
tendou
Użytkownik-
Postów
44 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez tendou
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
totorzy m zpstalo mi pare dni zycia fajnie, ze mialem okazje sie wyzalic wsrod ludzi, ktorzy maja podobne problemy a innych maja w du pie -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
od kiedy sie wlogowalem na to forum (bo swego czasu sam szukalem czegos, co mi mogloby by pomoc...) mam wrazenie, ze kazdy tu stara sie wyspowiadac ze swoich problemow, ale niewielu jest nas, ktorzy tak na prawde chca jeden drugiemu pomoc. Jakis czas temu sam zrobilem test na swoim przykladzie (wszystko, co pisalem jest prawda- dla jasnosci). Dlatego jak ktos ma jakies "ale" od zycia niech pisze do mnie. Sam sobie nie radze ze swoim zyciem, ale wiem, ze jak z kims pogadam o kiims zyciu to i mi pomaga i innym wiec Wasza sprawa - dopóki żyje mogę chętnie pomóc - Wasza decyzja - czy chcecie uslyszec o tabletkacch czy o tym jaki psycholog 'moze' Wam pomoc, czy wolicie pogadacz gosciem, ktory moze Was naprawde zrozumiec. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
cos tam juz pisaldem, ale sie potem nie odnotowalem wiec dopisuje znowu, by byc na topiu... sorry - takie tam glupie rozpoczecie... otoz tak... Nic sie w moim zyciu nie zmienia. Od kiedy pamietam jestem w depresji. Zadne leki nie pomagaly i w sumie sie nie dziwie, ze nie, skoro odmawialem ich brac (albo udawalem, ze biore). Glownie z tego wzgledu, ze mam problemy z bezzsennoscia od wielu lat a one nie odsc, ze jeszcze bardziej mnie mulily, to powodowaly to, ze ciagle bylem/jestem miedzy snem a rzeczywistoscia i to tylko powodowalo wieksza frustracje. Jak cos robie na codzien, czy to w pracy, czy w domu jestem w miare przytomny (choc bardziej przypominam jakas maszynke, ktora ma zaprogramowane, co ma zrobic), ale jak np. przychodzi przerwa w pracy glowa sama opada mi w dol. Mam wielu przyjaciol, ale niestety nigdy im nie mowilem w ajkiej depresji sie znajduje, glownie z tego wzgledu, ze jak zaczynalem tego typu temat to zawsze sie konczylo na czyms z typu "aha" albo "no kicha". Przyjaciele, ktorym bym mogl swoje zycie zawierzyc i swoje za nich oddac, ale mysle, ze to zawsze byl moj problem zeby powiedziec i wytlumaczyc im w czym tak na prawde jest problem. Ze strony rodziny nie mam zadnego wsparcia. Mam brata blizniaka, ktorego nienawidze, bo pomoglem mu nie raz (i beze mnie by dalej tyral za 8zł na godzine) a on dzisiaj sie do mnie odzywa, bo uwaza mnie za zjeba (i vice versa), ale dzis dzieki mnie zarabia ponad 2000zl na tydz. Zawsze bylo tak, ze ja, jako starszy o 10 minut odpowiadalme za siebie i za niego. Jak ja cos osiagnalem i znaczylem wsrod innhych to bylo, ze on i ja a jak on czy ja cos zrobil zlego, jako gowniarz to szlo tylko na mnie. Cala rodzina wiedziala kogo starzy faworyzowali, ale oni nic sobie z tego nie robili. W wieku gimnazjum bylem dwa razy w szpitalu z powodu wysokiego/niskiego pulsu a oni mi przslali psychologa. Dobre. Mialem podlaczony komp do klatki i w stanie spoczynku wskazywalo 160 a potem w tym samym stanie 25.... W rodzinie ogolnie uchodze za tego najgorszego. Jak kogos poznam to zaraz sie mna szybko znudzi i jak doprowadzi mnie do granic wytrzymalosci to nic sobie z tego nie robi - ot normalna sprawa - spoko chlopak jak pomogl innym to se poradzi. Tylko, ze wychodzi na to, iz ja sam sobie nie radze. Moi najlepsi znajomi sie porozjezdzali (Wlochy, Amsterdam, Australia, Slask, Chiny, Anglia, Nowy York itd). I wiem, ze jak im o tym powiem to bedzie znowu "aha". Idzie mi za granica calkiem niezle (mieszkam obecnie w Chicago), ale dalej jestem sam z depresja i probuje jakos ja zwalczyc, ale nic nie pomaga. Dopoki bylem tu niemal sam szlo ok - cwiczylem wiele sportow, wygladalem jak sportowiec, ze wszystkimi sie po swojemu dogadywalem, ale jednak cos bylo nie tak. Niestety w miedzyczasie mialem wiele prob samobojczych. Nie wiem sam co nie wyszlolo. 3 razy podcinalem zyly. 3 razy sie dusilem, 2 razy sie topilem (choc to byl akurat idiotyzm, bo sam jestem ratownikiem wodnym...) do tego czekalem w lesie na wilka stojacego przede mna az mnie on zaatakuje i jego kumple, ale co do czego poszedlem za nimi i tak nic z tego nie wyszlo. Probowalem sie powiesic, ale nie potrafilem ukrecic odpowiednio sznura. Do tego jeszcze doszly jakies leki na uspokojenie, ktore zazylem w ciagu picia a i to nie pomoglo. Teraz jak to aktualnie pisze mam wszystkie objawy przedzawalowe serca. Cala historia jest w wielkim skrocie i mam nadzieje, ze ktos sie odezwie i pogada. Na codzien mam puls okolo 90-130. Do tego wszystkie objawy przedzawalowe, depresja, zanizenie wartosci osobowosci itp itd Powiem szczerze, ze chce tylko splacic swoje dlugi i umrzec na czysto. Mozliwe, ze tej czy ktorejs nastepnej nocy od tej chwili bede juz zimnial. W sumie mi to nie przeszkadza. Zaluje tylko, ze przyjaciele, na ktorych opinii mi najbardziej zalezy, traktuja nasza znajomosc jak cos oczywistego na dystans. Powiem szczerze, ze chcialbym zobaczyc miny paru osob na wlasnym pogrzebie. Mam nadzieje, ze jak juz serce (albo moje inne dolegliwosci nawala) to nie bede za dlugo odczuwal bolu. Mam dosc bolu fizycznego. Do tego psychicznego juz sie przyzwyczailem. W sumie nie wiem co jest gorsze. Udawanie przed wszystkimi, ze wszystko jest ok i z nimi gadac jakby nigdy nic, czy po prostu sie odciac i czekac na koniec... -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Nie popuść tylko w rajtuzki z emocji. oh dzieki z odp, malo brakowalo bym popuscil. dziwie sie administratorom, ze takich jak ty stad jeszcze nie wyje*****. tacy jak ty wprowadzaja tylko zamet w zyciu ludzi, ktorzy maja sensowne i prawdziwe problemy, a nie ank ty i twoje problemy typu jakie spodnie kupic. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
nie caly czas przegladam to forum. opowiedz mi jak i co Cie do niej sprowadza i wtedy moze sie postaram pomoc czy cos doradzic. jelsi chcesz mozesz napisac na priv -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
jakiej choroby i jak wplywa na Twoje zycie? -
moj sposob a radzenie sobie z depresja to byl sport. i polecam wszystkim - spacery bieganie, sztuki walki itd. jest to niesamowite oderwanie sie od rzeczywistosci i naprawde pomaga, bo skupiasz sie na czyms innym, a nie na danych rzeczach/problemach. poza tym robisz to dla siebie, a nie musisz ocekiwac nalaske innych ze ktos ci w tym dopomoze.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
myslalem, ze to forum jest dla ludzi z problemami i dla ludzi, ktorzy chca im pomoc, ale widze teraz, ze jak to polacy- jeden przekrzykuje drugiego nie zwracajac uwagi na problemy trzeciego. przez was ludzie z problemami wracaja do mysli typu czym i jak by tu sie znowu pochlastac. gratulacje -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Witam, Jestem tu nowy i chcialem sie zapuytac stalych forumowiczow czy taka terapia z wyzaleniem sie pomaga? i Jelsi tak to jak? Mam wiele na glowie i szukam jakichs powodow jak sobie z nnimi poradzic... -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Dziwne, ze nie jestescie razem, w koncu wiele Waas laczy, ale zycze powodzenia :) -
Przeczytaj książkę "Jak przezwyciężyć nieśmiałość i lęk przed ludźmi" Ruth Searle. Mi by się też przydała ta książka, kiedyś byłam bardzo nieśmiała, ale praktyka czyni mistrza, podchodziłam do ludzi, zaczynałam rozmowę, rozmawiałam ze sprzedawcami. Wybaczcie, ale zadne ksiazki nie dadza Wam senoswynch wskazowek co do zycia. Trzeba to przezyc i tyle.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
wiesz na co czy szukasz podpowiedzi? jesli wiesz to mi powiedz zanim to zrobisz, a jesli nie to podziel sie swoimi prZemuysleniami i zobaczymy co da sie zrobic... moze Ci cos doradze jako ktos, kto juz co nieco na sobie doswiadczyl... pozdro i trzymaj sie dopoki jest nadziej nie umierasz wiec pamietaj, że Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć Demostenes -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
z natury jestem dociekliwy wiec jak nie chcesz nie mow. ale musze zapytac: jak Ci sie teraz ibecnie uklada jak Twoja obecna sytuacja sie przedstawia i jak sie sama do tego odnosisz? jestes zadowolona, ze tak sie to potoczylo, czy rozpamietujes tak jak ja, ze jakbys zrobila, czy powziela inne zdanie w najmniejszej i najmniej istotnej sprawie to by sie potoczylo w Twoim zyciu wszystko inaczej...? wiem, ze troche zawile, ale prosze jak bedziesz miala chwile odpowiedz - to dla mnie wazne z osobistych wzgledow... -
Witam wszystkich :) W wielgachnym skrocie powiem tak: jestem w wielkiej depresji, jestem alkocholikiem, pale fajki, nigdy nie siegalem po dragi itp (no moze 2-3 razy jak mnie kumple namawiali, ale to bylo w gimnazjum). teraz mam 26 lat z przyczyn ode mnie niezaleznych wyladowalem za granica, w stanach, i dalej jestem samotny. mam niewielu dobrych znajomych, ale takich ktorych setki osob by pozazdroscily. ale jestem samotny za granica i zreszta w polsce tez bylem. wszystko sie sprowadza do tego by ktos mnie "naprowadzil". bylo juz tak nie raz, ale to sie ani ile ich bylo od chyba 10 roku mego sprowadzalo do tego, ze "aha", mam nadzieje ze bedzie z toba ok itp id. moja rodzina jest na pozor wspaniala, przyjaciele sa za granica (tysiace km ode mnie) mam z nimi kontakt, ale to w niczym sie nie rozni od tego co bylo, czyli - oni uwazaja, ze jest ok, ale np. nie wiedza o moich nieudanych probach samobojczych ani ile ich bylo i mam nadzieje, ze tak zostanie... jakies rady jak sobie radzic samemu z porabana rodzinka?
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
tendou odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
ciekawa historia z tego wzgledu, ze to Twoj byly chlopak Ci bardzo pomogl. Z doswiadczenia wiem, ze obcy ludzie zazwyczaj przechodza obojetnie, bo maja wieksze problemy (typu: "którą bluzkę wybrac...). Oczywiscie nie wszyscy tacy sa a Ty mialas ogromne szczescie, ze Ci sie taki "byly" chlopak trafil. Nic tylko pozazdroscic, ze wgl ktos Ci przyszedl z pomoca. Przypuszczam, ze jestescie razem i mam nadzieje, ze sie Wam dobrze uklada :) Z rodzinami to juz niestety tak jest, ze jak przychodzi co do czego to czesto Ci wypominaja ile to Ci juz na[pomagali itp, z powinnas sama zaczac sobie radzic, albo po prostu nie zwracaja uwagi, bo uwazaja, ze dopoki nikt z zewnatrz nie zauwaza problemu to takowy nie istnieje. Nasza szara rzweczywistosc... Pozdrawiam i zycze powodznia :) Pochodzę z patologicznej rodziny. Mój ojciec jest alkoholikiem, moja mama chorowała na schizofrenię, łatwego dzieciństwa nie miałam. Gdy miałam 12 lat, moja mama zmarła na raka. Kończyłam wtedy szkołę podstawową. Po jej śmierci moje starsze rodzeństwo zdecydowało się zabrać mnie do siebie, żebym mogła mieć lepszy "start " w życiu. Ten okres był jednym z gorszych okresów w moim życiu. Brak akceptacji, zrozumienia, chęci zwrócenia na mnie uwagi sprawiły, że majac 13 lat,próbowałam popełnić samobójstwo. Wtedy pierwszy raz od swojej siostry usłyszałam, że jestem tchórzem. Stwierdziła, że osoby,które targają się na swoje życie, uciekają od problemów. A ja byłam po prostu zmęczona tym wszystkim. Podczas swojego "pobytu" u rodzeństwa, mieszkałam w internacie. Codzienne wracanie ze szkoły do pustego pokoju, gdzie nie masz się do kogo oddawać sprawiało, że czulam się jeszcze bardziej samotna. Mialam problemy ze snem, nie jadlam, nie uczylam sie. Wizyty u psychologa i psychiatry srednio pomogly, przez leki bylam bardziej obojetna. Kończąc drugą klasę gimnazjum, moje rodzeństwo postanowiło mnie spowrotem wysłać do domu. Pomimo ojca alkoholika, cieszyłam się, bo on jako jedyny dawał mi zainteresowanie, którego potrzebowałam w tamtym czasie. Szybko się to zmieniło, gdy poznał kobietę o wiele lat młodszą od siebie. Jakoś do końca gimnazjum dotrwałam. Poszlam do dobrego liceum, ale to nie był koniec problemów. Przez tę kobietę, ojciec się bardziej rozpił. Zaczęły się w domu libacje, u mnie problemy w nauce (kiedy Ci muzyka bardzo głośno nawala przez pół wieczora, to nie możesz się skupić). Doszło nawet do tego,że mogłam nie zdac do następnej klasy, co było dla mnie szokiem, chociażby dlatego, że gimnazjum udało mi się skończyć z dobrą średnią. W poszukiwaniu pomocy, dzwoniłam do swojego rodzeństwa. Nie oczekiwałam od nich za wiele, chociaż dobrego słowa, propozycji przyjazdu na weekend. Jednak gdy zrobiło się bardzo źle, zadzwoniłam do żony swojego brata i usłyszałam, że ja też muszę sobie radzić, bo oni (moje rodzeństwo) przez to przeszli, więc ja też powinnam. Nie miałam po tych słowach siły już prosić ich o jakąkolwiek pomoc. Ostatecznie z pomocą wyszedł moj były chłopak. Zabrał mnie do siebie, pomógł skończyć liceum, dzięki niemu i pomocy jego rodziców, dostalam się na studia. Wiecie co mnie najbardziej boli? To, że z pomocą wyszły do mnie obce osoby, nie własna rodzina. Z jednej strony kocham ich, ale z drugiej mam ochotę im wykrzyczec, że są najgorsi. Nie byłam w tamtym okresie (i nie jestem) idealna. Ale czy to znaczy, zeby odwrócić się od 17 letniej(tyle mialam lat gdy wyjechalam z domu) dziewczyny? Zostawić ją na pastwę losu? Do teraz mam problemy ze zrozumieniem tej sytuacji. -
Zycie samo w sobie