Jęczarnia to zaskakująco dobra nazwa...
Mam 24 lata. Od kiedy mam depresje? Powiem szczerze, że nie wiem. Nie ma granicy w której nagle świat stał się cmentarzem.
Najostrzejszy napad miałam ok 19 roku życia. Schudłam w tydzień 6 kg nabawiając się anemii. Nie potrafiłam zasnąć. Omdlewałam ze zmęczenia a nie spałam. Nie jadłam prawie nic kilka tygodni przez co ciągłe chudłam. Tygodnie spędzałam na fotelu bądź kanapie siedząc i gapiąc się na nic.
ktoś kto nie doświadczył podobnej sytuacji nie est w stanie zrozumieć.
Człowiek ma świadomość, że jest źle. Trzeba się wyrwać. Złapać oddech. Wyrzucić z siebie choćby słowo. Ale nie da się...
Pomogła mi przyjaciółka. Siedziała dzień w dzień ze mną. Gadała bez przerwy. Próbowała grac ze man w karty choć w rzeczywistości grała sama ze sobą. Jakim cudem udało jej się mnie wyrwać z powrotem do życia? Nie wiem.
Wiem teraz z perspektywy czasu, że mimo odzyskania życia powinnam udać się do specjalisty. Ciągle dręczą mnie stany depresyjne. Od tylu lat...
Rozwaliłam przez to związek z ukochanym człowiekiem. Ciągle obwiniając go o moją niską samoocenę. O to, że nie czuje się szczęśliwa.
A po prostu nie umiem już tak czuć.
tkwię w martwej ciszy.
Dopiero wczoraj zorientowałam się, że to może wciąż depresja... że nie uporałam się ze zmorą. Rozmawiałam z psychologiem umawiając się na wizytę... jednak boje się.
Jestem młoda. Całe życie przede mną, a nie potrafię korzystać z tego co mam. Inwalidka życiowa...