Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myszol

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Myszol

  1. Ja żałuję, że w ogóle zaczęłam brać wenlę, tym bardziej, że wiedziałam o problemach z odstawieniem, ale nie wierzyłam za bardzo w te opowieści, jak to strasznie się człowiek czuję już 2,3 dnia. Bo ja to mam spore doświadczanie w odstawianiu i nigdy nie było z tym większego problemu, często przechodziłam to gładko, nawet, gdy przestawałam brać nagle. Ale to nie znaczy, że u ciebie tak będzie, bo też czytałam, że niektórzy nie mają takich jazd, rzucają z dnia na dzień i git.
  2. Odstawiałam już wiele leków, jak dotąd bez jakichś większych problemów (najgorzej chyba przy paroksetynie, ale znośnie) i objawów abstynencyjnych). Ale przy odstawianiu wenli to jest hardcore . Biorę od sierpnia zeszłego roku, parę miesięcy temu zapomniałam wziąć na wyjazd i to, co się ze mną działo i to już po 2 dniach bez leku, było przerażające - najpierw zaburzenia równowagi, drżenia, rozdrażnienie na przemian z lękiem. W 3 dobie zaczęła się ostra jazda, myślałam, że wyląduje w szpitalu - paraliż przysenny kilkakrotnie w ciągu nocy w połączeniu z omamami. Po zażyciu cudownej pigułki szczęścia, wszystko wracało do normy. Ostatnio zauważyłam, że podobne objawy, w mniejszym nasileniu, mam już przy kilkugodzinnym opóźnieniu wzięcia dawki. Mam też nieodparte wrażenie, że przyzwyczaiłam się do tej substancji, dużo słabiej działa, w sensie leczniczym, cho c wcześniej też wielkiego szału nie było. No więc odstawiam to gówno, stopniowo zmniejszając dawkę. Teraz biorę 37,5 mg. Nie jest źle pod względem objawów fizycznych, psychicznie słabo, choć w dołek wpadłam już dawno, przed odstawianiem. Czy ktoś miał takie doświadczenia i czy dał radę odstawić wenlę?
  3. Ło matko, 6 km . Po kilku tygodniach brania mirty chyba zaczynam odczuwać ten słynny wilczy apetyt. A jeszcze niedawno nie miałam z tym żadnych problemów! 2 miesiące temu zmieniłam sposób odżywiania, trochę schudłam i zupełnie mnie nie ciągnęło do dawnego stylu i rodzaju jedzenia. Nie do końca wierzyłam, że tycie to wina leków, uważałam, że to po prostu kwestia woli i świadomego wyboru... A od kilku dni mam takie napady głodu, że nie potrafię nad sobą zapanować. Nie jest to tak jak kiedyś po prostu zażeranie problemów, ale uczucie ciągłego ssania w żołądku. Mogłabym stale wpieprzać cokolwiek. Masakra, sięgam po jedzenie automatycznie, żeby zabić ten ciągły głód. I jem więcej, a mimo to zaraz mi się znowu chce . Dzisiaj już zeżarłam swój przydział, nawet z nawiązką. Ale spoko, mój lekarz twierdzi, że żaden jego pacjent nie przytył po mircie
  4. Właśnie najbardziej się boję spowolnionego metabolizmu, nie napadów obżarstwa, bo to już - mam wrażenie - potrafię kontrolować jako tako. A mój lekarz, gdy u niego ostatnio byłam i prosiłam o zmianę leku (mirtazapiny) na inny z powodu nadwagi, stwierdził, że mogę przytyć po paroksetynie jak już i walnął mi wenlę zamiast paro. Mirta została. No zobaczymy jak to będzie. Jeśli zacznę tyć lub mimo starań, nie będę mogła schudnąć, odstawiam mirtę, choć tak cudownie usypia...
  5. Wenlafaksyna (ponad miesiąc)+mirtazapina(aktualnie 2 podejście -tydzień, wcześniej miesiąc) -na razie waga spada, ale kontroluję się pod względem ilości żarcia i trochę ćwiczę, więc póki co chudnę. Od początku wakacji spadło 5 kg. Nie ma wzmożonego łaknienia (jeszcze....).
  6. Ja od tygodnia robię 2 podejście do mirty - tym razem w zestawie z wenlafaksyną. Na razie jest słabo - dobijają mnie lęki, dość silne, nie czuję wzrostu pewności siebie ani spokoju, przynajmniej nie stale. Mam ciągłe wahania - jednego dnia paraliżuje mnie lęk, kolejnego obojętność ze słabym, podskórnym lękiem w tle, na początku przez 2-3 dni czułam euforię, mocny przypływ energii i zniesienie lęku. Generalnie jestem dość słaba i senna. No ale na sen to póki co także uważam, że nie ma nic lepszego, a miałam duży problem z zasypianiem i wybudzaniem się w nocy. Jak na razie waga po trochu spada, ale kontroluję jedzenie ( o dziwno bez większego problemu , przed lekami miałam napady obżarstwa) i ćwiczę, choć niezbyt intensywnie. Nadal mam problem ze wstawaniem. Raz połączyłam mirte z benzo i spałam do 15... Za 1 razem odstawiłam nagle (po miesiącu) i po kilku dniach załapałam strasznego doła, dosyć szybko powróciły problemy z zasypianiem. Objawów fizycznych nie miałam.
  7. Jestem przybita. Źle się czuję. Psychicznie i fizycznie. Może to pogoda, ale obudziłam się z bólem głowy, który trzyma do teraz, mam nudności i zawroty głowy. Poza tym znowu czuję się słaba i wystraszona. Biorę podobno jeden z najlepszych miksów, może jestem jakimś wyjątkowo opornym przypadkiem? . W takie dni jak dzisiaj myślę, że już nie wyrobię na tych lekach. Tym bardziej, że na razie wenla nasila lęki (tylko kilka dni było super).
  8. A u mnie zjazd i mocny spadek formy (o ile mój wyjściowy stan można było określić formą ). Od jakiegoś tygodnia chyba (bo zawsze mialam problemy z koncentracją i pamięcią, ale teraz to już masakra) biorę jeszcze mirtazapinę na sen. Po 3 dniach tego połączenia miałam nagły przypływ dobrego samopoczucia, energii, pewności siebie. Byłam wygadana, lęki jakby zapadly się pod ziemię, normalnie mnie olśniło . Jednocześnie czułam, że wyłazi ze mnie tłumiona złość . W sumie fajne uczucie to było. Miałam zlew na wszystko, co do tej pory mnie zżerało od środka. No i po kilku dniach dobrego samopoczucia - jeb . Od 2 dni trzęsą mi się ręce, mam napady silnego lęku, serce mi kołacze, boję się ludz i. W sumie jest gorzej niż bez leków. Co to był za dający nadzieję przebłysk i gdzie się podział?
  9. Dzięki za wszystkie odpowiedzi, trochę mnie pocieszyły. Zmagam się z obniżonym nastrojem i motywacją oraz lękami od wielu lat, dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że to nie jest normalne... Ostatnio doszły problemy osobiste, mam bardzo niestabilną sytuację życiową, nie widzę przed sobą przyszłości. Czytałam, że skuteczność leków zależy także od sytuacji społecznej danej osoby i cech jej osobowości. W takim razie w moim przypadku są niesprzyjające warunki, ale z nadzieją będę czekać na efekty. Dzisiaj dokładam mirtazapinę na sen, bo całą noc nie mogłam spać, męczyły mnie lęki i myśli o życiowej porażce. A te poty to masakra, widzę, że też macie ten problem. Ok, mamy upał, ale nigdy się tak ze mnie nie lało. Dzisiaj się zmusiłam do wyjścia na zakupy i jak wróciłam, mogłam wykręcać ciuchy
  10. Chciałabym , właśnie mi lekarz zmienił paroksetynę na wenlę, że niby po niej się chudnie, a po paro tyje... hmmm. Na razie nic nie schudłam, chociaż dbam o dietę, odżywiam się zdrowo, ćwiczę, ale po lekach ciągle jestem głodna jak wilk. No zobaczymy, przeczekam jeszcze ze 2 tygodnie, chciałabym bardzo, żeby mnie wydobyła z dołka...albo chociaż dała napęd, żebym mogła sama się podnieść i zacząć żyć jak normalny człowiek
  11. Może dupa, nie wiem, bo ja sama sobie rozpieprzyłam neuroprzekaźnictwo odstawiając samowolnie leki. Nie pytajcie dlaczego, w życiu nie umiem niczego dokończyć i zrobić porządnie. "Leczę się" na raty od 13 lat . Na terapię chodzę od kilku. Tak czy siak trochę zmądrzałam, ale może za późno. Na razie biorę grzecznie codziennie rano i nie dość, że się nie polepszyło, to jeszcze jakby po leku wszystkie złe uczucia się spotęgowały. No i ta senność, pamiętam, że tak miałam po citalopramie. A ta nadmierna potliwość te upały jest nie do wytrzymania. Pot leje mi się po czole, masakra. Jeszcze mam takie pytanie - czy są jakieś różnice między preparatami różnych producentów jeśli chodzi o skuteczność. Czy zauważyliście jakieś zmiany? Ja miałam przepisaną Alventę, w aptece był Oriven. Tak tylko pytam , chwytam się brzytwy.
  12. Parę dni temu napisałam w wątku, ale nie było odpowiedzi, więc jeszcze raz zapytam o wasze doświadczenia odnośnie czasu, po którym lek zaczął działać. Biorę wenlę 2 tygodnie i na razie jest słabo. Moje samopoczucie, zwłaszcza psychiczne się nie polepsza. Nadal jestem płaczliwa, zdołowana, czuję taką niemoc i odrętwienie. Naczytałam się i nasłuchałam o wenli, jak innym pomógła i jaka jest skuteczna. Liczyłam na wzrost poczucia pewności siebie i energii do życia, zmniejszenie lęków, a tu dupa. Już po ssri było lepiej. Może to za wcześnie? Mam problemy z zaśnięciem wieczorem, a w ciągu dnia jestem ciągle senna, ziewam. Koncentracja i pamięć leżą. Nastrój też. Fizycznie też bez szału - pocenie, mdłości. Pocieszcie, dajcie nadzieję, że jest jeszcze czas na efekty. , bo już nie mam siły na kolejną zmianę.
  13. W kwestii antydepresantów jestem raczej weteranką, przerobiłam większość SSRI, wenlę biorę po raz pierwszy - dzisiaj 10 tabletka. I jest kiepsko, bardzo słabo, zwłaszcza pod względem psychicznym. Jestem nerwowa, zalękniona nawet bardziej niż zwykle, płaczliwa . Czuję nieustanny niepokój, odrętwienie, lęk przed wszystkim w zasadzie, każdą sytuacją. W sumie to mój 'normalny', już chyba niemal 'naturalny' stan, ale wenla go pogłębia póki co. Moje poczucie własnej wartości jest zerowe, am problemy z zapamiętywaniem informacji i koncentracją uwagi. Utrzymują się na razie także objawy fizyczne - szczękościsk i biegunka. Takiego zjazdu nigdy nie miałam w 2 tygodniu brania leków . Dla mnie wenla była nadzieją, bardzo pomogła mojej przyjaciółce i liczyłam na nią. Z drugiej strony mam już chyba całkiem rozregulowany układ serotoninergiczny przez idiotyczne, samowolne odstawianie leków. Aktualnie moja sytuacja życiowa też jest niestabilna, kosztuje mnie wiele stresu. Zobaczymy jak będzie z tym działaniem snri u mnie. Na razie dół bez dna.
×