Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    632
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez minou

  1. 23 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

    Trochę się zagalopowałaś z tymi p/lękowymi, które uzależniają. Są stricte p/lękowe leki nie uzależniające: np. buspiron czy paroksetyna, która niby SSRI a na pewno lepiej działa na lęki niż na depresję.

    Pewnie masz rację, ale wybór leków stricte przeciwlękowych jest niewielki i zwykle do leczenia krótkotrwałego podczas gdy ludzie walczą z nerwica całe życie (buspiron jest np do leczenia krótkotrwałego). Poza tym zaleczenie lęku bez leczenia przyczyny zawsze prowadzi do nawrotów.

    Ja mam zdiagnozowaną nerwicę lękową od dziecka, w zasadzie odkąd pamiętam miałam silne lęki. Brałam benzo, miałam terapie, leki na depresję, ale to wszystko pomagało na krótko. Dopiero porządna diagnoza, stwierdzenie ADHD i leczenie skierowane na ADHD, zupełnie bez wspomagającego leczenia nerwicy, całkowicie usunęło lęki. Od prawie 3 lat nie mam w ogóle objawów nerwicy, bo leczę jej przyczynę. 

  2. W dniu 30.05.2024 o 13:56, Anilorak napisał(a):

    Cześć i czołem 🙂

    Trochę czasu minęło odkąd się tutaj odzywałam.

     

    Zacznę od tego co się zmieniło na lepsze.

     

    Generalnie chodzę na terapię, reguralnie biorę leki. Widzę w sobie szkodliwe mechanizmy, nad którymi mam pracować, umiem szybciej poradzić sobie z bolesnymi słowami ludzi, realizuje swoje pasje, ostatnio dużo rysowałam, pisałam, nagrywałam, uczyłam się grać na gitarze.

     

    Wróciłam do domu na roczną przerwę, bo nie wyrabiałam z tym wszystkim. Nauka zeszła na ostatni plan, opuszczałam już zajęcia, myślałam że zaraz zwariuję.

     

    Aktualnie właśnie jestwm w domu i na co dzień obserwuje samą siebie.

     

    Prawie non stop mam "obsesję" na punkcie jakiejś konkretnej rzeczy (relacje z kimś, rysunek, pisanie, gotowanie, religia, przyszłość itp). Mówiąc "obsesja" mam na myśli, że jak doczepię się jednego tematu, np że na pewno trafię do piekła, to 2 lub 3 dni nie ymisn przestać o tym myśleć i, co gorsza, przeszkadza mi to w funkcjonowaniu.

    Przyczynia się to u mnie do szybkich, ekstremalnych zmian nastroju i przez jakiś moment myślałam, że może to chad czy coś innego, ale ostatecznie dochodzę do wniosku, że to po prostu nerwica. Tylko że ratunku, nie wiem jak z tym funkcjonować. Wiem że nakręcanie się mi szkodzi, a jednocześnie to jest jak narkotyk i nie potrafię przestać. Kiedy wszystko jest w porządku i czuję się okej, to aż mnie skręca i sama wynajduje temat do rozkminiania 😭

     

    Poza tym, mimo że mam mamę i terapeutkę która mnie wysłucha, to i tak czuję się z tym wszystkim coraz bardziej sama. Mama ma coraz więcej problemów ze zdrowiem, sama leczy się na depresję, która ostatnio daje się znowu we znaki przez stres i natłok problemów, także finansowych, więc nie chce jej dokładać. A rozmowa z terapeutką o ile nieco pomoże znaleźć jakieś rozwiązanie w jakiejś sprawie, to godzina rozmowa raz w tygodniu to trochę mało jak na ilość tego wszystkiego, co siedzi w mojej głowie. W dodatku zauważyłam, że Nawet przed nią boję się całkiem otworzyć z obawy przed osądzeniem 🥴

     

    Także no, mam jeszcze tatę i brata, ale tata też ma zawaloną głowę problemami, też zdrowotnymi, więc go doskonale rozumiem, a brat siedzi w swoim świecie. Chętnie program z nim czasem w gry, ale na poważne tematy już się nie porozmawia. No cóż, żalu nie mogę mieć.

    Żalu nie mam nawet do żadnych swoich dawnych znajomych, z którymi drogi się rozeszły, choć właśnie coraz bardziej mnie boli, że nie mam żadnego rówieśnika, do którego mogłabym się zwrócić z tymi trudnościami i po prostu się wygadać...

     

    Na dodatek mam straszny problem z tym, że często czuję się przez ludzi niezrozumiana, biorę do siebie ich słowa, mimo że wiem ze jestem zbyt emocjonalna. Wnerwiam się sama na siebie, że często nie potrafię powiedzieć co myślę ze strachu przed szorstkim albo kpiącym komentarzem... albo w ogóle przed zignorowaniem. Bywa że się porównuję, czuję się gorsza bo ten to jesr pewny siebie, tamta to jest taka mądra i inteligenta, tamci są tacy utalentowani itp. Nie chce tego, a wciąż wpadam w te pułapkę 😣

     

    Boję się o przyszłość, bo do tej pory nikt się we mnie nie zakochał, z nikim nie byłam, a marzę o swojej rodzinie, o dziecku, miłości. Ale nie tylko o to chodzi. Chodzi też o to, że słabo radze sobie w sytuacjach społecznych, załatwianiu rzeczy w urzędach, mam nikłą pewność siebie... więc nakręcam się na czarne scenariusze że albo zwariuję, że będę bezrobotna, bezdomna, samotna itd. Rozmawiałam o tym z terapeutką i mimo że racjonalnie wytłumaczę sobie że to tylko moja wyobraźnia, ale jednak na co dzień mnie te scenariusze przybijają.

     

    Nie wiem też jaki jest cel mojego życia w tym wszystkim. Czuje że nie mogę się odnaleźć w tym świecie. Przez walkę z depresją i lękami zapomniałam o tym, że chciałam być tłumaczem. Nieraz mam nawroty myśli rezygnacynych, myślę o samookaleczaniu, myślę o samobójstwie... czy może to by w końcu mnie uwolniło od tego chaosu.

     

    Zastanawiam się jak to jest normalnie funkcjonować, normalnie jeść bez zajadywania emocji i wahań apetytu, chodzić spać i wstawać 

    o normalnie porze, regularnie dbać o siebie i pracować wśród ludzi bez natłoku myśli 🤨

     

    Nie proszę o wiele, chociaż o słowo otuchy albo radę, chociaż wiem że trudno jest coś doradzić takiej sytuacji.

     

    Pozdrawiam ❤

     

     

     

     

     

     

     

     

    Współczuje ❤️

    Rozumiem, że jesteś jeszcze młoda? U ludzi młodych wahania nastroju i intensywne emocje są naturalne, bo ten ośrodek w mózgu, który odpowiada za hamowanie naszych prymitywnych impulsywnych zachowań rozwija się do 22-25 roku życia.

    Nie ma czegoś takiego jak „po prostu nerwica”. Nerwica jest stanem współtowarzyszącym. U ludzi ogólnie zdrowych może wystąpić jako zaburzenie stresowe, np ciężka sytuacja, choroba, przeciążenie pracą. Poza tym nerwica towarzyszy szeregowi zaburzeń jak: DDA, DDD, zaburzenia osobowości, ADHD, autyzm, PTSD i inne. 
    Diagnozowanie nerwicy jest bardzo wygodne dla lekarzy, o proszę, masz diagnozę, masz wytłumaczenie, do widzenia. Podczas gdy nerwica z czegoś wynika i trzeba dowiedzieć się z czego i leczyć przyczynę. Nie ma lekarstwa na nerwice, na terapii zwykle się dokopuje do prawdziwej przyczyny. A farmakoterapia to przede wszystkim środki przeciwdepresyjne, nie stosuje się typowo przeciwlękowych bo za bardzo uzależniają. 

  3. Nie. 
    Postawienie diagnozy nie ma absolutnie prawa wpływać na funkcjonowanie sprzętu elektronicznego ani na treści na nich wyświetlane (w jaki sposób miałoby się to odbywać?).

    Wyszukiwanie w internecie o swojej diagnozie ma za to wpływ na pojawiające się treści bo ciasteczka zapisują nasze preferencje i wybierają reklamy i propozycje contentu pod to. Tak samo możemy mieć apki, którym nie myśląc o tym daliśmy dostęp do mikrofonu i one mogą zbierać informacje w tle jeśli rozmawiamy na jakiś temat i też wpływać na wyświetlane treści i reklamy.

    Jeśli natomiast uważasz, że Twój sprzęt się w dziwny sposób zepsuł a treści na ekranie są osobiście skierowane do Ciebie, to musisz szybko skontaktować się z lekarzem, to urojenia.

  4. 1 minutę temu, Vizyo napisał(a):

    Ehhh może faktycznie trzeba odpuścić nikomu nie przegadam po prostu. Może urosnę może z wiekiem mi to minie. Pozostaje mieć nadzieję.

    No nikogo nie przegadasz, bo nie masz racji. Ale może przeczytasz jeszcze raz i jeszcze, powoli i ze zrozumieniem te odpowiedzi, które dostałeś i wyciągniesz z nich właściwe wnioski.

    Tego Ci życzę, bo nikt za Ciebie Twojego życia nie naprawi, a wydajesz się mocno zmotywowany żeby absolutnie sobie samemu nie pomagać.

    To nawiasem mówiąc ogromny czynnik ryzyka zaburzeń psychicznych u Twoich przyszłych dzieci, na które możesz przenieść swoje nieprawidłowe wzorce zachowań.

    Może też jest to pewien mechanizm selekcji naturalnej, że osoby z taką skłonnością do autodestrukcji, autoagresji i taką alergią na wszelkie próby pomocy jak Ty sami sabotują swoje szanse na reprodukcję? Więc może i masz część racji w tym, że jesteś „partnerem wysokiego ryzyka” do tworzenia rodziny, ale to w żadnym razie nie przez Twój wzrost, tylko problemy psychiczne.

  5. 54 minuty temu, Vizyo napisał(a):

    Moim zdaniem wzrost jest jakimś tam wyznacznikiem nie tyle szczęścia co spokoju. Ludzie mówią, że martwię się o syna a sam jestem zaburzony, a oczywiście świat jest piękny idealny wspaniały. I nikt do niego nie powie karzeł bo on będzie niski i szczęśliwy. To tak nie działa w szkole może być tak samo gnębiony jak ja. Nawet wysoką dziewczyna nie jest gwarancją tego, że on tego uniknie jeżeli uda się do mnie. Co jeżeli ja się wyleczę z zaburzenia jeżeli oni go tak zgnoją, że on to samo będzie przechodził. Ja ledwo daje radę nie życzę tego najgorszemu wrogowi a co dopiero własnemu synowi.

    What?

     

    Słuchaj, tracisz czas i energię na bzdury zamiast zająć się poważnymi sprawami:

    - swoim zdrowiem psychicznym

    - zmianą otoczenia na ludzi z lepszymi wartościami

    - nauką!

     

    I to ostatnie z wykrzyknikiem bo oczy bolą od czytania Twoich interpretacji naukowej wiedzy.

     

    1. Genetyka. Martwisz się że syn będzie niski po Tobie? To tak nie działa! Dziecko dziedziczy cechy po przodkach, z obu stron, wiele cech nie jest dziedzicznych bezpośrednio tylko np w którymś pokoleniu. Poza tym na wzrost wpływa duuuużo więcej niż geny, bardzo ważne jest życie płodowe i dzieciństwo. Pierwsze dzieci zwykle są najniższe, bo macica matki nie jest rozciągnięta i jest mniej miejsca do wzrostu. Dieta matki, jej zdrowie też ma znaczenie. Potem dzieciństwo a szczególnie odpowiedni poziom wit. D i wapnia, snu oraz trylion innych czynników które mogą wpływać na hormon wzrostu.

     

    2. Psychologia. Nie masz wiedzy o podstawowych mechanizmach psychologicznych człowieka i wydaje Ci się, że pewność siebie wynika z wyglądu. Wg. badań zmiana wyglądu wpływa pozytywnie na pewność siebie TYLKO u ludzi oszpeconych chorobą lub wypadkiem (np poparzonych, po usunięciu piersi itd). Wtedy rekonstrukcja plastyczna poprawia samopoczucie. Ale poza tym NIE! Myślisz że EwelOna po tym wszystkim co w sobie zmieniła, jest teraz pewną siebie i stabilną emocjonalnie kobietą? 
    Myślisz, że ci przystojni kolesie i ładne dziewczyny które Cię wyśmiewały były pewne siebie? Wręcz przeciwnie, nikt ze zdrową pewnością siebie nie potrzebuje poprawiać sobie nastroju prześladując innych. 
     

    Zastanów się czego chcesz? Być zdrowo pewny siebie, czy wyglądać na tyle fajnie, żeby palanci zaakceptowali Cię w swoim towarzystwie, panny na Ciebie leciały a Ty mógłbyś zachowywać się jak palant wobec innych, którzy może nie wyglądają aż tak dobrze? Bo na to wygląda…

     

    3. Społeczeństwo. Wartości, w których najwyraźniej dorastałeś, nie są normalne. Mam w rodzinie sporo młodych ludzi i oni trzymają się z daleka od grup, które wyśmiewają innych, kolesie są przytakiwani, panny z biustem na wierzchu i tipsami a w głowie pustka. Są też normalni ludzie na świecie. Są szkoły gdzie nie pozwala się na mobbing. 

  6. Nie masz pojęcia na czym polega terapia. Terapeuta wcale Ci nie powie, że Twój wzrost nie jest problemem, bo to już wiesz, powiedziało Ci to tu z 10 osób i nie pomogło.

    Terapeuta ma za zadanie odpowiednimi metodami pomóc Ci przepracować traumę związaną z gnębieniem i mobbingiem, a potem jak już to przepracujesz, terapeuta pomaga Ci się dalej rozwijać, pewność siebie, ogólny samorozwój. To kwestia min 6 miesięcy spotkań, plus Twoja praca w domu z różnymi zadaniami, ćwiczeniami. Ale zwykle ze 2 lata to zajmuje. 
    Nie wiem skąd masz wizję terapeuty który powie Ci „aha! Już wiem. Pana problemem nie jest niski wzrost tylko kompleks na tym punkcie. Teraz już Pan to wie, więc proszę nabrać pewności siebie a będzie Pan zdrowy. Dziękuję, należy się 250 zł”. To w ogóle tak nie wygląda!

    Myślisz, że my tutaj tego wszystkiego nie przerabialiśmy? Takie myślenie życzeniowe typu „jeśli stanie się to i to, to już sobie poradzę, już będzie ok”, ale nigdy nie było. Np hipochondryk sobie mówi „jak to badanie wyjdzie dobrze, to już będę szczęśliwy” ale to się nigdy nie dzieje, tylko przychodzą kolejne badania. Tak samo będzie z Tobą. Z zarostem trochę Ci przeszło, teraz jest wzrost i oszukujesz samego siebie, że tylko te 2 cm i już poradzisz sobie sam ze sobą. Otóż nie poradzisz. Jak urośniesz te 2 cm, to znajdziesz coś innego, tą znów ostatnią rzecz, po której już na pewno będziesz się czuł dobrze ze sobą, np większy biceps. A jak Ci się uda i obwód bicepsa to znajdziesz coś innego. 
    Dopóki nie przepracujesz swojego niskiego poczucia własnej wartości i kompleksów, dopóty zawsze będziesz mieć obsesje na jakimś punkcie. Jesteś młody naiwnie myślisz, że to przejdzie jak urośniesz. Nie przejdzie jak urośniesz, przejdzie jak poradzisz sobie z problemami psychicznymi.

  7. Hmm podsumujmy:

     

    - czułeś się wyśmiewany w podstawówce, przede wszystkim przez dziewczyny, ze względu na marną posture

     

    - teraz uważasz, że „prawdziwy mężczyzna” ma min 180 cm i typowe biologiczne cechy samcze jak mocny zarost i muskulaturę

     

    - uważasz, że kobiety interesują się tylko tym określonym typem mężczyzn, a ludzie obu płci notorycznie wyśmiewają i poniżają każdego, kto nie mieści się w tej normie 

     

    Nie lubię kieszonkowej psychologii, ale to co piszesz jest niepokojące i chyba potrzebujesz pomocy. Z tego co piszesz, można założyć z jakimś prawdopodobieństwem, że:

     

    - masz bardzo niską samoocenę i być może jakieś inne zaburzenia psychiczne.

     

    - piszesz, że „każdy Cię wyśmiewał” i że „cały świat Ci wmawia ten konkretny ideał wyglądu” a to brzmi całkowicie nieprawdopodobnie. Żaden w miarę ogarnięty małolat czy młody dorosły człowiek nie wyśmiewa innych za wygląd ani nie wybiera partnerów tylko na podstawie wyglądu, bo to wstyd. Osoby tak postępujące są postrzegane przez innych jako mało inteligentne, puste i płytkie. Więc albo obracasz się w wyjątkowo nieciekawym towarzystwie, które powinieneś szybko zmienić, albo Twoja niska samoocena i problemy powodują zaburzenia percepcji i po prostu sobie to wyśmiewanie i wmawianie wymyślasz. Ludzie z mocnymi kompleksami są przewrażliwieni i neutralny a nawet pozytywny komentarz odczytują jako kpinę. 
     

    - Twoje kompleksy, nierealne oczekiwanie, że jak urośniesz 2 cm to Twoje problemy się rozwiążą, spaczony ideał męskości i dziwne teorie na temat kobiet wyśmiewających mężczyzn i wybierających partnerów pod kątem idealnego genetycznie potomstwa stawia Cię w wysokiej grupie ryzyka dołączenia do subkultury inceli, prawdopodobnie już się o nią otarłeś. A to prosta droga na dno, jak raz w nich wpadniesz i zwalisz swoje osobiste problemy na te ich grubymi nićmi szyte teoryjki to masz duże szanse spędzić resztę życia na użalaniu się nad sobą i nienawidzeniu kobiet i przystojnych mężczyzn. 
     

    Poszukaj pomocy psychiatry. Masz spaczony obraz świata, wartości i relacji damsko-męskich. 

  8. 1 godzinę temu, Dalja napisał(a):

    Dobrze znane.. jak sobie radzisz zawodowo jeśli mogę spytac? 

    I jeszcze, czy leczenie lekami adhd od dziecka zmniejsza prawdopodobieństwo (a może całkiem niweluje) pojawienie się równolegle innych zaburzeń? 

    Mam bardzo wysokie kwalifikacje, bo nauka łatwo mi wchodzi do głowy i z niezdecydowania ciągle robiłam jakieś kursy, studia, podyplomówkę itd. Za to długo nie rozwijałam kariery, bo mnie to nie interesowało, nie wiedziałam czego chce, łapałam cośtam w komunikacji, marketingu, administracji, ale wszystko mnie zaraz nudziło, a wyścig szczurów, biurowe intrygi i polowania na awans dla mojego autystycznego mózgu były absurdalne 😊 nie wyobrażam sobie też być kierownikiem i wziąć odpowiedzialność za bandę dorosłych przedszkolaków. Więc pogodziłam się że zawodowo będę zawsze pracować poniżej kwalifikacji i skupiłam na rozwoju, nauce i projektach charytatywnych. Ale jakieś 5 lat temu przez przypadek trafiłam w pracy na coś co lubię i od tamtej pory to rozwijam, teraz pracuje jako specjalista przede wszystkim przy tworzeniu procesów i wdrażaniu systemów czy baz danych. 
    Co do drugiego pytania, to podobno tak. Wcześnie zdiagnozowane i leczone adhd zmniejsza ryzyko nerwicy, depresji, narkomanii, zaburzeń odżywiania, samookaleczeń i innych problemów, które dość często pojawia się przy nieleczonym zaburzeniu. 

  9. 18 minut temu, acherontia styx napisał(a):

    No nie do końca się zgodzę. Metylofenidat ma również potencjał do nadużywania (i jest nadużywany), tym bardziej u osób, które nie mają ADHD.

    To jest lek z grupy II-P, czyli obrót jest pod ścisłym nadzorem. I musi być na niego specjalna recepta.

    Tak, Metylo pod ścisłym nadzorem, ale jak byłam młoda to dzieciaki ćpały co popadnie dostając to bez recepty - kofeinę z tabletek na kaszel, efedrynę z syropków, nawet aviomarin. Ja jakbym chciała się naćpać to bym kupiła po prostu gram fety. Kopie dużo bardziej i jest łatwa do zdobycia 😉 udawanie ADHD żeby nadużywać Metylo jest wyjątkowo mało efektywną metodą zapewniania sobie towaru, szczególnie że Metylo jest bardzo łagodnym stymulantem. 

    Mi na moje dolegliwości wypisywano na zmianę tramadol i benzodiazepiny, dwa najgorsze shity. Nie wiedzieli co mi jest ale miałam lęki i bóle więc leczyli mnie jak umieli.

    Teraz biorę Metylofenidat i Gabapentynę i nie mam ani bóli ani lęków, skuteczność i bezpieczeństwo tej terapii jest nieporównywalnie większe niż branie tramalu i xanaxu na zmianę. 

  10. Mam adhd i autyzm i nerwicę lękową niejako w pakiecie od dziecka. Co najmniej 60% osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu lub adhd ma też lęki.

    Na początek lekarz rodzinny może zapisać jedno opakowanie czegoś przeciwlękowego, żeby ulżyć pacjentowi tu i teraz, ale bez wizyty u psychiatry a potem być może terapii się nie obędzie. 
    Teraz zarówno psychiatrę jak i terapie można mieć online, więc mieszkanie na wsi nie jest problemem. 

  11. 13 minut temu, Vizyo napisał(a):

    No tak to w kwestii sprostowania. Ktoś by mógł mi powiedzieć czy urosnę jakiś lekarz albo ktoś? Robiłem badania wszystko ok hgh, testosteron w górnych graniach. I robiłem prześwietlenia nadgarstków. I powie tylko, że zmarnowałem kasę. Ale i tak nie darowałbym sobie gdybym nie spróbował. Lekarz żaden mi nie odczytuje moich zdjęć i odsyłają mnie do innych. Jeden ocenił mi wiek kostny na 18 lat a mam 19, ale zaraz wysłałem zdjęcie do Radiologa który określił, że kości na zdjęciu są całkowicie zrośnięte. I byłem załamany totalnie, aż pewnego dnia trafiłem na jednego Radiologa który powiedział, że nadgarstki owszem są zrośnięte, ale kości w kręgosłupie zrastają się 3 lata po zrośnięciu kości nadgarstka. Jakoś tak mi to tłumaczył i mam w głowie bajzel.

    Wiem, że problem nie jest realny ale mam dysmorfofobie i raczej szybko nie wyjdę. Nie mogę zaakceptować, że mam 19 lat 178cm a w mojej rodzinie co drugi mężczyzna ma 185,187 a taka norma to 182cm. Wyróżniam się od nich i w dodatku nie mam zarostu, a każdy facet w rodzinie ma i nikt nie pamięta nikogo kto miałby słaby zarost. Mam dziecinną twarz i mylą mnie z 14-15 latkiem, a jeszcze jak ktoś mi mówił ciesz się z tego, że młodo wyglądasz to wywołuje u mnie załamkę. Wolałbym wyglądać bardzo staro niż bardzo młodo. Bo u kobiet może i faktycznie młody wygląd to zaleta a u mężczyzn przekleństwo.

    Myślę że te badania nie są tak dokładne żeby Ci powiedzieć czy urośniesz. I jeśli badania masz w porządku i wzrost w normie, to lekarze co najwyżej skierują Cię do psychologa - i słusznie. Problem jest w Twojej głowie. Na pewno trudno jest być tym jedynym w rodzinie co np jest niższy, albo jedynym co ma nadwagę/krzywe zęby/mały biust/krzywy nos/nie ma studiów i tak można wyliczać bez końca. Ale szczęśliwe życie wymaga nieporównywania się do innych, tylko do samego siebie. Np jeśli rok temu miałeś 177 a dziś 179 to super! Nieważne, że kuzyn ma 195.

    Są metody dzięki którym zyskujesz do 2 cm poprzez rozciągnięcie sylwetki i prawidłową postawę kręgosłupa. Wszystko co poprawia postawę, np joga. Plus mój znajomy który świetnie grał w kosza ale był za niski do tego sportu, zwieszał się na rękach codziennie, plus właśnie ćwiczyły mięśnie Core utrzymujące kręgosłup. I faktycznie zyskał ze 2 cm, ale jeszcze rósł czy się rozciągnął to nie wiem 😊

  12. W dniu 1.05.2024 o 19:48, Mufiśka napisał(a):

    A czy ty też masz stany lękowe silne ? 

    Teraz już w ogóle od ok 2 lat, ale nerwicę lękową mam od zawsze, odkąd pamiętam. Przeszłam przez różne fobie, lęk przed ciemnością, arachnofobię, ciężki epizod hipochondrii kiedy chciałam umrzeć, i wtedy też zupełnie sięgnęłam dna. Czułam się tak źle, że moje życie przestało mieć sens. I to paradoksalnie pomogło, bo hipochondria to przecież lęk przed chorobami i śmiercią a ja zaczęłam chcieć umrzeć. Zaczęło mi być obojętnie czy jestem chora czy zdrowa bo hipochondria rujnowała mi życie. No i przeszło, bo nie miało się czym karmić i wtedy postanowiłam że to ja panuje nad swoim umysłem a nie na odwrót. Po urodzeniu dzieci nerwica wróciła pod postacią bardzo uciążliwego lęku wolnopłynącego. Już nie bałam się o siebie ale o dzieci, nawet o to że jeśli ja umrę to one zostaną sierotami a to zafunduje im traumę. 
    Lek na adhd w zasadzie od razu usunął wszystkie lęki, tak jak kiedyś pierwsza tabletka xanaxu, ale bez zmulania 😊 poza tym xanax szybko przestaje działać i uzależnia, a lek na adhd można brać latami, tolerancja rośnie wolno. 

  13. W dniu 29.04.2024 o 17:48, Vizyo napisał(a):

    Boję się, że znów zostanę publicznie wyśmiany przez wzrost. Gdyż każda dziewczyna śmiała się ze mnie w podstawówce z tego punktu. I byłem tak gnębiony, że chciałem przejść na nauczanie domowe. W dodatku cierpię OCD.

    Szczerze mówiąc nie spotkałam się nigdy z ciągłym wyśmiewaniem kogoś przez jego wzrost, a chodziłam do kilkunastu szkół. Myślę, że tu zadziałał ogólny mechanizm mobbingu, czyli dzieciaki Cię gnębiły a używały wzrostu bo doskonale wyczuły, że to Twój kompleks. 
    Mobbing jest zjawiskiem które spotyka zupełnie przypadkowe dzieciaki. Kiedyś się mówiło, że z dzieckiem musi być coś nie tak, jeśli inni je gnębią, później że dzieci np z biednych rodzin częściej są prześladowane. Teraz wiadomo że to raczej przypadek i że często pomaga zmiana szkoły, ale kiedyś się tak nie robiło. Ja ze względu na podróże rodziców itd chodziłam do kilkunastu szkół i tak mniej więcej w co drugiej trafiałam do popularnej grupy, miałam przyjaciół, a w co drugiej byłam takim odludkiem, frajerką. W dwóch szkołach spotkał mnie mobbing, w jednej połączony z groźbami, przemocą. A to przecież byłam ta sama ja. Jakim cudem w jednej szkole w 1 kl. liceum byłam w grupie najpopularniejszych dzieciaków, a w kolejnej szkole w 2 kl. liceum ta grupa popularnych dziewczyn prześladowała mnie od 1 dnia? Przypadek. W pierwszej szkole złapaliśmy flow, trafiłam z jakimś żartem. A w tej drugiej zupełnie przypadkowo od razu podpadłam popularnej dziewczynie i już mi nie odpuściły.
    Także wydaje mi się, że w wyśmiewaniu Twojego wzrostu nie chodziło o wzrost (szczególnie że ze swoimi 178 jesteś przeciętny a nie niski), ale o mobbing.
    A wracając do wzrostu - rodzina mojego byłego jest niska. On sam ma jakieś 175 a jego brat jeszcze mniej. Nigdy z tego powodu nie słyszałam żeby ktoś im dokuczał, choć wiadomo sami mówią że woleliby być wyżsi. Mój siostrzeniec ma 18 lat i 170 cm, raczej już sporo więcej nie urośnie. Ale chłopak ma mega powodzenie 😊 Z buzi jest dość przystojny, ale to jego charakter tak przyciąga dziewczyny, bo jest zabawny, opiekuńczy, cierpliwy, dobry, ciągle uśmiechnięty, ludzie czują się przy nim dobrze i bezpiecznie. W dzieciństwie miał różne badania bo był najniższy w klasie, sprawdzali czy nie ma niedoboru hormonu wzrostu. Wiem że jego rodzice bardzo się tym martwili i bardzo przejmowali jeśli ktokolwiek skomentował że „o to ten najniższy aniołeczek w 3.A”. On natomiast nigdy się tym nie przejmował i nigdy nie cierpiał na brak przyjaciół. 
    Twój problem ze wzrostem zaczął się w Twojej głowie, a potem z niej wyszedł i stał się realnym problemem. Pewnie nawet niewinny komentarz o wzroście bierzesz do siebie. I to pewnie widać więc ktokolwiek chce Cię zdenerwować, podajesz mu sposób na tacy. Wystarczy że cośtam rzuci o wzroście i już może Cię zranić. W ten sposób dajesz innym ludziom władzę nad sobą, bo mogą decydować o Twoim samopoczuciu i poczuciu własnej wartości. Jeśli sam siebie nie zaakceptujesz, jak inni mają Cię akceptować?

    Co do siłowni, to pierwsze słyszę. W mojej okolicy jest siłownia z działem dla dzieci w wieku od 8 do 13 lat i mój syn tam ćwiczył odkąd miał 9 lat. Nasz lekarz rodzinny i pielęgniarka szkolna o tym wie i nikt nie mówił, że to wpłynie na wzrost. Młody już przerósł starsza siostrę, ma 160 cm, 11 lat, a jego tato ma 175. Ale spytaj jakiegoś doświadczonego trenera personalnego. Może być że niektóre programy ćwiczeń ostro zwiększające masę tak podbijają kortyzol, że może zaburzać poziom innych hormonów, w tym wzrostu, ale to musi jakiś specjalista Ci powiedzieć. Jesli tak, to zamiast od razu iść na masę typu ten Majewski od Deynn, niski ale mega wypompowany, idź na razie w rzeźbę, bardziej a la taki sexy Bruce Lee 😎

  14. 57 minut temu, Vizyo napisał(a):

    To jak się ich pozbyć?

    Ja widziałem kiedyś niskiego faceta i śmiać mi się chciało bo miałem się za wysokiego po czym okazało się że jest wyższy odemnie. 2 tygodnie załamania.

    W pierwszej kolejności przyznać się do nieadekwatnej obsesji. Patrzysz na innego faceta i od razu myślisz ile ma wzrostu? To jest chore.

    Wzrost jest pewnym czynnikiem w ogólnej ocenie atrakcyjności, ale i tak przegrywa z kretesem z osobowością. 

    Zastanów się, co NAPRAWDĘ Cię martwi, bo to nie jest wzrost. Boisz się bliskości, zaangażowania? Boisz się że się nie sprawdzisz w łóżku, że nie jesteś dość zabawny? Takie zafiksowanie na jednym aspekcie, np wzroście, jeśli jest niezbyt uzasadnione, zwykle wskazuje na maskowanie innych lęków. Czego się boisz?

  15. 8 minut temu, Mufiśka napisał(a):

    Kurczę to teraz będę myśleć bo to co piszesz pasuje do mnie, ale ja nigdy nie pomyślałam o adhd, ale biorę ssri i jakoś tam pomagają na lęki więc nie wiem, muszę porozmawiać z moim psychiatrą 

    Mnie też ładowano ssri, benzodiazepinami a nawet tramadolem i owszem jakoś tam to pomagało. Ale dopiero kiedy wiem że mam adhd i autyzm, moje objawy mają sens i wiem dlaczego reaguję tak a nie inaczej. Na adhd mam leki, na autyzm nie ma ale wiem czego unikać, wiem co mi szkodzi a co pomaga. Plus bardzo staram się żyć zdrowo, zdrowo odżywiać, ćwiczyć, spać min 8 godz bo to udowodnione że pomaga w tych diagnozach. 

  16. 13 minut temu, acherontia styx napisał(a):

    No jednak większość klinik żąda, żeby odniósł się w kwestionariuszu też rodzic np. bo z moich znajomych, którzy byli diagnozowani wszyscy musieli angażować kogoś ze swojego otoczenia do wypełnienia kwestionariusza. Nie ważne czy im  wyszło, czy nie ADHD.

    Ja sama się nie diagnozowałam, bo nie widzę  potrzeby, a dwa mam lekarkę, która się tym zajmuje a że zna mnie już bardzo długo i dobrze, to jakby coś podejrzewała, to sama by zaproponowała diagnozę, a tego nie zrobiła.

    Taki też był plan na moją diagnozę, ale moja mama umarła kila mies wcześniej a tato wyprowadził się zagranicę jak miałam 2 lata. Nie było łatwo znaleźć kogoś, kto dobrze mnie znał w dzieciństwie ale zarówno moje dzieci jak i większość kuzynostwa i ich dzieci ze strony ojca miało już diagnozy mieszane adhd/autyzm więc obciążenie rodzinne było duże. Że względu na brak opinii kogoś z zewnątrz miałam dodatkowe testy i kwestionariusze, ale i tak najważniejszym dowodem na moje adhd jest fakt, że pochodne amfetaminy, które dostaję, wyciszają mnie, uspokajają i spowolniają, mogle spokojnie po dawce leku położyć się na drzemkę. Uspokajają mnie do tego stopnia, że rozważałam rezygnację z leczenia. Mój były mąż kiedyś wziął przez przypadek Medikinet ledwo 10 mg mojej córki (zarówno ona i ja jesteśmy teraz na dawkach 40-60 mg). Kapsułki przypominały jego lek na reumatyzm. Całą noc latał po ścianach, czuł się naćpany, nie mógł spać. Nie mógł uwierzyć że ja i dziecko bierzemy 4 czy 6 razy tyle i kładziemy się na popołudniową drzemkę także tak… są obiektywne metody wykluczenia adhd 

  17. 4 minuty temu, Vizyo napisał(a):

    Nie ty pierwsza mi to mówisz i nie ostatnia. Nic nie poradzę na genetykę zacznę się mocno rozciągać i może 2cm się rozciągnę czytałem, że to możliwe. I zobaczymy czy faktycznie to rozwiąże moje kompleksy bo nic poza wzrostem mnie narazie tak bardzo nie męczy. Tak naprawdę to chciałbym mieć 2m 😅 ale 180cm to dolna granica jaką chciałbym mieć i bym wtedy się nie przejmował.

    Nie chcę Cię martwić, ale to temat zastępczy. Ja np chciałam mieć piersi tak min C, a miałam B. Po ciąży trochę przytyłam no teraz mam te C a nawet D i myślisz że to coś zmieniło? Nic a nic. Już dawno temu zrozumiałam że nawet z E będę dalej sobą ze swoimi kompleksami i dopóki się ich nie pozbędę to nawet tytuł Miss Universe mi

    nie pomoże.

  18. 3 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

    @Mufiśka diagnoza ADHD rzetelna to koszt ok 1000zł. Nie każdy lekarz się tym zajmuje. No i musi się w to włączyć kto znał Cię od dziecka, bo kwestionariusz też wypełnia osoba z otoczenia pacjenta.

    Ja zapłaciłam 1200 zł i teraz płacę 300 zł raz na 3 mies za wizytę kontrolną, ale zależało mi na klinice, która nie „sprzedaje” diagnoz. Od razu powiedzieli mi że jeśli nie stwierdzą obiektywnie adhd to nie wypiszą mi leków a nawet jeśli stwierdzą adhd to mogą uznać że leki nie są dobrą opcją. To mnie do nich przekonało. 
    W moim przypadku objawy i wyniki obiektywnych testów były tak jednoznaczne że nie angażowano osób które mnie znały w dzieciństwie. Mam stwierdzone ciężkie adhd typu mieszanego i tu nie ma wątpliwości.

  19. 22 godziny temu, Vizyo napisał(a):

    No, ale ja już nie wiem co robić. Te głupie 180cm mnie tak męczy wiem, że wysoki zawsze ma łatwiej(Przynajmniej na starcie) I tu nikt mi nie przegada. Po prostu zbyt dużo widziałem przykładów na moją tezę żeby ktoś je argumentował swoim postrzeganiem świata. No, ale skąd taki skok wzrostu nastał moi wszyscy koledzy i ja mamy ojców podobnego wzrostu 173-175cm. Ja 178cm a oni 185,188,192,195 skąd to się wzięło? Natura jest ciekawa i brutalna jednocześnie dziwne to.

    Masz 178 cm i 19 lat. 
    Obiektywnie: Twój wzrost jest w normie i nadal w tym wieku rośniesz. 
    Obiektywnie 2: magiczna granica 180 czy 185 to tylko coś w Twojej głowie, co realnie nie może rozwiązać Twoich kompleksów. Jak będziesz miał te magiczne 180 to zapewniam Cię, że znajdziesz sobie coś innego, np obwód bicepsa. To nie wzrost jest problemem ale Twoja psychika.

  20. W dniu 28.04.2024 o 15:40, Mufiśka napisał(a):

    Kurczę dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź, nigdy nie myślałam o tym czy mam adhd, ale po tym co przeczytałam to dokładnie tak mam, a jakie leki przepisują na adhd inne niż na nerwice? Ja mam nadpobudliwość ruchową, mam problem ze skupieniem się od małego, jestem impulsywna kiedy się wkurzę no i bardzo wrażliwa. Czy to możliwe żeby lekarz nie zauważył, że mam adhd? Dlatego ciekawi mnie jakie leki na to się bierze 

    Jest bardzo możliwe że Twój lekarz nie pomyślał o diagnozie w kierunku neuroatypowości ze spektrum adhd i autyzmu, bo wiedza o tym, jak to się objawia u dorosłych, a szczególnie kobiet, dopiero raczkuje.

    Typowe dla dorosłych kobiet z adhd jest, że:

    - często mają zdiagnozowaną nerwicę lękową

    - mogą mieć za sobą epizod depresji

    - często są u lekarza bo mają różne bóle, spadki odporności, zmęczenie itd

    - w dzieciństwie często np rodzice albo nauczyciele mówili im „żeby wzięły się w garść”, bo niby wszystko było ok, ale jednak coś było na rzeczy

    - często mają objaw nadpobudliwości w motoryce małej. Tzn nawijanie włosów na palce, skubanie skórek, obgryzanie paznokci, kładzenie się na stole górną połowa ciała jak siedzą na krześle, pstrykanie długopisem, tupanie nogą

    - często śnią na jawie. Gubią rzeczy, zapominają gdzie dały klucze, nie mają pamięci do twarzy, dat, mają zaburzone poczucie czasu, zamyślają się tak, że nie poznają znajomych na ulicy

    - mają albo duży problem ze sprzątaniem i nie ogarniają domowych obowiązków, albo wypracowały sobie system który jest bardzo sztywny, wręcz przypomina natręctwo, np zawsze przed spaniem zlew musi być pusty a naczynia umyte.

    - jeśli czas je goni i muszą oddać jakiś projekt, potrafią się spiąć i w kilka godzin wykonać kilkutygodniową pracę / to się nazywa hiperkoncentracja. Jest bardzo skuteczna i satysfakcjonująca, ale po tym następuje dół, zmęczenie i wypalenie.

    - szybko się uczą i szybko się nudzą. Często zmieniają hobby i pracę.

    - często są wyczerpane i nie wiedzą dlaczego. Wynika to z przestymulowania. Wracają do domu z pracy i gapią się w sufit bo nie mają siły na więcej.

    - Mają nad- albo pod reaktywny układ nerwowy, np zwykły dotyk potrafi je boleć, ale szczepionka nie. Ogólnie nietypowe reakcje nerwowe i sensoryczne. Bóle bez powodu a jednocześnie odporność na ból, zimno, ciepło.

    - oczywiście impulsywność. Zaczynanie planów i projektów, zapalanie się do czegoś, brak krytycyzmu, a potem poczucie winy i wyrzuty sumienia, że w co ja się wpakowałam?

    ADHD leczy się pochodnymi amfetaminy które stymulują dopaminę i noradrenalinę w mózgu i paradoksalnie uspokajają osoby z adhd, pomimo że dla zdrowych osób są stymulantami.

  21. 12 godzin temu, Vizyo napisał(a):

    Wiesz to w praktyce wygląda troszkę inaczej. Szczególnie jeżeli ma się te 19-25 lat kiedy to kobieta przebiera w chłopakach i chłopak w dziewczynach zanim się ustabilizują. Ale właśnie wtedy kształtuje się również nas obraz pewności siebie. Który ja narazie ma zaburzony masz może jakieś techniki które pomogłyby mi umocnić wiarę w siebie, że to nie od wzrostu zależy moje życie. Ciągle sobie to tłumacze, ale jak widzę stereotypy żarty wymagania kobiet robi mi się przykro. Więc wiesz ciężko jest. Ale trzeba sobie jakoś dawać radę. Dobrze, że znalazłem to forum tutaj jakoś mogę się wygadać. Wielu ludzi zapewne mnie nie zrozumie. Ale też mam nadzieję, że dotrę do kilku osób które rzeczywiście potrafią pomóc. Wiem, że kluczem jest wiara w siebie i w swoje możliwości. Ale jest to trudne szczególnie w nastoletnich latach. Nie wiem za bardzo od czego zacząć swoją terapię ze samym sobą. Może masz jakieś wskazówki? Byłoby to dla mnie bardzo pomocne. Więc odezwij się tutaj. Albo w wiadomości prywatnej.

    Wiara w siebie kształtuje się od wczesnego dzieciństwa i to nasi rodzice powinni ją w nas budować - i na to mamy mały wpływ, niestety. Poza tym jest to też po części cecha wrodzona. Niektórzy mają szczęście urodzić się z wesołym, beztroskim charakterem. 
    A wszyscy inni muszą po prostu nad tym pracować. Zacząć od zrozumienia, że kompleksy są w głowie a nie w ciele. Kiedyś czytałam wywiad z Julią Roberts i ona mówiła że zawsze uważała się za bardzo brzydką. Za wysoka, za chuda, usta jak parówki. No cóż, jeśli taka kobieta uważa się za brzydką, to reszta w ogóle powinna się schować. A z drugiej strony jest taki Czesio Mozil. Artystyczna dusza, kreatywny facet, ale żaden niego model a miał jakąś ogromną liczbę partnerek. Jak sam stwierdził, nie lubił być samotny w nocy. 
    Nie ma prostych metod na poprawienie poczucia własnej wartości. Jeśli ma się w tym poważne braki to trzeba iść na terapię. Ale ogólnie w rozmowie z innymi trzeba zmieniać perspektywę, zrozumieć że nawet jeśli Twój rozmówca wydaje się pewny siebie to raczej na pewno też ma swoje problemy i kompleksy. I zamiast skupiać się w tej rozmowie na sobie i swoich ograniczeniach, trzeba skupić się na rozmówcy, zainteresować się, słuchać. Po prostu spróbować być otwartym na świat i ludzi. No i też ten wiek w którym jesteś nie jest łatwy. Z czasem będzie lepiej. 
    Polecam tez zainteresować się tematem self management. To zbiór teorii z zakresu psychologii, neurologii i psychiatrii które pomagają regulować swój nastrój świadomie, uniezależnić się od innych ludzi i ich opinii, mieć silniejszą i stabilniejszą psychikę której nie zachwieje czyjś komentarz czy głupi żart. 

  22. 3 minuty temu, Vizyo napisał(a):

    Masz rację pewność siebie to podstawa, ale to mi bardzo przeszkadza. Tak jak do niedawna wzrost był moim największym kompleksem to jakoś zacząłem mniej o tym myśleć. Ale wysokie chłopy mi często odgryzają i śmieją niby w żartach. Najgorzej boli to, że wszystko jest w porządku i nie da się tego zmienić.


    Jest takie przekonanie, że „mężczyzna zaczyna się od 180 cm” itd. Ale jakoś ci niżsi mają dziewczyny, żenią się. Takie bzdury mają znaczenie tylko jeśli chcesz żeby laski same znalazły Cię na Tinderze. Prawda jest taka, że wiele kobiet chce zainteresowania, czułości, chce czuć się wyjątkowo, chce być rozśmieszana, pytana o swoje zainteresowania, chce faceta który na randce będzie się skupiał na niej a nie na swoich wynurzeniach o wrednych byłych czy na podziwianiu swoich muskułów. Jesli im to dasz choć na 1 wieczór, to większość jest Twoja 😁 miłej zabawy 😎

  23. Życie jest na pewno łatwiejsze jeśli masz to szczęście i jesteś po prostu spełnieniem obecnego kanonu piękna. 
    Natomiast prawdziwe przyciąganie i seksowność leży w osobowości. Ludzie pewni siebie, weseli, otwarci na innych, tolerancyjni, flirciarze, z poczuciem humoru, zawsze mają powodzenie.

    Sama mam kilku kumpli, którzy bardzo mnie kręcą ale w ogóle nie są typowi „ciachami”. Np chyba z rok szalałam za facetem starszym ode mnie dobre parę lat, wcale nie przystojnym, niskim, z lekką nadwagą, i trochę wysokim głosem. Czym mnie urzekł? Był niesamowicie troskliwy, opiekuńczy, zabawny, wyluzowany. Nawet się o mnie nie starał jakoś wyjątkowo. Ja byłam wtedy popularną dziewczyną, zadbaną, szczupłą, dobrze ubraną. Wybrał inną, ona go zdradzila, zaszła w ciąże z innym, usunęła i wrócili do siebie, wzięli ślub, mają dziecko. Także wiesz… wszystko jest w głowie. Nic tak nie odstrasza ludzi jak kompleksy, nic tak nie przyciąga jak pewność siebie. 

  24. 10 minut temu, xnatxx napisał(a):

    związek z narcyzem? chyba to lekka przesada, chłopak traktuje mnie prawidłowo, nie zdradza mnie nie wyzywa nie zwala winy ze wszystkim na mnie i nie robi z siebie złotego, staje sobie sprawę ze swoich błędów 

    tu nie chodzi o bycie nieszczęśliwą, chyba nie zostałam zrozumiana: chciałam rad jak żyć w takiej relacji bo nie powiecie ze takich związków nie ma 😐

    chciałam wiedzieć jak pomóc jemu i sobie 

     

    Może nie nazwałabym przesiadywania z ziomkami jako leczenie choroby, ani on tego tak nie nazywa: bardziej boi sie samotności i czterech ścian samemu, to są nagle natłoki myśli, martwi sie dorosłym życiem itp 

    rozumiem ze będzie to ciężkie, chciałam tylko rad 🙂

    Bardzo wielu młodych ludzi wkraczających w dorosłość nie umie być samemu. To normalne, przecież zwykle jesteś w domu, z rodzicami, z rodzeństwem. A nagle zaczyna się dorosłe życie, obowiązki np i ten czas kiedy człowiek jest sam ze swoimi myślami. To nie ma nic wspólnego z nerwicą, dlatego piszę że jeśli Twój partner zwala to na nerwice to jest to niepokojące unikanie odpowiedzialności. Człowiek pewny siebie i odpowiedzialny po prostu przyznaje że jest młody i ma ochotę pobyć z ludźmi bo bycie samemu go na razie trochę przeraża. Wygląda na to że Twój partner ma inne problemy niż nerwica. Np problem z powiedzeniem dziewczynie że zwyczajnie lubi przesiadywać z kumplami wieczorem i nie jest gotowy z tego zrezygnować. Po co dorabiać do tego teorie egzystencjalną że boi się być sam czy coś?

    Ja się wychowałam z moim kuzynem i jego kumplami, sami chłopcy. Długo było tak, że oni czuli potrzebę po prostu wyjść razem. Dziewczyny już były na tym etapie że by chciały w domu posiedzieć razem a ich dalej ciągnęło do baru o 1 w nocy. I żaden z nich nie miał nerwicy 😏 

×