Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mateusz96

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mateusz96

  1. Proszę o pomoc, sprawa nie jest tak błaha jak mogłoby się wydawać. Lęk przed rozmową z ludźmi doprowadza mnie do aspołecznych zachowań i fobii społecznych, a to skutkuje depresją i często brakiem chęci do życia. Wypowiedzcie się proszę jakie leki mogą mi pomóc. Nie uda mi się tego rozwiązać samemu. Rozmawiam z kimś, zatnę się wtedy ktoś zaczyna dziwnie się na mnie patrzeć, albo i nawet przedrzeźniać, wpadam w jeszcze większą panikę. Zacząłem się izolować od ludzi, a nie chcę tego.
  2. Zdaje się, że napisałem ten wątek w niewłaściwym dziale. Może mi go ktoś przenieść do "Strona główna forum> Dyskusje>Leki"? Może tam ktoś coś doradzi.
  3. Witam. Mam problem z jąkaniem się. Logopeda zalecił mi, żebym w razie problemów z tym właśnie jąkaniem, zaczął mówić wydłuuużaaająąąc samogłoski. Jednak często np w sklepie, gdy wchodząc mam powiedzieć "dzień dobry" wpadam w panikę. Zaczynam tracić oddech, dziwnie się zachowywać, gdy już zamierzam powiedzieć te swoje "dzieeeeń dooobryy", tracę oddech, zaczynam chrząkać, wydawać jakieś dźwięki, robić dziwne gesty, ekspedientka w sklepie to widzi i zaczyna patrzeć na mnie z niepokojem iii wychodzi coś w stylu" yyyy ekhem ee ten, dź dźź dźźźdobry". To jeszcze bardziej nakręca potem moje ataki i odbiera mi pewność siebie. Potrzebuję jakiegoś leku, który pozwoli uspokoić te ataki paniki. Jakieś propozycje?
  4. Takie ucieczki od tego co mam zrobić teraz strasznie mnie łamią. Nie chodzi nawet o pewność siebie. Kiedy wiem że mam coś zrobić, czyli jak to mowa o tym w tym przypadku- zagadanie do kogoś, idę i zagaduję, jak nie wiem co mam zagadać ale wiem że muszę to coś wymyślam na poczekaniu. Nie jest to dla mnie problemem. Chodzi o to że często widzę kogoś i myślę że chciałbym zagadać, nawet nie myślę że się boję, nie myślę o zagadaniu, o niczym, nie ma mnie w tej sytuacji, jest tylko idąca tam osoba i mój nieopisany smutek, lęk, nie wiem co mam robić, powinienem cokolwiek robić? Ale ja się boję, o co chodzi... Idę sobie dalej i jak nie widzę już tej osoby myślę co mogłem zrobić, ale nie zrobiłem bo mój umysł w tamtej chwili był jakimś bezwładem, jakąś bezużyteczną papką i jest mi strasznie źle, myśląc o tym przegapiam następne okazje spędzenia przyjemnie czasu, bo na przykład ktoś mnie gdzieś zaprasza, a ja odmawiam bo martwię się tym jaką jestem ludzką spierdoliną. Albo pójdę z nimi, wszyscy sobie gadają, śmieją się, a ja smutny siedzę cicho i myślę o tych moich smutnych niepowodzeniach, ludzie widzą jak siedzę cicho i nie chcą ze mną rozmawiać, bo myślą że i ja tego nie chcę, ja o tym wiem i to mnie jeszcze bardziej dołuje. Mam świadomość tych utraconych okazji i one jeszcze bardziej mnie dobijają co jeszcze bardziej utrudnia mi kontakty z ludźmi i nakręca ten bezsensowny natłok myśli. Co mi jest? Jak temu zaradzić?
  5. Witajcie :) Mam pewien problem, jest on dość skomplikowany, tak samo z resztą jak i ja, ciężko jest mi w ogóle od czegoś zacząć. Mam wiecznie problemy z oceną obecnej sytuacji i konsekwencji moich czynów. Takie połączenie braku koncentracji i lęku. Wiecznie chcę coś osiągnąć, ale nie mogę się na tym skupić. Na przykład- mam porozmawiać z kimś i coś na tym zyskać, myśl o tym zysku sprawia mi radość i w tym radosnym stanie zamiast zrobić co powinienem, na przykład zaczynam się ćwiczyć, albo piszę z jakimś ziomkiem na fejsbuju o głupich rzeczach, ten dobry humor mnie napędza. Inna sytuacja- widzę że idzie sobie jakaś śliczna dziewczyna, myślę że chciałbym ją poznać, ale wtedy zauważam że mam na sobie ubrania w których wyglądam jak przez okno. Dlaczego to na siebie założyłem? Bo ubierając się miałem inny natłok myśli, to nie jest tak że taka dziewczyna to dla mnie coś niespotykanego, ja zawsze z chęcią bym taką poznał, ja lubię ludzi... Wracając więc do zobaczonej przeze mnie dziewczyny- co robię? Mijam ją obojętnie bo myślę że nie odważyłbym się do niej zagadać, a nawet jeśli to by mnie olała albo wyśmiała, albo wystraszyła że psychol jakiś ją zaczepia, jeszcze bym gazem pieprzowym dostał od niej po oczach. Chwilę po minięciu jej jest mi bardzo smutno że do niej nie zagadałem, bo przecież mogłem. Nawet kontakt wzrokowy i jej odpowiedź uśmiechem na mój uśmiech byłaby dla mnie czymś cudownym. Jednak ja po prostu idę sobie dalej smutny myśląc o tym że jestem skazany na bycie samotnikiem... To tylko jeden z nielicznych przykładów, takich roztrojeń mam więcej, w każdej innej sytuacji też, nawet na zakupach, kupując na przykład coś co mi jest niepotrzebne. Chociaż te zagadywania do dziewczyn najbardziej mnie bolą, bo bardzo bym tego chciał. Co mam zrobić żeby zacząć żyć teraźniejszością, obecną chwilą?
  6. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    Dziś już wziąłem ćwiartkę tej tabletki, będę to odstawiał, powiem dla psychiatry przy następnej wizycie żeby mi przepisał coś łagodniejszego i mniej destrukcyjnego, poćwiczyłem się, zjadłem kawałek czekolady, robiłem jakieś ciekawe rzeczy, umówiłem się na popołudnie z koleżanką poznaną w internecie... Czuję się super. Tak z tej perspektywy czuję jakby te moje wkręty były objawami depresji. Teraz mam dobry humor i tylko szukam rzeczy, które mi go podtrzymają i nie myślę o problemach. Mam nadzieję że to mi się utrzyma na dłużej.
  7. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    Nie chodzi tu o to, że się wstydzę dziewczyny, o żadną nieśmiałość. Dziewczyna to jest tylko przykład, to jest w sumie coś co mi zaprząta głowę najczęściej. Podam może inny przykład- chciałem pójść na basen nauczyć się pływać, dowiedzieć się co i jak, czy są jacyś ratownicy, ile to kosztuje i w ogóle no takie pierdółki, jak zacząłem się zbliżać do budynku basenu, nie wiem dokładnie czemu i w jakim momencie, ale zacząłem rozmyślać i czegoś się bać. Na przykład: zobaczyłem, że koło tego basenu biegają sobie jakieś dzieci, myślę sobie no jak one już umieją pływać, to po co ja tam w ogóle idę, za stary na to jestem, nigdy nie będę na takim poziomie jak one, dalej myślę, chodzą sobie na basen, mają znajomych już teraz w takim młodym wieku, mają rodziców którzy ich wspierają, te dzieci coś osiągną w życiu, mój czas już minął, ja nawet nie mam po co się tam pokazywać, przecież ja jestem zwykłym odludkiem, nigdy nie będę taki fajny. Przeszedłem obojętnie koło budynku basenu, tak jakbym w ogóle nie zamierzał tam wejść. Dostałem natłoku myśli, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, wrócić do domu? Po co? Przecież wyszedłem na basen. Pójść jednak na ten basen? No przecież nie dam rady... Załączyło mi się takie myślenie, zacząłem się tego bać, że nie wiem co się ze mną dzieje. Zacząłem chodzić sobie między blokami. Jestem typem survivalowca, byłem kadetem w strzelcu, tylko odszedłem żeby wrócić na następnym naborze jak się ogarnę. Przeważnie mam przy sobie rzeczy typu latarka, nóż, źródło ognia, wtedy miałem latarkę, multitoola, kawałek taśmy klejącej i jeszcze jakieś tego typu rzeczy. Pomyślałem sobie, że jak idę taki znerwicowany i akurat zatrzyma mnie policja, bo wydam się podejrzany przez to że tak krążę, przeszukają mnie i to znajdą, to jak im się wytłumaczę po co mi to i co ja tutaj robię? Wezmą mnie za jakiegoś świra i nie wiem co ze mną zrobią. Co o tym myślicie?
  8. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    Przepraszam, że zasiałem zamęt w tym temacie ale nie wiem już co mam robić. Może po prostu zapytam wprost, czy parogen może pomóc mi pozbyć się tych paranoi? Podam przykład z dziś- widzę ładną dziewczynę na przystanku i myślę o tym jak bardzo boję się do niej zagadać, czuję ogromną presję, ona patrzy na mnie, pewnie jej się podobam, czuję presję czasu, mam 19 lat, niedługo skończę 20, a nie mam dziewczyny. Myślę o tym jak bardzo się boję zagadać, a nie o tym co powiedzieć i gdzie ewentualnie chciałbym ją zaprosić, ten lęk i presja paraliżuje moje myślenie. Co mam robić?! Mam już tego dosyć to jest straszne, ja chcę żyć pełnią życia, być szczęśliwym, a nie bać się zrobić cokolwiek...
  9. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    Co się stanie jak teraz przestanę to brać? Przypomnę brałem przez tydzień pół tabletki parogenu raz dziennie
  10. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    Bardzo wątpliwe, nawet dr House by się nie założył. Psychoza i paranoja- od strony objawów pozytywnych- są związane z podwyższonym stężeniem dopaminy na szlaku mezolimbicznym, a SSRI aktywność dopaminy obniżają (przez pośredni agonizm receptora 5-HT2c i funkcjonalnie antagonizowanie ukł. dopaminergicznego przez ukł. serotoninergiczny), a nie podwyższają. Można jakoś po ludzku?
  11. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    A przed braniem SSRI miałaś psychozy? Umiesz jakoś się z nich wyplątywać czy to nieodwracalne zmiany? Napisz coś więcej o tym.
  12. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    Ja mam depresję, wiem o tym na pewno. Paranoje są to pewnie też, ale nie tylko. Znaczy się u mnie lęki mają dwie postacie: taka jedna główna, taki piedestał, kiedy chodzę sobie po ulicach i patrzę jacy ludzie są radośni, mają przyjaciół, swoje zajęcia, chodzą ładne dziewczyny które są dla mnie obiektem westchnień, boję się tego że minie mi młodość, a ja jej nie wykorzystam, to tą paranoję mi trochę te leki wyciszyły, nie myślę już tak o tym. Jest jeszcze ten mój specyficzny lęk przed rozmową, to on mnie paraliżuje i ten lęk właśnie mi się zwiększył. Też do końca nie wiem czy zwiększył mi się ten lęk od leku, czy po prostu boję się tego że mimo tego że zacząłem żreć psychotropy on nadal jest i w ten sposób go nakręcam... To zmienia trochę to co napisałem wcześniej w kwestii brania leku?
  13. Mateusz96

    SSRI-temat ogólny

    Witam, jako że nie wiedzieć czemu nie mogę założyć tematu w tym dziale, napiszę tutaj w czym problem. Mam stany lękowe z powodu jąkania się, właściwie nie chodzi o to że się jąkam, bo z tym sobie radzę, ale często wpadam w takie paranoje, że nawet nie wiem co chcę powiedzieć, ale boję się że się będę jąkał. To upośledza mi normalne życie w społeczeństwie, nic nie mogę zrobić, chciałem pójść na basen nauczyć się pływać, ale nie mogę bo się jąkam... Mniejsza z tym, generalnie chodzi o to, że wpadam w paranoje i sam je nakręcam, a jednocześnie nie mogę z nich wyjść. Został mi przepisany lek Parogen, psychiatra powiedział mi że podczas pierwszego tygodnia stosowania leku może być jeszcze gorzej, w ulotce też coś takiego wyczytałem i pogodziłem się z tym, uznałem że tak musi być no i faktycznie moje lęki obecnie są o wiele większe, wcześniej dałem radę nad nimi trochę panować teraz nie bardzo. Właśnie dobiega koniec pierwszego tygodnia stosowania tego leku, a podczas pierwszego tygodnia właśnie tak dla przyzwyczajenia organizmu miałem brać pół tabletki raz dziennie. Sprawa jest dziwna dlatego, że gdy wziąłem ten lek pierwszy raz, pierwszego dnia, po prostu czułem się świetnie, super humor, zero lęków, może to było placebo, nie wiem sam... Tak czy siak mam przed sobą własnie ten lek, od jutra miałbym brać już całe tabletki, ale po przeczytaniu różnych artykułów nabrałem sporo wątpliwości, na przykład przez różne nieodwracalne zmiany, boję się brać ten lek, a jednocześnie wiem, że często jeszcze zanim zacząłem myśleć o leczeniu było ze mną baardzo źle. Jestem młody, mam 19 lat. Przez swoje stany lękowe i depresje nigdy nie miałem żadnych przyjaciół, o dziewczynach już nawet nie wspominam. Myślałem, że znalazłem sposób na rozwiązanie moich problemów, zacznę normalnie żyć, poderwę dziewczynę... A tutaj czytam o tym, że Parogen podczas długotrwałego stosowania powoduje zanik serotoniny, że kastruje chemicznie. Nie wiem co robić, nie mam z kim o tym porozmawiać, moja mama unika tematu, mówi że jestem zdrowy i wszystko sobie wmawiam, ojciec chyba nawet nie wie o tych lekach. Mam zarzucić terapię czy brać dalej te leki? Wypowie się na ten temat ktoś bardziej doświadczony i rozgarnięty niż ja?
  14. Kurde, boję się korzystać z okazji, a potem w domu żałuję tego, popadam w paranoje... Chodzi generalnie o to, że no jakkolwiek to banalnie nie zabrzmi, podoba mi się dziewczyna w szkole i to bardzo... Widząc ją myślę sobie- po co mam ryzykować i zagadywać do niej, nie warto, pewnie ma chłopaka i nie jestem w jej typie, albo stanę się pośmiewiskiem w szkole... W domu potem strasznie się tym łamię, przecież ja powinienem do niej zagadać, nie jestem jakimś modelem, ale też nie jestem brzydki, uprawiam sporty, trochę to po mnie widać ii bym się jej spodobał i powinienem spróbować z nią porozmawiać. Wiem o tym, ale też wiem że tego nie zrobiłem. Siedzę tylko i smutam jak ten "Forever Alone" z memów. Jakie to jest żałosne...
  15. Witam po latach, problem u mnie jest ten sam dalej, ale już go zaczynam bardziej rozumieć, a właściwie chyba całkowicie go zrozumiałem. Moim problemem jest to, że się jąkam- tak to rozumiałem przez lata. Są słowa, takie moje pewniaki, na które nigdy się nie jąkam i najczęściej buduję zdania tak, żeby mówić tylko te słowa. Moje myśli ciągle są na tym skupione- na układaniu takich zdań. Czasami zdarza się, że muszę powiedzieć coś i nie da się użyć tych słów, wtedy wpadam w panikę, denerwuję się. W sumie cały czas jestem zdenerwowany, czasami mam wrażenie że aż mi serce boli z tego stresu i często mam bóle głowy i brzucha. Zrozumiałem swój problem w dniu, w którym w ogóle go nie miałem, na feriach pracowałem w pakowalni wkrętów i tam pracowała też bardzo ładna dziewczyna i w końcu powiedziałem sobie, że muszę działać i zagadałem do niej. Z naszej relacji nic nie wyszło, ale mniejsza z tym Zrozumiałem, że ten problem sobie wmawiam, ciągle myślę (w 90%) o tym jak się nie jąkać, jak mówić, co o mnie pomyślą rozmówcy, a w 10% o tym co mam powiedzieć. Kiedy skupię się tylko na tym co mam powiedzieć, to nie mam tego problemu. Potrafię już z tym sobie trochę radzić, na przykład jak muszę coś powiedzieć, a wiem że mam z tymi słowami problem, to najpierw pomyślę co mam powiedzieć i zaczynam głęboko oddychać i liczę sobie na wydechu powoli w myślach, tak jakby mierzę długość wydechu. Albo po prostu sobie liczę powoli w myślach też na wydechu, czasami dojdę do 50 zanim się uspokoję. Mówię sobie powoli na wydechu "uspokój się", albo coś w tym stylu i tylko i wyłącznie na tym się skupiam, żadnych innych myśli. Uspokuję się i po prostu to wtedy mówię. Ale ta metoda nie jest bez wad... Po 1- to trwa... Długo, czasami kilka minut zejdzie zanim podejdę do kogoś żeby coś powiedzieć. Po 2- nie zawsze działa, niestety wtedy po prostu bardzo się smucę i zamykam w sobie i zaczynam bardzo się denerwować. I teraz pytanie do Was: jak pozbyć się tego lęku? Co sprawi że przestanę myśleć o problemie, co go tylko pogłębia?
  16. Wypowie się ktoś? Zdaje się, że rozwiązywaliście już na tym forum poważniejsze problemy...
  17. Witam, mam pewne problemy z komunikacją międzyludzką... Z powodu jąkania się boję się zagadać, a nie raz nawet rozmawiać z ludźmi. Robię ćwiczenia logopedyczne, walczę z tym, są efekty, ale jąkanie nie jest tylko fizycznym zaburzeniem mowy, spora część problemu tkwi w psychice i z tym właśnie nie mogę sobie poradzić. Jąkanie bierze się stąd, że podczas rozmowy niemiłosiernie się spinam ze strachu przed zająknięciem... Brzmi głupio, wiem. W spokojnych warunkach, czyli na przykład w domu czy rozmawiając ze znajomym umiem prawie normalnie mówić. Próbowałem walczyć z tą blokadą przed zagadywaniem do obcych ludzi w praktyce, po prostu podchodziłem do ludzi i pytałem o godzinę, albo o drogę. Różnie mi to wychodziło, ale potem już się zniechęciłem i nie miałem czasu na te ćwiczenie. Zrobiłem przerwę na jakiś czas i znowu niedawno zacząłem to robić i po prostu nie potrafię z siebie słowa wydusić. Stoję przykładowo na przystanku i sprawdzam rozkład jazdy autobusu, jestem spokojny, myślę sobie: "dam radę spytać o godzinę, przecież to nic trudnego". Kiedy jednak już mam o to spytać przypominam sobie jak nie raz stałem tak przed kimś próbując wydusić z siebie słowo, a ludzie obok stali wpatrzeni i z niecierpliwością czekali, aż się dowiedzą o co chodzi i odpuszczałem. Idę wtedy na inny przystanek i sytuacja się powtarza, to jest chore, bo ja wiem że mogę normalnie mówić. Dzisiaj jak widziałem, że jakiś starszy człowiek leży na trawie to normalnie go spytałem czy pomóc mu wstać i nie spinałem się tak... Stresuję się tym, że się stresuję. Wie ktoś jak przełamać te błędne koło?
×