Skocz do zawartości
Nerwica.com

madziks27

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez madziks27

  1. Ja mam już chyba wszystko Cortezjusz... Czuję żejest coraz gorzej , z każdym dniem coraz głębiej w tym siedzę; ( Na chwilę obecną nieppotrafię nawet stwierdzić, czego sięnnajbardziej boję- czy o siebie , czy o synka, o rodziców czy narzeczonego;( Codzienne wstawanie jest dla mnie koszmarem, każdy dzień udręką. Chciałabym żyć bez lęku o przyszłość, tak bardzo bym chciała. ; (
  2. Ambivalentna, nie wiem, jak szybko zaczynają działać leki ale ja po Paxtinie miała mto samo. Lodówka emocjonalna. Na pogrzebie mojego niedoszlego teścia nawet łza mi nie poleciała, miałam znieczulice. To było ok ms od ppoczątku brania. Z czasem minęło. Myśli samobójcze to raczej też nie nowość, na ulotce jest napisane że mogą się nasilic. Trwaj i głowa do góry, z czasem będzie tylko lepiej.
  3. Jeśli się nie nadawała... Bywa i tak; ) A Twoje uczucia są normalne, cieszmy się, że w ogóle jakieś mamy:)
  4. A ja w ogóle boje się piić alkohol:) Oczywiście okazjonalnie nie odmawiam, czasem z narzeczonym kupimy sobie piwo ale wódka jest zakazana. Co do papierosów wiem, że duża ich zasługa w moim czarnowidztwie a jednak nie rzucam; (
  5. Nie chciałam Cię wystraszyć:) Myślę że to indywidualna reakcja na lęk, u każdego jest inaczej. Na początku nie wiązałam tego z nerwica, później zaczęłam analizować ten temat. Teraz kiedy dopadamnie atak ppojawia się myśl:,, I co będzie z moim synkiem, nie mogę umrzeć". Zresztą doszłam do wniosku, że oprócz chorego dzieciństwa i tutaj tkwi mój problem-panicznie boję się zachorować, bo wtedy mójsynek zostałby teoretycznie sam, nie licząc rodziców alkoholików...
  6. A ja na początku mojej przygody z nerwica rzeczywiście często wymiotowalam, z czasem się to uspokoiło, teraz zostały już tylko ataki-krotkie, ale intensywne. Nadchodzi fala i wiem, że mnie zaleje bo nie mam siły się jej przeciwstawić.Co zazauważyłam na pprzestrzeni tych kilku lat-nie mam już leku przed atakiem:) Potrafie go bardziej skontrolować. Wiem, że nadchodzi-uspokajam się wtedy, nie odzywam do nikogo i czekam. On nadejdzie, to pewne, ale i minie. Wiecie co? My chyba musimy ją wysmiac, wyszydzic. Nie madruje sie, nie mam podstaw do psychologizowania bo moja choroba nasilila się, wracam do leków i wiem, że bez porządnej terapii nie dam rady normalnie żyć. Ale olewajmy ją, na tyle, na ile się da. Bo albo my ją zdominujemy, albo ona nas w końcuwykonczy . Pozdrawiam:)
  7. Pawelt -chyba wolałabym nie witać, ale witam serdecznie:)
  8. Mili89, myślałam, myślałam... Jutro chcę się umówić do psychiatry. Zauważyłam, że teraz, kiedy jestem chora i nie palę moje chore myśli stopują. Tak jakby palenie papierosów je wywoływało.
  9. Cześć kochani. Jestem nowa, staram się gdzieś znaleźć swoje miejsce. Łatwo nie jest, bo hipochondria w moim przypadku to tylko jedna z ,,odnóg" nerwicy lękowej:) Chcę Wam natomiast opisać, jak mocno już zbzikowałam i powiedzieć, że sama już nie potrafię sobie pomóc. Nowotwór towarzyszy mi w każdej chwili, każdy dzień to nowa choroba lub kontynuacja poprzedniej. Pozwólcie, że wymienię co już ,,miałam": -rak mózgu -piersi -gardła -krtani węzłów chłonnych -kości -płuc -szyjki macicy - krwi - skóry - jelita grubego -trzustki -żołądka - wątroby - schizofrenia Ja pieprzę... Można coś jeszcze wymienić? Obecnie jestem na etapie raka płuc z racji przebywanego właśnie zapalenia oskrzeli i uciążliwego kaszlu. Wariuję... Niszczę życie sobie i najbliższym... Nie mam już celu w życiu ponieważ boję się, że niedługo i tak umrę i zabezpieczenie finansowe wolę zostawić synkowi. Za 1,5 r mam swój ślub i boję się, że do tego czasu umrę. Każdego dnia się boję. Nie wspomniałam, że 3 lata zażywałam paxtin, 2 ms temu odstawiłam sądząc, że wyszłam na prostą... Pozdrawiam serdecznie
  10. Witam Was wszystkich. Przyjmiecie mnie? Często tu wchodzę i czytam, czytam, czytam... Jakoś mi lżej wtedy. Uczesticzyłam już na forum, jednak zaprzestałam. Może źle, bo kto wie, czy to nie byłaby jakaś forma terapii... Długie posty przeważnie bywają mało interesujące- więc napiszę w skrócie- mam 27 lat, od 5 zmagam się z nerwicą lękową. Hipochondria, depresja. Zdiagnozowane oczywiście. Zaniedbałam leczenie, ostatni raz u lekarza byłam 3 lata temu, dotąd brałam Paxtin, 2 ms temu postanowiłam odstawić, czułam się ,,zdrowa". Nie brakuje mi niczego w życiu- mam świetnego synka, wspaniałego narzeczonego, dom, pracę, super szefa, zdrowie( chyba;)). I zaczęło się. Powoli zaczęłam wpadać w dół, tak głęboki, że wiem, iż sama już się nie wygrzebię;( Najchętniej siedziałabym cały czas u lekarza- w styczniu miałam robiony zabieg na szyjkę macicy, wyszło ok, teraz panicznie boję się nowotworu. Każdy sygnał mojego organizmu chcę kontrolować u lekarza. Boję się śmierci- mojej, rodziców, synka. Wiem, że to nieuniknione ale mój mózg tego nie przyswaja. Palę, rzucałam kilkakrotnie i wracałam. Gardzę sobą, że się truję, że skracam sobie życie. Płaczę. Już codziennie, kilkakrotnie. Zaczęły się ataki paniki. Kiedy wczoraj przypadkiem przyłapałam narzeczonego na podglądaniu filmu erotycznego( nie zabraniam Mu tego, ufam Mu), czułam, jakby był obcym człowiekiem. Nie wiem dlaczego. Nie mam marzeń, planów, ambicji. Nie obroniłam magistra, nie chcę zaczynać żadnych poważniejszych inwestycji, aby w razie mojej śmierci mój syn miał zabezpieczenie. Jestem chora i zdaję sobie z tego sprawę. Dziś siostra powiedziała, że siłą zaciągnie mnie do psychiatry kiedy w płaczu powiedziałam, że chcę już umrzeć... Pozdrawiam wszystkich
×