Witam
W sumie nie wiem nawet po co to wszystko pisze… chyba mam potrzeba pogadania z kimś, uzewnętrznienia się, a nikomu się tak dobrze nie uzewnętrznia, jak obcym ludziom, którzy na dobrą sprawę mają cie gdzieś.
Jak zapewne się już domyśliliście, mam jakiś problem, bo chyba nikt bez problemu nie zakłada tutaj tematu. Problem, jak to na psychologie przystało, jest trudny… bo mój. Nie to, żebym był egoistą, uważającym swoje problemy za trudne, raczej chodzi o to, że ciężko je w zrozumiałej formie przelać na bity (bo papieru tu raczej nie uświadczysz..).
No, lecz nie owijając dalej w bawełnę – mam wielowarstwowy problem sam ze sobą. To nawet nie jest depresja, chociaż cyklicznie jakaś quasi-depresje wywołuje. A mianowicie – jestem naraz strasznie ambitny, piekielnie leniwy, nie umiejący się efektywnie uczyć, z rozbudowanym kompleksem niższości.
Ale to płytko brzmi…
Widzicie, zawsze chciałem, marzyłem, aby zajść wysoko – mieć kupę kasy, być sławnym, mistrzem w swojej dziedzinie. Zawsze marzyłem, żeby w czymś być KIMŚ. Łudziłem się, że mam w czymś jakiś talent. Nie mam. Jestem zwykłym szarym człowiekiem. Fakt, niektóre rzeczy mi wychodzą lepiej niż inne, mam tam jakieś swoje durne zainteresowania, ale w tym wszystkim jestem na dobrą sprawę nikim – jest wiele ludzi młodszych ode mnie, którzy umieją to znacznie, znacznie lepiej i których nie mam szans dogonić… zwłaszcza, że wymaga to ciężkiej pracy… a jak już mówiłem, jestem okropnie leniwy i nie lubię ciężko pracować… i jeszcze gdybym chociaż wiedział jak!
Kopanie łopatą rowu – też ciężka praca. Ale jest prosta – o to jest łopata, trza wykopać dziurę od tego drzewa, do czwartej po południu. No ciężka praca. Uczenie się to też ciężka praca. Ale tutaj sytuacja wygląd inaczej – masz książki, masz notatki i… no właśnie? I co? I siedzę i się na nie patrzę. Otwieram, przeglądam pare stron, coś sobie powtarzam, w pamięci, na głos, zasypiam… budzę się, z wiedzą minionych pokoleń pięknie odciśniętą na policzku… fajnie, koledzy będą mogli ściągać, przynajmniej się przyczynie dla społeczeństwa, ale to nie zmienia faktu, że dalej nic nie umiem.
Wracając do meritum – wiecie co mnie dobija? To że są lepsi ode mnie… zawsze i wszędzie, gdzie nie spójże, jest ktoś lepszy, w dowolnej dziedzinie. Zawsze są tłumy ludzi lepszych odemnie… I to w dodatku młodszych, którym wszystko przychodzi bez wysiłku… są też inni ludzie – tacy, którzy pracują nad sobą, uczą się, rozwijają – dzień w dzień, coraz bardziej do przodu. A w tym czasie ja co? Siedzę i gram. Albo czytam. Albo czytam i gram naraz (chociaż to, przyznaje, niezłe osiągnięcie). I złoszczę się na siebie, że się obijam. Ale obijam się dalej. No, czasem coś postanowię zrobić – z płomieniem w oku i włosem rozwichrzonym poderwę się z pozycji siedzącej/półleżącej. I nie mam pojęcia co dalej zrobić. Pouczyć się? Czego? Jak?? Zdejmę z półki jakąś mądrą książkę – o, powiedzmy o programowaniu. Przeczytam kawałek. No, świetnie, ciekawe są te funkcje wirtualne, ale dalej nic nie umiem zaprogramować. Przeczytam całą książkę i dalej nie wiem co z tą wiedzą z nią zawartą zrobić.
Wybaczcie takie skakanie z tematu na temat i chaotyczny tor mej wypowiedzi, ale podążam za strumieniem myśli, czy jak to jeden z drugim nazwali.
Nie zanudzając was więcej, przejdę do senna: Dobija mnie to, że jestem nikim. Że nikim się urodziłem, nikim jestem, nikim będę i nikim będąc umrę. Jasne – zaraz mi powiecie, że rodzina, że przyjaciele. No dobra. Ale oni też są nikim. Czym jest te 20, 30 osób w skali świata? Toż o nawet nie błąd statystyczny.
Tak wiem, wydaje się to dziecinne i niedojrzałe i zapewne takie jest. Ale mam te maksymalnie 90 lat na tym padole i chciałbym jakoś o sobie na nim oznajmić. Życie i tak jest wielką kosmiczną pomyłką. Kupą atomów, które od kamienia różni tylko to, że same się replikuje i w co niektórych przypadkach się zastanawia, po cholerę istnieje. Też się nad tym zastanawiałem i moja odpowiedź brzmi: po nic. Tak się przypadkiem złożyło, że sobie powstało życie, które teraz sobie jest i jedynie czym się zajmuje to to, żeby być dalej i nie dawać entropii spaść.
Chyba znowu zboczyłem z tematu. I podły kłamca ze mnie – obiecałem końcówkę, a tutaj końca nie widać.
Tak więc kończę tutaj. Zapewne powyższy tekst w efekcie jest jakimś niezrozumiałym bełkotem, ale skoro już go spłodziłem, to podle zajmę te parę tysięcy bajtów w waszej bazie danych.
Pozdrawiam
[Tutaj_Jest_Mój_nick_ah_jakże_ciekawy]
ps. całkowicie egoistycznie (ah, mój podły charakter) zakładam nowy temat, a nie dopisuje się do jęczarni.
ps2. Tytuł tematu taki a nie inny gwoli przykucia uwagi.