Skocz do zawartości
Nerwica.com

upside_down

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez upside_down

  1. Witam po przerwie :) Chciałam się pochwalić, że gdy pisałam 2 miesiące temu, że odstawiam całkiem benzo to na szczęście nie kłamałam Odstawiłam ostatnią ćwiartkę tabletki i więcej nie sięgnęłam po to gówno. Objawy odstawienne w moim przypadku były bardzo łagodne - przez pierwsze 2 tygodnie powrócił lęk przed ludźmi, ale po kilku hardkorowych sytuacjach i wystąpieniach publicznych, które przeżyłam w całości, udaje mi się teraz panować nad lękiem bez leków, mimo że czasem jeszcze wraca myśl, że z benzo byłoby łatwiej. Od 8 tygodni jestem też na terapii uzależnień krzyżowych i mam za sobą masę ludzi, którzy wspierają mnie w trzeźwieniu. Nie pamiętam kiedy czułam się tak dobrze jak teraz A najprzyjemniejsza część to fakt, że po około miesiącu od odstawienia wróciła mi cała gama uczuć, w tym radość, miłość i pożądanie - seks bez benzo i alko jest rewelka!!!
  2. Ja z kolei chciałam dać znać, że nie zawsze jest fatalnie podczas odstawiania - u mnie zbliża się tydzień bez benzo po codziennym zażywaniu przez ok.1,5 roku. Z typowo fizycznych objawów pojawiły się u mnie jedynie kłopoty z zasypianiem, lekkie drżenie rąk i nieco większe pobudzenie. Nie dzieje się u mnie nic z tego, czego tak się obawiałam - żadnych mdłości, trzęsawek, omamów wzrokowych czy czegokolwiek niepokojącego. Piszę o tym po to, żeby osoby obawiające się odstawienia benzo nie zakładały, tak jak ja, że na pewno będą się działy koszmarne rzeczy, jeśli odstawianie jest stopniowe przez co najmniej kilka tygodni, to może przebiegać niemal bezboleśnie fizycznie. Jestem tego przykładem, więc warto spróbować. Wiadomo, że ciężej jest psychicznie, ponieważ nie mam już swojego anty-lękowca i codziennie zmagam się sama ze sobą. Ale przetrwałam już zakupy w supermarkecie, bibliotekę, zatłoczoną pocztę i miejsce dla mnie najgorsze, czyli autobus i tramwaj. Za każdym razem pojawiał się lęk, którego nie czułam biorąc benzo. Zmagałam się z nim na różne sposoby, przede wszystkim zapewniając siebie, że nawet jeśli spanikuję, to przecież nic się nie stanie, nawet gdybym miała się zachować irracjonalnie. I ta akceptacja, że trudno, najwyżej będę mieć atak paniki i ucieknę działa wręcz odwrotnie - czyli uspokajająco. Poza tym pamiętam też o tym, co powiedziała mi kiedyś któraś psychoterapeutka: że jeśli myślę, że ludzie są zajęci obserwowaniem i ocenianiem mojej osoby to chyba mam o sobie zbyt wysokie mniemanie, ponieważ inni tak samo jak ja są przede wszystkim zajęci myśleniem o sobie I jeszcze z pozytywów: to jest mój pierwszy naprawdę trzeźwy tydzień od 1,5 roku i mam wrażenie, jakbym przestała być odrętwiałą kukłą. Wcześniej cały czas zamulałam się na zmianę alko i benzo. Pojutrze wyjeżdżam na terapię, cholernie boję się dalekiej podróży pociągiem, boję się przyjęcia (że coś pójdzie nie tak, jakiś papierek będzie zły, albo jakimś cudem jeszcze resztki benzo we krwi), boję się pokoju z innymi kobietami, boję się wejścia w nową, znającą się już grupę, boję się terapii, jestem przerażona na myśl o wypowiadaniu się przed innymi... i tak można by wymieniać. Ale kurde, jadę i będę po kolei próbować zmierzyć się z każdym z tych lęków!
  3. mam tak samo i pijam dużo więcej niż Ty( na 2 piwach się nigdy nie kończy) tak że czasem mi się film urywa i później dowiaduje się co robiłem. Najlepiej to już przed imprezą lubię być lekko wstawiony żeby od razu być rozluźnionym. Ja się w taki właśnie sposób wbiłam na minę pt. uzależnienie od alko, a fobia społeczna jak była tak jest i rośnie sobie w siłę. Ale i tak zazdroszczę tym, którzy mogą sobie jeszcze ulżyć w ten sposób, ja już nie, bo później to jest masakra w rzeźni...
  4. Ja jutro się żegnam z benzo, ostatnia ćwiartka tabletki. A za tydzień oddział i terapia Niby się uśmiecham, ale tak naprawdę to już czuję strach przed strachem... Kupiłam sobie książkę "Pokonać lęki i fobie", trochę jako placebo, żeby mniej się bać czytając i stosując wskazówki Myślałam, że już jestem bliska poznania listy benzo na pamięć, a jednak z lorafenem się nie spotkałam. I tu się zgodzę z przedmówcą, że depresja i uzależnienie to często nieodłączna para, wzajemnie się nakręcają. Wtrąciłam swoje trzy grosze, chociaż tak naprawdę żaden ze mnie znawca, bo sama siedzę w tym szambie po uszy...
  5. No właśnie, wszystko się rozbija o ten zasrany lęk... Na miejscu nie będę miała dostępu do kompa, to nie jest taki lajtowy ośrodek - nawet swój tel kom będę dostawać tylko w weekendy. Ale ja potrzebuję takiego konkretnego ośrodka, żeby ktoś mnie chwycił za mordę, bo inaczej to ja szybciutko uczę się lawirować i manipulować otoczeniem - co finalnie szkody przynosi jedynie mnie, bo znajduję się w punkcie wyjścia. Ale na pewno dam znać po powrocie - o ile w momencie przyjazdu rzeczywiście wyjdzie mi wielkie zero jakichkolwiek środków psychoaktywnych. Tobie też powodzenia, i tak idzie Ci lepiej ode mnie, skoro pracujesz pełną parą, siedzisz wśród ludzi i to w momencie odstawiania benzo, gdybym ja teraz pracowała to nie wiem, czy potrafiłabym rzucić benzo. Mam po prostu dużą wiarę w terapię i w czas, który złagodzi początkowe objawy. W coś trzeba wierzyć
  6. No właśnie, wszystko się rozbija o ten zasrany lęk... Na miejscu nie będę miała dostępu do kompa, to nie jest taki lajtowy ośrodek - nawet swój tel kom będę dostawać tylko w weekendy. Ale ja potrzebuję takiego konkretnego ośrodka, żeby ktoś mnie chwycił za mordę, bo inaczej to ja szybciutko uczę się lawirować i manipulować otoczeniem - co finalnie szkody przynosi jedynie mnie, bo znajduję się w punkcie wyjścia. Ale na pewno dam znać po powrocie - o ile w momencie przyjazdu rzeczywiście wyjdzie mi wielkie zero jakichkolwiek środków psychoaktywnych. Tobie też powodzenia, i tak idzie Ci lepiej ode mnie, skoro pracujesz pełną parą, siedzisz wśród ludzi i to w momencie odstawiania benzo, gdybym ja teraz pracowała to nie wiem, czy potrafiłabym rzucić benzo. Mam po prostu dużą wiarę w terapię i w czas, który złagodzi początkowe objawy. W coś trzeba wierzyć
  7. Okazuje się, że u mnie wygląda dokładnie tak samo. Wytrzymuję jeden dzień bez benzo, ale w chronionych warunkach (czyli nie wychodzę z domu), a później trzeba wyjść i zaczyna się jedna wielka panika przed tym, co tam na mnie będzie czekać. Wiem, że sama to rozkręcam dodatkowo, ale w pewnym momencie jest to tak bardzo nie do zniesienia, że myślę sobie, że pal licho co będzie później i pal licho, że nie powinnam, ale po prostu muszę wziąć choćby ten kawałek tabletki bo inaczej nie dotknę nawet klamki od mieszkania. A ja po wielu zamieszaniach w końcu za 12 dni jadę na stacjonarne leczenie uzależnień krzyżowych na 2 miesiące, ostatnia minimalna dawka benzo zaplanowana za 5 dni, muszę mieć tydzień, żeby resztek benzo nie było we krwi. Bo jeśli dam d*py, to przejadę się 500km, oddam krew, nasikam do pojemniczka i dowiem się, że mam wrócić jak wytrzeźwieję
  8. Okazuje się, że u mnie wygląda dokładnie tak samo. Wytrzymuję jeden dzień bez benzo, ale w chronionych warunkach (czyli nie wychodzę z domu), a później trzeba wyjść i zaczyna się jedna wielka panika przed tym, co tam na mnie będzie czekać. Wiem, że sama to rozkręcam dodatkowo, ale w pewnym momencie jest to tak bardzo nie do zniesienia, że myślę sobie, że pal licho co będzie później i pal licho, że nie powinnam, ale po prostu muszę wziąć choćby ten kawałek tabletki bo inaczej nie dotknę nawet klamki od mieszkania. A ja po wielu zamieszaniach w końcu za 12 dni jadę na stacjonarne leczenie uzależnień krzyżowych na 2 miesiące, ostatnia minimalna dawka benzo zaplanowana za 5 dni, muszę mieć tydzień, żeby resztek benzo nie było we krwi. Bo jeśli dam d*py, to przejadę się 500km, oddam krew, nasikam do pojemniczka i dowiem się, że mam wrócić jak wytrzeźwieję
  9. Ja mam nadzieję, że teraz to pójdzie już naprawdę szybko, bo ja wolałabym nie mieć za dużo czasu na zastanawianie się - tak jak napisałaś, wtedy łatwo jest się zacząć wahać.
  10. Wiesz co, ja ogólnie przez ten upał apetytu nie mam za wielkiego, a jakbym schudła 15kg to wiele by ze mnie nie zostało Ja jakoś przez samo benzo nie jadłam więcej, więc u mnie chyba nie będzie aż takich piorunujących efektów :) A tak poza tym o dziwo udało mi się na maxa przyspieszyć termin w ośrodku od leczenia zaburzeń osobowości, więc jest szansa :)
  11. No i dziś zadzwoniłam o przyspieszenie i rzeczywiście poszło szybko - idę na pierwszą konsultację w najbliższy wtorek! Ja jestem na maxa zdecydowana i zdeterminowana, mam nadzieję, że się uda!
  12. Ta, sama bym nie wpadła na pomysł spędzania najbliższych 10 miesięcy kolejno na dwóch stacjonarnych terapiach. Ale u mnie sprawa jest dużo bardziej złożona, nadużywanie benzo to tylko ułamek, dlatego samo odstawienie leków sprawy nie załatwi. Zaczynam i urywam terapię już od 3 lat, tyle że skupiałam się jedynie na odstawianiu alko, benzo ukrywałam no i w międzyczasie wiele syfu zdążyłam nawywijać. Generalnie główne założenie to dotrwać trzeźwa pod każdym względem do półrocznego leczenia zaburzenia osobowości, na które jestem od lat wysyłana przez każdego specjalistę, gdy tylko lepiej mi się przyjrzy. Więc u mnie bez stacjonarki się nie obejdzie, w końcu się na to zdobyłam Nie siedzę cały czas w domu, dzisiaj nie miałam ochoty nikogo oglądać... Poza tym wyjście z domu ostatnio to mordęga, od kilku dni temperatura nie spada w ciągu dnia poniżej 32 stopni!
  13. Klorazepat jest jednym z najsłabszych, o ile nie najsłabszym benzo. Ale i tak czuję się lepiej psychicznie wiedząc, że wzięłam choćby ćwiartkę tabletki... dziś w końcu nie poszłam do tego sklepu, bo mam kiepski dzień, nie w sensie fizycznym tylko jakiś smętny nastrój i nie mam ochoty ludzi oglądać Chciałabym tak po prostu umieć o tym nie myśleć, ale w tym tkwi całe sedno mojego problemu i właśnie to było początkiem mojej przygody z benzo. I właśnie dziś mnie dopadła natrętna myśl, że przecież bez benzo to ja się zamknę w domu na cztery spusty i całkiem się odetnę od ludzi... Terapia jeszcze w ogóle nie idzie, bo czekam na przyjęcie do ośrodka. Dziś tam zadzwoniłam i jedynie się dowiedziałam, że jestem na liście oczekujących, ale póki co mają komplet. Czekam też na przyjęcie na leczenie do innego ośrodka i tam też chyba zacznę się dobijać o przyspieszenie terminu, bo to czekanie mi nie służy
  14. Ale gdzie na oddziale i leczenia czego? Bo tak nie do końca zrozumiałam, napisałaś, że jesteś na oddziale, a pod koniec lipca oddział...
  15. Michałek 75, a na jakiej dawce w tej chwili jesteś i jak dużo chcesz zmniejszyć? Jak zalecił Ci lekarz? Ja miałam jeszcze zmniejszać dawkę przez najbliższy tydzień i dopiero odstawić całkiem, ale dziś postanowiłam, że wczorajsze 5mg klorazepatu było ostatnie. Trochę się boję i właśnie ten "lęk przed lękiem" jest najgorszy - bo się sama nakręcam. Wyjście do sklepu po zakupy wydaje się wielką wyprawą w nieznane bez benzo
  16. Michał, to akurat nie Twoje pojawienie się w tym wątku wywołało burzę ale palcem nie będę pokazywać No właśnie, tak niestety działają mechanizmy uzależnienia, że można przeczytać milion ulotek i podświadomie się wie, że to nie jest normalne zażywać jeden lek latami, ale... zawsze pozostaje miejsce na jakieś ale! Nie chcę się wymądrzać, bo to nie o to chodzi, sama jak już pisałam niby zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli codziennie zażywam lek uzależniający to zapewne wkrótce się uzależnię. Tym bardziej, że na ulotce nawet jest napisane, że istnieje duże ryzyko uzależnienia osób już uzależnionych od alkoholu - a ja jestem również uzależniona od alkoholu. Więc tak sobie wymiennie funkcjonowałam, jak nie alkohol, to uspokajałam się lekami. Tyle że przy lekach wmawiałam sobie, że ich potrzebuję, ponieważ inaczej pojawiają się lęki, zwłaszcza upierdliwa fobia społeczna. Tyle że kilka tygodni temu zapodziało mi się gdzieś w mieszkaniu opakowanie z lekami. Zaczęłam go szukać, coraz bardziej panicznie, zaczęłam się wręcz pocić ze strachu, że te leki gdzieś zgubiłam i byłam bliska histerii. W końcu je znalazłam i aż przytuliłam z radości! I w tym momencie dotarło do mnie k*wa, jakie to było żałosne i przerażające. Ja tak dłużej nie chcę. I oby tak dalej! Ja też zawzięłam się jak nigdy, zresztą jak już pisałam, żeby zacząć terapię MUSZĘ odstawić benzo, a na terapii mi mega zależy Pozdrawiam i oby do przodu P.S. ja dziś druga doba bez benzo... i póki co nic wielkiego się nie dzieje!
  17. Moja droga, wiem, że to nie jest dobra wiadomość, ale leczenie musisz zacząć od... siebie. Siłę, żeby odejść weźmiesz z terapii dla współuzależnionych. Sama jestem alkoholiczką, więc wiem, co mówię - nikt nie był w stanie mnie zmusić do tego, żebym przestała pić dopóki sama tego nie chciałam. Więc ratuj siebie i zwłaszcza dziecko, niech się nie wychowuje z alkoholikiem, bo to piekło. Życzę tej siły i pozdrawiam!
  18. bezlekowiec, przyznam, że mnie coraz trudniej czytać Twoje posty obojętnie. I wcale nie ze względu na to, jak to nazwałeś u ali, że odstawiam benzo i rozumiem, że w Twoim mniemaniu tym samym nie potrafię sensownie myśleć. Nazwa tego tematu to "Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem", który wskazuje na to, że mają prawo się wypowiadać tu osoby już uzależnione i starające się odstawić leki. U Ciebie natomiast od kilku postów czytam o tym, jakie to benzo jest złe, jakie leki są paskudne, jacy psychiatrzy okropni, no i jacy ludzie naiwni, że biorą te leki. To tak jakbyś wszedł na forum ludzi z problemem alkoholowym i zaczął im wszystkim tłumaczyć, że niepotrzebnie ileś tam lat temu zaczęli pić alkohol, bo jakby nie pili to by się nie uzależnili. Mnie osobiście irytuje ciągłe powtarzanie akurat w tym temacie, że branie leków jest złe, a ludzie niepotrzebnie się trują. Pewnie, że wolałabym wstawać co rano i nie brać żadnych leków i czuć się dobrze. Ale jestem uzależniona, fizycznie i psychicznie, więc jak odstawię leki z dnia na dzień to po prostu nie będzie super. Łatwo jest przyjść tu i wygłaszać moralizatorskie kwestie i apele do narodu oraz lekarzy, gdy sam nie masz problemu takiego jak w temacie. Ja też mogę wejść na temat o narkotykach i wszystkim opowiedzieć jakie to świństwo i żeby zaraz rzucili i nigdy nie brali, ale uzależnionym to wiele pożytku nie przyniesie. Ale żeby sobie nie podnosić ciśnienia po prostu będę omijać wzrokiem te kwestie i podobnie jak napisała ala1983 - bez odbioru
  19. ala1983 Na mnie alprazolam działał coraz słabiej i krócej, bardzo szybko rozwijała się tolerancja, więc zdążyłam w porę z tego zwiać zanim zaczęłam zwiększać dawki. Powrót do klorazepatu przy schodzeniu to inicjatywa psychiatry, właśnie ze względu na dłuższy okres połtrwania i jak dla mnie działa. Gdy sama próbowałam ucinać alprazolam to bardzo szybko odczuwałam jego brak. Zdaję sobie sprawę, że odstawienie ostatniej dawki (w moim przypadku to będzie 2,5mg, czyli ćwierć tabletki) to będzie najcięższa próba. Tyle że ja mam, że tak powiem, motywację zewnętrzną, ponieważ MUSZĘ być czysta, żeby zostać przyjęta do ośrodka. A bardzo mi na tym zależy i zaparłam się, że pojadę na dwa miesiące na leczenie stacjonarne, choćbym miała poduszkę gryźć. I tak właściwie to stwarza też dla mnie bezpieczne warunki po odstawieniu leków - będę miała czas i możliwość chociaż wstępnie oswoić się ze swoimi lękami, no i będę pod okiem lekarzy i psychoterapeutów gdyby cokolwiek się działo. Myślę, że tak jest łatwiej, niż gdybym miała odstawić leki i po prostu wracać do pracy i "normalnego" życia. Przynajmniej dla mnie Ja dziś bez benzo. Na zewnątrz 36 stopni w cieniu, nigdzie się nie wybieram w taki upał, więc chcę się wyciszyć w domu i postanowiłam, że postaram się przeczekać jak najdłużej.
  20. Cóż, ja w tej kwestii mam odmienne zdanie. Po pierwsze, nie każdy psychiatra bezmyślnie wypisuje recepty na kolejne leki - ja w tej chwili jestem u pani psychiatry, która pomaga mi zejść z leków i jest świetnym specjalistą, nasze wizyty trwają godzinę i omawiamy wszystkie moje wątpliwości, a ona jest dla mnie dużym wsparciem. Za nadużywanie leków obwiniam jedynie siebie, ponieważ naiwna nie jestem, ulotkę przeczytać potrafię i doskonale wiedziałam, że łykanie benzo codziennie po kilku miesiącach mnie uzależni. Ale z benzo czułam się bezpieczniej, więc to ja kombinowałam, okłamywałam lekarzy i lawirowałam, żeby zdobyć leki, nikt mi ich nie wciskał. A już najbardziej nie zgodzę się z kwestią "nie uczęszczaj na żadne terapie". Być może Tobie wystarczyło samozaparcie, silna wola, sport i hobby (tylko pozazdrościć), ale w moim przypadku nie radzę sobie sama, natomiast bardzo dobrze funkcjonuję w terapii. Wiem, że i tak to ja muszę odwalić najcięższą robotę w terapii, ale potrzebuję do tego innych ludzi, sama to potrafię jedynie ciągnąć siebie w dół. Ale oczywiście każdy ma swoje zdanie i doświadczenia
  21. Że wytrwałam dziś na zredukowanej dawce benzo, a co więcej miałam odwagę usiąść i opalać się na brzegu basenu w samym stroju kąpielowym otoczona dziesiątkami ludzi. Od lat nie wstałam z ręcznika w samym stroju kąpielowym na basenie otwartym, więc dla mnie to nie lada wyczyn!
  22. Ja właśnie też jestem w trakcie odstawiania benzo, od 1,5 roku praktycznie nie było dnia, żebym była w stanie zacząć dzień bez choćby odrobiny benzo. Zaczęłam od cloranxenu, później inny lekarz zaproponował mi clona, z niego ktoś inny przeniósł mnie na alprazolam i finalnie w celu odstawienia znów wróciłam do cloranxenu, ponoć najłatwiejszego do odstawienia z całej trójki. Niby nigdy nie brałam ogromnych dawek, clona brałam do 0,5mg dziennie, alprazolam do 1,5mg, a w najgorszym momencie cloranxen 15-20 mg przez kilka dni. Tyle że od roku po prostu codziennie towarzyszyło mi benzo, dzięki któremu radziłam sobie z lękiem przed ludźmi i najbardziej uzależniłam się psychicznie. Zwłaszcza że zaczynając z benzo byłam już uzależniona od alkoholu, więc weszłam w to jak w masło. W tej chwili jestem po terapii od alko, przed terapią od uzależnień krzyżowych, po której czeka na mnie terapia zaburzeń osobowości. A wszystko stacjonarnie, normalnie zabawy co niemiara Wkrótce okaże się, że się uzależniłam od terapii W każdym bądź razie za 13 dni w mojej krwi nie może być śladu benzo, żebym została przyjęta na terapię uzależnienia benzo/alko. Schodzę z 15mg cloranxenu, dziś 4ty dzień zmniejszania dawek. Udało mi się wytrwać na 7,5mg, mimo że kilka godzin spędziłam na basenie otwartym pełnym ludzi Za kilka dni ucinam to cholerstwo do zera i tak naprawdę mam ogromną nadzieję, że katastrofy fizycznej nie będzie. Psychicznie i tak potrzebuję konkretnej terapii. I z perspektywy osoby uzależnionej i od alko i od benzo stwierdzam, że to drugie to dużo większe gówno, bo można to ciągnąć latami i nikt się nie zorientuje, a do tego wciąga na maksa, bo początkowo wydaje się dawać same plusy i dopiero po czasie zauważyłam, że mała tabletka rządzi moim życiem - no i że już nie wspomnę o odwyku, przy alko fizycznie samemu można się pomęczyć 2-3 dni, a przy benzo cholera wie jak długo. Zresztą wszystko przede mną
  23. Coś od tygodnia cisza na forum kite, ja już nic nie przyspieszam, bo w końcu tak się sprawy poukładały, że albo zdecyduję się teraz na pracę przez najbliższe 4 miesiące, żeby później wykorzystać ją czysto dla ubezpieczenia i drobniaków z ZUSu, albo wkrótce pojadę na terapię przed terapią, czyli inną stacjonarkę, która pozwoli mi dotrwać do października. kangurekkk, a Ty kiedy dokładnie meldujesz się w Kobierzynie?
  24. kite, przyznaję, że się tego nie spodziewałam - myślałam, że jeśli przyspieszają to w taki sposób, że zamiast czekać 5 miesięcy to czekasz 3 I jakby mi dziś babka wyskoczyła z terminem na przyszły tydzień to by mnie zatkało i nie wiedziałabym co robić: nie jestem jeszcze zarejestrowana w UP (czekam na świadectwo z ostatniej pracy), a przede wszystkim dopiero we wrześniu będę miała 6 miesięcy abstynencji (jestem uzależniona od alko), więc nie jestem gotowa na wcześniejsze przyjęcie niż wrzesień. No i od strony czysto egoistycznej lato chciałabym spędzić w przyjemny sposób Więc jak widać chciałabym, żeby to 7F dostosował się do mnie A z drugiej strony z tego co tutaj czytałam konsultacje też potrafią chwilę trwać, więc zakładam, że nie znalazłabym się na miejscu w kilka dni od pierwszej konsultacji. Ba, nie wiem, czy w ogóle się dostanę, a chojrakuję A na tę chwilę termin konsultacji mam na sam koniec października. Ale mimo wszystko wierzę, że coś się zwolni wcześniej...
  25. Jeśli chodzi o sam oddział 7F to ja dzisiaj tam dzwoniłam - z pytaniem o przyspieszenie terminu. Nota bene pani mnie wystraszyła informacją, że "na przyszły tydzień to niestety nic się nie zwolniło". Ja tu miałam nadzieję, że przyspieszenie to może być ewentualnie na sierpień/wrzesień, a mi tu wyjeżdżają, że termin może się zwolnić z tygodnia na tydzień... Zapytałam panią, czy z powodu strajku cokolwiek się zmieniła, na co pani odpowiedziała mi, że w kwestii funkcjonowania 7F nic się nie zmieniło, a pacjenci są nadal przyjmowani. To dla tych, którzy się stresują i spekulują co tam się dzieje - wiadomość z pierwszej ręki O inne oddziały nie pytałam, bo się nie wybieram, przynajmniej na pewno nie dobrowolnie
×