Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stracona100

Użytkownik
  • Postów

    1 431
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Stracona100

  1. iiwaa,

    wreszcie trafiłaś do właściwego wątku :brawo:

     

    Jasne :D

    A Ty co tu robisz? Śledzisz mnie? Łechcesz moją próżność ;)

    A tak poważnie - nie raz się z Ciebie nabijałam czy byłam cyniczna. Niepotrzebnie wszystko bierzesz na poważnie.

    Rzecz w tym, Moja Droga, że ja jestem bardzo miła. Spokojna jak baranek. Acz kończy się to, kiedy ktoś się czepia i wydaje arbitralne sądy, mimo że ja nie wydawałam takich sądów o nim. A należę do osób raczej pamiętliwych.

    Idź, zajmij się - jak to moja siostrzenica mawia - "smutaniem". Zakładam, że najlepiej Ci to wychodzi, lepiej niż próby dogryzienia mojej osobie - czego nie jesteś w stanie zrobić.

    A ja wracam do pracy :)

    Miłego dnia :)

     

    Żeby było na temat:

    mamy tu przykład osoby, która chorobliwie potrzebuje być doceniana i podziwiana. Ponieważ w realnym życiu nie do końca tak jest, szuka tego w necie. Niestety i tam nie wszyscy dają się nabrać na jej "okrągłe słówka" i zauważają jaka z niej złośliwa hipokrytka. Zapewne sądziła, że na forum "dla psycholi", którym w życiu nie jest łatwo znajdzie upragnione audytorium, które zachwyci się bajeczkami o jej wspaniałym życiu. Niestety, chorzy psychicznie to też bardzo inteligentni i spostrzegawczy ludzie i nie tak łatwo "robić ich w balona".

    O ile potrzeba przechwalania się jest w miarę zrozumiała i do zaakceptowania, to potrzeba wyżywania się na "z definicji" słabszych psychicznie osobach i okazywanie im pogardy z powodu ich choroby jest nie do przyjęcia (można to znaleźć w wielu postach).

    Obłuda i hipokryzja tej osoby szczególnie uwydatnia się w temacie "posiadania/nieposiadania dzieci" - jej jakże odmienne do przedstawionego na tym forum zdanie można poznać tutaj: http://fajnamama.pl/forum/temat/czy-to-juz-za-pozno/?post

     

    Cóż, taka radykalna zmiana postawy oczywiście jest/może być "lekarstwem" na bezdzietność i jeśli jej pomaga...

    Przechwalanie się i wmawianie sobie że tak jak jest "jest dobrze, a nawet świetnie" jest niezłym sposobem na poprawianie sobie humoru i budowanie pewności siebie, byle nie odbywało się to cudzym kosztem.

    ot

    Oto coś ciekawego na temat wspaniałego życia i nieposiadania dzieci pewnej iiwyy - zapewne sobowtóra naszej prawniczki :lol:

     

    iiwaa, post z 17 kwietnia 2016, 22:17 na forum fajnamama.pl

     

    "Sytuacja przedstawia się następująco. Poznałam męża mając niecałe 20 lat, mąż miał wówczas 36 lat. Zakochałam się, mimo sprzeciwu całej rodziny wyszłam za mąż mając 22 lata. Dzisiaj mam 42 lata, mąż 58. Jest cudownym człowiekiem, można powiedzieć, że niczego mi nie brakuje. Ale nie mamy dziecka... Czuję się nie w pełni kobietą, przecież wszystkie moje przyjaciółki są już mamami. Bardzo żałuję, że kiedy miałam 25 lat i mąż chciał starać się o dziecko, to nie byłam jeszcze gotowa. Chciałam skończyć studia, zrobić doktorat, podróżować, mieć fajną pracę. A teraz może być za późno...Co gorsza - czuję że (już odchodząc nawet od tematu dziecka) niczego w życiu nie osiągnęłam. Niby wszystko co mamy jest też moje, mąż nigdy nie sprawił mi żadnej przykrości, mamy wspólność majątkową. Ale faktycznie ja przecież wiem, że na to wszystko zapracował mąż, nie ja - nie moje pieniądze wybudowały dom, kupiły psa, kupiły samochód czy wspomagają dzieci chore na raka. Moja jest może inicjatywa, ale sama nie mogłabym nic zrobić. To mąż ma wyższy niz ja tytuł naukowy, to męża studenci bardziej szanują, mnie może lubią, ale męża bardziej szanują. To do męża klienci przychodzą z najbardziej poważnymi i skomplikowanymi sprawami, nie do mnie, mimo że uprawnienia mamy takie same. Bo co ja w życiu zrobiłam albo potrafię? Gotować? Wybierać mężowi garnitur? Prowadzić łatwe sprawy?Jestem przy mężu trochę jak taki wybrakowany egzemplarz. Wiem że bardzo by się zdenerwował jakby wiedział że tak pomyślałam. Mąż jest trochę staroświecki (w dobrym tego słowa znaczeniu) i traktuje kobiety jako coś lepszego, z takim pełnym szacunkiem. Ale moje życie jest takie puste. Kocham dzieci. Zawsze nie mogę się nimi nacieszyć kiedy odwiedzą nas znajomi. Mogłabym też dać coś od siebie, takiej małej istocie i wychować ją na fajnego, szczęśliwego człowieka. Badalam się. Ponoć wszystko jest ok. Mąż obiecał że przebada się w pierwszej wolnej chwili. Tylko jest taki zapracowany...Od ponad roku nie stosujemy antykoncepcji. Kochamy się regularnie. Jak nie byłam w ciąży tak nie jestem. Boję się że to już za późno.Czy jest tu ktoś kto zaszedł w ciążę w takim wieku? Po długich staraniach?"

    http://fajnamama.pl/forum/temat/czy-to-juz-za-pozno/?post

     

    Przykra sprawa, ale wygląda na to, że masz poważne zaburzenia psychiczne - rozdwojenie jaźni :hide:

    ot

    iiwaa...założyłaś z góry, że otyłość wynika z zaniedbania (określilaś to spasieniem), tymczasem może ona też wynikać z choroby. Po prostu zaszufladkowałaś tęgie osoby jako nie dbające o siebie. Tylko o to mi chodzi nie o Twoje preferencje czy poczucie estetyki, ale może nie wyczuwasz takich niuansów.

    Ależ oczywiście, że nie wyczuwa, po co zawracać sobie głowę takimi duperelami jak CUDZA choroba, łatwiej zaszufladkować otyłe osoby jako "spasione prosiaki" bo żrą na potęgę. I cieszyć się swoją chudością (bez cycków). (Pamiętaj iiwaa, że i Ciebie może dopaść poważna choroba, choćby rak).

    ot

    ... z nadwagą, żeby traktować jak śmierdzące jajo...

    świadomie podkreślam typową wypowiedź tej osoby, mającej się za "coś lepszego" od reszty "psycholi" z tego forum, bo razi mnie takie grubiaństwo i nie zamierzam tego ukrywać.

    ot

    ... A nie wiem, kto się z czym boryka, nie mój problem ;)

    Przecież ludzie nie ustawiają sobie nicków "..... - z nadwagą", żeby traktować jak śmierdzące jajo...

    Piękna wypowiedź :brawo:

    ot

    iiwaa, no ale nadwaga może być wynikiem nie tylko niewłaściwego jedzenia. Przypuszczam, że na tym forum wiele osób boryka się z problemem nadmiernej wagi, głównie z powodu leków. Wiele z nich powoduje tycie i można się nawet głodzić, nic nie pomaga. Dlatego wrzucanie wszystkich do jednego wora pt. spaślak i na pewno się obżera, może kogoś takiego zaboleć.

    Nie sądzę, aby iiwaa brała pod uwagę takie niuanse.

  2. Moim zdaniem nie jest to zachowanie, które należy chwalić a raczej piętnować.

    ale moim zdaniem to w momencie i miejscu kiedy to nastąpi a nie tak w każdym wątku i więcej już nie napiszę, bo nie chce się wtrącać w wasze porachunki.

    No i prawidłowo.

    A ja nie zamierzam milczeć, kiedy pluje mi się w twarz.

  3. Idealny wiek kobiety dla faceta to wiek faceta na pół plus siedem lat :)

     

    To zależy, w którym momencie, bo to nigdy nie jest constans ;)

    Wg tego rozrachunku, jak się pobieraliśmy, powinnam mieć 26 lat, a ja miałam jedynie 22 :P

    Taka gówniara ;)

    On wiedział, że takie gówniary łatwiej się hoduje/tresuje.

    ot

    40 kilo/180 cm wzrostu
    nie, bo nie mają cycków i wyglądają jak szkielety. Mnie się nie podoba, osobiście wolę już popatrzeć na te pulchniejsze (nie mówię, że grube) - dla mnie są bardziej seksi niż zachudzone patyczaki

    Popieram, taka waga przy tym wzroście jest niezgodna z naturą - karykatura człowieka/kobiety.

  4. Stracona100, wzajemnie sobie pomogli on ma to co napisałaś, a ona ma/miała przewodnika, któremu dużo zawdzięcza.

    Tak, też dokładnie tak to widzę.

     

    ...w sumie to nie widzę w tym nic złego. tylko, że wyczuwam pewną pogardę do ludzi, którym jakoś gorzej się powiodło/powodzi...

    I tu właśnie jest "pies pogrzebany". Pannie się udało (trafiło się ślepej kurze ziarno) i uważa, że jest to wystarczający powód, by się przechwalać, wywyższać i lekceważyć inne "kury i koguty" które miały mniej szczęścia. Moim zdaniem nie jest to zachowanie, które należy chwalić a raczej piętnować.

    ot

    No co Wy, iiwaa z pewnością dała by radę. Nie z takimi "sprawami" sobie radziła.

    Taa... omnibus

     

    Zwracałam się kiedykolwiek do Ciebie personalnie? Atakowałam Cię w jakikolwiek sposób?

    Nie? No właśnie, więc daruj sobie złośliwości - chyba że nie potrafisz dyskutować z osobą o zupełnie odmiennym zdaniu.

     

    Nie jesteś u siebie, nie zabronisz nikomu wolności wypowiedzi :nono:

    Wiem, że niewygodna prawda boli :bezradny:

    ot

    A byłam jak patyk, ważyłam ledwo powyżej 40 kilo. Inna sprawa, że nie miałam kasy na jedzenie. Ale gdybym się przemieściła w czasie, to dziś z tamtą figurą miałabym posadę modelki gwarantowaną :D
    Nic z tego, bo za niska jesteś :P

    No co Wy, iiwaa z pewnością dała by radę. Nie z takimi "sprawami" sobie radziła.

  5. ... Ja nie zamierzam już więcej z Twoją osobą rozmawiać...

    No wreszcie :brawo: szkoda tylko, że nadal tu zostaje Twoja pyszałkowata, nadęta, zarozumiała i samochwalcza osoba i nadal będzie karmić swoje rozdęte ego lekceważąc i wyśmiewając słabości osób zmagających się z problemami psychicznymi.

     

    pisz sobie, co chcesz - choć tyle interesujących rzeczy w Twoim życiu - internetowe forum i osoba, której nie lubisz. Gratuluję życia! :great:

    Nic nie wiesz o moim życiu (sama to stwierdziłaś) więc takie chamskie, pogardliwe i protekcjonalne uwagi zachowaj dla siebie.

     

    Tych "snopów siana wychodzących z butów" świadczących o wrodzonym prostactwie niestety TOBIE nigdy nie uda się ukryć :hide:

  6. ... chodziło mi o MAO coś na dopaminie np, typowe apery po ktorych można znacznie ruszyć mechanizm nagrody bardzo prostymi czynnościami. Po wykonaniu ich poprawia ci się samopoczucie i tak sie możesz stymulować jak nie masz tej iskry która jest u większości i mówi ,,dobra dobra, narobiło sie ale się zbieram, od czego zacząć, hmn?''

    A lekarze nie znają tych cudownych leków? Dlaczego ja nie mogę się tak "stymulować"??? :why:

  7. mercymona, zgadzam się z Alighieri - choroba całkowicie przesłania Ci właściwe spojrzenie na świat i życie, wyzwala same negatywne emocje. Ale Ty jesteś fajną, ciekawą życia kobietą i wcale nie chcesz umierać. Musisz jak najprędzej znaleźć lek, który wyciągnie Cię z tego stanu i wtedy pomyśleć, co jeszcze mogłabyś dla siebie zrobić poza braniem antydepresantów. Ale sama nie dasz rady.

    Czy teraz jesteś pod opieką psychiatry? Może znów powinnaś zgłosić się do szpitala, w celu lepszego dopasowania leczenia i ewentualnego odstawienia benzo? Czy korzystałaś z psychoterapii?

    Doskonale rozumiem Twój stan i jedyne co mogę powiedzieć, to: trzymaj się, walcz! - za tym "dołem" znowu zaświeci słońce, może warto je raz jeszcze zobaczyć :great:

×