100% na maturze czy dostalam5 to bylo pytanie czemu nie 6... to moze byc glupie ale zbieralo mi sie to przez cale zycie i wiem ze teraz mi sie to odbija. chociaz jestem na studiach moge zdac najlepiej z uczelni egzamin to sie nawet nie usmiechne... wiem ze robie to bo musze bo tata chce bo trzeba cos w zyciu robic a tego nie czuje.... nie wiem co musi sie stac zeby sprawilo mi to przyjemnosc.. wiem ze rodzice mnie kochaja i jak wszysy rodzice chca dobrze ale w tej jednej kwestii sie pomylili bo zawsze bede myslala ze to co robie to za malo zeby byc dumnym... a chlopak? kocha mnie i ja jego chociaz od kiu miesiecy zaczelo sie psuc dosyc powaznie...
wiem ze zamiast mnie wspierac nie wiem czy nie widzi problemu czy nie chce widziec stara sie mi dolozyc do myslenia ( swiadomie lub nie )..zaczelismy planowac zareczymy slub i wogole...ostatnio mowi mi ze jego zakochanie juz minelo, ze jest za mlody na to,ze musi byc pewny.. mowi mi to kiedy widzi ze jestem smutna... ale przy swoich rodzicach mowi ze chce sie ze mna ozenic i wogole swoim kolegom tez....potem zmienia zdanie i mowi mi ze chce
wydaje mi sie ze on chce mnie pomeczyc.. wie ze jestem slaba i jedno slowo moze doprowadzic mnie do placzu i czasem sam to prowokuje...ale wiem ze mnie kocha..
nie wiem co mam juz o tym myslec...nie widzi kiedy wolalam o pomoc a wolam caly czas... wiem ze u mnie trzba zabic samotnosc bo mimotego ze z nim jestem czuje sie samotna..