Skocz do zawartości
Nerwica.com

Smilepeople

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Smilepeople

  1. Mnie też rodzice karmili od dzieciństwa lodami itp.Miałam wszystko co chciałam i wiele więcej a ,byłam mistrzem w znajdowaniu czekoladek z mlecznej krainy W podstawówce w czasie dojrzewania jednak kłopoty z wagą zaczęły być bardzo widoczne.A ,że rodzice nie dali mi miłości,nie miałam pewności siebie i sie nie akcpetowałam to zajadałam stresy,kłopoty w szkole i zdrowotne.W gimnazjum zaczełam chodzić na wagary bo czułam się obco w szkole.Usprawiedliwiałam sama sobie nieobecności,a potem nadrabiałam zaległości,Kupowałam słodycze w różnych sklepach i chowałam w różnych miejscach żeby nikt nie odkrył tego.W liceum było gorzej bo zaczęłam wymiotować,albo prowadziłam głodówki.nie przeszłam klasy,popadłam w depresje i miesiące,lata spędziłam w łóżku dalej zajadając problemy.Nic mnie nie obchodziło chciałam przestać życ.Uratowała mnie chyba jakaś schowana gdzieś głęboko na dnie nadzieja i miłość.Z dnia na dzień odradzałam się na nowo,dalej jednak nikt nie wiedział o mojej bulimi i kompulsywnym jedzeniu które non stop wracały,Oszukiwałam samą siebie.Zaczęłam się zdrowo odżywiać ,ale nic nie wiedziałam o zdrowym odżywianiu gdyż na lekcjach nie uważałam a w rodzinie wszyscy raczej mieli z tym problem.Ciągneło się to latami.Niszczyłam swoje ciało i psychikę.Dioszły do tego jeszcze inne problemy.Potem zaczęłam jakimś cudem pracować,Powoli wychodziłam do ludzi ale nie potrafiłam się odnaleźć wśród nich-no bo jak jak w domu dzicz a zawsze unikałam ludzi choć w środku mnie wszystko wołało otwórz się ,baw się.Zaczłeam intensywnie ćwiczyć,zdorow odżywiać ale nie miałam wiedzy podastaw i nie wyleczyłam się psychicznie więc zdrowe odzywianie i ćwiczenia dawały tylko rezultat zewnątrz,a i tak dalej zajadałam stres jedzeniem i ciągle jadłam z tym,że zdrowiej ale orzechów potrafiłam zjesc 500 g dziennie :) nie miałam umiaru w niczym,w ćwiczeniach też jak nabralam kondycji to potrafilam siek atowa godzinami,mialam czasami ataki kompulsów po czym znowy wszystko zwracałam,stosowalam srodki przeczyszczające.Byłam coraz bardziej wyzerpana fizycznie i psychicznie.Nie śłuchalam wlasnego ciała wogóle ! doszło do okropnych bolow brzucha,myslalam ze umre,ale dalej sie katowałam jedzeniem ,cwiczeniami,Teraz zastanawiam się jakim cudem ja wogokle zyje bo to co sobie robilam było okropne,Nienawidzialam swojego cial,nie sluchalam go.Teraz to rozumiem i jest lepiej.Bo zaczęłam pracę nad akcpetacją siebie,zaczęłam sluchac swojego ciala i staram sie pokochac jak małe dziecko które wymaga opieki i troski.Staramn siej esc znowu nieprzetworzone jedzenie i zaczelam uprawiac aktywnosc fizyczna,ale bez terapii wiem ,że sie nie obejdzie bo za duzo bagazu z przeszlosci we mnie siedzi i nie potrafi mnie opuscic,Trzeba przepracowac swoje problemy zeby nas opuscily a terapia to bardzo wazna rzecz w tej sprawie.Uważam,ze pierwsze i to Rzecz Najważniejsza trzeba pozwolić sobie na odczuwanie wszystkich emocji bo czesto jedzeniem probujemy rozladowac stlumione uczucia i to nas niszczy.No i trzeba siebie polubic ,robmy to co lubimy,to co czujemy,probujmy -zamiast zamartwiac się idzmy na spacer,bo wiele czasu tracimy na niepotrzebne izle mysli o nas samych.Nie wiem jak Ty ale ja nie chce kolejnych lat stracic na nienawidzeniu siebie i katowaniu wlasnego ciala i psychiki.Mamy jedno zycie i powinnismy się z niego cieszyc,Jasne sa trudne momenty ale wyciagajmy z nich wnioski i idzmy dalej.Chcialabym Ci pomoc ale najwazniejsze zebys chciala i zebys pomogla sama sobie i siebie pokochala.Nawert jesli zjesz wiecej nie obwiniaj sie nie zadreczaj.wsluchaj sie w cialo ono Ci podpowie co jest dla Ciebie najwazniejsze.Jakbys chciala to zawsze mozesz do mnie napisac :) Pozdrawiam Cie cieplutko :)
  2. Bardzo Ci wspolczuje , lacze sie z Toba w bolu,sama przechodze przez bardzo trudny okres ale wierze ze uda sie i Tobie i mnie :) Czasami wydaje mi sie ze trzeba po prostu wyluzowac-wiem ze latwo sie mowi,wiesz mi jestem osoba ktora cale swoje zycie chodzila spieta bo bralam na siebie wszystkie problemy swiata a moi rodzice tez non stop chodzili spieci ,byl ciagly chaos,niepokoj i to sie odbilo na moim zdrwiu,jak sobie to uswiadomilam wszystkie okropne rzeczy ktore sie dzialy to bylo najgorsze,swiadomosc tego co bylo i co jest,to jaka jestem choc tak naprawde jestem zupelnie kims innym bo jestem radosna,pelna ukrytej milosci i nadziei a zostalo mi to wszystko zabrane... Ale trzeba uwalniac sie od tych demonow z przeszlosci,podchodzic w nowy sposob do roznych rzeczy,nawet probowac myslec inaczej bo czasami tez myslimy schematycznie i juz tak przyzwyczailismy sie do takiego postpeowania czy myslenia ze nawet nie zdajemy sobie sprawe ze nam to szkodzi.na psychoterapie chodzilam krotko bo 2 miesiace ale czulam ze te negatywne emocje ze mnie schodza w dodatku moglam je z psychologiem przerabiac i nakierowywac siebie sama na prawidlowe postepowanie .zaluje ze zrezygnowalam znowu chce isc bo wiem ze to wazne,to podstawa zeby uwolnic sie od zbednego bagazu z przeszlosci ,przetrawic to spojrzec najlepiej ze specjalista na sprawy w sposob zdrowy,prawidlowy ,przecierpiec tez swoje trzeba ,zeby sie odrodzic a potem mozna powoli na tym budowac swoje zycie bez demonow przeszlosci tak mysle.Wiesz co nie wiem jak wyglada Twoje odzywianie i sprawa z aktywnoscia fizyczna ale to jest bardzo pomocne,w sposob naturalny pomaga w uzdrawianiu.Jest coraz cieplej mozna biegac,albo tanczyc i cwiczyc w domu,dodajac do tego racjonalne nieprzetworzone jedzenie( najlepiej bez zboz,cukru i glutenu) i Twoj organizm napewno Ci podziekuje ,gwarantuje ,ze samopoczucie bedzie lepsze ,chcialabym Ci jakos pomoc ale niestety nie jestes psychologiem.Moze sprobuj jakis ksiazek a jesli nie lubisz to moze jakis kanalow na youtube gdzie ludzie mowia otwarcie o swoich problemach.Fajnie ze napisalas tutaj na forum ,bede trzymac kciuki za Ciebie,jesli bedziesz chciala mozesz do mnie napisac w kazdej chwili jakby to mialo Ci w jakis sposob pomoc.pozdrawiam cieplo
  3. W tamtym roku zrezygnowałam po ok 2 miesiącach,tłumaczyłam sobie to brakiem zaufania do terapeuty,a teraz myślę że to nie tylko o to w tym chodziło,bałam sie przyznać do tych drobnych kłamstw ale to też w sumie nie o to chodziło,bałam się chyba otworzyć całkiem bo wtedy musiałabym się zmierzyć z tymi wszystkimi negatywnymi stlumionymi uczuciami których mam tak pełno że zaczyna mnie to coraz bardziej meczyc,jak sobie nie zdawałam sprawy z tego to nie było takie uciążliwe,wogóle odkad zaczelam sluchac swojego ciała tzn jak jest zmeczone ide spac a kiedys bo 4 godziny spalam uprawialam mocny wysilek po czym praca i inne obowiazki zajmowaly mi cale dnie i jak sie na chwile zatrzymywalam to wtedy bulimia dawala o sobie znac bonigdy sie z tym nie uporalam ,robiac inne rzeczy nie dawalo to o sobie znac ale jak zostawalam sama ze soba to wracalo.potem jak sie troche zatrzymalam pod wzgledem zawodowym to bylojeszcze gorzej ale wkoncu udalo mi sie z tego wyjsc zaczelam szanowac swoje cialo i siebie ale tego tez dalej sie ucze bo cale zycie tak nie bylo.chce isc na terapie jestem zapisana do psychiatry zeby moc isc na psychoterapie ale bedzie sie to klocic z zawodowymi obowiazkami ,wiem ze bez tego ani rusz ale sama nie wiem co robic chaos w glowie coraz wiekszy,czuje ze te emocje ktore tlumie i nie przetrawiam ich bardzo zke na mnie wplywaja bo chca sieuwolnic a ja dalej niewiem czemu je trzymam w sobie.psycholig mowila ze tlumione emocje przez tyle lat nagle mnie nie opuszcza ,ze stopniowo to sie bedzie dzialo i ma to sens z tymze ich jest tak duzo ze mbie to dusi i czasami po atakach smiechu czy placzy czy jak sobie cos wlasnie uswiadomie i przerobie czy pidczas wysilju fiz wtedy sie uwalniaja i czuje ogromna ulgę i wyzwolenie chwilowe.wogole to zaczelam sie smiac tak naprawde bo cale zycie tego nie robilam przytloczona masa problemow pinadto rodzice byli mega spieci zero humoru czy relaksu nic i jak sie nawet zasmialam to negatywnie na to reagowali..wiem chore ale tak było...
  4. No tak tysiąc myśli na minutę i jak tu spać czy się na czymś skupić jak chaos w głowie...czuje że jestem na dobrej drodze a może to tylko moja wyobraźnia próbuje mi ulżyć w cierpieniu? Ale może trzeba czasami przejść przez najgorsze piekło żeby sie odrodzić? Ja w swoim zyciu zrobilam jeden wielki krok do przodu ktory sie rozwijal nastepnie zamiast pojsc naprzod cos mnie ciagnelo wstecz zeby zrobic 2 kroku w tyl mysle ze to po to zebym zrozumiala i rozliczyla sie z przeszloscia zebym mogla pewnego dnia zaczac zyc swoim zyciem bez bagazu z przeszlosci.bo świat jest cudowny ma tyle barw i kolorów których nawet na co dzień nie dostrzegamy często i życie może być proste i przyjemne wiem o tym i pragnę swoją miłość nadzieje i wiarę w ludzi przywrócić do życia bo mimo upływu lat te uczucia we mnie nie wygasły i czuje że chcą wrócić na swoje właściwe miejsce z którego zostały zepchnięte przez moich rodziców którzy nieświadomie to zdeptali .chce wierzyc ze co nas nie zabije to nas wzmocni ..ale trudno pokochać siebie,bo choć inni naokoło by nas podziwiali i lubili to nic to nie zmienia bo problem tkwi w srodku i dopoki nie kochamy siebie samych to nie bedziemy umieli sie z niczego cieszyc nawet najpiekniejszych spraw ktore nam sie przytrafiaja
  5. Już nie wytrzymuje sama ze sobą.Dzieciństwo miało dobre i złe strony ale,brak miłości,szacunku,poczucie odrzucenia, brak odpowiednich wzorców,DDA jestem,jestem też ateistką,kocham świat nature ale nie wierze w Boga,jak ktoś wierzy i to mu jakoś pomaga w życiu i jest lepszym człowiekiem to proszę niech wierzy,niech ludzie wierzą w co chcą i robią ,tylko niech inne żywe istoty przez ich nie cierpią-wtedy mogą dla mnie nawet w ufo wierzyć,ale idę dalej z tematem,nienawidze siebie tzn tego jak postępuje,od gimnazjum mam problemy z komulsami-kłamię w mniejszych sprawach a nie muszę,miałam bulimię,kompulsywne jedzenie,były kłopoty zdrowotne,szkolne,odrzucałam ludzi na których mi zależało,chodziłam do psycholiga ale jemu też kłamałam w mało ważnych sprawach ale jednak,potem zrezygnowałam,czuje że duszę się,ścisk w gardle wielkiproblemy z oddychaniem ataki płaczu i śmiechu,odpychałam i tłumiłam w sobie przez lata uczucia i teraz jak jestem tego wsxystkiego świadoma czuje jakbym miała wybuchnąć,chcialabym biec i biec bez konca zeby te uczucia do mnie nie dotarly bo wiem ze mnie przygniota tak ze nawet palcem ruszyc bedzie trudno.ale jest coraz trudniej funkcjonowac sama ze soba w klamstwie bo czuje sie coraz bardziej zduszona,cwiczenia czy inne metody daja ulge na chwile potem dalej jestem spieta ze chyba bardziej sie nie da mam wrazenie ze w srodku mnie siedza wielkie poklady bolu i krzyku,już nie mam siły,kocham zycie ale nie wiem co robic,chce sobie pomoc ale nie wiem jak,mysli samobojczych nie mam tzn mam ale wiem ze smierc nie przyniosla by ulgi ani mi bo by mnie nue bylo ani moim bliskim...i tak sie mecze probujac wziac oddech i placzac
×