Jeśli chodzi o obchód w szpitalu, to akurat takie coś jest strasznie krępujące, gdy lekarz opowiada o twojej osobie a pacjenci obok wszystko słyszą i na dodatek znają imię i nazwisko. Ja na szczęście leżałam na kardio z jedną kobietą, która mieszka w stolicy ale druga okazało się, że mieszka prawie po drugiej stronie ulicy. "szczęście" było takie, że była to osoba, która znalazła się w jeszcze bardziej krępującej sytuacji ode mnie. Jak sobie pomyslę, że obok leżałby jakiś gimbus, który mieszka niedaleko mnie, to już sobie wyobrażam co by się działo. Co jak co, ale akurat w szpitalu, to wolałabym, żeby zamiast nazwisk na karcie przy łóżku były numerki. Zwłaszcza, że w tej sytuacji trochę się to kłuci z ustawą o ochronie danych o chorobie. Podczas przyjmowania na oddział podpisuje się dokumenty związane z pozwoleniem na informowanie danej osoby o stanie zdrowia pacjenta i jeśli nie wpiszę się nikogo, to jest to jednoznaczne, że nikogo nie upoważnia się do informacji na ten temat - więc jak to się ma do sytuacji, w której przy innych pacjentach omawia się dany przypadek (?). Trochę to kontrowersyjne.
Z kolei jeśli chodzi o wołanie pacjentów po nazwisku w przychodniach, to nie widzę w tym nic złego bo nie rozumiem jaką to może wywołac szkodę. Wręcz jest to bardzo dobre bo nie raz spotkałam się z tym, że przez zupełny brak wywoływania ludzie się wciskali z kolejkę na zasadzie tego, w jakiej kolejności przyszli do poczekalni. W końcu się wkurzyłam i zaczęłam pytać, kto jest na wczesniejszą godzinę niż ja (a wiem doskonale, że pacjenci umawiani są w odstepach 5 minutowych i nagle okazało się, że niby 4 pacjentów jest umówionych na godzinę 8. Dlatego bardzo dobze, że wołają po nazwisku bo wtedy nie ma żadnych wątpliwości.