Skocz do zawartości
Nerwica.com

paskuda19

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez paskuda19

  1. tez to znam.... wiem ze to moze durne ale ja sprobowalam sie rzucic na gleboka wode przez to w wieku 18lat pojechalam sama do irlandii szukac pracy. stanelam przed takimi sytuacjami i ludzmi ze po powrocie bylo bnaprawde lepiej... moge Cie pocieszyc u mnie troche z wiekiem przechodzi... 3mam kciuki za Ciebie i pozdrawiam goraco:*
  2. wiesz co.... szczerze Ci mowie do lez wzruszyla mnie Twoja historia... przypuszczam ze wiekszosc ludzi ktorzy tu pisza ma problemy ze soba... lacznie ze mna...takie czy inne... zycze Ci tylko dojscia do siebie...kiedys ... pozdrawiam goraco...i wierze w Ciebie.
  3. ehhh wierz mi tez bardzo dobrze znam to uczucie...wiem jak umie wyzerac od srodka....marzenie o ucieczce od wszystkiego tylko gdzie...
  4. Eh.... zrobic cos trzeba.... ale dzis czuje sie 100razy gorzej niz woczoraj wiec wysilkow nie podejmuje....
  5. Wydaje mi sie ze nie mam zadnego poczucia wartosci... teraz z perspektywy czasu wydaje mi sie ze to dlatego ze rodzice probowali wbic mnie w ambicje, wielkie wielkie ambicje. jak dalej twierdza potrafie sie wszysktiego nauczyc i jak chce to i 10 jezykow opanuje a prawda jest ze przeciez nikt nie umie wszystkiego...moze to to ze nigdy mnie nie chwialili nawet jesli zdobylam 2x100% na maturze czy dostalam5 to bylo pytanie czemu nie 6... to moze byc glupie ale zbieralo mi sie to przez cale zycie i wiem ze teraz mi sie to odbija. chociaz jestem na studiach moge zdac najlepiej z uczelni egzamin to sie nawet nie usmiechne... wiem ze robie to bo musze bo tata chce bo trzeba cos w zyciu robic a tego nie czuje.... nie wiem co musi sie stac zeby sprawilo mi to przyjemnosc.. wiem ze rodzice mnie kochaja i jak wszysy rodzice chca dobrze ale w tej jednej kwestii sie pomylili bo zawsze bede myslala ze to co robie to za malo zeby byc dumnym... a chlopak? kocha mnie i ja jego chociaz od kiu miesiecy zaczelo sie psuc dosyc powaznie... wiem ze zamiast mnie wspierac nie wiem czy nie widzi problemu czy nie chce widziec stara sie mi dolozyc do myslenia ( swiadomie lub nie )..zaczelismy planowac zareczymy slub i wogole...ostatnio mowi mi ze jego zakochanie juz minelo, ze jest za mlody na to,ze musi byc pewny.. mowi mi to kiedy widzi ze jestem smutna... ale przy swoich rodzicach mowi ze chce sie ze mna ozenic i wogole swoim kolegom tez....potem zmienia zdanie i mowi mi ze chce wydaje mi sie ze on chce mnie pomeczyc.. wie ze jestem slaba i jedno slowo moze doprowadzic mnie do placzu i czasem sam to prowokuje...ale wiem ze mnie kocha.. nie wiem co mam juz o tym myslec...nie widzi kiedy wolalam o pomoc a wolam caly czas... wiem ze u mnie trzba zabic samotnosc bo mimotego ze z nim jestem czuje sie samotna..
  6. mi wyszlo 39 pkt... :| " moj stan jest dla mnie zagrozeniem" tez tak czuje...
  7. jak nie odbiera i nie odpisuje to idz do niego... wpros mu sie na sile .. to facet moze sie nie przyznac ale pewnie chce by ktos obok niego teraz byl. przynies ciastka zaproponuj film cokolwiek. jesli nie chce wyjsc z domu moze zacznij to uwalnianie go od przykrych przezyc w domu moze w koncu sie przelamie... zycze powodzenia!
  8. Zostanie mi chyba tylko terapeuta...przyjaciolka nie pomze mi a rodzice "to albo do nauki albo do pracy to ci przejdzie" oni nie rozumieja.. musze cos ze aoba zrobic..czekam tylko na odpowiedni moment na wiecej sil........ pozdrawiam i zycze szybkiego odnalezienia sensu...
  9. Witam.. musze sie kogos poradzic wiem ze na tym forum przewinelo sie juz pewnie setki takich tematow ale moze ktos mnie wyslucha. Nawet nie wiem od czego zaczać... kiedys bylam zawsze wesola dziewczyna zawsze rozesmiana z pasjami z sensem zycia z planami na nie... od jakiegos rok wszystko sie zmienilo poszlam na studia mieszkam teraz z chlopakiem...Sieze teraz w domu bo musialam zostac sama i mam czas na zastanowienie...wlasnie od jakiegos roku zycie przestalo byc juz takie kolorowe zamiast wypatruwania jak kiedys slonca czekam az bedzie ciemno zeby moc sie zaszyc samemu..nie mowie juz o pasjach sensie zycia i celu ktorych nie mam i ktore rozplynely sie i i ktorych nie moge odnalesc... dosc mam ludzi spotykania sie z nimi widzenia ich nawet wyjazdow do domu unikam bo tam zawsze tak wesolo a ty jednak jestes smutna...ostatnio doszlam do wniosku chociaz kocham chlopaka i rodzicow ze lepiej im bedzie bede mnie...chlopakowi bez moich narzekan czepiania sie..nie wiem czy to normalne jesli sie ryczy 3dni z kolei i nie moze przestac i ine zna sie odpowiedzi dlaczego sie placze... nie mam juz na nic sily na studia na prace na ratowanie zwiazku siebie ... na nic.... co ja mam zrobic.... niech mi ktos powie...boje sie ze pewnego dnia nie wytrzymam.....;(a ja nie mam juz sily tego ciagnac...tylko prosze nie mowcie ze mam wziac sie w garsc to zabija jeszcze bardziej...
×