Beznadziejność jest subiektywna. Gdyby każdy z nas zaczął bronić swojego poglądu, że jest beznadziejny, to pewnie rzadko udałoby się przekonać kogokolwiek do swojej racji. No chyba, że byłaby grupa osób, która ma ten sam argument, to mogliby dojść do porozumienia
Tylko przecież ja jestem tak zblokowany, że zawsze będę ukrywał powody dla których uważam, że jestem beznadziejny. A nawet jakbym nie ukrywał i ktoś chciałby mi pokazać, że jestem w błędzie, to moje czarnowidzenie siedzi we mnie tak głęboko, że tylko lobotomia mogłaby je zmienić.
Po takim spotkaniu beznadziejnych każdy by wyszedł myśląc, że tak naprawdę to tylko on jest beznadziejny. (mówię "każdy", ale może chodzi tylko o mnie )