Skocz do zawartości
Nerwica.com

najla

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

Treść opublikowana przez najla

  1. wydaję mi się że niestety mam to zaburzenie osobowości, strasznie uciążliwe.. dodatkowo mam straszne problemy z uczuciami bo jestem niezdecydowana, raz myślę że kogoś lubię a następnego dnia moje myślenie zmienia się o 180 stopni
  2. Nie jestem pewna czy wybrałam dobry wątek. Nie jestem też pewna czy mam fobie społeczną, może to tylko ogromna nieśmiałość. W każdym razie, jak sobie radzić ze strachem przed ludźmi? Zawsze czuje się bardzo zestresowana gdy mam podejść do kasy w sklepie, zamówić coś w jakimś fast foodzie, powiedzieć coś przed grupą ludzi, a nawet przy rozmowie z jedną osobą, z którą nigdy wcześniej nie rozmawiałam. Jak poradzić sobie z tym strachem i nie bać się sytuacji społecznych? Od razu mówię że spotkanie z psychologiem nie wchodzi w grę - boję się ponieważ to również obca osoba. A jeśli już miałabym iść to wolałabym z kimś, a nie posiadam takiej osoby ponieważ jestem samotna. Więc, co radzicie? Jak się przełamać?
  3. najla

    Witam

    Rozmowa z psychologiem na pewno by pomogła. Przecież poradzenie sobie z czyimś odejściem to nie lada wyzwanie. Udaj sie tam sam jak najprędzej skoro rodzice nie chcą ci pomóc. A tak przy okazji, jestem w twoim wieku, wiec jakbyś chciał jakoś wiecej pogadać to możesz napisać wiadomość. :)
  4. najla

    Hej:)

    Łatwo tak mówić - "zmień nastawienie do siebie". Skoro sama do siebie czuje nienawiść to na pewno tego nie zmieni z dnia na dzień, i na pewno nie sama. Poza tym, myślę że ona sama wie że takie nastawienie do siebie nie jest niczym dobrym, sama napisała że NAJBARDZIEJ siebie nienawidzi właśnie za to.
  5. najla

    czesc

    Mam w sumie dość podobną sytuacje do twojej i chyba tylko w ten sposób mogę cie wesprzeć.
  6. Myślę że jedyne co możesz teraz zrobić to dać sobie czas. Zrozumiałe jest to że jesteś teraz smutny i załamany.. Rok czasu to jednak dość dużo. Jeśli będzie sie u niej źle dziać to pewnie sie do ciebie zgłosi, tzn tak mi sie wydaje.. A na razie powinieneś zająć sie samym sobą - w końcu to ona zostawiła ciebie. Znajdź sobie jakieś zajęcie które pozwoli ci zapomnieć. Najlepsze lekarstwo na smutek to brak czasu i wyjście z domu :) powodzenia.
  7. To twoje dziecko a nie twoich rodziców. Miałaś cieżko ze swoim pierwszym facetem, skoro teraz masz szanse na szczęście to z niej skorzystaj i nie zostawiaj dziecka z rodzicami. To twój syn i ty masz prawo decydować o tym gdzie będzie mu lepiej. Rodzice nie bedą się wiecznie gniewać. Powodzenia :)
  8. najla

    Wkurza mnie:

    Mnie też To mój życiowy problem..
  9. Skoro jesteś już dorosłą kobietą to możesz udać się do psychologa który najlepiej zrozumie twój problem. Każdy z nas wytyka sobie jakieś błędy z przeszłości ale nie aż w takim stopniu jak ty. Powinnaś udać się do terapeuty który pomoże ci zrozumieć że coś co miało miejsce wiele lat temu nie ma już znaczenia bo i tak nikt o tym nie pamięta. Powodzenia
  10. Aha czyli to wy chcecie tą Basię wykończyć rozumiem Ja to zrozumiałam tak że to Natalia miała próby samobójcze i powiedziała że lepiej jak ta dziewczyna zamieszka sobie z Basią. Ale ogólnie to ledwo co zrozumiałam..
  11. najla

    Nie wiem co mam robić.

    Nie wie, z tatą prawie wcale nie rozmawiam, tylko tyle jak jestem w Polsce czyli raz lub dwa razy do roku. Tata nie wie nic co się u mnie dzieje, a ja i tak z nim o tym nie porozmawiam ponieważ przez to że mamy tak słaby kontakt nie potrafię się przed nim otworzyć.
  12. najla

    Nie wiem co mam robić.

    Witam, wiem że pewnie odpowiedzi nie uzyskam szybko, w sumie może wcale. Nigdy wcześniej nie miałam tu konta ani na żadnych podobnych portalach. Ale już nie wiem gdzie szukać pomocy. W sumie to już sama nie wiem co mam robić z życiem.. I tak, jestem młoda bo mam dopiero 16 lat (rocznikowo 17). Taki wiek, bunt itp, tak, to wszystko wiem. Tyle że naprawdę czuję się źle, czuję że nie mam wsparcia w nikim. Jestem młoda i wiem że niby mam całe życie przede mną ale ten fakt mnie raczej przeraża. Uważam że w przyszłości nie czeka mnie nic dobrego bo nic nie umiem zrobić i nie mam głowy do nauki. No i właściwie, uważam że wszystkie moje takie myśli zaczęły się od rozwodu rodziców. Pewnego dnia moja mama po prostu wyprowadziła się od nas, ode mnie, taty i mojego brata. Miałam wtedy chyba 8 lat (a mój brat 5), bo pamiętam że do zerówki mojego brata prowadzała już babcia ponieważ to jej mama kazała z nami siedzieć. Ogólnie babcia odeszła w tamtym roku a była naprawdę świetnym człowiekiem, kochałam ją bardzo, ale nie w tym rzecz. Gdy mama się wyprowadziła - wyjechała do Anglii. Ja z bratem i tatą zostaliśmy w Polsce, ale w 2010 roku kiedy pojechałam z bratem na wakacje do mamy, postanowiłam że zostanę z mamą w Anglii, bo mając te 10-11 lat strasznie za nią tęskniłam, no w końcu to moja mama. Mój brat jednak nie chciał zostać w Anglii bo za bardzo bał się tego że nie umie mówić po angielsku i sobie nie poradzi itp, no i w sumie jak dziś na to patrzę, to cieszę się że mój brat jednak postanowił wrócić do Polski, do taty, bo uważam że tam mimo wszystko jest mu lepiej. Dlaczego? Bo teraz gdy już mam te 16 lat, to ja z mamą czuję się okropnie. I to nie zaczęło się jakoś teraz, czuję się okropnie od co najmniej 3 lat. Szczerze mówiąc to mając te 10 lat nie przejmowałam się aż tak bardzo rozwodem rodziców, ale z biegiem czasu ten fakt zaczął mnie zasmucać coraz bardziej. O rozwodzie nawet nigdy nikt mnie nie poinformował, nikt o tym ze mną nigdy nie porozmawiał, nic, to się po prostu stało. Jakoś w wieku 12-13 lat zaczęłam coraz bardziej tęsknić za tatą, za bratem, za przyjaciółką, w sumie to za wszystkimi którzy byli w Polsce. Często płakałam że chciałabym normalną rodzinę, że nienawidzę chłopaka mamy (bo już jak się wprowadzałam to ona z nim była, tyle że mówiła mi że to jej "kolega", a ja jako dziecko - uwierzyłam w to). Nie przypominam sobie żeby mama kiedykolwiek okazywała mi jakieś uczucia. W sumie to sama nie wiem dlaczego ja w ogóle za nią tęskniłam bo teraz to wydaję mi się że ona mnie nienawidzi i ja chyba czuję to samo. W ciągu tych prawie 6 lat mama przytuliła mnie może z raz albo dwa. Nigdy nie powiedziała mi że mnie kocha. Zawsze tylko na mnie krzyczała, i nadal krzyczy. Mówi mi ciągle że jestem głupia, że jestem brzydka, że jestem gruba. Wmawia mi że nigdy nikt mnie nie zechce przez to jaka jestem i jak wyglądam. Ciągle mówi mi jakieś niemiłe komentarze, a nigdy nie powiedziała mi nic miłego. Nigdy nie była ze mnie dumna, zawsze to co robiłam było dla niej niewystarczające. Trzy lata temu mama urodziła nowe dziecko, dwa lata temu wzięła ślub z tym chłopakiem o którym wspomniałam wcześniej (nie byłam na ślubie, pojechałam wtedy do taty bo dla mnie to było najstraszniejsze na świecie, bardzo tego nie chciałam bo nadal chciałabym mieć normalną rodzinę), a teraz znów jest w ciąży. O pierwszej ciąży powiedziała mi w samochodzie, ot tak po prostu. Było mi strasznie przykro, popłakałam się wtedy ale nie wiem czy to zauważyła, w sumie to wolałabym żeby nie, ona i tak mnie nienawidziła a wiedziałam że przez nowe dziecko zupełnie przestanę ją obchodzić. No i tak było. Mama ciągle zajmuję się moją przyrodnią siostrą a ze mną nawet nie potrafi się dogadać. Gdy ja próbuję z nią np poleżeć czy coś to ona od razu każe mi spadać i czasami nawet używa gorszych słów bo po prostu do mnie przeklina. Teraz gdy znów jest w ciąży to nawet mnie o tym nie poinformowała. Dowiedziałam się sama bo słyszałam kilka razy jak rozmawiała z tym z jej nowym mężem albo ze znajomymi. No i widziałam też jakieś leki które bierze się w ciąży. Teraz już nawet widać że ma duży brzuch, ale o ciąży nadal nikt nic mi nie powiedział. W szkole jestem od rana a do domu wracam dopiero koło 16 i mama nawet często nie robi mi obiadów. Owszem, mogę sobie zrobić sama ale skoro ona siedzi cały dzień w domu a ja jestem w domu dopiero o 16 to myślę że chociaż to mogłaby dla mnie zrobić. Mama nie chce mi nawet picia kupować i mimo że wie że nie bardzo przepadam za wodą to mówi że picia i tak mi nie kupi bo mogę pić wodę. No, to nie jest najstraszniejsze na świecie ale czy to że chce mieć co jeść i pić to coś strasznego? Przecież jestem jej dzieckiem. No ale najbardziej naprawdę dobija mnie fakt rozwodu i tego że mama mnie po prostu nie kocha. Tęsknię za bratem i tęsknię za tatą. Chciałabym normalną rodzinę i kochającą mamę która zwróciłaby na mnie uwagę i byłaby miła i dobra. Był czas kiedy nawet się przez to cięłam. Za każdym razem kiedy mama powiedziała mi coś co mnie zabolało, czyli że jestem gruba, beznadziejna itp, to szłam do siebie i się cięłam. Teraz mam straszne blizny na ręku i na nodze. Ostatni raz pocięłam się we wrześniu 2015 więc teraz jest z tym lepiej, i teraz rozumiem że to było straszne głupie wyjście, ale ja nie wiedziałam jak mam sobie inaczej radzić. Nadal nie wiem. Mama wie o tym że się cięłam i nawet chyba nie wie o tym że przestałam. Za każdym razem kiedy widziała u mnie nowe rany po cięciu mówiła mi że jestem pop***dolona i że powinnam się leczyć, a ja wtedy czułam się jeszcze gorzej. Nigdy się tym nie przejęła że nie radzę sobie z tym jak teraz muszę żyć, potrafi mnie tylko krytykować i wyzywać. Wiem że nic dla niej nie znaczę, bo nawet gdyby po prostu nie potrafiła okazywać swoich uczuć to by ich nie okazywała ale też nie krytykowałaby mnie i nie wyzywała. Kolejną sprawą jest to że strasznie boję się ludzi. Boję się wystąpień publicznych, boję się zwracać na siebie czyjąkolwiek uwagę. Kiedy myślę że ktoś o mnie rozmawia to mam ochotę płakać i uciekać. Nie lubię płacić przy kasie fiskalnej bo boję się że osoba zza kasy zacznie ze mną rozmawiać, a ja boję się rozmawiać z obcymi. Tak samo boję się zamówić cokolwiek w jakimś fast-foodzie jak np McDonald. Boję się nawet rozmawiać w szkole z ludźmi z którymi zazwyczaj nie rozmawiam. Trzymam się jedynie małej grupki ludzi w szkole z którymi rozmawiam ale nie mogę nazwać ich przyjaciółmi bo nie widuję się z nimi nigdy poza szkołą. Więc właściwie to jestem osobą samotną. Nie mam przyjaciół, mieszkam z mamą która zachowuje się jakby mnie nienawidziła. Mój dzień wygląda tak że idę do szkoły, jak wrócę to wychodzę z psem a później siedzę na komputerze i idę spać. Przyjaciół mam tylko w internecie, i też niewielu. Często miewam myśli samobójcze bo nie mam przyjaciół, mama mnie nienawidzi i dlatego że uważam że w przyszłości wcale nie będzie lepiej. I słowa mamy że nigdy nikt mnie nie zechce wydają się dla mnie być prawdą. Bo jestem smutnym człowiekiem, a kto by chciał spędzać czas ze smutnym człowiekiem? Sama nie wiem po co napisałam ten post. Kogo obchodzą moje problemy skoro każdy ma swoje własne? Ale chyba lepiej mi się wygadać tutaj niż moim "internetowym" znajomym, bo wiem że tu może być ktoś z podobnym problemem. Przepraszam że post jest tak długi, ja po prostu nie chcę tu żyć, i myślałam o powrocie do Polski ale wtedy musiałabym się dużo uczyć z czym mogłabym nie dać sobie rady itp a też nie chcę sobie zwalać na głowę więcej problemów. Nie chcę tu żyć naprawdę ale jak więcej o tym myślę to nie chce żyć nigdzie.. Nigdy nie byłam u psychologa ani innego lekarza bo nikogo tu nie obchodzi to jak się czuję, a w sumie jak jestem w Polsce to tata i reszta rodziny chyba uważa że jestem szczęśliwa więc nic nie robią. Przepraszam jeszcze raz że tyle napisałam, i jeśli ktoś to rzeczywiście przeczytał to dziękuje. Musiałam to wszytko z siebie wyrzucić.. Życzę wam miłego wieczoru.
×