Witam wszystkich na tym forum. Ostatni czas w moim życiu jest naprawde ciężki. po krótce postaram sei opisac w czym tkwi problem i bardzo proszę o rade co dalej powinnam zrobić. kilka lat temu poznałam chłopaka nie wiem czy to była miłość czy współuzależnienie . mam z nim dziecko. wspaniałego syna. niesttey on od począdku pił. potem zaczął mnie bić. poniżał przy wszytskich , robił ze mnie śmiecia a ja wybaczałam, chciałam ratować cos co powinnam zakończyć na samym początku. potem już zaczął przeginac , szantażował ze jak go zostawie to on sie zabije . bałam sie go i boje do dzisiaj. zostawiłam go kiedy zaczął olewac naszego syna. po rozstaniu myślałam ze bedzie lepiej ze odpoczne. ale jest jeszcze gorzej. dzwoni wyzywa, oskarża i co najgorsze buntuje syna przeciwko mnie, jak np sie upije i nie przyjdzie do małego mimo że sie umówił dzwoni na drugi dzień i mówi małemu że tata bardzo chciał przyjsc ale mama jest głupia i nie kazała. jakies pół roku temu poznałam nowego i obecnego partnera. jest zupełnie inny, czuły opiekuje sie mna i moim synem. daje mi poczucie bezpieczenstwa . ale jest jedno ale mieszka spory kawałek drogi ode mnie. około 150 km. podjelismy decyzje o wspólnym zamieszkaniu , wiadomo wiąze sie to ze zmianą szkoły dla syna. syn szybko sie wszedzie klimatyzuje wiec tutaj nie było by problemu. wydaje mi sie ze po tym wszytskim co miałam dostałam wkońcu prezent od losu i mam szanse na szczescie dla mnie i małego ale moi rodzice powiedzieli ze nie ma takiej opcji zebym zabrała im wnuka i sie wyprowadziła. powiedzieli ze mnie maja w dupie ale małego mam zostawic. powiedzieli ze mam sie wyprowadzic sama i w weekendy odiwiedzac małego. kocham rodziców , pomagali mi małego wychowac i z jednej strony wiem ze nie chca go stracic ale ja pracuje tutaj w weekendy i wiedza ze w weekendy musze tutaj przyjeżdzac wiec beda małego widywac. co ja mam zrobic? dodam ze mam 30 lat nigdy nie sprzeciwiłam sie rodzicom, zawsze robiłam co chcieli. kazali isc w prawo szłam w prawo..... ale teraz chce spróbowac byc szczesliwa z kims kto mnie kocha z kims kto moze dac mi to czego tak bardzo brakowało mi w poprzednim zwiazku poczucie własnej wartosc. ja w tej chwili jestem znerwicowana. biore leki na uspokojenie, kazdy żart skierowany w moją strone powoduje łzy i biore go na powaznie. jestem strzępkiem nerwów. boje sie praktycznie wszytskiego. błagam niech ktos mi powie co powinnam zrobic, czy powinnam walczyc o swoje spakowac siebie i małego i nie słuchac rodziców w tej kwesti? pragne zaznac szczescia pragne czuc ze dla kogos cos znacze. a nie słuchac ze mam isc sama mały zostaje a jak pojde to w koncu zwolnie pomieszczenie. prosze doradzcie.