Postanowiłem dołączyć się do wątku. Może to marne pocieszenie, ale nie sądzę, że ktoś z Was jest takim przegrywem jak ja. Mam 30stke, związków na koncie 0. Dlaczego? Bo jestem absolutnym antytypem, myślę że mógłbym służyć za książkowy opis antytypa. Nieatrakcyjny fizycznie to raz, ale nie to było i jest głównym problemem, moja psychika jest najgorsza na świecie. Jestem bojaźliwym tchórzem, boje się bić i nie umiem się bić, jestem nie konsekwentny, leniwy, bez większych ambicji, w pakiecie z niedorozwojem emocjonalnym i nerwicowym, jestem pewien że nie ma osoby na świecie dla której byłbym okej.
Wiem co sobie myślicie, bo na swoje nieszczęście jestem też bardzo świadomy swojego położenia. Wyglądam na zasranego narzekacza który zamiast coś zmienić, tylko narzeka. Presja społeczna i obserwacja innych facetów, jak funkcjonują, jak się zachowują i wyglądają, tylko mnie dobija i utwierdza w tym że słusznie nie czuje się w ogóle facetem, a co dopiero mężczyzną.
Otóż próbowałem sobie pomóc, kupa lat terapii, leki, zmiany tego czy tamtego... I po tym wszystkim moja osobista refleksja jest taka, że jestem jednym z tych którzy nie zasługują na drugą osobę i tyle, przecież z moją psychiką skrzyczanego chłopca w kącie, nie jestem sam sobie zapewnić stablizacji a co dopiero brać odpowiedzialność za osoby trzecie, do tego trzeba mieć charakter i silną psychikę.
To dlatego niektórzy nieatrakcyjni faceci mają fajne babki - bo mają męską psychikę. Natura jest pragmatyczna a silna psychika to jeden z czynników atrakcyjnych dla przetrwania gatunku.
Dodam jeszcze jako przestrogę dla tych młodszych, uważajcie bo to wszystko grozi impotencją i zaburzeniami na tle seksualnym, mnie to dopadło co jeszcze bardziej dobiło moją załosną psychikę cipy