Skocz do zawartości
Nerwica.com

Raritia

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Raritia

  1. Bo wiedzą, że może pozrzędzisz trochę, ale i tak to zrobisz. Bo nawet jeśli się przeciwstawisz, to zrzucą to na Twoją depresję i nie będą brali Twoich uczuć na serio. Mam bardzo podobnie, przerażająco bardzo podobnie. I musimy się ogarnąć na tyle, by uciec. Chociażby wyłącznie po to, żeby odciąć się od bycia wykorzystywanymi.
  2. No przepraszam, ale osiemnastolatek podnoszący rękę na "miłość swojego życia"? Nie z każdym da się zbudować związek, niektórzy są do tego zbyt potłuczeni. Może Ci się wydawać, że dasz sobie radę, że jest dziwny, agresywny, nieprzewidywalny, ale że miłość wszystko naprawi, tylko, że to nie jest cała prawda. Musiałabyś być bardzo silna psychicznie, żeby udźwignąć to bez szwanku. Uwierz mi, nie tak powinny wyglądać pierwsze poważne związki. Jeśli w tym momencie swojego życia nazbierasz takich doświadczeń i paskudnych obrazków, to zwyczajnie później będziesz miała mocno pod górkę. Nie daj się wciągnąć w bad boy charm, nie pozwól nikomu zrobić z siebie ofiary. I jejku, w kwestii pieluch zgadzam się bardzo bardzo.
  3. Raritia

    Moja kolej :)

    W sumie pewnie tak :) Ale boję się strasznie, że sobie nie poradzę. Myślałam o jakimś wolontariacie w schronisku dla zwierząt, choć to może być zbyt dużo nieszczęścia jak na moje słabe serduszko. No i jest opcja, że po tygodniu przestałabym tam przychodzić, odbierać maile i telefony, i generalnie udawałabym że nie istnieję. Ja to chyba zwyczajnie złym człowiekiem jestem. Nie mogę przecież wiecznie chodzić nawalona Wtedy się nie boję socjalizować, taki plus.
  4. Raritia

    Moja kolej :)

    Nie no, jest jakieś tam szczęście. Radziłam sobie lepiej, ale w czerwcu po kilku miesiącach walki musiałam pożegnać się ze swoim psem. Byliśmy razem przez 13 lat, i bardzo ciężko jest żyć bez niego. Wypychał mnie z domu, zmuszał do kontaktów z ludźmi i dawał powód. Pewnie dla Was wszystkich to głupota. Teraz większość czasu jestem sama, nie mam kompletnie żadnej motywacji. A zaczęło się jakoś przed maturą, wtedy zrzucałam wszystko na stres, bycie dzieciorem i takie tam.
  5. Na wizycie "rozpoznaniowej": Słyszy pani czasem kosmitów? Nie udało mi się nie wybuchnąć śmiechem.
  6. Raritia

    Moja kolej :)

    Hej. Mam na imię Ewa, mam 25 lat, i aż słabo mi się robi na samą myśl, że ktoś może to przeczytać. Nerwica i depresja zjadły mi już dekadę życia, zabrały mi wszystko to, czym młoda dziewczyna powinna móc się cieszyć. Leczę się farmakologicznie, chodzę na terapię, ale dochodzę już do tego momentu, że dalej nie mam siły walczyć. Łapię się na tym, że rezygnuję z rzeczy, które mogą mi tylko pomóc. Z jednej strony potrafię spojrzeć na siebie z boku i dostrzec, że sama własnymi decyzjami utrudniam sobie życie, a z drugiej nie potrafię już nic zmienić. Nauczyłam się mówić ludziom to, co chcą usłyszeć, wszystkie "z każdym dniem czuję się coraz lepiej, długa droga przede mną, ale nie tracę nadziei", wszystkie te "dzięki pani pomocy jestem coraz silniejsza" i wszystkie te "mamo, już jest zupełnie dobrze, dziękuję, że byłaś przy mnie", mam to opanowane. Jak ktoś pyta, działam według schematu. Bez schematu, kiedy jestem sama, to mogę tylko trząść się ze strachu. Nie jestem w stanie nic osiągnąć, boję się jechać tramwajem, boję się otworzyć drzwi listonoszowi, boję się do jasnej cholery otworzyć list, musiałam rzucić studia, bo nie dawałam sobie psychicznie rady z publicznymi wystąpieniami, musiałam rzucić pracę, nerwica nie pozwalała mi przez miesiące na wyjścia z domu. Jest strasznie, co tu gadać. Nie jestem w stanie jeść, ważę jakieś śmieszne 42 kilo, wyglądam jak szkielet gimnazjalistki, ryczę codziennie, choć nigdy w towarzystwie, boję się podjąć jakikolwiek krok ku samodzielności, bo przecież może mi odjebać, mogę zwariować do reszty. Przejmuję się wszystkim i wszystkimi, jestem mocno nadopiekuńcza, choć moje kontakty towarzyskie ograniczają się wyłącznie do czasu spędzanego z rodziną. Chciałabym mieć coś z życia. Cokolwiek. Nie chcę umierać z kompletnie czystą kartką. Jak się odbić?
×