Prawdopodobnie przez ten cholerny zespół Aspergera rozpadła się moja rodzina. Mój ojciec najpewniej właśnie na to cierpi, choć nigdy nie został zdiagnozowany, ale objawy by tak raczej wskazywały na to. Bo każdy z rodziny zgodnie twierdził, że on ma jakieś zaburzenie, ale nikt nie wiedział co. Niestety dowiedziałam się tego dopiero teraz, kiedy od dawna już nie mam kontaktu z nim (i dobrze mi z tym). Mój ojciec jest informatykiem, bardzo cenionym, zatrudniono go w świetnej firmie, a poprzednia nadal walczy o to, żeby do nich wrócił chociaż na część etatu. Nowa firma po jakimś czasie zgodziła się, żeby on z domu pracował zdalnie, więc przestał z domu wychodzić i od rana do wieczora programował, wcześniej jak wracał z pracy to też tylko tym się zajmował w wolnym czasie, w weekendy, non stop. Żonę olewa, bo woli siedzieć przed kompem i programować. Jak przychodzi odwiedzić swoją matkę to siada przed komputerem i pisze jakieś skrypty czy coś. Jak musi wyjść z domu to też z laptopem i potem jak jest chwila to go wyciąga i programuje. Programuje do późna, a potem śpi na podłodze w pomieszczeniu w którym pracuje. Nie pamiętam, żeby wychodził gdziekolwiek. Zauważyłam też u niego objawy nadwrażliwości na niektóre dźwięki. A przede wszystkim miałam wrażenie, że jest kosmitą bez uczuć. Nikt nie był w stanie się z nim porozumieć. Czasem nawet normalnej rozmowy nie dało się z nim przeprowadzić - tzn. pamiętam taką sytuację, że był zły na mnie i coś chciał ode mnie, a ja 15 minut bez skutku próbowałam mu przekazać jeden prosty komunikat. Ogólnie to odciął się ode mnie emocjonalnie, nie zwracał się do mnie bezpośrednio, w zasadzie to jak psa mnie traktował, przez większość czasu po prostu mnie olewał. Moje prośby, groźby, płacze, nic do niego nie trafiało, beton, mogłabym równie dobrze do ściany gadać, zero reakcji, jak kosmita. Cała nasza rodzina się sypała przez niego, a on nic. Aha pamiętam też, że jak bardzo chciał coś podkreślić, to powtarzał jedno i to samo zdanie kilkanaście razy z rzędu, tak jakby nie był w stanie tego zrobić przy pomocy intonacji... Wszystkie poważne problemy zlewał jakby go nie ruszały wcale, zamykał się w swoim świecie programowania i tyle. Jak żona próbowała z nim pogadać o poważnym problemie, to wychodził z pomieszczenia. Uwielbiał za to gadać sam ze sobą, nie zważając na to, że ktoś jest w mieszkaniu i go może słyszeć, rozmawiał sam ze sobą przykładowo o swoich problemach w pracy. Wydaje mi się, że z zewnątrz tzn. dla innych osób wydawał się normalny, ale jak ktoś go bliżej poznał, to już co innego - cała najbliższa rodzina zgodnie twierdziła, że "jest świrem".
Myślicie że to był ZA?