Skocz do zawartości
Nerwica.com

Flipthescript

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Flipthescript

  1. Owsik nie bierz wszytkiego tak dosłownie Albo nie trolluj tak słabo! Jak dla mnie żadna operacja nic Ci nie da, jeśli nie zrobi z Ciebie Brada Pitta. Na moim przykładzie-brzydalem nazywali mnie głównie kumple i piękny rzeczywiście nie jestem, ale na mój widok pewnie nie oślepniesz. Jestem za to wysoki i mam niski głos, obok tego jednak niską samoocenę, która nie pozwala mi wykorzystać żadnej z zalet. W mojej głowie świat jest czarno-biały i wszystko co jest pośrodku, jest beznadziejne. Po tym co piszesz z Tobą może być podobnie. Po operacji będziesz wyglądał lepiej, ale to nie znaczy, że dobrze i nawet jeśli teoretycznie mógłbyś coś wyrwać, nie zrobisz tego, bo w swojej głowie dalej będziesz brzydki. Chyba, że Cię tam naprawdę odpicują...
  2. I się pózniej dziwisz, że sam jesteś
  3. Może otworzę wątek z własnymi żalami? Prawda, że "brzydki+pewny siebie=bezczelny". Pytanie tylko, czy ma się jeszcze coś do stracenia? Lepiej być tym bezczelnym(podobałoby mi się to, komuś nie?) niż wiecznym popychadłem. Nie jestem popychadłem, a bezczelny brzydal przynajmniej o miłej twarzy. Jest skazany nawet na brak znajomych. Jakby nie patrzeć, skoro pragnienie kobiety doprowadziło Cię do tego miejsca-chyba jesteś :/ Wiem czemu ten temat jest tak popularny-jest nie o brzydocie, a o wszystkim na raz. A, gdybym miał wybrać-własne jaja i godność albo znajomych to chyba bym się nie wahał... Wybrałbym znajomych rzecz jasna
  4. Może otworzę wątek z własnymi żalami? Prawda, że "brzydki+pewny siebie=bezczelny". Pytanie tylko, czy ma się jeszcze coś do stracenia? Lepiej być tym bezczelnym(podobałoby mi się to, komuś nie?) niż wiecznym popychadłem.
  5. Oczywiście, że ulegam, jak każdy, jednak mam świadomość, że zmiana wychodzi ode mnie, więc na samym początku to JA mam mieć rację, nawet jeśli reszta uważa to za bzdurę. Nazwij to ignorancją, albo wiarą w swój sposób myślenia. Nigdy się nie zrozumiemy, bo jesteśmy całkowicie innymi ludzmi. Widzisz, na Ciebie dziewczyny leciały gdy miałeś 16 lat. Teraz, gdy masz 30 lat marzysz o tym, żeby poleciała jakakolwiek. Mną gardzą za to od zawsze, nie podrywały mnie nigdy, a moje podejście jest odwrotne-zrobię wszystko, żeby je do siebie zniechęcić. Oba podejścia prowadzą donikąd z tym, że to moje, gdyby je lekko zmodyfikować, może czasami pomóc zamiast zaszkodzić. Za bardzo Ci zależy.
  6. Nie chcę Cię obrazić, ale "społeczny dowód" jest potrzebny przecięntym do bólu ludziom. Gdyby wszyscy myśleli tymi kategoriami to do tej pory balibyśmy się spaść z krańca świata... Na temat atrakcyjności i Twój wiem już tyle, że nie masz z nią nic wspólnego, więc na zdrowy rozum-musisz szukać innych rozwiązań. No i wiem też, że dla Ciebie inne rozwiązania nie istnieją.
  7. No to jest akurat prawda. Nieśmiały przystojniak jest "słodki", nieśmiały brzydal jest wieśniakiem. Tak było jest i będzie. Rzecz w tym, że ludzie mogą dobrać się kobiecie do majtek na milion różnych sposobów a to, że jeden z nich jest dla Ciebie niedostępny znaczy tylko tyle, że zostało te 999 tysięcy To, że czujesz się gorszy powinno Cię wkurwić i zmotywować, a działa odwrotnie-robi z Ciebie ofiarę losu.
  8. Wcześniej do przesady czepiałeś się swojej twarzy, więc mówię, że "świnia na sterydach" ma kobiety mimo tego, że jest przeciwieństwem tego co ładne. Teraz uczepiłeś się wzrostu(który właściwie jest większym problemem). Chodzi mi o to, że nie powinieneś zwalać wszystkiego na wygląd. Jest pełno niskich facetów, którzy mają w sobie "to coś". I tych wysokich przystojniaków, którzy tego nie mają. To coś jest właśnie pewnością siebie i charakterem. Rozumiesz wszystko na opak. Być pewnym siebie to nie znaczy dać napotkanym ludziom po mordzie, ale dawać do zrozumienia kobiecie, że jest się zainteresowanym czymś więcej niż przyjaznią. Ty myślisz w stylu "jestem brzydki, może mi kiedyś z litości chociaż da pomacać". Nie da. Gdzieś tam pojawił się pomysł, żebyś znalazł sobie brzydką kobietę. Sam pomysł jest kretyński, bo skrzywdzisz i kogoś i siebie, a człowiek to coś więcej niż tylko "dziura", więc wypadałoby być uczciwym. Na szczęście to i tak niemożliwe bo te też Cię nie chcą. Pewnie śmierdzi od Ciebie desperacją na kilometr, więc nawet najbrzydsza i najbardziej samotna się w to nie zechce pakować.
  9. I tu jest pies pogrzebany. Jakiego znowu "społecznego dowodu"? Czy wyglądający jak dupa zza krzaka dres do tego żeby być chamem czy dać komuś w ryj bo "mu się tak podoba" potrzebuje "społecznego dowodu"? Nie chodzi nawet o chamstwo a o pewność siebie, która czasem idzie z nim w parze. Ludzie są pewni siebie bo mają za sobą "społeczny dowód" w postaci szacunku, który zyskują... pewnością siebie. Ta cecha działa na kobiety i nie ważne jak wyglądasz. W jakim Ty świecie żyjesz? Czy na ulicy widzisz samych modeli? Są faceci którzy wyglądają jak świnie na sterydach, a kobiet mają do wyboru do koloru. Bo nie tylko kobiety, ale i wszyscy ludzie chcą dominować, a jeśli sami nie moga, to wynagradzają to sobie byciem jak najbliżej dominujących. Dominacja to bezpieczeństwo, większa szansa na przetrwanie, a wśród ludzi do tego większy prestiż. Tę dominację osiąga się różnymi sposobami-jedni są przystojni, drudzy mają charakter i na końcu i tak Ci drudzy są tymi, którym żyje się najlepiej, bez względu na wygląd. Jeśli uważasz, że nie możesz być pewny siebie, bo nie pozwala Ci na to wygląd, to tu masz zródło swoich problemów.
  10. Jeszcze kilka stron wcześniej chciałeś brać kredyty na operacje... Na szczęście wszystko wraca do "normy" :) Zwykle staram się trzymać za mordę swojego wewnętrznego chama, ale w tym przypadku się nie da-non-stop widzę, jak kobiety lecą na przygłupów, z którymi nie pogadasz o niczym innym niż to, że komuś tam dał w mordę, oglądał film Karate, lubi takie i takie browary... Mało tego część z tych przygłupów wygląda jakby na codzień mieszkała na wsi pod Władywostokiem. Jako istnienia wszyscy jesteśmy tak samo wartościowi, ale jako ludzie już nie za bardzo. Jesteśmy w końcu na różnych poziomach rozwoju i... niedorozwoju Zaletą tych "niedorozwiniętych", żyjących z dnia na dzień hedonistów jest to, że biorą to, czego chcą, co może i często wynika z głupoty, nieświadomości swoich wad, braku wrażliwości ale tak czy siak-liczy się efekt. Twój wygląd i to jak go postrzegasz ma wpływ na całą Twoją osobowość, więc nie dziwie się, że każda kobieta uważa Cię za "nie w typie". Tym bardziej, że tak dużo dzieje się na poziomie podświadomym. Czytając to wszystko nie wyobrażam sobie, że idziesz ulicą wyprostowany, przeszywając ludzi pewnym wzrokiem samca alfa. Prędzej widzę Cię jako lekko zgarbionego statystę, którego równie dobrze mogłoby nie być, bo i tak nikt go nie dostrzega. Opowiadasz, że gdy miałeś 16 lat, ktoś tam na Ciebie leciał i szukasz w tym jakiejś magicznej mocy, która musiała wtedy zadziałać. Raz, że w wieku 16 lat Twój wygląd dopiero się kształtował i wszyscy wyglądali jak dzieci, przez co kobiety nie zwracały uwagi na ten "zanik męskości"( gdyby wziąć to dosłownie-to by była dopiero tragedia!) a dwa(co ważniejsze)-były to jedne z Twoich pierwszych doświadczeń z kobietami. Wszystko było świeże, Twoja psychika nie była wyniszczona tak, jak dziś, po latach słyszenia-"jesteś nie w moim typie" i zachowywałeś się naturalniej. Teraz do wszystkiego podchodzisz z pesymizmem i całą winę zwalasz na wygląd. Wbrew temu, co pomyślisz-to nie jest próba pocieszania Cię. Właściwie to jest jeszcze gorzej-jeśli, prócz realnej poprawy wyglądu, operacja plastyczna nie zadziała jak placebo i nagle nie staniesz się pewny siebie to czarno to widzę. Za rok wrócisz tutaj zadłużony, a temat będzie ciągnął się w nieskończoność, bo nadal będziesz "nie w typie". W ogóle Twoje postrzeganie człowieka jest chore. Rozumiem, że gówno warte media kreują wizerunki metroseksualnych modeli stawiając ich za wzór męskości, ale większość normalnych ludzi stara się mieć do tego dystans. Dla Ciebie wygląd jest wszystkim. Robisz coś poza pracą i pisaniem tych smętów na forum? Masz jakąś pasję? Zainteresowania inne niż "książki o brzydocie"? Zdystansuj się do tego na moment-od 74 stron piszesz to samo w kółko, starając się udowodnić, że masz rację i specjalnie przedstawiasz wszystko tak, żeby ludzie się z Tobą nie zgadzali bo gdyby tak było, temat by umarł. Ciebie możliwość realnej zmiany musi przerażać bardziej niż cierpienie, które przeżywasz teraz. Mnie pewnie też przeraża-dlatego siedzę na dupie pisząc ten syf, zamiast coś zmieniać
  11. Ja nazywam to "ciastowatościa" nie dlatego, że się żalisz, ale dlatego, że tylko się żalisz i nic z tego nie wynika. Co do bycia osobą "lubianą"-jest różnica między lubianym a szanowanym. Widziałeś, że połowa gości trenujących np. boks ma tak parszywe mordy, że teoretycznie kobieta nie dotknęłaby ich patykiem? Właśnie, "teoretycznie". Nie ważne, czy jesteś lubiany, ważne jest-jako kto? Żeby być lubianym, wystarczy być miłym i przytakiwać, to wszystko. Ja też czytam książki, mam szerokie zainteresowania, przyjaciół i nawet przyjaciółkę, dla której nigdy nikim więcej nie będę(druga rzecz, że mi na tym nie zależy, ale gdyby tak było, nie miałbym szans), a jednak nie umiem wziąć od życia tego, co chciałbym mieć, więc na chwilę obecną-jestem ciotą. Przeciętny Seba z bloku nie jest oczytany, interesuje się siłką i ziołem, a ma kobietę i w powszechnym rozumieniu do "cioty" mu bardzo daleko.
  12. W takim razie musisz wrócić do szkoły i odświeżyć sobie definicję sarkazmu, bo jesteś w tym bardzo chujowy :) Ty nie chciałbyś być piękny, chciałbyś, żeby Twój los kogokolwiek obchodził, stąd ten absurdalny temat. Czymś, co na pozór wydaje się głupotą, wkręcasz ludzi w swój chory świat i niejako zmuszasz do szarpaniny o Twoją(jakże bogatą) duszę. Jesteś jak nastolatka, która w kółko powtarza, że jest brzydka tylko po to, by ktoś zaprzeczył. Ja dla odmiany tego nie zrobię. Wygląd nie ma znaczenia na dłuższą metę w przypadku normalnych ludzi i to jest fakt, za to w Twoim przypadku wygląd decyduje o wszystkim, bo po prostu nie jesteś normalny. Gdybyś wypowiadał się w imieniu wszystkich brzydkich i odrzuconych ludzi, to bym się z Tobą zgodził. Dlaczego tego nie robię? Co do Twojego ostatniego posta-ja Cię nie obrażam. Jak napisałem-jest różnica między obrażaniem, a szczerością. Ponad pół roku temu byłem tutaj pisząc co innego i chcąc Ci pomóc. Tyle, że się nie da. Skrajne porównania są najlepsze, dlatego przywołałem Wietnam zamiast depresji, nerwicy, kompleksów, odrzucenia, bycia sierotą czy np. znalezienia trupa kogoś bliskiego w sąsiadnim pokoju-to są jedne z moich problemów w wieku 22 lat. Ludzie mają je w dupie, a ja się z tym godzę, bo jak sama nazwa wskazuje to MOJE problemy i to JA powinienem COŚ Z NIMI ZROBIĆ. Co do Doors'ów-nie masz 15, a 30 lat... Znać ten zespół w tym wieku to nie jest jakiś wielki wyczyn. Cóż masz prawo do swojego zdania. Ja mam prawo do swojego. Uważaj sobie co chcesz na mój temat, ale wyzwanie kogoś od cioty nie jest szczerością. A jeżeli nią jesteś? Spójrz prawdzie w oczy, to Ci prędzej pomoże niż zaszkodzi. Jestem tylko szczery, a wszystko co napisałem to prawda, dlatego zamiast wysunąć jakikolwiek argument bronisz się "prawem do własnego zdania". Bo mam rację i tyle. Ba! 90% tego forum ma takie samo zdanie, bo to nawet nie opinia a rzeczywistość. Poza tym jeśli miałbym coś poradzić-znajdz sobie naprawdę dobrego terapeutę.
  13. W takim razie musisz wrócić do szkoły i odświeżyć sobie definicję sarkazmu, bo jesteś w tym bardzo chujowy :) Ty nie chciałbyś być piękny, chciałbyś, żeby Twój los kogokolwiek obchodził, stąd ten absurdalny temat. Czymś, co na pozór wydaje się głupotą, wkręcasz ludzi w swój chory świat i niejako zmuszasz do szarpaniny o Twoją(jakże bogatą) duszę. Jesteś jak nastolatka, która w kółko powtarza, że jest brzydka tylko po to, by ktoś zaprzeczył. Ja dla odmiany tego nie zrobię. Wygląd nie ma znaczenia na dłuższą metę w przypadku normalnych ludzi i to jest fakt, za to w Twoim przypadku wygląd decyduje o wszystkim, bo po prostu nie jesteś normalny. Gdybyś wypowiadał się w imieniu wszystkich brzydkich i odrzuconych ludzi, to bym się z Tobą zgodził. Dlaczego tego nie robię? Co do Twojego ostatniego posta-ja Cię nie obrażam. Jak napisałem-jest różnica między obrażaniem, a szczerością. Ponad pół roku temu byłem tutaj pisząc co innego i chcąc Ci pomóc. Tyle, że się nie da. Skrajne porównania są najlepsze, dlatego przywołałem Wietnam zamiast depresji, nerwicy, kompleksów, odrzucenia, bycia sierotą czy np. znalezienia trupa kogoś bliskiego w sąsiadnim pokoju-to są jedne z moich problemów w wieku 22 lat. Ludzie mają je w dupie, a ja się z tym godzę, bo jak sama nazwa wskazuje to MOJE problemy i to JA powinienem COŚ Z NIMI ZROBIĆ. Co do Doors'ów-nie masz 15, a 30 lat... Znać ten zespół w tym wieku to nie jest jakiś wielki wyczyn.
  14. Bo ty byłeś w Wietnamie. Na pewno też jeździsz do Afryki karmisz głodujących ludzi. A tak poza tym skoro masz mnie w dupie to poco tu piszesz i mnie obraz? To nie tylko nie jest nie logiczne to jest głupie. Jim Morrison był przystojnym facetem i był wokalistą mojego ulubionego zespołu Czyli The Doors. Ale jak widać to ja jestem ograniczony nie ty. Który pisze w moim wątku tylko po to by mnie obrazić. To świadczy bardzo mocno o tym jak wzbogacony jesteś. Piszę tu dlatego, że nie z wyboru nie obchodzę Wigilii, na strony porno w taki dzień z czystej przyzwoitości wchodzić nie wypada, a potrzebuję rozrywki Jeżeli masz 30 lat i w odpowiedzi na mój post potrafiłeś dojebać "Bo ty byłeś w Wietnamie", a w tym poście widzieć tylko "obrazę", to teraz jestem pewien-Twoim problemem nie jest brzydota, ale to coś na pewno kończy się na "-ota(chociaż... Ty możesz być trollem, to też możliwe), więc nie łam się-byłeś blisko. Znajdz różnicę między obrazą a stwierdzeniem faktu. Dzięki, że podałeś nazwę zespółu, nigdy bym tego nie ogarnął
  15. Poza tym, nie ma takiej osoby na świecie, którą mógłbyś zafascynować. Fascynujący, to był, kurwa, Jim Morrison, a nie typ, który użala się nad sobą na przez 60 stron tematu na forum. Wbrew Twojemu myśleniu-nie ma w Tobie nic wyjątkowego. Jesteś typowym zakompleksionym nerdem, któremu wydaje się, że jest niezwykły i ma "bogatą osobowość", bo przeczytał kilka "naukowych" książek o brzydocie. Mam w dupie Twoją brzydotę, są większe problemy. Jestem brzydki, od narodzin niechciany, odrzucany nawet przez najbliższych, a jednak zamiast "naukowych artykułów o brzydocie" wolę poczytać coś, co w jakikolwiek sposób mnie wzbogaci, zamiast nakręcać do czczego pierdolenia. Bo wiem, że nie jestem pępkiem świata i gdzieś jest ktoś cierpiący tak bardzo, że chciałby być na moim miejscu. Ludzie przeżywali Wietnam i całkowite kalectwo, a Ty jesteś zwykłą cipą, której kompleksy przysłaniają świat. Poczuj się forumowym Bogiem, jak tak dalej pójdzie problem sam się rozwiąże, bo będziesz wyrywał laski na "jestem Owsikiem z Nerwica.com". Wesołego Karpia :)
  16. Panie! Trzeba było tak od razu! W takim razie... "Po zebraniu szczegółowego materiału dowodowego, w tym zeznań Pana Owsika, forumowy sąd najwyższy uznaje go za niezdolnego do stworzenia związku i skazuje na dożywotnie walenie konia". Mam nadzieję, że teraz jesteś zadowolony?
  17. Nigdy nie ma litości dla brzydkich . Przy tym jest wieczne zaprzeczanie jak to niby uroda się nie liczy. A wygląd tak naprawdę jest potęgą i ten to wie, kto go nie ma. Kto nie dostaje szansy tylko dlatego, że się nie podoba fizycznie I musi słuchać bajeczek jak to osobowość się liczy. Spierać się z ludźmi, że nawet tej osobowości nie może pokazać, gdyż z góry jest olany w kwestiach randki, a czasami nawet pracy. Zresztą na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie 2008r. Wyszła po jakimś czasie na jaw pewna sprawa. Okazało się, że bardzo ładna dziewczynka, która śpiewała na otwarciu w rzeczywistości udawała, gdyż podkładała za nią głos inna dziewczynka niestety brzydka. Nawet talent jej nie pomógł zaistnieć tak ważna jest uroda. Przykre, że już w tak młodym wieku musiała się o tym przekonać. Ty żyjesz! A razem z Tobą mój ulubiony temat! Już kilka osób napisało Ci, że Twoim problemem jest nie brak urody, a brak jaj, a Ty w kółko pieprzysz jedno i to samo. Już samo to, że czepiłeś się tej "litości" wiele o Tobie mówi. Wychodząc z założenia, że jesteś ofiarą proszącą o litość tylko wszystko pogarszasz. Ludzie to widzą, nie mają do Ciebie szacunku widząc, że jesteś słaby i zamiast się litować, dodatkowo to wykorzystają. Chciałbyś pokazać charakter, a on jest jeszcze gorszy niż Twoja(jaka by nie była) twarz. Jęczysz jak stara baba, że jak ktoś coś osiągnął, to miał plecy, że wygląd to potęga itd., kiedy wygląd to tylko jeden z czynników. Z tym, że trudniej jest zaakceptować to, że jest się nieudacznikiem, niż zwalać winę na krzywą mordę.
  18. Sam mocno wpieprzyłem się w coś takiego i widziałem nie jeden przypadek w otoczeniu, więc coś tam od siebie dorzucę. Tak jak mówił NN4V, mówiąc, że Ci się "podoba," właściwie powiedziałeś Jej wszystko. Możesz to równie dobrze powtórzyć, ale jeżeli to to, co myślę, to choćbyś tarzał się przed nią po ziemi-nie zmieni to zbyt wiele. Chyba, że na gorsze. A teraz wyjaśnię wspomniane "to"... Po tym co przeczytałem, wyobrażam sobie sytuację jakich milion, gdzie "ona lubi jego, a on ją bardziej niż powinien", co kończy się "przyjaznią", bo ona "nie chce z nikim być", gdy po chwili widzisz ją z kimś na mieście. Może się mylę, Ty powinieneś wiedzieć to najlepiej. Rzecz w tym, żeby nie dać się ponieść emocjom, bo pózniej możesz tego żałować. Może powinieneś się zastanowić, czy jest jakaś znaczna różnica między Tobą a kolegą, z którym ją widzisz. Kobiety z reguły odrzucają tych wrażliwych(jeśli to idzie w parze z byciem mało przebojowym) i jeśli np. jesteś jednym z nich i ona zdążyła zaszufladkować Cię jako kogoś takiego, to nie dasz rady zmienić tego od razu i na pewno nie w ten sposób. Twoja chęć(ponownego) wyznania jej tego, co czujesz po tym jak dostrzegłeś, że interesuje się innym przypomina mi sytuację w której byłem ja. Myślałem w podobny sposób, skończyło się zle, bo to nie działa w ten sposób. Wyciągnąłem z tego jeden wniosek-jeśli ona nie jest za bardzo zainteresesowana, może się zainteresować, kiedy Ty przestaniesz. A jeśli nie, to nigdy nie było na to szansy.
  19. W sumie zamiast jeczec o negatywach, mozna jeczec pozytywnie(?), tylko czy to zmienia fakt, ze... jestesmy w dupie? W ramach akcji szerzenia pozytwnego myslenia, ciekawsza opcja byloby zamkniecie forum-tego i jemu podobnych
  20. Veikko, dobrze wiedziec, ze jest wiecej takich pojebancow agusia, nie wiem czy to nie tylko lapanie za slowka, ale chodzi w gruncie rzeczy o to, ze na przymus nie da sie zrobic nic. Owszem, z przymusu da sie chodzic do roboty, ale to troche co innego, bo tu decyduje rozsadek i nie wiem, instynkt przetrwania. Myslalem, ze mozna zmusic sie do pracy nad soba, podazania wlasna, odrebna droga, ale chyba nie w moim przypadku. Czy komus kiedykolwiek cos takiego wyszlo? Da sie, nie wiem, grac na gitarze z przymusu? Zalozyc wlasna firme, ktora sie rozwija z przymusu? Chyba nie da sie wybrac braku stabilizacji z przymusu, jesli jest nia realizacja swoich wlasnych marzen, planow. Ta cala nerwica, depresja, czymkolwiek by to nie bylo, spotegowala moja tesknote za wlasnym miejscem i wlasnie stabilizacja, dlatego to bledne kolo. Zeby cokolwiek ze soba zrobic, trzeba liczyc sie z porazkami, a jak to zrobic, skoro czlowiek boi sie wlasnego cienia, nie mowiac o tym gleboko zakorzenionym leku przed tym, ze "znowu okaze sie beznadziejny". I kolo sie zamyka. Z reszta, moge sobie pieprzyc, bo rzeczy, ktore kiedys robilem z przyjemnoscia teraz staly sie sztuczne, wymuszone, ekscytacja zniknela i robienie tego na przymus jest bez sensu, bo i tak nie wyjdzie.
  21. Wlasnie tak do tego podchodzilem. Chcialem wziac sie "za morde", ale niewiele to dalo. Najwiekszym lekiem przepelnia mnie mijajacy czas. Chcialem spelniac swoje ambicje, wyrobic dyscypline starajac sie wytlumaczyc samemu sobie to, ze nie unikne pracy, bo jesli nie zbuduje czegos sam, to i tak bede do konca zycia tyral na kogos. To jest straszne, bo marnuje swoja wlasna osobowosc. Rozmawialem z ludzmi, ktorzy np. nie wyobrazaja sobie innego zycia niz to, w ktorym wstaja, ida odwalic swoje w robocie i tak przez piec dni w tygodniu do upragnionego weekendu. Dla nich to naturalne, nie maja wybujalych ambicji, planow, wtedy takie zycie to nic trudnego. Czasem mysle, ze chcialbym byc jak oni, bo bede zyl tym samym zyciem(choc nie jestem pewien-moje obecne nie ma nic wspolnego z normalnoscia), a z moimi wartosciami to bedzie straszna meczarnia. Kiedys bylem dumny ze swojej wrazliwosci, marzycielstwa i nieakceptowania norm spolecznych, ale z czasem wyszlo, ze nie mam z tego zadnych korzysci, a wrecz przeciwnie-to taki drugi garb na plecach. Nie wyobrazam sobie jak mozna przejsc przez zycie i nie pozostawic po sobie nic, niczego nie dokonujac. Z drugiej strony widze jego sens tylko w chwili obecnej i w tym, zeby czynic czyjs swiat lepszym(zycie "dla siebie" to dla mnie jakas abstrakcja-co to w ogole znaczy?). Konczy sie tak, ze oba podejscia sa gowno warte, bo istnieja tylko w mojej glowie. Niczego nie dokonalem, jestem zagubiony w swoim wlasnym swiecie, nie mowiac juz o ulepszaniu czyjegos, istnieje tylko jako szczelnie zamkniete opakowanie na czlowieka, ktory nigdy nie ujrzy swiatla dziennego. Jak probuje wziac sie w garsc caly ten bunt ulatuje i mam ochote isc spac. Zabawne, ze mialem kiedys bardzo rozrywkowego kumpla, ktory poszedl siedziec. Jak wyszedl myslalem, ze nie bedziemy mieli ze soba wiele wspolnego, a jak sie okazalo, jego sposob myslenia upodobnil sie do mojego na tyle, ze rozmawialismy jak nigdy. On przynajmniej wiedzial na ile i za co :)
  22. Bo tu i owdzie probowalem byc zabawny czy dlatego, ze nadal pisze te referaty, choc to jak walenie glowa w mur? Wiem, ze Owsik dobije i do tysiaca stron, po prostu nie cierpie na nadmiar rozrywek
  23. Czlowieku, ja TEZ JESTEM BRZYDKI! Ale zdaje sobie sprawe, ze pieprzac o tym nie wypieknieje i chociaz nie akcpetuje swojego wygladu staram sie go jakos "pominac", bo przy tym doskonale zdaje sobie sprawe z tego, ze na wielu polach jestem naturalnie lepszy niz reszta, nawet tych najpiekniejszych. Ja nigdy nie bede mial tego, co maja oni i na odwrot-oni nie beda mieli tego, co mam ja. Takie je zycie... "Gadulca" Ci na pewno nie brakuje, w koncu gadasz juz 135 strone wlasciwie o niczym, przerywajac to jakimis glupimi zarzutami o "wmawianie" Ci czegokolwiek. Nikt Ci niczego nie wmawia, tylko mowi jak jest. Zachowujesz sie jak murzyn-hipokryta grajacy "karta rasy"-"nie lubisz mnie bo jestem czarny", "nalezy mi sie twoj zegarek, bo w koncu jestem czarny". Wszystko zwalasz na to, ze jestes brzydki i moze nawet bym w to uwierzyl, gdyby nie Twoje podejscie. Charakter i gadane? Jak ktos, kto uzala sie nad soba na forum juz drugi rok moze wyjsc na zewnatrz i oczarowac ludzi swoja gadka? Zeby tak bylo, musialbys byc calkowitym przeciwienstwem czlowieka ze swoich postow, czyli krotko mowiac-musialbys miec rozdwojenie jazni. A jesli jednak dalej twardo stoisz przy swoim moze podzielisz sie tutaj swoja technika podrywu? Niczego nie udaje, wyglad i pierwsze wrazenie to cos, co naprawde sie liczy i to nie tylko w kontaktach z kobietami, ale i w ogole. Ja ze swoim wlasnym nigdy nie bylem chociazby zagadany przez dziewczyne(22 lata!), ale przestalem robic z tego tak wielka tragedie, bo raz-trudno sie mowi, a dwa-99% kobiet ktore spotkalem jawily mi sie albo jako totalne idiotki nie warte zachodu(chyba, ze masz az tak wielka chcice...), albo jako zaklamane i podle istoty. Ewentualnie i jedno i drugie, czyli chyba opcja standardowa. "Osmieszaja brzydkich i ich problemy"? Ty sam sie osmieszasz i sam pozbawiasz sie prawa do zycia uzalezniajac swoje poczucie wartosci od kogos. Masz 30 lat i jeszcze nie zrozumiales, ze bedac niepewnym siebie dajesz sobie 5 minut zludnego poklepywania po plecach i nieskonczonosc osmieszania i wytykania palcami ze strony ludzi? Jak ktos wyczuje, ze jestes slaby, masz kompleks, to sie po prostu po Tobie przejedzie. Czy to szef, przechodzien , Twoja upragniona kobieta czy ktokolwiek inny. Skad wiem, ze w kontaktach z ludzmi jestes niepewny siebie? Mowilem o tym pare linijek wyzej, a jesli nadal wydaje Ci sie, ze masz "gadane" to moze Ci sie po prostu wydaje. Majac tak ogromny kompleks nie ma innej opcji tylko taka, ze zabierasz go ze soba wszedzie. W szczegolnosci musial i nadal musi ciazyc Ci wlasnie w kontaktach z kobietami. Nie zabraniam Ci cierpiec, ale krzyzowac sie na golgocie wlasnej brzydoty przez grubo ponad 100 stron w obecnosci ludzi, ktorzy tak naprawde-maja to gleboko w dupie, bo nie brak im wlasnych problemow-to glupie.
  24. Ten temat jest najsmieszniejsza, a jednoczesnie jedna z najbardziej pojebanych rzeczy, jakie kiedykolwiek widzialem A to juz sie nie "odzobaczy", jak mawial bodajze jakis kot z internetowego mema. Z drugiej strony moze i dobrze, bo ktokolwiek by tu nie wszedl, z miejsca poczuje sie lepiej wiedzac, ze w koncu znalazl sie ktos brzydszy od niego. Moze to jest Twoj talent i powolanie? Jak wynurzysz sie poza forum i zaczniesz uzalac sie nad soba na skale chociazby krajowa... Kurde, wielu ludziom moglbys pomoc. Widzialem chorych umyslowo, ktorzy zamiast wyimaginowana brzydota, przejmowali sie rownie wyimaginowanym zamachem, ktorego ponoc mieli pasc ofiara. Albo sami planowali zamachy, bywali nawet bozymi wybrancami, rzadziej-wyslannikami piekiel. Jesli lubisz sie uzalac-pociesze Cie-za pare lat, jak tak dalej pojdzie, tez Ci odbije i Twoja rzekoma brzydota zejdzie na drugi plan Moge kolejny raz powtorzyc to, co reszta-Ty nie wiesz czym jest prawdziwe cierpienie, a jesli jednak wiesz, to nie jest to kwestia wygladu. A wszystko to wina kretynskiego podejscia do zycia i przekonania, ze "to mi sie nalezy". Ani Tobie, ani mnie, ani nikomu innemu ot tak nie nalezy sie nic a to, co masz, to albo efekt ciezkiej pracy albo fart/niefart. Trzeba byc zalosnym narcyzem by twierdzic, ze nalezy Ci sie zwiazek, gdy obok Ciebie istnieja ludzie, ktorzy nie moga chodzic, mowic, normalnie myslec czy nawet odczuwac. Ja nigdy nie bylem w zadnym zwiazku, ale choc staralem sie zrozumiec bolesna prawde, ze gdy w jakis wejde, swiat nie stanie sie nagle cudownym miejscem. Nie masz kobiety, wiec je idealizujesz. Tak, jak dziecko idealizuje wymarzony rower, na ktorym pojezdzi pare godzin i rzuci w kat. Z Twoim podejsciem zaraz wytkniesz mi "jak mozna porownac kobiete do roweru?" A rzecz w tym, ze chyba najfajniej jest na cos czekac. Ja sam zazdroscilem wielu ludziom w zwiazkach, pozniej przestalem, bo wszystko zaczelo im sie sypac az zostali sami- wygladali raz lepiej, raz gorzej(choc zapewne nikt nie byl tak obrzydliwie brzydki i oblesny jak Ty-wiec punkt dla Ciebie). Rozbawilo mnie to, ze "nie brak Ci charakteru". Sadzac po tych postach, gdybym spotkal Cie na zywo, bylbys najwiekszym mentalnym eunuchem jakiego widzialem i zapewniam Cie, ze nawet slepa kobieta wyczuje to na kilometr, wiec i u takich nie masz szans. Gdybym nagle zmienil plec, chocbys wygladal jak Johnny Depp albo mlody De Niro, i tak przegralbys z wibratorem. No dobra, jakbys byl De Niro to wzialbym Cie tak czy tak. Wygrales.
  25. Wiesz co? Nie bralem, bo raz, ze lekarz mnie totalnie olal(przy bolach glowy I jakichkolwiek omamach powinien mnie chyba odeslac do internisty) a dwa, ze ja sam mialem pustke w glowie I pominalem wiele istotnych rzeczy. Np. zapytany o proby samobojcze odpowiedzialem przeczaco, ale powinienem wspomniec o myslach i to naprawde natretnych. Do tej pory nie wiem, czemu odpowiedzialem tak a nie inaczej. Skonczylo sie na tym, ze dostalem recepte na psychotropy, bo wedlug psychiatry antydepresanty moglyby poglebic te omamy przed zasnieciem. Tyle, ze to pikus, w nocy moge sie jeszcze pomeczyc, a objawy nerwicowe i depresyjne towarzysza mi kazdego dnia.
×