Skocz do zawartości
Nerwica.com

popapranna

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez popapranna

  1. Być może ja &%$#@ jakaś upośledzona jestem, ale niech mnie ktoś oświeci, jakim cudem "relacja" za pieniądze może leczyć? Czego ja się uczę w takiej "relacji"? że bez kasy by jej nie było? że tak naprawdę to nie ja się liczę tylko biznes? że mam prawo mówić o sobie i swoich emocjach tylko za 100 zł, tylko przez 45 min, a potem wypad z baru??! Ja pierniczę, przecież to jakaś totalna ściema. Jak mi to ma pomóc w relacjach, jak tu nie ma żadnej relacji tylko takie udawanie za kasę...
  2. Ale możliwe do zrealizowania, czy zupełnie wymarzone-wymarzone?
  3. SrebrnaSowa, nie wiem.. Nie chce mi się tam wlec. Padła mi motywacja, paliwo się totalnie wyczerpało. Czuję mega opór przed samą drogą. Pogadać z nią bym mogła, może coś byśmy wymyśliły... choć znając siebie i to, jak szybko czas na sesji ucieka, pewnie i tak by nic z tego nie wyszło, bo bym ją zagadała i "na dziś musimy skończyć, jak będzie pani chciała, to wrócimy do tego następnym razem". I znowu mam czekać tydzień z tymi rozbebeszonymi emocjami? Mam dość wiecznego czekania... Przez tydzień ogarniam się jakoś, stawiam do pionu, bo trzeba żyć, pracować, zarabiać na... terapię i potem znowu sesja i odgrzewanie starego kotleta, sprzed tygodnia, którym nawet nie idzie się najeść do syta. Grrr... I wkurzam się na siebie, że w ogóle się zdecydowałam jeździć taki kawał drogi. Przecież czułam, że w końcu tego nie wytrzymam. No i tadam! masz babo placek, tzn kotlet... W ogóle nie wiem, co mi do głowy strzeliło z tą terapią. Ostatnio, jak byłam i kwestionowałam zasadność leczenia, ona powiedziała: "zapomniała już pani, jak pani źle?". Wcale nie jest mi tak źle, bywało znacznie gorzej i wcale nie jestem pewna, czy cele, które ustaliłyśmy, to są naprawdę moje cele, czy po prostu oczekiwania społeczne, które czuję ze wszystkich stron i przyjęłam, że taaak, rzeczywiście coś ze mną nie tak. Ok, w większości obszarów coś jest nie halo, ale wszystko razem jakoś gra, jakoś żyję i może po prostu szukam dziury w całym. Ot, taka fanaberia...
  4. Nooo..... i wściekam się na nią, że zarabia na moich emocjach, słabości, a potem na siebie, że jestem frajerką... i chcę skończyć tę farsę. Nooo.... (chyba się powtarzam Masz rację SrebrnaSowa powinnam jeszcze trochę poczekać. Tylko to jest takie przez głowę "powinnam", a mam impuls żeby to zakończyć, zniszczyć i poczuć ulgę.... A tak z innej parafii, domyślam się, że może być wkurzające próbowanie radzenia mi, bo mało szczegółów podaję, ale chyba chciałam nie tyle opisywać wszystko, ile po prostu poczuć, że ktoś jest obok, ktoś, komu nie muszę płacić kasą, czy "wdzięczeniem się", udawaniem, że jestem lepsza niż jestem i w ogóle permanentnym keep smilingiem. Zmęczona już jestem ludźmi, sobą, wszystkim.... (bosz.. jak to brzmi, chyba zebrało mi się na marudzenie... sorry)
  5. SrebrnaSowa, to, co pozytywnie na mnie wpływa to kiedy terapeutka łączy to, co mówię z tym, co już wcześniej padło, kiedy nadaje temu jakiś sens, skleja ze sobą te moje chaotyczne kawałki. Kiedyś dała mi komentarz nawiązujący do jednego z bardzo wczesnych wspomnień, które jej opowiedziałam kilka sesji wcześniej i to było trafione. Poza tym, był to dla mnie sygnał, że ona PAMIĘTA, co mówiłam i co było dla mnie istotne. Długo niestety było tak, że łapałam ją na tym, że... nie pamiętała, ale pogadałyśmy o tym i chyba jest trochę lepiej, może wreszcie notuje.. Zasadniczo, myślę że mnie słucha, nie mogę jej zarzucić, że myśli o kafelkach chyba nie, a przynajmniej bardzo rzadko Co mnie odpycha? Hmm.. nie wiem czy ona ma na mnie jakiś pomysł. Kiedyś wniosłam jeden z dziwnych objawów i wysłuchała, coś tam krótko dopytała, ale generalnie wątek się urwał po mojej tyrradzie... Poczułam, że nie wie co mi powiedzieć Wydaje mi się, że do analizowania relacji itd. to jest ok, ogarnia, ale do konkretnych objawów to nie bardzo. A z takich śmiesznych rzeczy, poza-sesyjnych, denerwuje mnie, że jest lanserką i gadżeciarą Ale tak na serio... wiesz co SrebrnaSowa? myślę sobie, że problem polega na tym, że nie umiem znieść tej niesymetryczności relacji, tego, że ona jest dla mnie ważna, a ja jestem tylko kolejną osobą, która przychodzi i wychodzi i ...zostawia kasę. I chyba dlatego wolę zakończyć ten kontakt niż radzić sobie z zależnością od niej. Szit Bluepb, rozumiem, że terapia czasem działa lepiej na lekach i zgadzam się z tym, ale chyba nie przepisuje się ich tak po prostu, z zasady, żeby terapia lepiej działała? tylko jeśli są jakieś objawy, które uniemożliwiają np. dotarcie na sesję (napady lęku, zaleganie w łóżku, urojenia). Póki co, z nastrojem udaje mi się dojść do ładu, mam huśtawki itd., ale nie są tak silne jak kiedyś. Nie czuję żeby leki były teraz potrzebne dlatego trochę mnie zdziwiła Twoja sugestia.
  6. HarajukuAino, a tak konkretnie jak by miało wyglądać Twoje życie, żebyś uznała, że jest dobrze? Jak sobie je wyobrażasz? Co miałoby się zmienić? "Słyszę" oczywiście różne pragnienia pomiędzy wierszami, ale gdybyś sama miała to doprecyzować, to..? :) A ten związek na odległość - spotykacie się w ogóle czasami, czy to jest tylko wirtualna relacja? Jak długo chodziłaś na terapię?
  7. Bluepb, a czemu do psychiatry? Psychiatra przeważnie zapisuje jakieś leki. Póki co, najgorszy czas jesienno-zimowy przetrwałam bez większych kryzysów (może dzięki sesjom?) więc nie sądzę żeby teraz były mi potrzebne tabletki.
  8. agusiaww, właśnie myśli o tym, że (być może) od jakiegoś czasu podsycały we mnie chęć żeby to zakończyć. Jeżeli moje emocje mają być tylko źródłem kasy, a nie autentycznego zainteresowania się tym, co we mnie, jako w człowieku, to nie chcę takiego kontaktu. To upokarzające mówić o tym, co się w głowie roi, jeśli dla kogoś to tylko kasa Poza tym, jeśli przez pół roku co tydzień jeździsz do kogoś, wchodzisz – siłą rzeczy - w zależność, regresję, to nie ma opcji żeby terapeutka nie stała się ważna i nie uruchomiły się pragnienia by… również być dla niej ważną. Z tego, co mi wiadomo, nie jestem lesbijką, hehe.. Zresztą, do niej nie mam tego typu pragnień, nie kręci mnie To też nie jest tak, że ja na 100% uważam, że ma mnie gdzieś. Nie. Po prostu targają mną różne emocje. Gdzieś w środku czuję, że ona jest ok, ale za dużo mnie to kosztuje, za wolno się dzieje… i, być może jest tak, jak piszesz SrebrnaSowa, podświadomie czuję, że coś zaczęło się zmieniać. Rozmawiałam z nią o tym i powiedziała, że takie zwątpienia pojawiają się kiedy jesteśmy o krok od czegoś ważnego. Myślałam nad tym długo i za cholerę nie wiem co by to mogło być. I pomyślałam, że…może to tylko dorabianie teorii? Hmmm, masz rację. Chyba mam tendencję do pomniejszania/nie zauważania tego, co zostało zrobione. Z drugiej strony wciąż wydaje mi się, że to za mało, że już powinnam coś wiedzieć, mieć jakieś nowe rozumienie siebie/problemu… A niczego nowego nie ma... Bluepb, temat rzeka… Najogólniej – osobowość. Poza psychozami to większość tego forum jakoś do mnie pasuje. Daleko, bo mieszkam w małej miejscowości, a chciałam chodzić do kogoś (potencjalnie) kompetentnego i nie-przypadkowego. Tu gdzie mieszkam, są jacyś „terapeuci” od uzdrawiania miłością ( ) albo kryształami, tak że tego… Ooak, dzięki za wsparcie. komodo, masz rację, wiem, że to długa droga i na pewno nie chciałabym żeby terapeutka mówiła mi co mam robić. Poza tym, nie chcę od niej nakazów, a rozumienia, wglądu, whatever. Tego, mam wrażenie, nie ma. Nie wiem, czy dlatego, że to jeszcze krótko, czy ja za mało się staram, czy obie za mało jeszcze się rozumiemy… nie wiem. Mówi, mówi czasem zapyta. Myślę, że problem jest po mojej stronie...
  9. Dzięki za odzew! Zaraz sobie na spokojnie poczytam, pomyślę i odniosę się
  10. Nie wiem, czy jest na co czekać. Czasami czuję się jak frajerka. Jeżdżę, gadam płacę, a ona sobie siedzi, słucha (albo i nie) inkasuje $ i tyle. Mój problem polega chyba na tym, że chciałabym być jakoś ważna dla niej... Głupie to, bo przecież wiem, że to układ, takie udawanie relacji za pieniądze i chyba to jest mi ciężko wytrzymać. Nie wiem...
  11. Masz rację, też myślę, że to raczej krótko, ale jakoś "paliwo" mi się wyczerpało do jeżdżenia na sesje Co do iskrzenia, raczej zaiskrzyło. Tzn., ogólnie dobrze mi się z nią rozmawia, jakoś tam ją lubię, ale rzecz w tym, że kiedy zaczęłam się zastanawiać co ja tak naprawdę biorę z tego kontaktu, to trudno było mi coś wymyślić. A wysiłku wkładam sporo w samą drogę i powrót...
  12. popapranna

    Nocne Smarki

    hahaha, spadłam z fotela jak zobaczyłam nazwę wątku... Nocne Smarki
  13. popapranna

    Każda myśl pomocna

    Witajcie Cieszę się, że znalazłam to miejsce. Potrzebuję chyba spojrzenia z boku na to, co się teraz we mnie dzieje, dlatego szukałam takiego forum. Mam też nadzieję, że będę mogła jakoś pomóc Na ten moment najbardziej potrzebuję rozeznania co robić dalej z terapią. Chodzę od pół roku i mam wątpliwości, czy to ma sens, czy w porównaniu do efektów nie inwestuję za dużo... (czasu, dojazdów, bo mieszkam daleko i oczywiście - kasy). W zasadzie nie wiem, co zyskałam przez te pół roku, serio Powiedziałam o tym terapeutce, wyzłościłam się na nią, a złościć się potrafię ale nie doszłyśmy do konkluzji czemu TERAZ chcę przerwać. Nie wiem.. potrzebuję to jakoś zrozumieć, podjąć decyzję.. a, mówiąc szczerze, niespecjalnie chce mi się znowu wlec 2h na sesję... Może jak z Wami porozmawiam, to coś mi się w głowie ułoży..? Wszelkie myśli/intuicje mogą być mi pomocne. Jak coś zazgrzyta, to walcie prosto z mostu Pozdrawiam ciepło
×