Witam.
Od wczoraj jestem użytkownikiem forum i już zdążyłem zauważyć, że wielu ludzi boryka się z podobnymi problemami z którymi borykam się ja. Czasem też udało mi się w wielu postach odnaleźć opis, odbicie własnych przeżyć i osobowości. Pomyślałem.. "udało mi się znaleźć miejsce gdzie będę mogł sie otworzyć".
Chciałbym porozmawiać właściwie o każdym z Nas, o jego przeżyciach, odczuciach, chorobach i o tym w jaki sposób żyło bądź żyje się z nimi.
Chciałbym byśmy opowiedzieli swoje historie...
Ja swoja opowiem pierwszy raz.
Pochodze z dość małęj miejscowości w której właściwie nic się nie dzieje. ludziach wszczepione są normy zachowań, przekonań i jeśli ktoś od nich odstaje jest tym "złym". Konserwatywność, ale każdy chyba wie jak wygladala tolerancja ok. 15 lat temu jak po raz pierwszy poszedłęm do szkoły. Moi rodzice byli innego wyznania i tak też mnie wychowywali, nie moge powiedzieć o nich nic złęgo, wzorce, które mi wpajali były bardzo dobre, lecz.... inne dla ludzi z zewnątrz...tak zaczęło się moje cierpienie, jednej z najmniej tolerancyjnych klas w szkole. Jako dziecko przyżyłem ogromną traume. Zaczęło sie niewinnie strach lekki stres przed każdym wyjsciem do szkoły.....zaniżenie samooceny,nasilila sie niesmialosc, juz w 4 klasie podst. po szkole leżałem cały czas w zgaszonym pokoju, sam na sam z myślalmi, nie chcialem nigdzie wychodzić, nic nie sprawiało mi radości wszytko co mnie otaczalo jakby nie istnialo. Jednakze nauczylem sie kamuflować wstyd, niesmialosc i lęk, nakladając na siebie maskę z wyrytym "wiecznym uśmiechem". Osamotniony calkowicie, splątany strachem i stresem bałem się ludzi, balem się, że mnie nie nawidzą, choć sam niewidzialem dlaczego mam być nienawidzony, czulem sie gorszy.Tak naprawde pozniej nic tak bardzo zlego sie juz nie działo, lecz przez te lata zachowanie "wyryło" sie mojej psychice....nie wiedziałęm co mam robić...wiec, zaczalem coraz zadziej chodzic do szkoly. Pozniej pojawaiaja sie lęki( siedzac na krzesle zaczynam czuć nasilający sie strach, paniczny lęk, zaczynam sie trząś) natęctwa( mycie rąk po 10 min. raz za razem, ze łzami w oczach), odlaczam sie od ludzi zaczynam szukać odzwierciedlenia swojej osobowosci w wierszach, sam zaczynam je pisac, uciekam do świata fantasy w grach komputerowych, gdzie wswzystko jest piekne i dobre.
Jak nietrudno sie domyslić, moje oceny na koniec podstawowki byly fatalne, a stał przedemną jeszcze dylemat wyboru nastepnej szkoly. Przez chwile poczulem ulge, ulge ze koszmar sie skonczyl, ale moja osbowość juz nie chciala sie zmienic, stalem sie zamknietym, zakompleksionym, niesmialym opetanym panicznym strachem, depresja. Nowa szkola to miał być dla mnie nowy start, jednak takim nie był. Moj stan coraz bardziej sie poglebiał, teraz gdy mam juz 22 lata i gdy ciezko jest mi przypomniec sobie jeden radosny dzień w moim życiu, cieżko mi jest luźno rozmawiać z innymi, czuje, ze jestem kimś innym w domu przy matce przy ktorej zwsze moglem sie wyplakac otwieralem sie calkowicie, wtedy poznawalem siebie i bylo mi lżej. Wsrod znajomych, przyjaciol jestem inny spięty, płytszy, zamkniety, oniesmielony, boje sie uwolnić swoje mysli i uczucia ktore kotlują sie we mnie, wskutek tego czesto zachowuje sie dziwnie sam siebie nie rozumiem. W pracy moje uczucia są całkowicie zdominowane przez stres, w umysle zatarlo sie poczucie niższosci, slabosci, smutku i zwiazanego z tym stresu, ktory mnie parazlizuje, teraz kazda uwagą mnie zabija, przywoluje na mysla stare odczucia ponizania, niewinny zart niższy moj spokoj i sieje zamęt emocjonalny.W skutek kilku slow..staje się rozsypką człowieka emocje radza sie jakby gdzies z głebi umyslu i oblepiają moj umysl... i przestaje myśleć, trace rownowage. Kazdego dnia towarzyszy mi ciągły stres, mój umysl znajduje sobie, sytuacje myśli choć bardzo drobiazgowe, zaczynam sie nimi dręczyć. W chwilach samotnosci gdy umysl jest "czysty" natychmiast wracaja nagorsze myśli z mojego życia, najsmutniejsze i najgorsze przezycia, moj mózg chyba tylko takie potrafi liczyć...bo jesli kaze sobie pomsylec o czyms milym to trudno mi to znaleźć, potrafie jedynie marzyc, ale marzenia zaraz przeradzają się w jakąś tragedię. Jakby mój mózg musiał myśleć o rzeczach przykrych, którę mnie powoli zabijają.
trudno jest mi ując w słowach emocje i myśli, które mną miotają.
Myśle jednak, że każdy kto przezył coś podobnego wie o czym mówie.
Dziękuje tym którzy chcieli to przeczytać
Pozdrawiam i czekam na Wasze historie.