Postanowiłam napisac na forum, by cała ta sytuacja nie byla tak straszna jaka jest, tzn. przyglądnac się jej i usłyszec,że nie jest tak źle..
Nie wiem już co mam. Od dziecka boję się ludzi. Ojciec wpierał,że trzeba byc grzecznym, usmiechac sie, a jak wyrywałam się, gnębił mnie czasmi psychicznie, co tylko powodowało stres. Matka z kolei nadopiekuncza, pokazywala mi zupełnie cos odwrotnego, tez chorego, i niestety mnie chroniła, co powodowało że wybuchy ojca tym bardziej były dla mnie szokujące. To byl już poczatek lęku przed ludzmi.
Potem znienawidzona szkoła. Brak przyjaciół, nauczyciel który nie był mi przychylny.. i prowokował do różnych zachowan dzieciakow wobec mnie. Bo byłam gruba, nie umialam grac w pilke, itd.
W liceum natomiast pojawily się pierwsze tiki nerwowe. To jest straszne. Ja z tym zupełnie sobie juz nie radze. Nie mogę przez nie zachowywac sie normalnie. Unikam "trudnych" sytuacji. Nie umiem znalezc pracy, bo na kazdej rozmowie probuje nad nimi "panowac":siedzac sztywno i nie ruszac sie, bo kazdy ruch jest dla mnie klęską. Widac wtedy jak trzęsie mi się głowa, dłonie. Nie mam duzo znajomych, bo ciezko mi wyjsc z domu.
Ostatnie tygodnie sa najgorsze. Mam juz objawy somatyczne.Cierpie na mdlosci, dusznosci w miejscach publicznych.Tiki nerwowe juz same z siebie potrafia sie ujawnic. Tylko alkohol pomaga.
Najgorsze są tez noce.Niezależnie jaki mam dzien- gorszy, badz lepszy, ujawnia się wtedy tez ten okropny, głęboki lęk. Tylko ciało wtedy nie drży, tylko mam wrażenie że zaraz zwariuje.. że zyje w jakims odrealnionym swiecie i dlugo tak juz nie wytrzymam.
Czy bóle pleców moga byc powiązane z nerwica? Wypadło mi troche włosów, zaczęłam siwiec juz,ciagle jestem zmeczona,ciagle czuje ze mam ciezko pod gorke i nie dam rady tak zyc.
Chodze do psychologa, ale rzadko ze względu na problem z dojazdem.Do psychiatry boje sie isc. Brałam od ojca troche leków (on tez ma zachowania nerwicowe). Było dobrze, ale co to za zycie bez uczuc?
Jestem zupelnie pogubiona, i nie wiem czy cokolwiek ma sens?