Rozmawiałam kiedyś o derealizacji z psychiatrą i dowiedziałam się że to zjawisko, ta cała derealizacja to tylko takie wrażenie, tak naprawdę tego nie ma.
To tak, jak by się zeszło z karuzeli, wydaje się, że świat się kręci, albo ziemia kołysze, ale nic takiego się nie dzieje, to tylko wynik jazdy na karuzeli.
Tak samo z derealizacji, to tylko wynik stresu.
Tylko, że różnica jest taka, że po zejściu z karuzeli każdy sobie zdaje sprawę, że to kręcenie się w głowie jest następstwem szybkiej jazdy w kółko.
A jak kogos dopada derealizacja, to nie kojarzy tego ze stresem, w sumie z niczym tego nie kojarzy, dlatego denerwuje się coraz bardziej, zjawisko się nasila i robi coraz większe, aż wpada się w panikę.
Ja przynajmniej panikowałam ale już długo później powtarzałam sobie, że to moje odczucie - że jego tak naprawdę nie ma, nie skupiałam się na tym tak bardzo i o dziwo stopniowo zaczęło maleć.
A miałam naprawdę duże napady i trwały one długi okres czasu.