Skocz do zawartości
Nerwica.com

rodzynka94

Użytkownik
  • Postów

    63
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rodzynka94

  1. Moim zdaniem problemem nie są same studia, a ogólnie system edukacji w Polsce, który jest wysoce czarno-biały i niedostosowany pod wiele osób. W Polsce mamy studia i ich likwidacja (mowa o tych g*wnokierunkach) nie sprawi, że nagle potencjalni studenci masowo zaczną odnosić korzyści czy radzić sobie w technikum lub zawodówkach. Ja jestem osobą po studiach. A wylądowałam na miotle u Hansa. Jednocześnie nie wyobrażam sobie, żebym miała w alternatywnej rzeczywistości męczyć się parę lat zamiast na studiach, to w zawodówce lub technikum, uczac rzeczy, które kompletnie mnie nie interesują. Bo co oferują polskie zawodówki i technika? Kierunki mocno zmaskulinizowane i mocno sfeminizowane. Albo albo. Albo idziesz na fizycznego jak rasowy chłop i machasz wiertarką, albo jak typowa kobieta zajmujesz się włosami, paznokciami, starszymi ludźmi lub stoisz na kasie. A co jeśli ktoś nie nadaje się ani na studia, ani na fizola? Co wtedy? Polska nie ma absolutnie alternatywy dla takaich osób, a ja myślę, że taką osobą jestem. Co więcej, duże grono studentów to takie osoby. Lepszzy system mają w Niemczech, bo tam idziesz albo na studia jak faktycznie chcesz i się nadajesz, albo na tzw, ausbildung, co jest minimalnie podobne do naszej zawodówki (masz zajęcia razem z praktyką na zakładzie). Przy czym wybór ausbildung jest ogromny, od prostych zawodów jak kasjerka, wykwalifikowany pracownik produkcji, stolarz, spawacz, po średnie kwalifikujące do pracy biurowej, aż do trudnych kierunków, podobnych jak na studiach jak biolog, chemik, czy operator maszyn. To jest lepszy system, bo nie zakłada, że jeśli nie nadajesz się na pracę na uczelni, to powinieneś biegać z łopatą, lub podcierac tyłki starszym ludziom, albo paznokcie malowac, bo jesteś kobietą.
  2. Jak wyżej. Wiem, że wałkowane było milion razy ale już wytrzymać nie mogę.... Ten wirus i obostrzenia doprowadzają mnie do szału ;/ Siedze cały dzień na chacie, bo pracuję tylko 2 godziny dziennie, nie wychodzę nigdzie, bo nie ma gdzie. Wszystko pozamykane, ok, jeszcze bym przeżyła, przed pandemią lubiłam sobie połazić bez celu po mieście, iść do parku, ale na boga.. jak byli tam ludzie! Teraz pustki wszędzie jak po apokalipsie. Czuję się samotna strasznie, bo obecny krajobraz niczemu innemu nie sprzyja, w domu siedze sama, nie mam się do kogo odezwac, bo partner całe dnie w robocie, wyjść też nie ma gdzie bo na mieście nikogo nie ma. Dołuje mnie to strasznie ;/ Dobijające jest tez to, że nie mieszkam w Polsce i nawet gdbym chciała, to nie mogę zorganizować "spotkania z ludźmi w podziemiu", bo nie ma z kim nawet. Nieniemieckiego nie znam za dobrze, żeby szukać tu "przyjaciół", a do Polaków za granicą mam uraz. Próbowałam się integrować z przyjezdnymi i za dużo patologii, dużo osób to alkoholicy, albo takie zwyczajne do bólu normiki, z którymi nie da się o wszystkim pogadać... Ostatnio piszę sobie na forach z ludźmi, poznałam przez neta fajne osoby, ale mieszkają w Polsce, więc trochę beznadzieja. Wiem, że wszyscy w ty okesie mają ciężko i wgl, chciałam się tylko wyżalić, bo jakoś to znosiłam nie najgorzej, ale ostatnio jest dramat, ta pandemia zdecyownaie za długo trwa.
  3. A z Ciebie sie obecnie nabijaja w pracy? Jaka masz u siebie pozycje? No niestety to jest klasycznr dla prac fizycznych, zwlaszcza tam, gdzie nje ma wymaganych zadnych kwalifikacji. Ja w kazdej takiej pracy spotlalam sie jak nie z mobbingiem tp chamstwem. Chociaz sama mam studia to tak trafilam, zycie. Teraz mam leki przed pojsciem do pracy (a musze bo nie chce zeby facet na mnie zarabial), od paru dnu siedze i ucze sie programowania i mam zamiar to kontynuowac bo mam dosyc pracy z prymitywami. Juz kiedys pisalam o tym, (zreszta wtedy tez pod moim postem chyba pisales) a teraz tak mi siadlo na psyche, ze albo cos zrobie ze soba, albo bede cale zycie pracowac tam, gdzie ewidwntnie nie pasuje.
  4. Chyba, że macie na myśli tutaj "słabość' jako czynniki sytuacyjne, to tutaj ciężko się nie zgodzić, bo przkładowe baby co opisałam, wykorzystały sytuacje, że pracują tam długo, znają sę, sa u siebie, lepiej mówią po niemiecku i tu na pewno są w lepszej, silniejszej sytuacji. Ale w życiu sę nie zgodzę z założeniem o słabości jako cesze określającej ofiary przemocy, bo to bullshit. Zwłaszcza, że znam też osoby bardziej nieśmiałe ode mnie, bardziej wycofane, unikające bliższych kontaktów, które jednak nie były prześladowane i co teraz?
  5. No tak pewnie jest, ale to nie znaczy, że gnębiony jest słaby, to bzdura totalna xd Tzn. na pewno są takie osoby, ale wbrew temu, co próbuje mi tu wmawiać carlosbueno, ja się za taką nie uważam. To by musiało znaczyć, że gnębiciele są silni (bo skoro ktoś jest słaby, ktoś musi być silny), a powiedz mi, jak ma się do siły taka oto sytuacja: stara baba po 50 mieszkająca w kraju, który daje nieskończenie wiele możliwości edukacji/kształcenia się/zdobycia kwalifikacji (mam na myśli Niemcy, bo tu mieszkam)nawet dla osób starszych, bo chętnie takich przyjmują na ausbildung, baba co zna perfect niemiecki bo jest nativem, a siedzi w gównorobocie latami i układa jakieś metalowe części do skrzynek, nie awansowała przez ten czas, mimo "pyskatej, dominującej" natury w dodatku nie potrafi dogadać się z firmą odnośni zmian. Powiedz mi, jak przykład takiej osoby ma się do wszelako rozumianej "siły"? Skoro ja, z podstawową znajomością języka niemieckiego pracowałam w tym samym miejscu co ona, w dodatku potrafiłam jakoś dogadać się na rozmowie o lepszą zmianę no i tu ciekawostka- na samej rozmowie kwalifikacyjnej szef mi zaproponował z czasem lepsze stanowisko na starcie. Serio, nie czaję, że według niektórych sam fakt jeżdżenia po innych to siła, przecież to dramat. Ja jeszcz bym zrozumiała, gdby szef, właściciel tej firmy, osoba z sukcesami i wysokimi zarobkami mnie gnębił, ale taki odpad, co w swoim kraju przez 50 lat nie potrafił się lepiej ustawić od imigranta? Proszę Cię xDD
  6. Przecież napisałam dalej, ze ofiara gnojenia może paść każdy, przeczytałeś całość, czy próbujesz mi swoje poglądy tutaj wmawiać? Serio, alo mamy inne doświadczenia albo nie wiem, ale w mojej szkole, ludzie nie byli gnojeni TYLKO dlatego, że lizali dupe prześladowcom, w przeciwnym wypadku też byliby.
  7. Bzdura moim zdaniem. Ale, że mam "doświadczenie" w tym i w tym (mobbingu w szkole i pracy), to się wypowiem. Po pierwsze, nie zestawiałabym razem gnojenia za młodu z gnojeniem w pracy. Jedyne z czym się mogę generalnie zgodzić to to, że ofiary szkolnej przemocy, często w pracy mogą obrywać dodatkowo, albo nie potrafić się bronić, ale to wynika z doświadczania przemocy w szkole, co powoduje niską samoocenę, jakieś traumy, ptsd, fobie społeczną, a to naturalnie utrudnia "zakończenie" mobbingu w pracy. Natomiast mobbing w pracy to coś zupełnie innego niż mobbing w szkole, głównie jeśli chodzi o przyczyny, bo zachowanie prześladowców jest często bardzo podobne. Ja byłam prześladowana od 6 klasy szkoły podstawowej i właściwie to nawet nie wiem za co. To jest pierwsze co odróżnia mobbing w szkole od mobbingu w pracy. W szkole prześladują cię tak naprawdę za nic, albo powody są tak idiotyczne, że w ostateczności wszystko zmierza do jednego punktu; "mają problem do ciebie jako osoby". Dlatego mobbing w szkole powoduje tak duże problemu u ludzi, z samooceną, z lękiem społecznym, bo tej przemocy nie da sę zrozumieć inaczej jak to, że "ze mną jest coś nie tak, ze mną jest problem". Zwłaszcza jak widzisz podobnych do siebie ludzi, którzy są lubiani. W pracy też doświadczałam mobbingu, właściwie to ciężko mi znaleźć zatrudnienie, gdzie takich zjawisk nie ma, bo mam wrażenie, że są wszędzie. Tyle, że mobbing w pracy różni się często przyczynami, które często widać gołym okiem na samym starcie i świadczą o prymitywizmie mobberów. Ja byłam prześladowana w ostatniej pracy przez grupę starych bab już na samym początku pracy, jak tylko te baby się dowiedziały, że ja, imigrantka mam jedną zmianę w fabryce, a one muszą na 2 robić. Zaczęły się podśmiechujki, izolowanie mnie od innych pracowników, smianie się z poziomu języka. Trwało to tylko 3 dni, a ja zerwałam współprace z firmą i byłam wtedy załamana, bo myślałam podobnie jak ty to przedstawiasz, że "jestem skazana na rolę ofiary, bo zawsze mnie prześladowali więc pewnie ludzi prowokuje", miałam nawet myśli samobójcze. Do czasu, gdy jakoś 2 dni po moim odejściu, mój chłopak (też pracuje w tej firmie) dowiedział się od jednej Polki pracującej na tym samym dziale co ja (też była tam nowa, przyszła w ten sam dzień co ja), ze teraz jej się czepiają, że ona nie chce dodatkowej 3 zmiany nocnej brac mimo, że ma dzieci. Do tego ta sama Polka powiedziała, że jedna koleżanka z Rumunii co tam pracuje nie przyszła do pracy, bo też miała problem z tymi babami. Od siebie dodam, że poza mną, obie te dziewczyny (Polka i Rumunka) próbowały nprawdę integrować się z tymi kobietami, próbowały mówić po niemiecku, zagadywać je. Szansa na to, że wszystkie 3 byłyśmy ofiarami przemocy w szkole, a baby to wyczuły i dlatego nas gnębiły, jest śmiesznie mała. Gnębiły nas bo miały ból tylnej części ciała (którego nawet nie ukrywały) o to, że my, imigrantki mamy w pewnym sensie lepsze warunki pracy od nich. I często powodem mobbingu w pracy jest zazdrość. O awans, o podwyżkę, o wykształcenie, a to nie świadczy źle o "ofierze" tylko o mobberze, bo na otwartej dłoni pokazuje swoje słabości i braki no i swój prymitywizm. Czasem nawet jak ktoś się dosra o czyjś charakter, to też nie ma tutaj winy "ofiary", bo jak jesteś osobą nową w robocie to sorry ale trudno żebyś na starcie wszystko wiedział, wszystko potrafił i był tak pewny siebie jak ludzie co tam latami siedzą. Są po prostu typy osób, którym trzeba chyba w tyłek wejść, żeby cię szanowali i to nie ma nic wspólnego z byciem słabym/popychadłem czy nieudacznikiem. W jeszcze wcześniejszych pracach, mobbingowana byłam razem z partnerem za to, że się stawialiśmy. Każdy kto się stawiał był mobbingowany, sposkój miały jedynie osoby co siedziały cicho i robiły posłusznie jak pan kazał. Jeśli stawianie na swoim i bronienie swoich praw, to dla Ciebie słabość to ja nie mam pytań.... A piszę o tym, bo często a propo mobbingu pojawia się narracja jakie to ofiary nie są słabe, nieudolne itp. i sugerowanie zarazem jakoby ludzie co nie doświadczają przemocy byli w pewien sposób "silniejsi", ale czy na pewno? Ja byłam prześladowana w szkole, u mni wyglądało to tak: wyczułam, że mnie nie lubią bo inaczej się ubieram więc się izolowałam i nie udawałam na siłę, że lubię swoich prześladowców, czy że zależy mi na ich aprobacie. Jak możesz si domyślić, takie izolowanie się, odsuwanie od grupy, robienie swojego (czyli dalej ubierałam się jak chciałam), działałao na tych ludzi jak płachta na byka, że nie chce się ugiąć i prześladowanie się nasiliło. Tymczasem ludzie, którzy uniknęli zaczepek, często robili to swoim kosztem. Musieli udawać, że chcą chodzić na imprezy z tymi prymitywami, że ich żarty są śmieszne, że się z nimi zgadzają. Czasem dowiadywałam się od ludzi, że robią to, żeby uniknąć zaczepek, twoim zdaniem to świadczy o sile? Moim zdaniem jest mega słabe, jeszcze gdybyśmy mówili o prześladowcach inteligentnych, z jakimiś nie wiem.. plecami, pieniędzmi czy czymś, ale u mnie w szkole prześladowali innych patusy, które śmerdziały, miały IQ 80 i chwaliły się, że klasy nie zaliczą. Ich żarty były obleśne, nieśmieszne, zachowanie prymitywne i rozrywki także. Jeśli jakiś kujon, co to potem został lekarzem czy kimś tam, musiał za młodu ze strachu udawać, że bawi go ich towarzystwo, to ja nie mam więcej pytań....
  8. Mnie zawsze zastanawialo, gdzie ci wszyscy ludzie pracuja tak na serio. Bo chyba nie.uwierze, ze.kazda.Angielka moze sobie pozwolic na prace biurowa. Przeciez tam tez.sa.ludzie mniej i bardziej ogarneci, nie kazdego dadza do korpo. Tylko zasilki mi do glowy przychodza tutaj.
  9. A nie masz przypadkiem tak, ze nadawalbys sie do lepszej roboty,.spokojniejszej, ale nie mozesz przez brak kwalifikacji no i nie oszukujmy sie, duza konkurencjr na rynku pracy? Bo tak mi sie wydaje, ze to nie tyle, ze sie nie nadajesz co po prostu byc moze prace, w ktorych byz sie spelnial sa poza Twoim zasiegiem z roznych powodow. Ja z powolnoscia tez mam problem. W zadnej z dotychczasowych prac nie wyrabialam normy, maks to jakes 60% jak rpbilam i to jeszcze na energetykach jechalam. W moim przypadku potrafilo byc tak, ze po powiedzmy 6 miesiacach roboty, robilam mniej niz swiezaki co pierwszy dzien pracowali. Zdobyc spokojna.prace to wyczyn tak naprawde. Ja kiedys probowalam tez uderYx w biblioteki i ksiegarnie, ale nic z tego. Mimo, ze faktycznie znam sie na literaturze, czytam duzo klasykow i jestem generalnie zapalonym ksiazkoholikiem, to wszedzie slyszalam to samo-nie ma wolnych etatow, nie szukamy nikogo. Ciekawe czemu hmm... Pewnie dlatego, ze taka oferta na biblitekarza jesy juz nieaktualna po 15 minutach od wstawienia. Co do studiow to ja je musze podawac,bo czasy pracowania przez posrednikow, ktorzy maja generalnie gdzies.twoie wyksztalcenie, mam juz dawno za soba. Ja szukam tutaj pracy lokalnie, przez niemieckich pracodawcow, a zeby ktokolwiek odpowiedzial to musisz pelen komplet dokumentlw dostarczyc w przypadku "lepszych" zawodow,.a na zaklady takie jak ja robie.to musi byc cv i list motywacyjny. Na rozmowie kwalifokacyjnej pytaja o wyksztalcenie.zawsze. Ja.generalnie poeejrzewam, ze mi zaproponowali stanowisko kontroli jakosci za jakis czas prze to, ze mam studia i pewnie formalnie lepsze.wyksztalcenie niz inni pracownicy, z ktkrymi tam pracuje.
  10. Nawet mi nie mow prosze Cie.... O swojej samoocenie nawet nie wspominam bo wole nad tym nie rozmyslac jak nisko upadlam. Najgorsze, ze mam studia,.o ktorych musze wspominac na rozmowach kwalifikacyjnych do takich robot, wstyd...Wolalabym w takim przypadku wcale niw miec wyksztalcenia. No Polki nie chca, wiem o tym. W Niemczech mlodych Niemiek nie uswiadczysz i to nie zart. W zadnej dotychczasowej pracy tutsj nie spotkalam mlodej Niemki ani razu, jak juz to same stare, albo obcokrajowcy. Nieco inaczej wyglada to u chlopow ale i tutaj jak jest jakis mlody Niemiec to raczej jako wykwalifikowany robol. Co do kobiwt, to jedynie gdzie widuje sie mlode Niemki to sklepy,.pracyja na kasie lub wykladaja towar. Ja sie czuje niezbyt madra, nie sadze, ze ktos by mnie przyjal do pracy biurowej. W sensie w Polsce bo w Niemczech troche inaczej to wyglada, tutaj byle praca w korpo to nie prestiz, lidzi poszukuja firmy tylko jezyk trzeba dobrze znac. Ale w Polsce nie licze na to, cos ty, ja nawet cv nie skladalam do takich prac bo wiem, z e nie mialabyn zadnych szans. Za psie pieniadze potrafia tam aplikowac ludzie z dobra znajomoscia kilku jezykow, prawem jazdy i bogatszym doswiadczeniem niz ja mam. Z tymi facetami to zalezy. Jakos nikt nie podziwia np. magazynierow bo uwaza sie, ze to praca dla sebiksow bez szkoly. Ale fakt, jak ltoa juz cos konkretnego robi typu spawacz czy operator cnc to jest szacun i mysle,.zr wlasnie tutsj zarowno zarobki jak i pewien prestiz sa w stanie w jakis sposob zrekompensowac panom np. problemy ze zdrowiem. W firmie,.gdzie pracowalam na cnc, wiekszosc to byky kobietu, tyle, ze tam system pracy byl inni i z maszyn cnc zrpbili zwykla produkcje. Czlowiek mial przyjsc, wlozyc czesc do maszyny, wyjac i wlozuc kolejna, do tego magistra nie potrzebujesz. Pracowali tam ludzie po podstawowkach, dopierp jak cos sie psulo to przychodzil ten "wlasciwy operator cnc" i naprawial. Jedyne co mnie w tej chwili pociesza to to, ze szef na rozmowie kwalifikacyjnej zaproponowal mi lepsze stanowisko jako kontrola jakosci. Praca pol fizyczna, pol biurowa, mysle, ze na zakladach przemyslowych idealna dla kobiet, wiem bo w poprzwdniej pracy wkdzialam jak tw babki pracuja. Mam tylko poznac towar. Jesli do tego czasu nic sie nie wydarzy, praca okaze sie spoko (zero mobbingu itp) i nie zachoruje jak zwykle,.to sama sie.po ten "awans" zglosze.
  11. Nawet mi nie mow prosze Cie.... O swojej samoocenie nawet nie wspominam bo wole nad tym nie rozmyslac jak nisko upadlam. Najgorsze, ze mam studia,.o ktorych musze wspominac na rozmowach kwalifikacyjnych do takich robot, wstyd...Wolalabym w takim przypadku wcale niw miec wyksztalcenia. No Polki nie chca, wiem o tym. W Niemczech mlodych Niemiek nie uswiadczysz i to nie zart. W zadnej dotychczasowej pracy tutsj nie spotkalam mlodej Niemki ani razu, jak juz to same stare, albo obcokrajowcy. Nieco inaczej wyglada to u chlopow ale i tutaj jak jest jakis mlody Niemiec to raczej jako wykwalifikowany robol. Co do kobiwt, to jedynie gdzie widuje sie mlode Niemki to sklepy,.pracyja na kasie lub wykladaja towar. Ja sie czuje niezbyt madra, nie sadze, ze ktos by mnie przyjal do pracy biurowej. W sensie w Polsce bo w Niemczech troche inaczej to wyglada, tutaj byle praca w korpo to nie prestiz, lidzi poszukuja firmy tylko jezyk trzeba dobrze znac. Ale w Polsce nie licze na to, cos ty, ja nawet cv nie skladalam do takich prac bo wiem, z e nie mialabyn zadnych szans. Za psie pieniadze potrafia tam aplikowac ludzie z dobra znajomoscia kilku jezykow, prawem jazdy i bogatszym doswiadczeniem niz ja mam. Z tymi facetami to zalezy. Jakos nikt nie podziwia np. magazynierow bo uwaza sie, ze to praca dla sebiksow bez szkoly. Ale fakt, jak ltoa juz cos konkretnego robi typu spawacz czy operator cnc to jest szacun i mysle,.zr wlasnie tutsj zarowno zarobki jak i pewien prestiz sa w stanie w jakis sposob zrekompensowac panom np. problemy ze zdrowiem. W firmie,.gdzie pracowalam na cnc, wiekszosc to byky kobietu, tyle, ze tam system pracy byl inni i z maszyn cnc zrpbili zwykla produkcje. Czlowiek mial przyjsc, wlozyc czesc do maszyny, wyjac i wlozuc kolejna, do tego magistra nie potrzebujesz. Pracowali tam ludzie po podstawowkach, dopierp jak cos sie psulo to przychodzil ten "wlasciwy operator cnc" i naprawial.
  12. Tak jak wyzej. Jesli sa tu jakies osoby, a zwlaszcza panie(zaraz powiem czemu) pracujace w tzw. pracach biurowych czyli jakies urzedy, korporacje itp, to powiem tyle-zazdroszcze. Wiele bym oddala za taka robote za biurkiem. Niestety, tak pokierowalam swoim zyciem, ze na chwile obecna pisane sa mi jedynie fizyczne roboty bez kwalifikacji. Niby mam studia, ale kompletnie nieprzydatne. W Polsce mialam nawet probpem ze znalezieniem prostej roboty w sklepie w duzym miescie wojewodzkim, mimo posiadania doswiadczenia (przez 3 lata tak dorabialam na studiach, w markecie bylam w stanie zrobic niemalze wszystko, a i tak nikt mnie nie chcial przyjac). A co dopiero zdobyc prace w korpo xd Standardowy obraz na wielu grupach "szukamy pracy w....(wstaw miasto)" to: praca na produkcji za 3000 netto 3 lata temu i cala masa komentarzy oburzonych ludzi w stylu "za tyle to nawet nie wstaje", "sam sobie pracuj za taka stawke" itp. Ale jak juz pojawila sie jakakolwiek praca biurowa typu klikanie w excelu za glodowe stawki lub nawet za darmo (staz), to nikt sie nie zalil, tylko ludzie spamili "priv" w liczbie 100+ komentarzy. Nie oszukujmy sie, kazdy chce taka prace. Nawet za pol darmo sa chetni z takimi kwalifilacjami, ze hoho. I firmy moga sobie zatrudniac mlodych, a starych wyrzucac, bo na biurowa prace w korpo malo kto sie nie polasi. Nikt nie chce harowac fizycznie, ja rowniez i taka jest prawda. Mi nie wychodzilo w Polsce, zmuszona bylam wiec wyjechac za granice z mysla, ze bedzie lepiej. Niestety, nie jest. Pod wzgledem finansowym na pewno, ale cala reszta juz niekoniecznie. Niby zdawalam sobie sprawe,.ze jako imigrant bede skazana na najgorsze roboty (przynajmniej dopoki jezyka sie nie naucze), ale nie do konca wiedzialam jak to w praktyce wyglada. Wiec tak, przerobilam tutaj magazyny, produkcje i teraz moje ostatnie prace to przemysl ciezki. W zadnej z tych robot mi sie tak szczerze nie podobalo. Czasem byla to wina zlej atmosfery, pracodawcy, mobbingu, ale bywalo i tak, ze pracodawca stosowal 100% bhp, dbal o hale i pracownikow, ale sam charakter pracy byl taki, ze no srednio bym powiedziala. Ostatnio mam zalamke psychiczna troche, malo co mnie cieszy, czuje sie beznadziejnie, rzygam na sama mysl o pracy i boje sie, ze wpadne w dolek, albo co gorsza depresje. Wszystko do tego zmierza, ale nie potrafie sie pogodzic z tym, jak pracuje, zaczynam nienawidzic, gardzic praca i moze to glupie, ale troche zazdroszcze kobietom, co siedza w domu z dziecmi. Praca za biurkiem albo chociaz na portierni to szczyt moich marzen. I tak, domyslam sie, ze tego typu roboty tez nie sa latwe, ze jest stres, ale prosze was... Cala moja "kariera" zawodowa to pracowanie po pare miesiecy, przeplatane poszukiwaniem nowej rpboty i wizytami u lekarzy, bo kazda z dotychczasowych prac, wplynela negatywnie na moje zdrowie. Po pracy w sklepie w Polsce, musialam miec przez 5 miesiecu leczone ramiona, bo od dzwigania pojawily sie przykurcze miesniowe (mialam promieniujace bole ramion, zwlaszcza jak ruszalam reka), problemy z plecami i odcinkiem szyjnym po paru miesiacach dzwigania 15 kilowych kartonow na magazynie plus stania bez mozliwosci poruszenia glowa na produkcji (tasma tak mocno byla podkrecona). Potem poszlam w prace z metalem, czyli obrobka cnc, a teraz galwanizacja. W pierwszej pracy tak mnie urzadzili, ze skutki bede dlugo odczuwac. Maszyny, na ktorych pracowalam mialy zla filtracje (filtry byly ale nie byly regularnie czyszczone), przez co ze srodka unosily sie toksyczne opary, podrazniajace drogi oddechowe. Szybko trafilsm do lekarza, ktory kategorycznie odradzal mi prace w tym zawodzie. Diagnoza? Zapalenie oskrzeli z przewleklym zapaleniem gardla do tego alergia skorna na chlodziwo. Gardlo mimo leczenia odczuwam do dzis, wystarczy suche powietrze np. w sklepie czy samochodzie i pojawia sie bol plus takie uczucie jakbym goraczke miala. Nie wiem ile to bede jeszcze odczuwac ale.na razie skazana jestem na syropy. Po tej robocie trafilam na galwanizacje. Praca tez z metalem, pokrywanie metalu innym metalem, tworzac np. takie cos jak te wystajace, blyszczace loga na samochodach (np. mercedesach). Praca jest generalnie dosyc mocno niebezpieczna ale ja poki co i tak nie jestem rzucana na te kadzie, gdzie metal maczany jest w roztworze pod napieciem, tylko ukladam do pudelek te zrobione sztuki. Nasza firma dba o bhp bardzo mocno, plus daja maski przeciwpylowe (w poprzedniej nie dawali), jest filtracja,.wyciagi, firma szczyci sie "ekologicznym podejsciem". Niestety, ale wszystkiego usunac sie nie da, bo taki charakter pracy. Przy obrobce galwanotechnicznej, wykorzystywane sa rozne roztwory chemiczne, zrace kwasy i zasady jak wodorotlenek sodu (potoczny kret). W zwiazku z czym zdarza sie,.ze podczas pracy czuje pieczenie w gardle bo taki efekt jest jak w lazience, kiedy zrobi sie granulatem odplyw. Maske dostaje wiec na chwile obecna nie jest najgorzej i licze, ze tak juz zostanie. Ktoa moze spytac, po co robie w takich zakladach, czy nie lepiej produkcja, magazyny. Otoz nie, nie lepiei. U mnie to wybkr miedzy mniejszym zlem, a lepieu jak gardlo poboli i potem cos z tym zrobie, niz gdybu mialo mi sie znowu cos nadwyrezyc przez szybki, nadmierny wysilek silowy. Wiem, ze to co pisze moze sie wydac zalosne, a ja smieszna ale.nie bardzo mam sie komu wygadac. Praca fizuczna niszczy zdrowie czesto nieodwracalnie. Za kazdym razem jak zmieniam prace albo ide dp obecnej to boje sie o siebie, bo jak widac po tym co napisalam, kompletnie nie jestem przystosowana do fizycznej tyrki. Inni pracownic6 lepiej to znosza. Tam, gdzie mnie boli nawey w masce,.tam inni smigaja bez masek i wszystko jest ok. Wczesniej pisalam tez, ze zazdroszcze glownie kobietom pracy biurowej. Poza zdrowiem sa tez inne powody. Do biura babka moze sie umalowac, ladnie ubrac i nie poniszczy sobie dloni. Ja wrqcam do domu cala.w oleju, ze zmianami skornymi lub sucha skora,.makijazu nawet nie robie bo na zakladach nie ma to wiekszwgo sensu. Nie czuje sie kobieco. Czuje sie jak babochlop, brzydka i brudna. Jest jeszcze ostatnia kwestia, o ktorej chce wspomniec, mianowicie my, fizyczni praktycznie nie istniejemy. Niby kazdy wie, ze sa ludzie co robia na produkcji, gdzies tam sprzataja, ale to tyle. Na tym sie konczy, bo kazdy ma.nas w tylku. Przyklad? Wezmu mobbing. W wiekszosci takich prostych prac wystepuja jakies formy mobbingu,albi krzyczenie, albo pospieszanie albo zastraszanie. Nie jest to nic dziwnego, bo pracownikow niewykwalifilowanych traltuje sie zawsze gorzej. NPrawde trudno znalezc jakakolwiek produkcje lub magazyn bez takicj patologii. I teraz uwaga, w twj poprzedniej pracy (cnc) tez zetknelam sie z mobbingiem. Z ciekawosci wpisalam sobue w google cos o mobbingu, zeby poczytac sobie wiecie, jak to wyglada np. z prawnego punktu widzenia. I co? Wszystkie artykuly byky o mobbingu w pracy biurowej.... O zwyklych "robolach", nikt nie pamieta, nikt tego nie opisywal, nikt ske tym nie zajmowal, chcexie to sami sobie sprawdzcie.... Masakra jakas. Pewnie zostane uznana za.roszzczeniowa po tym co napisalam, ale musialam ske wygadac. Obecnie pozostaje mi uczyc sie jezyka (co robie) i liczuc na to, ze uda mi sie znalezc normalne zatrudnienie...
  13. Tez myslalam, ze moze chodzic o wyglad. Jak wygladam? Ponoc jestem brzydka, tak slyszalam od facetow (w tym tych, ktorzy mnie atakowali), jestem niska, szczupla,.nosze okulary, mam zeza, waskie usta, duzy nos (duzy jak na kobiete) i nadmierne owlosienie, rowniez na twarzy plus krzaczaste brwi, ktore depiluje ale.szybko odrastaja i widac, zr natruralnie nie mam ladnych. Czyli nienajlepiej, modelka instagrama.byn pewnie nie zostala, ale.czy wyglad to na pewno jedyny pwood, zeby mnie zaczepiac?
  14. Bedzie troche dlugie i troche pomarudze tu, ale jest pewna rzecz, ktora mi nie daje spokoju, a nie mam komu sie wygadac. Nienawidze swojego zycia, a raczej jednej z jego czesci. Mam wrazenie, ze odkad tylko wyszlam z domu jako bachor do innych ludzi, to przypieto mi latke ofiary i ciagnie sie to za mn jak smrod w gaciach przez cale zycie. Najlepsze, ze nie znam przyczyny, dlaczego tak jest, bo nie widze w sobie zupelnie NIC (a nawet wrecz przeciwnie), co mogloby powodowac, ze bardziej od innych nadaje sie na ofiare. Tymczasem, ludzie jakims cudem czuja, ze w mojej obecnosci mozna mnie ponizac, wyzywac czy nawet atakowac fizycznie. I nie, nie przesadzam teraz.. Zeby nie bylo za dlugo i zebym nie wypisywala calej historii swojego zycia tutaj, to lepiej wypisze w punktach. 1. Wiekszosc rodziny typu kuzyni, siostrzence, bratankowie, meczyli mnie za dzieciaka. Jeden bratanek podduszal mnie za kazdym razem jak przyjezdzal do nas z rodzina w odwiedziny czyli mniej wiecej raz w miesiacu, drugi probowal mnie utopic w studni. Wyzwiska i zastraszanie byly norma. 2. Bylam ofiara przemocy szkolnej, przemocy na podworku. Nie chodzi tu o pojedyncze incydenty ale.CODZIENNA przemoc, wyzwiska, bicie, rzucanie ceglami, niszczenie rzeczy, plucie. Na takiej zasadzie, ze mieszkasz sobie, na twojej ulicy jest wspolne podworko, na ktorym spotykaja sie dzieciaki, a ty codziennie dostajesz becki jak wychodzisz poza dom. 3. Przemoc szkolna od okresu przedszkola po liceum. Na kazdym etapie edukacji, dzien w dzien, zaczepki tw sane co wyzej wypisalam, glownie wyzwiska 4. Przemoc na obozach, koloniach, wymianach. 5. Molestowanie seksualne. W wieku jakos 5-6 lat, jeden z moich starszych sasiadow (ale tez dzieciak) kazal mi sie przy znajomych rozbierac, dotykal mnie tam na dole i wszyscy sie.smiali. 6. W wieku doroslym pare razy padlam ofiara napasci, pobicia. Wazystkie byly na takiej zasadzie,ze np. ide sobie, podbija jakis typ z kumplami, dokuczaja mi, probouja.zabrac plecak lub okulary, jak chce odzyskac to zaczyna sie bojka. Tak apropo, ostatnia napasc mialam pare miesiecy temu, mnie i mojego chlopaka zaatakwalo 8 osob. 7. Zaczepki w pracy. Jak sadze, nie padlam nigdy ofiara mobbingu, ale w kazdrj robocie narazona bylam na idiotyczne zaczepki, meczenie buly, czepialstwo i niemoznosc skupienia sie na pracy przez to. Albo ktoa sie dowalal, ze wolno pracuje (nie,.nie szefowstwo, a zwykli pracownocy), mieszal mi sie do pracy zamiast na swojej skupic, albo mnie bezczelnie zaczepial... Ostatni przyklad z mojej terazniejszej roboty. Siedze sobie przy maszynie i czekam jak zrobi, kolezanka obok, mloda Rumunka miala swoja maszune i generalnie kazdy ma tam swoja robote, na ktorej ma sie skupic. Zamiast robic i zajac sie soba, lascr sie chyba nudzilo, bo podchodzila dk mnie wtedy,gdy sie najmniej tego spodziewalam i straszyla mnie... Doslownie,.podbija i robi tak glosno "buuu", jak jakis bachor. Za trzecim razemz w dniu nastepnyj bo to sie powtarzalo, ukrocilam to. Jednak wkurza mnie to. Ja tej laski nie znak,.nie gadam z.nia, przychodze do roboty zrobic swoje i wyjsc, a ona sposrod kilkudziesieciu pracownikow.na hali, w tym ludzi jej narodowosci, musiala dowalic ske akurat do mnie... O co tym ludziom moze chodzic? Mam wrazenie, ze ludzie mnie nienawodza z jakiegos powodu, bo agresja w moja strone zdarza sir w roznych srodowiskach....Jest to tak czeste,.ze nawet moi znajomi jak ich kiedys mialam obrywali i byli swiadkami takich sytuacji, moj chlopak tez. Zawsze jak kogos poznaje, to mowie na samym poczatku, ze moze sie z.czyms.takom zetknac jak bedzie ze mna wylazil. Zastanawia mnie, co ze mna jesy nie tak, ze przyciagan przemoc? Najlepsze jest to, ze absolutjir nie naleze do osob nie wiem... niesmialych,.bojazliwych,dajacych sobie na glowe wejsc. Jest wrecz przeciwnie. Mam 26 lat, jestem kobieta i umiem sie bic. Potrafie sie bronic i walczyc, chociaz nie chodzilam na zadne sztuki walki. Po prsotu, tak czesto mnie zaczepiano, zr nie miaoam wyjscia. W tych wszystkich sytuacjach,.co opisalam,.bronilam sie, przynajmniej w polowie, nie daje soba pomiatac, walcze o swoje. Znam osoby, ktore bardzoej pasowalyby na ofiare takich zachowan, osoby skrajnie niesamodzielne, placzliwe, niedojrzale, a wiekszosc z nich nir miala stycznosci z takom zachowaniem. Np. moj facet jest bardzo wrazliwy,.malo dominujacy i ugodowy, wydawaloby sie, idealny cel dla agresorow,.bo on sie nawet bic nie potrafi,.a.tu zonk. Poza ta jedna sytuacja z pobiciem tych 8 osob, w ktorej zreszta ja rowniez bylam, NIGDY nikt mu nic nie zrobil, nikt go nie zaczepial, nikt go nie bil.... Nie wiem co wr mnie takiego jest ale osotatnio lapoe sie na tym, ze okropbie zazdroszcze ludziom, a.zwlaszcA kobietom, ktorych przemoc nigdy n ie dotknela. Ja sie czuje jak babochlop, jak ludzki worek treningowy i absolutnie nie czuje sie i nie czulam wlasciwie nigdy kobieco. Zazsroszczd tym wszystkom atrakcyjnym, ladnie ubranym paniom, ja nawet w szpilkach bie umiem chodzic, nie zakladalam nigdy bo jakbym miala uciec albo sie bic, to co wtedy? One nie maja takich rozterek ://
  15. carlosbueno Bzdury piszesz. Ludzie bez auta to nieudaczniki? Biedota? Co to za gadanie? Ja nie mam prawa jazdy jako kobieta i nie czuję się nieudacznikiem z tego powodu, może ty się tak czujesz, ale nie przerzucaj swoich kompleksów na innych, bo to trochę przypomina gadanie, że każdy kto zarabia mało to nieudacznik (bo przecież dosłownie, każda osoba z tych miliardów ludzi na ziemi ma predyspozycje, żeby kosić miesięcznie minimum 10k), każdy kto nie uprawiał seksu w którymś tam wieku (np. 30 lat) to przegryw itp. Tam gadanie. Ludzie nie mają prawka z różnych powodów. Ja np. zdawałam raz i nie zdałam. Dałam sobie spokój, bo do prawka podchodziłam w wieku keidy miałam siano w głowie, a nie myślenie o "dojrzałym życiu" i kompletnie nie nadawałam się na kierowcę. Teraz też się nie czuję na to, jak się poczuje to podejdę i wiesz co? Czuję sie większym "udacznikiem" od tych tysięcy kierowców, którzy zdali za pierwszym, ale do auta się boją wsiąść. Ja się chociaż z tym nie kryję, nie potrafię jeździć to nie mam prawka, a nie, zdaję na ładne oczy ale jak pana egzaminatora nie ma obok to mam mokro w majtach bo na miasto po bułki muszę jechać..... To samo z kobietami. Baby, któe wymagają prawka to albo księżniczki z prowincji lub "wyższych sfer", albo kobiety, które same to prawko mają, wiec czemu mają nie wymagać? To tak jakbyś miał problem, że facet z siłowni nie chce związku z grubaską. Wiele kobiet w moim otoczeniu ma partnerów bez prawa jazdy. Swego czasu jak jeszcze chodziłam na randki to też preferowałam takich panów. Nie chodziło o ekologię, ale o to, że kierowcy średnio pozytwnie mi się kojarzą, a sama prawka nie mając czułam się trochę jak "córeczka tatusia" siedząc na siedzeniu pasażera. No nic nie poradzę, że tak miałam. Mój obecny partner nie miał samochodu (ło boże, jaki biedak), prawo jazdy miał, ale brak auta, mieszkania, kasy nie przeszkadzał mi zupełnie, gdzie wy takie księżniczki znajdujecie?
  16. Chcialabym w koncu sie gdzies wygadac z moim problemem, ktory co jakis czas mnie gryzie. Jestem czarna owca w rodzinie, tak naprawde to nie mam swojej rodziny na zasadzie rodzenstwa w moim wieku i rodzicow, jestem po prostu przylepa, bo tak sytuacja wyszla i jak przylepe mnie traktuja. Co mam na mysli? Jestem z rodziny zastepczej. Zmarli mi rodzice jak bylam mala i wychowaniem zajela sie siostra z mezem. Po prostu, przeprowadzili sie do mnie ze swoimi dziecmi. I wlasnie... post dotyczy nie mojej siostry ale jej dzieci... Ona ma 3 doroslych juz dzieci, syn w moim wieku i dwie mlodsze corki. Wychowalismy sie razem od dziecinstwa i ja w pewnyn momencie zaczelam traktowac ich jak rodzenstwo bo czemu nie? W sensie oczywiscie wiedzialam, ze to nie moje rodzenstwo i nikomu tak nie mowilam, to bylo bardzoej na zasadzie, ze jestesmy zzyci i pomagamy sobie jak rodzenstwo. Niestety ale bylam naiwna, bo te osoby nie dosc, ze nie podzielaly tego to na dodatek chyba wstydzily soe mnie i wstydza nadal i mam na to potwierdzenia. Najpierw zaczne od tego, ze moi siostrzence i ja, jestesmy baaardzo rozni od siebie, roznice sa wrecz ksiazkowe bym powiedziala, takie skrajne, dotycza zarowno wygladu jak i chatakteru czy pozycji spolecznej. Cofne sie do czasow szkolnych na chwile. Bylam przez caly okres edukacji przesladowana, byl nawet moment (gimnazjum), ze przesladowala mnie cala szkola (w sensie nie doslownie wszysxy w 100%ale generalnie wyszlo to ppza moja klase i ludzie z roznych klas i rocznikow brali w tym udzial). Przesladowanie dotyczylo wygladu. Dzisiaj nie powiem o sobie, ze jestem jalas koszmarnie brzydka, glownie dzieki mojemu chlopakowi, ale tak mowiac uczciwie to nie mam urody Afrodyty, nie mam przecietnych ani atrakcyjnych cech, jestem ns tyle "brzydka", ze jak wstawialam zdjecia do neta, zeby ktos mnie ocenil uczciwie, to ludzie, a zwlaszcza faceci malo co pozytywnego potrafili powoedziec. Jestem na tyle "brzydka", ze nigdy nie moglam poznac faceta tak normalnie, zeby ktos podszedl i zagadal albo gdzies na imprezie sie komus spodobalam. Pierwzzy zwiazek mialam w wieku 23 lat, wszystkich facetow poznalam przez portale randkowe, bo w przeciwnym razie na "ksiecia z bajki" czekalabym do usranej smierci. Tak bardzo zainteresowanie wzbudzam. I w koncu, jestem na tyle "brzydka", ze bylo to pretekstem do przesladowania mnie w szkole, bo nie ukrywam, ze chodzilo o wyglad. Z charakteru jestem gdzies po srodku. Chodzilam na imprezy jak ktos mnie zaprosil (rzadko), nie unikalam ludzi na sile ale generalnie lubie i lubilam duzo czytac i doksztalcac sie z dziedzin, ktore mnoe interesowaly. Taka w miare spokojna bylam ale tez bez przesady. Teraz troche o moich siostrzencach bo to w 100% moje przeciwienstwa. Sa to ludzie atrakcyjni. I nie, ze to moje urojenie czy jakies kompleksy, albo ze przeaadzam, doslownie. Moje dwie siostrzenice spokojnie byly w 3 najladniejszych lasek w szkole. To takie laski, ze co wychodzilismy na zakupy do innego miasta albo do kina to doslownie ZAWSZE przynajmniej dwoch facetow na ulicy pytalo sie o nuner telefonu jednej albo drugiej. To ten typ dziewczyn, ktory od.podstawowki dostawal walentynki, przy czym bylo to na takiej zasadzie, ze przyszlo 10 walentynek na klase, z czego 8 dostawala jedna albo druga. Jak mozna sie domyslic, ich pozycja spoleczna byla diametralnie rozna od mojej. Mnie przesladowali,z nini zadawac chcial sie kazdy. To samo moj siostrzeniec, przystojny samiec alfa, nie byl agresywny i nie bil ludzo ale byl pewby siebie, asertywny i potrafil np. stanac w obronie swojej dziewczyny. Ciekaee bylo to, ze z nimi zadawaly sie osoby, ktore najbardziej gnebily mnie w szkole. Oczywiscoe siostrzence o tym wiedzieli, nie przeszkadzalo im jednak zapraszac do domu tych ludzi na impreze czy urodziny, to byl troche policzek w twarz dla mnie, ze ludzie traktujacy mnie jak kupe, normalnie lazili sobie po mojej chacie, a ja nie moglam nic z tym zrobic. Teraz jak napisalam jestesmy doroslii i ukladamy wlasne zycia. Im sie powodzi w miare. Starsza siostrzenica studiuje w USA, tam mieszka, dorabia sobie i ma faceta. Na studia dostala sie bo byla sportowcem z sukcesami, zauwazyl ja jakos trener i zaproponowal studia w Ameryce. Wiem, ze zyje jej soe luksusowo, czesto jezdzi na imprezy zagraniczne, na wycieczki, ostatnio wykupia sobie wycieczke statkiem z pelnym wyposazeniem, wiecie, kasyno, kregle, jadalnia, teatry, wszystko bylo na tym statku. Druga siostrzenica znalalzla sobie bogate chlopaka i teraz nie wyobraza sobie nosic ciuchow innych niz markowe (chlopak jest bogaty, to oba tez musi). Siostrzeniec pracuje za granica ze swoim ojcem na dzialalnosci, tez zarabia sporo, duzo podrozuje, kupuje drogie rzeczy swojej dziewczynie. Generalnie oni prowadza takie zycie trocje jak z instagrama, wiecie, wszystko takie ladne, drogie, firmowe , idealne wrecz. Moje zycie z kolei wuglada tak, ze wujechalam z chlopakiem za granice i tutaj chcemy sie ustawic, na razie pracuje prsez agencje. Zarabiam minimalna tutaj i pewnie bede ja zarabiac, ale ppziom zycia jest na tyle ok, ze stac mnie na co chce, wiec nie narzekam tak szczerze. Ale teraz do sedna bo sie rozpisalam. Napisalam wczesniej, ze moja rodzina sie mnie wstydzi, zs tak to odbieram. Napisze, dlaczego tak uwazam. Generalnie noe jestesmy skloceni, nie ma zadnych wasci miedzy nami, gadamy normalnie i gdy ktos jest w potrzebie np. finansowej to zawsze ktos z rodziny pomoze. Mi chodzi jednak o taki kontakt czysto emocjonalny. Oni ze mna rozmawiaja, nikt nie pyta co u mnie, nikogo to nie interesuje, razem chodza i chodzili na imprezy, na ktore nie bylam zaproszona tylko ja. Na poczatku jak sie przeprowadzuli to kontakt byl spoko, jako dzieci razem spedzalismy czas, Wszystko zaczelo sie psuc w momencie, kiedy poszlam do gimnazjum i zaczeto mnie przesladowac. Mam wrazenie, ze fakt, ze nikt mnie nie lubi troche psul im ich reputacje albo mogli tak sobie myslec. Genralnie wypisze sytuacje, ktore sa za tym, ze oni nie chca moec ze mna nif wspolnego i ze tak bylo zawsze: 1. Jeszcse w szkole jak byly rysunki, zeby narysowac swoja rodzine,to u moich siostrzencow NIGDY na tych rysunkach nie bylam umieszczana 2. Oni rozmawiaja ze soba na portalach spolecznosciowych, komentuja swoje zdjecia, pod moimi jest cisza, nikt kompletnie nikt z nich sam do mnie noe napisze, zero, null. Chyba, ze cos chca 3. Wczesniej i.teraz tez zdarza sie l, ze organizuja imprezy, dawniej jakies wspolne grille to byly, teraz bardzoej wyjazsy zagraniczne. Na ZADNA taka impreze nie bylam zaproszona, doslownie,.raz tylko bylam na ognisku ale to ich matka musiala im uwage zwrocic, ze to nie w porzadku wobec mnie. Teraz doprowadzilo to do tego, se mam totalnie gdzies ich urodziny, czy nawet swieta, niedobrze mi sie robi jak mam tam jechac bo wiem, ze jestem zaproszona tylko dlatego, ze "wypada". 4. Bywaly sytuacje, ze przekladali dobro ziomkow nad moim. Przyklad? Siostrzeniec mial mnie zawiesc do akademika, bylismy umowieni co do godziny ale nagle jego koledse cos wyskoczylo i trzeba bylo gdzies go zawiezc (jednemu z tych co mnie przesladowali zreszya), to oczywiscie js musialam ske dostosowac, bo kolega wazniejszy... 5. Czasem sie zdarzalo, se ktoa wbil do nas na chate i zdziwiony, ze ja z nimi mieszkam, wiedzial, ze maja rodzenstwo i tyle, o moim istnoeniu nikt nie powiadamial bo wstyd przeciez To tylko kilka sytuacji i wiem, ze jako dorosla kobieta powinnam to olac ale ostatnio to do mnie dochodzi tak dobitnie i czuje wscieklosc. Przez cale dziexinstwo zylam w cieniu ich "doskonalosci", prses cale zycie praktycznie mialam (i mam nadal) kompleksy, bo nikim bylam wszedzie. Zdarza sie, ze przesladuja Cie w szkole, ale.rodzina powinna sie bronic, stac murem, a nie zapraszac do domu ludzi, ktorzy pluli na coebie, niszczyli ci rzexzy i psychike i jeszcze stawiac ich dobro nad twoim. Nienawidze mojej rodziny, wszystko jest tam na pokaz, sztuczne usmiexhy, kazdy mily w cztery oczy ale w towarzystwie to juz wstydza ske z toba pokazac. Czulam sir jak kopciuch cale dziecinstwo, tylko dlatego, ze moalam mniej szczescia w loterii genetycznej i spolecznej. Boje sie, ze bedzie to za mna lazic cale zycie, juz teraz mi niedobrze jak slysze propagande w telewizji o tym, jaka to rodziba nie jest wartoscia, albo o tym, ze ludze powinnj rodzic duzo dzieci. Ludzie chca rodziny woelodzietne bo sa naiwni i mysla, ze bedzie jak w bajce i rodzenstwo bedzie ske kochac, a moze byc zupelnie inaczej, czego nikt nie bierze pod uwage. Dzieki za wysluchanie mnie, tak tylko chialam sie wygadac.
  17. Jestem po raz pierwszy w poważnym związku. Z partnerem stukną nam w lipcu 2 lata. Nie jest to dużo jak na mój wiek (mam zaraz 25 lat), moi rówieśnicy mają za sobą związki trwające nawet do 10 lat, niektórzy małżeństwa. Jak dla mnie jednak te dwa lata to sukces, bo moje życie społeczne kuleje jeśli chodzi o znajomych, a co dopiero żeby zatrzymać kogoś na stałe. W każdym razie, uważam, że jestem koszmarną partnerką, zresztą sami tak stwierdzicie po przeczytaniu tego bo nie mam zamiaru niczego tutaj ukrywać. Jestem bardzo krytyczna do siebie i innych, zwłaszcza do partnera. Czepiam się o wszystko, często się kłócimy (nie ma dnia bez kłótni). Jakby zastanowić się tak szczerze to powodem tego wszystkiego jest mój charakter. Ja po prosotu nienawidzę siebie i cokolwiek by się w moim życiu nie działo, nigdy nie jestem z siebie zadowolona. Kiedyś myślałam, że to depresja ale bez przesady. Nie mam myśli samobójczych, apatii, obniżonego nastroju, ja prostu chyba jestem takim człowiekiem, że kompletnie nic mnie nie cieszy i zawsze narzekam. Mam tak zresztą od kiedy pamiętam,tak często, że już nikt moich "dołów" nie traktuje poważnie. Nie lubię siebie, nie podoba mi się mój charakter, zawsze chcę więcej, inaczej, tak jak inni ludzie (jak większość ma prawko, a ja nie to czuję się najgorszy przegryw i dotyczy to wszystkiego, prawko jest tu tylko przykładem), z kolei jak dostanę to co inni mają to i tak jest źle bo coś tam i tak w kółko. Bardzo emocjonalnie podchodzę do życia, brak mi jakiegokolwiek dystansu o tego co mnie otacza, nie potrafię się śmiać z błędów swoich i innych, wszystko traktuję powaznie. Przykład? Jechałam ostatnio pociągiem i w pewnym momencie musiałam skorzystać z toalety, do której zrobił się dość spory wężyk, b jak się okazało, jakiś dzieciak wszedł do kibla żeby naładować telefon czy cos i zajął na koło 25 minut. No nieważne. Czekam w tej kolejce i co jakiś czas do drzwi pukała 5 letnia dziewczynka,w końcu jak zapukała to dzieciak wysiadł i dziewczynka weszła na chamca mimo, że parę osób powiadomiło ją, ze obowiązuje kolejka. No nic, małe dziecko, z silną potrzebą, racjonalnie zdaję sobie sprawę, że taką sprawę nalezy olać i tak zrobili też ludzie w kolejce, niektórzy nawet się uśmiechnęli. Mnie natomiast ta sytuacja wcale nie śmieszyła, wręcz byłam zirytowana. To jest przykład ale ja dosłownie irytuję si każdym idiotyzmem jak np. wolnym chodzeniem osób starszych, czy jak ktoś w kolejce do kasy czegoś zapomni i to opóźnia kasowanie, no takimi głupotami, które większość ludzi obraca nawet w żart. Ja nie potrafię. Ja mam ochote wydrzeć się na tych ludzi momentalnie, bo w moim umyśle od razu pojawiają się taki myśli, że ta osoba SPECJALNIE robi mi i innym na złość, albo że jest egoistyczna i nie liczy sie z innymi. Wiem, ze to nie racjonalne ale tak właśnie u mnie jest. Chciałabym tu napisać coś "mądrego", że byłam prześladowana w szkole, czy że była przemoc w domu, bo to wszystko było ale mam wrażenie, ze to nie ma z tym związku, a wręcz, że to mój charakter do niektórych tych rzeczy doprowadził. No np. gdzieś tu może pisałm wcześniej, że przed zmianą miasta choziłam krótko na terapię (krótko bo bylo to tuż przed wyprwadzką), chodziłam bo miałam objawy stresu pourazowego przez.... traumę w szkole. Generalnie ludzie nie mają po czymś takim żadnych ptsd czy poważnych traum, z pewnością dlatego, że większść ludzi potrafi obojętnie do pewnych rzeczy podejść, a ja obrazę mojej osoby traktuję jak sprawę życia i śmierci, nie wiem czemu ale tak jest ;/ Generalnie tak w skrócie, kojarzycie takich ludzi, wiecznie zrzędzących, wiecznie niezadowolonych i krytykujących wszystko i wszystkich? No to ja właśnie jestem taką osoba, w tak młodym wieku, mając 25 lat, boję się co będzie później, boję się o swój związek. Coraz częściej wytykam jego wady, wpros mu mówię, że nie jestem zaowolona z życia (co on odbiera, że z niego też) i generalnie wprowadzam toksyczną atmosferę. Moje marzenie? Być zupelnie innym człowiekiem. Kiedyś miałam taką dentystkę,u której leczyłam zęby. Pani byla bardzo pozytywna, radosna i pogodna. Wiecie, taki człwoiek co się często uśmiecha i czuć, że to jest szczere,. Strasznie zazdroszczę takim ludziom. Albo takim wyluzowanym. Mój facet taki trochę jest, też jest sympatyczny, z niczym mu się nie spieszy i bierze życie takim jakie jest, ja tego nigdy nie potrafiłam i cierpię przez całe życie.
  18. Umieściłam ten wpis tutaj, bo nie wiem gdzie pasuje. Nie mogę wytrzymać ze sobą od paru ładnych lat i jest coraz gorzej. Nie jestem w stanie spędzać czasu sama ze sobą, z własnymi myślami, zabija mnie to. Automatycznie kiedy zostaję sama w domu nawet na chwilę to łapię doły. Przychodzą rozkminy nad moim życiem, przemyślenia na temat mnie samej i się zaczyna... Dochodzi już do takich absurdów, że: -nie potrafię odpoczywać, nienawidzę dni wolnych od pracy. Pracę mam do dupy, rozkładam towar w sklepie, jest to ciężka fizycznie praca i ludzie sa niemili ale i tak wolę to od siedzenia w domu i zajmowania się samą sobą, co mnie przeraża. Brakuje mi zainteresowań, kiedyś interesowało mnie wiele rzeczy, miałam hobby ale po kryzysie, który pojawił się wraz z przeprowadzką do nowego miasta wszystko minęło. Teraz moje dawne hobby wydają mi się dziecinne i czuję, że trace przy nich czas. Nie potrafię zmusić się do czegokolwiek, nic mnie nie cieszy, -nienawidzę przebywać bez partnera. Mam ataki lękowe, keidy go nie ma, doszło już do tego, że mój chłopak nie może spać po nocach bo ja się panicznie boję zostawania sama z własnymi myślami i nie daję mu spać. Potem śpi max 3 godziny, wstaje zmęczony do pracy, a ja mam wyrzuty sumienia. -Od dłuższego czasu często chodzę na rauszu, zwłaszcza jak jestem sama w domu to muszę się czymś wspomagać. Nie jestem zadowolona ze swojego życia. Mimo, że obiektywnie źle nie jest to nie potrafię się cieszyć z tego co mam, zawsze tak było, cokolwiek by się w moim życiu nie działo jestem z wszystkiego niezadowolona i bezustannie towarzyszą mi dwa uczucia- że inni mają lepsze życia i że inni są lepszymi ludźmi.
  19. Jestem kobieta i niestety ale musze sie z tym zgodzic. Masa kobiet analizuje mezczyzn pod katem bardziej posiadania i statusu. Osobiscie znalam pare takich kobiet, ktore wprost sie przyznawaly do tego, wiekszosc z nich do tych cech dodalaby bycie obcokrajowcem bo przeciez (tu cytat) "Polacy sa tacy obrzydliwi". Na babskich forach typu wizaz kobiety wprost przyznaja, ze np. nie spojrzalyby na osobe bez wyksztalcenia, plus doswiadczenia wielu mezczyzn z portalu randkowych mowia same za siebie. Nie da sie ukryc, ze problem nie istnieje, bo wiele bab ma czysto materialistyczne podejscie ale paradoksalnie te same baby beda sie zapierac rekami i nogami jak okreslicie je w ten sposob. To co mnie natomiast zastanawia to czemu faceci zwracaja uwage na takie baby i usilnie zabiegaja o ich akceptacje? Sa kobiety, ktore maja inne podejscie ale mam wrazenie, ze sa niewidoczne dla facetow. Moj chlop przykladowo nie spelnia wiekszosco z tych podpunktow. Nie ma samochodu (prawko ma ale dowiedzialam sie o tym niedawno, bo od poczatku bylam przekonana, ze go nie posiada), pracuje fizycznie i to na dodatek na magazynoe czyli zaden z niego budowlaniec, slusarz, spawacz czy inny specjalista, noe ma studiow tylko wyksztalcenie srednie. Co najlepsze, jak go poznalam to wyrzucili go z wynajmowanego pokoju w mieszkaniu, mial dlugi 10 000 zl, i nie, zaden z niego Alwaro, jest otyly i nie ma "idealnego ciala". Mozna powiedziec, ze nie nadrabia niczym z takich spolecznie pozadanych wartosci jak kasa, wyglad pozycja ale ma inne, ktorych ske dzisiaj nie docenia, a ktore dla mnoe sa wazne. Mam wrazenie, ze dzisiaj ludzie nie poprzestaja na wyscigu szczurow i kreceniu sie w kolowrotku za urojonym sukcesem ale tez wymagaja tego samego od innych i ciezko im zaakceptowac, ze ktos moze tego zwyczajnie nie chciec. No bo jak to facet nie chce moec wlasnej firmy i samochodu, co to za dziwak.Dlatego osoby z nieco glebszymi wartosciami nie maja wziecia, a.czesto sa uwazanr za naiwne i "malo wymagajace", czasem kompleksy sie im przypisuje, kiedu np. chlop nie chce wymalowanej niuni to sie mu wmawia strach przed pieknymi kobietami i hipokryzje, a kiedy laska ma partnera gorzej wyksztalcoengo czy biednego to ludzie tlumacza to tym, ze jest brzydka albo zdesperowana. Ja mialam kiedys partnera, ktory mial takie podejscie. Koles chcial mnie zmienia bo np. dziwne dla niego bylo to, ze sie nie maluje czy nie zachowuje jak typowa laska, mialam wrazenie, ze szukal typowej laseczki z instagrama a.mi daleko do tego bardzo. Mialam problem, zeby zerwac przez naiwnosc i brak doswiadczenia w zwiazkach (to byl moj pierwszy chlopak) ale sam mnie rzucil, kiedy zwierzylam mu sie ze swojej traumy z dziecinstwa. Wtedy obrazeczek idealnego, szczeslowego i bezproblemowego zycia jak z reklam czy blogow mu runal wiec zwinal manatki i przestal sie odzywac. Ciesze sie, ze tak wyszlo bp smieci sie same wyniosly, dlatego ciezko mi zrozumiec zabieganie o wzgledy takich ludzi. Te laski nie szukaja partnera do zwiazku tylko do chwalenia sie.
  20. O niczym. Uznałam, że to fajna zabawa, coś jak nowe doświadczenie, bo karpia jeszcze nigdy nie zabijałam. No ja ten lek brałam później, najpierw karbamazepinę na coś co było mega dziwnym objawem i właściwie jeśli chodzi o nazwę to żaden lekarz do których wówczas chodziłam nie wiedział co mi jest, lek miałam przypisany w ciemno ale mi pomógł, tych objawów już nie ma. A o nich zaliczało się dziwne uczucie w środku, tak jakby po kawie,czy adrenalinie, takie "motyle" miałam tam, wtedy też często się pociłam i serce mi waliło z byle powodu. To takie objawy fizjologiczne, z psychicznych to byłam bardzo nadpobudliwa, tak mam też zapisane od psychiatry "zaburzeni osobowości z wysokim poziomem agresji, nadpobudliwością". Była to taka nadpobudliwość, że nie mogła spać, czasami miałam kłopot ze zjedzeniem obiadu bo nie potrafiłam usiedzieć na miejscu, w nocy miałam też dziwne uczucie, jakby robaki po mnie łaziły, stale się drapałam. W dodatku miałam takie dziwne, kompulsywne uczucie żeby robic różne idiotyczne rzeczy. Jestem generalnie tchórzem i boję się bólu ale w tamtym okresie np. chciałam się położyć pod pociąg żeby przejechał pode mną, kradłam albo miałam sytuację, że chciałam (ale tego nie zrobiłam jak coś) kupić w jakims sklepie butelkę piwa, wsypać tam trutke na szczury czy coś i postawić gdzies w parku żeby jakiś menel to wypił. Nie było to przyjemne tak się narażać, bo jak pisałam wcześniej i tak mi serce waliło i bez tego, to tylko potęgowało pobudzenie ale miałam problem, żeby wielu rzeczom się oprzeć. Leki mi w tym pomogły. Teraz pobudzenia tak silnego nie czuję a wszystkie tabletki odstawiłam i jedyne z czym z tych rzeczy mam problem nadal to impulsywność (teraz objawia się przez to, że często podejmuje pochopne decyzje) i problemy ze skupieniem uwagi (chłopak mi zarzuca stale, ze go nie slucham). Jak napisałam-żaden lekarz nie wiedział o co chodzi, miałam robiony rezonans i eeg bo wtedy też głowa mnie bolała to wykazało jakieś zmiany ale nie sądze, że ma to związek z zachowaniem (nie te rejony mózgu). Nie badałam tylko hormonów, a być może tu leżał problem. Jak pozbyłam się tych problemów to mi się w życiu polepszyło, znalazłam chłopa, pracę i zmieniłam miejsce zamieszkania (chociaż miasto źle wybrałam-nie lubię Poznania), ale chęć do ranienia pozostała ;/ Nie chcę trafić do więzienia ze względu na faceta bo czuję, że pierwszy raz komuś zależy na mnie w takim stopniu jak zawsze chciałam. Co do sadyzmu to ja domyślam się skąd mi się to wzięło. Ja mam kompleksy duże i wstyd może, że w tym wieku tak mam ale strasznie dobija mnie, że.... nikt mnie nie lubił nigdy specjalnie i że nigdy nie byłam popularna w towarzystwie. Czuję się samotna z tym, bo ludzie w moim wieku z reguły dojrzewają już psychicznie i raczej przestają się przejmować opinią innych, niektórzy zakładają rodziny i nie maja czasu wgl dla ludzi. Ja się czuje jak dziecko 15 letnie, które ni jest lubiane w klasie i z tego powodu cierpi, tyle, ze mam nie 15, a 24 lata. Co najlepsze, zawsze tak miałam. Mam duzy rozdzwiek miedzy tym, za jaka osobe siebie uwazalam i jak chciałam być postrzegana (odwazna, silna, ambitna, wytrwala, dusza towarzytwa, wzbudzajaca szacunek), a jak było naprawdę. Nikt mnie nigdy nie szanowal, nigdy nie bylam zapraszana na imprezy, nawet dzisiaj w towarzystwie jak jestem ja i jakies jeszcze osoby to ludzi wola gadac miedzy sobą, mnie olewając (przykład z pracy taki: robie u siebie na sklepie już prawie 2 lata, to dlugi okres czasu jak na takie miejsce, mam doświadczenie. Ostatnio przyszly do nas nowe osoby, a wlasciwie dzieczyna jedna to wolala pytac o wiele spraw inna pracowniczke, która robila u nas dopiero tydzień niż mnie, a dodam, ze dziewczyna wiedziała, ze ja dluzej tam pracuje, wygladalo to jakby wyczytala jakos albo stwierdzila, ze ja i tak jestem beznadziejna i nie ogarniam nic chociaż to nieprawda). Nienawidze tego uczucia, jetem pelna gniewu ze nikt nigdy nue traktowal mnie tak jak chciałam. Bylam jeszcze przesladowana, w domu traktowana jak pośmiewisko na tle idealnego, pięknego rodzeństwa, któremu wszystko się zwsze udawalo i udaje nadal. Pamietam jak zaczelam się bronic przed agresja, bojki i te sprawy. Niektórzy się mnie bali i to mnie krecilo bo dawalo mi namiastke (szacunek) tego o czym zawsze marzyłam. Pamietam taka sytuacje miałam w liceum. Uczepil się mnie jeden koles, a ze wygladal no niezbyt mesko tylko zniewiesciale to bardo mnie to dobilo, ze już jestem workiem treningowym dla takich leszczy. Kiedys dorwałam go po szkole, nagadałam mu głupot, ze mam cos dla niego tylko musi ze mna isc. Gosciu lyknal bajere co wydawalo mi się mega naiwne (jasne, wyzywasz kogos w szkole a ten ktoś cos chce ci dac xd). Zaprowadzilam go w miare ustronne miejsce i chciałam obezwladnic. Ale ze zycie to nie film to koles mnie ubiegl i uderzyl tak ze spadlam na ziemie, a ze jakos ogarnelam sytuacje to wykorzystałam to, ze miał na szyi szalik (była wtedy zima). Zlapalam go za szal i dosłownie uwiesiłam mu się na szyi. Był wtedy mój, jak chciałam luzowalam lub zaciskałam ten szalik mocniej, widziałam ze nie może oddychać bo miał problem żeby mowic i stle charczał "puść mnie". Ja wtedy spokojnie do niego mowilam ze ma mnie nie zaczepiać i tak dalej, w 100% kontrolowałam sytuacje, to było piękne. Kiedy go puscilam to gościu zaczal się wygrazac. Mowil, ze wie ze jestem kobieta ale moglb mnie pobic bo już go wkurzam to ja widziałam ze on tak gada bo się boi, czułam to. Mowilam do niego na spokojnie, e jak chce to ma okazje teraz, potem powiedziałam mu ze m mnie więcej nie zaczepiać i go puscilam. NIGY wcześniej nie czułam się tak dobre jak wtedy, to było jedno z lepszych uczuc w moim zyciu. Najlepse co potem się dzialo. Goscu mnie unikal przez pewien czas w szkole, potem zaczal się podlizywac, były sytuacje ze nawet krzesło mi przynosil jak w sali nie było. Wtedy widziałam, ze tylko tak mogę szacunek osiagnac i zaczelam ludzi traktować zle, bilam się w klasie, zastraszalam np. kiedyś wpisałam sobie ocene do dziennika i powiedziałam całej klasie, ze jak ktoś doniesie to ich spale. Nikt mnie tedy tez pewnie nie lubil ale za to mnie szanowali, nikt mnie nie przezywal, a jak probowal to dostal od razu w pysk i był spokoj. Wczesniej jak bylam mila i sympatyczna to robiłam za worek treningowy.
  21. Witam to znowu ja Dziękuję wszystkim za odpowiedzi exodus! Edgy to znaczy mniej więcej tyle co "atencyjny". W kontekscie tematu, takim okresleniem mozna nazwac osobe, ktora np. po brutalnym filmikiem w internecie albo nagraniem z morderstwa czy egzekucji oglasza wszem i wobec jak bardzo ja to nie rusza. Nad agresja panuje jakos, dla mnie duzy problem stanowi to, ze no po mnie widac, ze mi sie to podoba. Przykad? Jak juz kogos skrzywdzialm czy coś to się zawsze ekscytowałam bardzo. Podam może taki przykład z pracy otatnio. Przed świętami mieliśmy ubój karpi,w którym bralam udzial bo mi pozowlono (pracuje w sklepie). Tak jak normalnie obsluguje klientow i zamulam tak po tych parunastu minutach kiedy pomagalam jednemu pracownikowi zabijac, automatycznie podniosl mi sie nastroj, dostalam takiego kopa enegii. Ludzi to widzieli przeciez, kolezanka powiedziala ze nienormalna jestem. Generalnie moglabym to olac ale ja w srodku czuje sie no zle. Mam wrazenie, ze wspolczesnie jest jakas dziwna propaganda idealnych ludzi, ze kazdy to sie chwali jaki to nie jest szczesliwy, pewny siebie, asertywny, zorganizowany itp. A spróbuj powidziec, ze jestes leniwy i cale dnie spedzasz przed tv, albo ze mieszkania nie chce ci sie sprzatac czy np. ze pewnych rzecz nie potrafisz zrobic to od razy krytyka, ze jak tak smiesz. Tym badziej na cos takiego jak ja, nikt nie lubi takich osob, to samo z pedofilami, mozesz byc peofilem ale nie gwalcic dzieci tylko miec takie fantazje i probowac cos z tym robic (ponoc byla keidys taka osoba, jakis ksiadz czy cos) ale kazdy bedzie mial w dupie bo przeciez jak smiesz wgl myslec o czyms takim. Na odczuia nic nie poradze, no jakos nie moge sie zmusic zeby bylo mi zal tej przykladowej ryby co ja zabijalam. Albo, zeby mi sie to nie poobalo. Najgorsze jest to ze przejmuj sie zdaniem innych nie wiem czemu ale tak jest. Bardzo sie przejmuje, pewnie przez przeszlosc gdzie oceniali mnie wszyscy, wyzywali albo robili sobie zarty bo bylam w dziecinstwi troche zamulona i spokojna (taka sierotka marysia). Z ssri przyjmowalam paxtin. Intel No ja właśnie nic takiego nie robie, bo boje sie isc siedziec. Nie ma tu wiekszej filozofii, zwłaszcza teraz, kiedy żyue mi się w miarę zaczęło układać i weszłam w pierwszy poważny zwiazek. Co do sportów walki i przekierowania agresji to powiem tak. Jak tylko wylecze rece u fizjo (mam przykurcz miesniowy przez robote) to od razy sie na cos zapisuje. Ostatnio tak mnie nosi wlasnie, nawet sny mam o przemocy, dawno ich nie mialam od czasu "wyleczenia" mojej traumy, teraz znowu powracaja bo sfrustrowana chodze wieloma rzeczami. Najbardziej to bym chciała znaleźć prace, ktora moglaby mi zapewnic taka rozrywke legalnie. Kiedy patrzalam na oferty w rzezni ale tam kobiet raczej nie przyjmuja, chyba, ze na produkcje. Moglabym pracowac przy uboju drobiu ale nigdzie nie znalazlam takich ofert. Kiedys na zajeciach z anatomii (prosektorum) prowadzacy zasugerowal, ze nadawalabym sie do tej pracy. Pamietam, ze pracowalismy wtedy na zwlokach zwierzat, mielismy zajecia z galki ocznej i mozgu, wiekszosc osob nie pochodzila do zwlok. To samo na zajeciach z zwierzat laboratoryjnych (jakb ktos pytal- studiuje kierunek biologiczny), tez ludzie byli zainteresowani jedynie oswajaniem zwierzat, nikt za bardzo nie chcial wykonywac iniekcji, a takze obcinania ogonow ( w sensie koncowek) dla pobrania krwi (badalismy glukoze). Problem w tym, że do takich zawodów dostać się bardzo trudno, w prosektrorium pracowac nie będę bo nie mam wykształcenia medycznego. Co do psychopatii to nie wiem czy można mnie tak nazwać. Psychopata kojarzy mi sie z kims sprytnym, kims kto jesli nie jest przestepca to nie ma problemow zeby dobrze mu sie wiodlo w zyciu, np. dla mnie psychopata to osoba ktoa jest w stanie tak ot se zalozyc wlasna firme. Bo sie niczego nie boi, nie boi sie ryzyka, nie boi sie ludzi, ja wlasnie z tych powodow o zakladaniu firmy nie mysle nawet i pewnie bede cale zycie pracowac na etacie, moze jako fizyczna bo mimo studiow to chyba jednak wole pracowac fizycznie, przynajmniej w mlodym wieku.
  22. Witam. Pisze tutaj bo juz nie wiem gdzie, wszedzie czuje sie oceniana przez swoj problem. O co chodzi? Mam 24 lata i przejawiam sklonnosci sadystyczne. Jestem kobieta. Nie jest to post dla atencji, ze niby jestem taka zla, creepy i, edgy. Ja mam problem i widze to po latach. Uwielbiam przemoc i agresje. Zawsze tak bylo. W dziecinstwie sama bylam ofiara przemocy, poniewierano mna w domu i poza nim dzien w dzien przez caly okres szkolny lacznie z liceum. Mialam zaburzenia traumatyczne, wiem ze mialam bo omawialam to wielokrotnie na terapii. Byl to okres studiow. Bralam tez leki ssri, hydroksyzyne i karbamazepine. Na terapie dlugo nie chodzilam bo musialam zmienic moejscd zamieszkania ale leki "wyleczyly mnie z traumy". Juz nie mam takiej paranoi na punkcie ludzi i nie odczuwam wiecznej wscieklosci. Niestety w okresie szkolnym musialam sie bronic bo by bardziej mna pomiatali. Bilam sie stale i zastraszalan ludzi, atakowalam prz uzyciu noza. Z tamtego okresu mam za soba przestepstwa, kradziezeze, bojki, przemoc wobec ludzi i zwierrzat i podpalenia. Teraz juz takich rzeczy nie robie,zyje normalnie, man chlopaka, pracuje. Problem w tym, ze za tamtych czasow jak bylam zmuszona do agresji tak z czasem ja polubilam. Lubie krzywdzic i chociaz tego nie robie to kiedy zdaza mi sie sytuacja, ze musze (takie dzialania, ktore mieszcza sie w granicy prawa) to jest to dla mnie bardzo przyjemne. Najgorsze, zeze nudzi mnie moje zycie, brakuje mi bojek i strasznie drazni mnie wspolczesna poprawnosc polityczna, gdie.nawet skrytykowac nikogo, nie mozesz bo cie o znieslawienie poda do sadu. Nie chce wrocic na tamta droge bo czeka mnie areszt chcialbym isc na terapie ale sie boje. Tacy ludzie jak ja sa skresleni, czuje sie jak ludzki odpad i mam wrazenie, ze terapeuta bedzie wrogo do mnie nastawiony jak spoleczenstwo, bo nikt nie lubi takich osob jak ja. Wlasciwie kazdy gardzi nie starajac sie nawet zrozumiec. Zwykli ludzie to pol biedy ale jak znalezc specjaliste, ktory nie oceni i pomoze? Moze ktos tutaj zna takiego? Jestem z Poznania jak cos. Naprawde czuje, ze tego potrzebuje, mam kompleksy i czuje sie.paskudnym, zlym czlowiekiem , babochlopem, chocaz nie krzywdze nikogo to jednak mam to uczuce, ze jeetem zla przez samo to, ze lubie agresje..
  23. rodzynka94

    Dubel

    Witam. Pisze tutaj bo juz nie wiem gdzie, wszedzie czuje sie oceniana przez swoj problem. O co chodzi? Mam 24 lata i przejawiam sklonnosci sadystyczne. Jestem kobieta. Nie jest to post dla atencji, ze niby jestem taka zla, creepy i, edgy. Ja mam problem i widze to po latach. Uwielbiam przemoc i agresje. Zawsze tak bylo. W dziecinstwie sama bylam ofiara przemocy, poniewierano mna w domu i poza nim dzien w dzien przez caly okres szkolny lacznie z liceum. Mialam zaburzenia traumatyczne, wiem ze mialam bo omawialam to wielokrotnie na terapii. Byl to okres studiow. Bralam tez leki ssri, hydroksyzyne i karbamazepine. Na terapie dlugo nie chodzilam bo musialam zmienic moejscd zamieszkania ale leki "wyleczyly mnie z traumy". Juz nie mam takiej paranoi na punkcie ludzi i nie odczuwam wiecznej wscieklosci. Niestety w okresie szkolnym musialam sie bronic bo by bardziej mna pomiatali. Bilam sie stale i zastraszalan ludzi, atakowalam prz uzyciu noza. Z tamtego okresu mam za soba przestepstwa, kradziezeze, bojki, przemoc wobec ludzi i zwierrzat i podpalenia. Teraz juz takich rzeczy nie robie,zyje normalnie, man chlopaka, pracuje. Problem w tym, ze za tamtych czasow jak bylam zmuszona do agresji tak z czasem ja polubilam. Lubie krzywdzic i chociaz tego nie robie to kiedy zdaza mi sie sytuacja, ze musze (takie dzialania, ktore mieszcza sie w granicy prawa) to jest to dla mnie bardzo przyjemne. Najgorsze, zeze nudzi mnie moje zycie, brakuje mi bojek i strasznie drazni mnie wspolczesna poprawnosc polityczna, gdie.nawet skrytykowac nikogo, nie mozesz bo cie o znieslawienie poda do sadu. Nie chce wrocic na tamta droge bo czeka mnie areszt chcialbym isc na terapie ale sie boje. Tacy ludzie jak ja sa skresleni, czuje sie jak ludzki odpad i mam wrazenie, ze terapeuta bedzie wrogo do mnie nastawiony jak spoleczenstwo, bo nikt nie lubi takich osob jak ja. Wlasciwie kazdy gardzi nie starajac sie nawet zrozumiec. Zwykli ludzie to pol biedy ale jak znalezc specjaliste, ktory nie oceni i pomoze? Moze ktos tutaj zna takiego? Jestem z Poznania jak cos. Naprawde czuje, ze tego potrzebuje, mam kompleksy i czuje sie.paskudnym, zlym czlowiekiem , babochlopem, chocaz nie krzywdze nikogo to jednak mam to uczuce, ze jeetem zla przez samo to, ze lubie agresje..
×