Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kasiula93

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kasiula93

  1. Jakbym czytała o sobie jakiś czas temu! Super że Ci się poukładało i że dałeś sobie radę z nerwica :) obecnie również jestem szczęśliwa żoną i za ok 4 tygodnie urodze synka <3 Bóg kocha nas pomimo tego jak czasem mu mało ufamy! A on po prostu oczekuje od nas jakiejś decyzji i wcale ona nie musi być zagmatwana :) również dzięki temu artykulowi doszłam do pewnych wniosków w moim życiu i zawsze wracałam do niego w chwilach słabości. Nie wiem czy jest na prawdziwych wydarzeniach pisany czy nie ale wierzę że to nie przypadek że tyle osób na niego trafia i znajduje odpowiedź. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!
  2. No dokładnie... To grupa wsparcia osób z nerwica a nie wysmiewanie się z wiary czy innych rzeczy. Nie zamierzam się z nikim tutaj kłócić na temat wiary czy Boga tylko napisalam przede wszystkim do osób które się zmagają z nerwica w tym temacie że da się powrócić do normalności.
  3. A co do problemów z zajściem w ciąże ma Bóg ? :) Majstruje coś przy macicy czy jak ?.Z tego się śmieje,nie z Ciebie i nie z Twoich problemów ale ze ślepej wiary w cuda których nie ma. Cóż w takim razie wolę żyć w ślepej wierzę niż w nerwicy :) Btw.Kasiula93 No,to skoro tak chce szczęścia dlaczego pozwala na to by umierały małe dzieci ?Dlaczego pozwala na ich cierpienie? :) To nie jest tematem tego wątku więc nie będę tutaj się rozwodzić. I odsyłam do PŚ tam jest wszystko wytłumaczone.
  4. Moim zdaniem masz naprawdę dobre myślenie! Właśnie takie myślenie pomogło mi się "wyleczyć" i nie zwariowac. Pewnie czytałeś moje wcześniejsze posty więc nie będę się powtarzać bo zawsze mozna do nich wrócić ale Bóg chce przede wszystkim naszego szczęścia i chce naszego Zbawienia. To jest naszego główne powołanie. A my mamy do niego dążyć najlepiej jak się da. Kapłaństwo, Małżeństwo czy Samotność to są jak to nazwałes propozycje dla nas, funkcje w Kościele które pomagają nam w tym. Okey, niektórzy po prostu czują powołanie do konkretnej rzeczy ale to wygląda zupełnie inaczej. Dopiero po ślubie byłam wstanie przeczytać świadectwa sióstr zakonnych (wcześniej ani razu nie przeczytałam żadnego) i zobaczyłam jak bardzo się myliłam z moim myśleniem o "powołaniu". Tak samo jak Ty kochasz swoją dziewczynę, ja kochałam swojego chłopaka i wiedziałam że to jest to. Zwłaszcza że on wszystko o nerwicy wiedział mojej i był dla mnie wsparciem w tamtym czasie. Także naprawdę idź za takim myśleniem jak masz teraz a pytania "a co jeśli" zostaw pytaniami retorycznymi bo na nie odpowiedzi gwarantuje Ci nie znajdziesz. Pamiętaj że masz prawo do wyboru i jeśli tylko jest on związany z Miłością to Bóg też będzie szczęśliwy. Nam się wydaje że to taka wielka rozterka dobrze wybrać a tak naprawdę wybrać to mała rzecz. Gorzej później umieć się utrzymać w tym wszystkim
  5. Serio? Doszło do niepokalanego poczęcia ? A to ci łaskawca.... Religia tylko bardziej wzmacnia nerwicę i rujnuje psyche. Szkoda naprawdę że ktoś tak potrafi jak Ty wysmiac kogoś...jeśli nie przezyles takiej nerwicy to uważam że nie powinieneś się w tym temacie odzywać. A co do zajścia w ciąże to życzę Ci żebyś nigdy nie przeżył problemow z tym związanych. Kto się śmieje ten się śmieje ostatni. Tyle w temacie.
  6. Dawno mnie tu nie było, i coś mnie cały czas trzyma żeby jednak tu napisać :) rozterki o powołaniu już dawno mam za sobą, od pół roku jestem żona i Pan Bóg obdarzył nas pięknym darem jakim jest dziecko na które właśnie czekamy :> chciałam tylko napisać Wam że ten Sakrament Małżeństwa dał mi naprawdę dużo, a przede wszystkim łaskę że już lęku nie odczuwam. I nie boję się że "minęłam się z powołaniem" a wręcz odwrotnie ponieważ to pragnienie było ze mną od dawna i wreszcie czuję się wolna! Bóg jest ze mną tak jak był wcześniej i mam nadzieję że wybaczyl mi moje zwątpienia! Bóg nie zsyla na nas leku wyboru powołania i teraz to wiem. Powołanie to przede wszystkim wybór, świadomy wybor i podążanie taka droga do Nieba. I tu nie ma żadnych wytycznych kim masz być i jaką drogę wybrać bo to nie ma być aż tak skomplikowane i na pewno nie może powodować nerwicy! I myślę że cokolwiek się wybierze jeśli tylko jest to dobre i służy dobru to jak może być pomyłką? Każdemu z Was życzę po prostu wielkiego spokoju i mniej lęku bo napraede straciłam na niego za dużo czasu i energii. Jedyne czego żałuję to tego ile Bóg nasluchal się moich rozsterek a i tak dawał mi zielone światło :)
  7. Stokrotce raczej chodzi o to, że nie do końca to co piszecie jej pomaga, tematyka może podobna bo chodzi o Boga i o nerwicę i lęki ale nie ten problem. Chill :) nikt tu nie chce się kłócić i stawiać na swoim ale każdy z nas wie jak to jest być w najgorszym lęku i nie najlepszym stanie a teraz Stokrotka nas potrzebuje!
  8. Jeszcze tylko dodam przykład osoby o ten przykład był już dany na innym poście na tym forum: Szymon Hołownia był w seminarium i nagle zdecydowal się odejść. Sam podjął taką decyzję, nikt go do tego nie zmusił żeby tam był albo żeby stamtąd odszedł. Teraz również pomaga, jest sam, wykreował swoją drogę i jak go gdzieś powiedział że jeszcze nie spotkał odpowiedniej osoby. Także naprawde ile ludzi tyle dróg a tak naprawde Bóg może mieć wiele planów życia dla każdego człowieka i gdy zawali czy odrzuci plan A to on podaje plan B i zawsze daje wolną wolę wyboru, nigdy nie zamyka głównej drogi czy Zbawienia :)
  9. Stokrotko nie wiem czy nie dobrze by bylo odciąć się od tego wszystkiego... Mając nerwicę właśnie tak zrobiłam, wzięłam dystans, nie od wiary, Kościoła i Mszy, ale od wszystkiego co kojarzyło mi sie z moją nerwica (strony internetowe, jakieś własne posty na fb, deona,faceboga itp., gościa niedzielnego i innych gazet) bo to tylko mnie jeszcze bardziej dobijało. Moc autosugestii była ogromna! To pomogło się zdystansowac . I wiem że ty trudne ale spróbuj ignorować te myśli, żeby nie były natrętne bo tak to będzie tylko kółko! Po za tym musisz pamiętać że tylko Ty i Bóg tworzycie Twoje życie, inni ludzie nie znają Twojego życia, tego czego pragniesz, jaka jesteś nawet jak im opowiesz! Każdy patrzy przez pryzmat siebie, swoich przeżyć i nikt nie ma prawa Ci mówić kim będziesz w przyszłości. Bo to Ty je ksztaltujesz. Wybór Twojego życia nie powinien być zawistny czyli trudny. Jeśli chcesz być w Małżeństwie ale pomyślisz ale co jak Bóg powołał mnie do zakonu? Tak to nie działa. Jeśli chcesz mieć Męża Ti będziesz go mieć. Bóg nie bawi się z nami w ciuciubabke i pamiętaj że zawsze masz wolny wybór. Przeczytaj sobie świadectwo na internecie : jak nie zostałam Karmelitanka. Uważam że tam jest świetnie opisane to jak powinniśmy patrzeć na powołanie i wybór drogi życiowej. Mnie bardzo pomógł i w słabszych chwilach nadal tam zerkam. Będzie dobrze :)
  10. Ile ludzi tyle przypadków, drogą jest jedna i na niej można pełnić różne funkcje które mają nam pomagać w dążeniu do celu. Nikt nie powiedział że ta co za młodu sobie wymyślimy to tak będzie. Ale trzeba w teraźniejszości patrzeć na fakty i to co jest teraz żeby móc decydować o przyszłości. A jeśli ktoś ma nerwicę to nie ma wolności w żadnym wyborze.
  11. Pewnie później wybrało coś innego, No jest normalne że zmieniamy swoje życiowe koncepcję, odkrywamy inne talenty, i też w tym decydujemy! I Bóg stawiając nas w jakiejś sytuacji daje nam wybór - albo go przyjmiemy albo i nie. Jak nie ty otwiera nam furtkę na inną drogę ale z tym samym celem.
  12. Masz rację, drogi do Zbawienia nie wybieramy. Ale to kim jesteśmy księdzem, zakonnicą, mężem, żona czy osobą samotna - to już wynika z naszych decyzji i z naszego życia. To jest droga która kroczymy do głównego celu czyli Zbawienia i Boga. Jeszcze dodam że dla każdego z nas jest zapisana inna droga do Zbawienia, ile ludzi tyle dróg. Ale żeby jakaś iść trzeba zdecydować.
  13. Dzięki ale do tego dochodziłam długimi miesiącami....ale da się wyjść z tego tylko racjonalnym myśleniem :) (tak jak zresztą mówiłaś)
  14. Powołanie to jest nic innego jak decyzja, a decyzja musi być podjęta świadomie i w wolności. Bóg nas do niczego nie zmusza, i nas nie męczy takimi myślami. Nie chcesz to nie chcesz. Dlaczego miałabyś takie silne pragnienie bycie żoną i matką i miałabyś do tego nie dążyć? Jak już to pisałam w innym wątku o tej samej tematyce to my wybierany drogę i to nie powinno być jakieś zawistne...Refren już bardzo często wiele świetnych tłumaczeń o magicznym rozumieniu znaków i miała rację. Bo do jest trochę pycha ze my robimy sobie autosugestie że znaków a później zwalamy to na Boga. Osobiscie kiedy to zrozumiałam i odpuściłam sobie tą tematykę i skupiłam się na tym co mam teraz to się udało zacząć żyć normalnie. Gdzieś to jeszcze we mnie jest ale już ten temat nie rusza mnie tak jak kiedyś. Niestety jak go nerwica odezwała się i pojawiła się w zupełnie innym temacie - chorób. Ale to już inna bajka :) jeszcze na koniec chciałam cię podnieść na duchu, że od samego początku nerwicy miałam oparcie w swoim chłopaku i bez niego bym z tego nie wyszła. A wiedział o co chodzi doskonale. I wytrwał ze mną do końca :) a teraz za 8 miesięcy w lipcu bierzemy ślub, od września jestem szczęśliwa Narzeczoną i przygotowuje się do tego jak najlepiej. Wybrałam drogę, powierzyłam ją Panu Bogu, i wierze że on pomoże mi iść nią jak najlepiej! Także głowa do góry, trzeba czasu i pozytywnego myślenia. I jeszcze jedno - najlepiej nie czytać w internetach bo to maci jeszcze bardziej i nie pomaga. A Twoje życie to Twoja decyzja i historia i nie musi być taka jak u innych. Twoim pierwszym i najważniejszym powołaniem jest droga do Zbawienia a to jak do niej dążysz to Twoja kreatywność byle by była zgodna z przykazaniami i napelniona miłością :)
  15. I szczerze mam nadzieję, że zmęczysz się w końcu tym tematem, materiałami, stronami internetowymi! :) Pewnie dziwnie to brzmi, ale mnie dopiero opuściły te myśli, kiedy po prostu dałam sobie z tym spokój, powiedziałam kategoryczne NIE i byłam tak zmęczona dręczeniem tego tematu. Postanowiłam cieszyć się tym co jest teraz, co mam teraz - a mam cudownego chłopaka, na którym się skupiłam i nie wyobrażam sobie innego życia niż z nim :) Także głowa do góry - bo wszystkie góry da się pokonać!
  16. Nerwica pragnie konkretów i tego, że ktoś nam powie coś na 100%...a niestety nikt nie może Ci powiedzieć co Ty masz robić w życiu bo to jest Twoja decyzja. Jest wiele dróg i to my decydujemy, którą pójdziemy. Nikt nas do niczego nie zmusi. Myślę, że kierowanie się uczuciami to jest zły pomysł, bo jeśli powołanie miałoby składać się tylko z myśli i uczuć....to troche kiepsko by to było. Tak na prawdę czyny są najważniejsze, to jaka jesteś teraz, to co robisz, w czym się dobrze czujesz, kogo kochasz - to jest TERAZ i na tym trzeba się skupić. To forum trwa już jakiś czas i sporo ludzi przeżywało i pewnie przeżywa to co my, ale nie spotkałam osoby, która przez tą nerwicę, obsesyjne czy natrętne myśli poszła do zakonu czy na księdza. Tu jednak potrzeba troche czasu, poukładania sobie troche myśli, swoich stereotypów i zniekształconego obrazu życia :) Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że będzie co raz lepiej :)
  17. Edward27 no oczywiście, że rozumiem Andziulkę. W końcu sama przez to przechodziłam i na prawdę nikomu nie życzę takiej nerwicy. Teraz te wszystkie myśli, całe to zagmatwanie wydaje mi się być straszną abstrakcją. Ty piszesz bardziej ze strony psychologicznej, ponieważ masz wiedzę od psychologów, którą Ci dali, ja jednak nie poszłam do żadnego i pisze z własnego doświadczenia i tego jak z tego wyszłam, a właściwie jakim myśleniem z tego wyszłam :) Także jeśli moje wypowiedzi nie wydają się empatyczne to zupełnie nie miałam takiego zamiaru. Andziulka to co piszesz o różnych zachowaniach, to że np. idziesz na impreze, pijesz alkohol i czujesz się z tym źle bo przecież nie powinnaś....miałam to samo ;/ jakbym czytała siebie na prawdę! A to jest jeden z przykładów tak na prawdę, bo cały dzień można się zadręczać w przeróżnych (normalnych) sytuacjach. Najgorsze chyba jest to, że myśląc w kółko o jednym i tym samym, obsesyjnie można by powiedzieć, to zapomina się o wszystkim innym i dzień w dzień przeżywać tą samą mantrę ;/ Andziulka a czy rozmawiałaś z kimś o tym? Z jakimś księdzem? Byłaś u psychologa? Co do Księży to oczywiście wiem, że trzeba uważać i iść do rzeczywiście zaufanego, bo niestety nie każdy jest w stanie zrozumieć nerwicę ;/
  18. Andziulka...masz totalne zagmatwanie w myślach....ja w nich wogóle nie widzę Twojego wyboru. Nie musisz się przecież na nic decydować już teraz., a zwałszcza jeśli masz właśnie takie myśli. Za powołaniem idzie konkret. Tak ja np. Ja chce być w Małżeństwie, mam chłopaka, kocham go i chce założyć z nim rodzinę, planujemy to i dążymy do tego. To jest konkret. Za powołaniem do zakonu też na pewno idzie konkret, związany z głęboką modlitwą, pragnieniem oddania się Bogu itd. Same myśli to naprawdę nic nie znaczą! Nie zawsze robimy to co pomyślimy. Po za tym kurcze, Bóg Cię kocha i nie ważne co wybierzesz, czy co bęziesz robić w życiu (o ile to jest dobre) to Bóg będzie z tym okey. Zajęło mi naprawdę sporo czasu żeby do tego dojść, ale zrozumiałam, że to jest moja decyzja i wiara (Bóg) kompletnie nie przeszkadza mi w tym, żebym była w Małżeństwie, ba - Bóg w tym błogosławi. Najważniejsze jest być dobrym człowiekiem, kochać, pomagać. Gdzieś tam czasem ten lęk jest i myśli wracają, ale nie boję się już ich i żyje dalej. Także na prawdę, więcej luzu, jak przestaniesz tak obsesyjnie nad tym myśleć to na prawdę inaczej na to spojrzysz. Zaznaczam, że większość rzeczy o których pisałam też przechodziłam i na prawdę da się z tego wyjść - jeśli się chce :)
  19. Andziulka ja również mijam codziennie dużo zakonnic bo też mieszkam w dużym mieście, i uwierz mi ale wszyscy spotykamy te osoby tylko Ty żyjąc w nerwicy i tkwiąc ciągle w tym samym temacie po prostu bardziej zwracasz uwagę na otoczeniu, a tym bardziej właśnie na takich osobach. Nie bierz tego do siebie, bo serio każdy tak ma :) I dobrze, że zauważyłaś, że również widujesz Małżeństwa A może to jest znak? I tu właśnie jest troche ironiczna sytuacja, bo w takim razie co jest "znakiem"? Po raz kolejny, powołanie jest WYBOREM. I nie ma tutaj żadnej autosugestii. Też tak miałam możesz nmi wierzyć, z resztą cały czas mam dziwne uczucie mijając takie osoby na ulicy. Także na spokojnie :) To nie jest znak :)
  20. Jak tam czytam po raz setny ten temat na forum to mam wrażenie, że my wszyscy (chodzi mi o tych, którzy przeżywają nerwicę) mamy kompletnie zniekształcony obraz Boga i powołania. NIe wiem jak Wy ale na samo słowo "powołanie" już normalnie mam ochotę krzyczeć. Mam dość samego tego słowa. Bierzemy powołanie za coś magicznego, coś co jest prawie jak na śmierć i życie. Kurczę, też się zmagam z tym lękiem, może juz nie tak bardzo jak kiedyś ale tego czego jestem pewna to tego, że nie zrobie tego czego chce ode mnie lęk. Plan Boży to jest przede wszystkim to Zbawienie człowieka, życie wieczne. A droga którą dojdziemy do tego, droga miłości to już nasza totalna inwencja twórcza. I jeśli ona nie bęzie przeczyć naszemu sumieniu, pragnieniu, 10 przykazaniom to jak ma się Bogu nie podobać? Boga myśli nie są nad myślami naszymi, a drogi nasze, drogami Bożymi! Ja np. bardzo często mówię, że jestem z powołania kelnerką. Bo tak czuję i w tym czuje się dobrze, choć mega nie wdzięczna praca ale cieszy mnie to w cholere. Jak mówimy o powołaniu to często od razu myślimy zakon, ksiądz itp, A tak naprawdę każdy stan w naszym życiu można nazwać powołaniem: lekarz, nauczyciel, księgowy itd. I kto z was wybiera zawód w którym pracuje, bądź kierunek studiów? Bóg czy Ty? To kto tym bardziej ma wybrać to jakie życie będziesz prowadził? Bóg czy Ty? Wybór należy do Ciebie. Bóg daje tylko możliwosći. POdaje plan A - Ty wybierasz bądź odrzucasz. Podaje wtedy plan B itd......jeśli dojdzie do odstatniej literki alfabetu a Ty nadal nie umiesz wybrać to wymyśli nową żeby Cię doprowadzić do Zbawienia. Jeśli nie jest to oczywiście grzech, czy coś co kompletnie ma Cię nie prowadzić do Zbawienia i nie jest przepełnione miłością to Bóg w tym pobłogosławi. Tyle razy tu już było pisane, że chce być mężem, żoną itd. Zresztą ja też to pisałam. No to kurcze każdy z nas wie co chce i zna swoje myśli i może do tego dążyć. A powstrzymuje nas jedynie psychika i błędne koło myślenia. Nie mówię, że jest idealnie i że lęki minęły na stałe i nie wracają, są momenty w którym gdzieś to do mnie wraca ale staram się tym nie przejmować. Zawsze chciałam być w Małżeństwie i nigdy mnie ta myśl nie przerażała a wręcz przeciwnie - cieszyła i nadal cieszy! Czuję, że jak będę mieć dzieci i męża i będe miała o kogo się troszczyć to będę spełniona jako ja i jako kobieta. I to jest coś do czego dążę i jestem w stanie zaryzykować swoje życie, poświęcić siebie dla kogoś, uszczęśliwiać kogoś i walczyć o to czego pragnę. A co najważniejsze, żę wiem, że własnie wtedy będę mogła dopiero tak naprawdę Kochać Bożą Miłością. Mam nadzieję, że żadnych cherezji/ herezji (nie chce mi się sprawdzać poprawności tego słowa) tutaj nie piszę, to jest to co myśle, wnioski z kilku miesięcy, godzinnych przemyśleń.
  21. Od razu niestety pewnie tak nie miną, ale z czasem jak przestaniesz się nimi tak bardzo interesować (tak i to naprawde działa) to bedziesz czuła się lepiej, pewniej i będziesz szczęśliwsza :) Zaznaczam Ci że czasami jak mijam osobę zakonną na ulicy to czuje się nie swojo i pojawia się jakiś mały lęk, ale to ju,ż nie jest to co kiedyś i potrafie spokojnie się od tego oderwać :) Także powodzenia! Daj znać jak tam się trzymasz! :)
  22. Jakbym widziała swoje rozmyślania kika miesięcy temu...:) Da się z tego wyleczyć i żyć normalnie. Od razu podsyłąm Ci artykuł, który bardzo mi pomógł http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2247,jak-nie-zostalam-karmelitanka.html . Powiem Ci, że nie męczą mnie już myśli, w pewnym momencie miałam "przeciążenie systemu" w głowie i po prostu dałam sobie spokój z tematem. Dlatego, że jeśli nie chcesz to nie idziesz. Chyba każdy to tu powtarza i taka jest prawda. I tak wiem jak to jest się nakręcać, miałam dokładnie to samo i też nie miałąm wcześniej nerwicy natręctw,....ba nawet kiedy mnie to chwyciło nie wiedziałam, że to jest. Bóg chce żebyś kochała w życiu, była dobrym człowiekiem. Mówi się, że On ma plan na życie każdego z nas. Ale to jest plan Zbawienia! A to jak do niego dojedziesz (np. w Małżeństwie) to jest jedynie Twoją i On Ci nie powie co TY masz robić bo własnie to jest wolna wola. Te natręctwa (prawie rok) utrwaliły mnie w tym czego chce czego zawsze chciałam i do czego dąże (Małżeństwa) i wiem, że Pan Bóg dał MI mojego chłopaka w tym czasie nie bez powodu i ta myśl mnie trzymała. Poczytaj sobie artykuł myślę, że on Ci powie nacznie więcej, Nie wiem czy psycholog pomoże ja nie poszłam i nie żałuje. Czy myśli czasem wracają? Tak ale nie są już natrętne, życie toczy się dalej i jest dobrze :) Nie czuję już lęku, że wszystko co robie to przecież tak nie powinnam. Ciesze się z tego co mam, dąże do marzeń Małżenstwa. Jedyny minus to niestety moja wiara się zmieniła, nie potrafie na razie wrócić do tego co było wcześniej ale mam nadzieje że z czasem i to się będzie udało jakoś naprawić :) Także mniej lęku i więcej zaufania do tego czego pragniesz! Pozdrawiam cieplutko!
  23. Kurczę, ciężko mi coś odpowiedzieć, bo sama ostatnio mam gorszy czas chociaż już wydawało się, że było lepiej! Ale wystarczyło słowo, myśl, obraz żeby wróciło Także całkowicie Cię rozumiem z tym co przeżywasz
×