
Ambaras
Użytkownik-
Postów
64 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Ambaras
-
Dopiero teraz zobaczyłem, że odpisałaś. Kościół został założony przez Chrystusa, na Piotrze Skale, w dniu Zesłania Ducha Św. Wybacz, ale te opowieści o Izydzie nie mają za wiele sensu. Przeciwnicy chrześcijaństwa mówią podobnie np., że opowieść o Chrystusie, to tylko kalka historii Ozyrysa itp. Tzn. Ozyrysa - wg ich bredni - zmieniono na Chrystusa. Powielasz tym samym antychrześcijańską i fałszywą propagandę. Nie modlimy się do umarłych, bo święci, ich dusze, są już w niebie, po sądzie szczegółowym. I modlitwy do świętych nie zaprzeczają pośrednictwu Chrystusa, bo oni są już w Chrystusie, jak to pisze np. często św. Paweł o sobie. Może postaraj się podejść do KRK bez negatywnego nastawienia na podstawie różnych filmików, przynajmniej neutralnie.
-
Refren, jeśli chcesz mogę Cię zwerbować.
-
Dobrze, że nie Napoleonów... Refren, nie pisałem nic o swoich predyspozycjach, czy byciu dobrym duchem. Niewiele może mam doświadczeń z takimi obsesjami, ale uważam, że ostateczne przyczyny są duchowe/moralne (nie w sensie wzniosłych przeżyć duchowych), nawet jeśli myśli te objawiają się w sposób, w mechanizmach uznanych przez psychiatrię za (to znamienne określenie) patologiczne. Nieprzystawanie czasem tych myśli do kondycji danego człowieka można tłumaczyć walką duchową, bo jak pisze Apostoł: Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. I ucinanie tematu zdaniem, że to "tylko" choroba, natręctwo jest jakoś lekceważące i spłycające, nawet jeśli jest tylko cień szansy, że tacy ludzie zostaną świętymi "dużego kalibru". Dla mnie to najpierw raczej zachęta do pogłębienia wiary, spowiedzi, pokuty, Eucharystii, wyciszenia a nie np. farmakologicznego znieczulenia, czy zagłuszenia. Poza tym np. wyrzuty sumienia są jakoś "opresyjne", ale myśli "powołaniowe" mogą być też jakoś dowartościowujące. Z podmiotowością nie jest wg mnie tak prosto. Pan Jezus zachęca do zaparcia się siebie, mówi o narodzeniu na nowo, nadaniu nowego imienia itp. Przynajmniej więc część naszej tożsamości, tego co uważamy za głęboko swoje wypadałoby odrzucić. I jest to zgodne z antropologią chrześcijańską (zepsuciem natury), jak i życiorysem wielu apostołów, czy świętych. Poza tym znamienne są zmiany imion: Szymon staje się Piotrem, Szaweł staje się Pawłem, co praktykuje się dalej w zakonach. Wydaje mi się, że gdzieś głęboko ciężko Ci przystać na to, że cierpienie jest często błogosławieństwem, szczególnie gdy się na nie zgadzamy.
-
Nie wiem, czemu piszesz o myślach samobójczych, skoro tu mowa jest o myślach (przynajmniej z pozoru, czy w przedmiocie) najlepszych, tj. o poświęceniu się Bogu, a nie najgorszych. I to Ty sporo ryzykujesz oceniając z niewielu informacji i na odległość czyjeś predyspozycje w tym względzie, oceniając być może głos dobrego Ducha. Ja tego nie czynię, radzę więcej ostrożności, bo to nie są błahe sprawy. Nie wiesz, co myślał św. Franciszek, łaska Boża nie oznacza, że nie zadał sobie gwałtu w tej sytuacji. Podałem ten przykład, bo napisałaś, że Bóg nie walczy z naszymi pragnieniami. A właśnie przed tym wydarzeniem - jak podają źródła - Franciszek usłyszał: "Franciszku, to wszystko co kochałeś i pragnąłeś posiadać według ciała, trzeba abyś uznał za godnego wzgardy i nienawiści, jeżeli chcesz, znać moją wolę. Gdy później zaczniesz czynić to, co wydawało ci się ongiś miłe i słodkie, będzie to dla ciebie nie do zniesienia i przykre, w tym zaś do czego odczuwałeś wstręt, znajdziesz wielką słodycz i rozkosz bez miary."
-
Ważniejsze, od tego czy myśl jest chciana, czy niechciana (natrętna) przez nas, jest to, czy jest "chciana" przez Boga, czy jest dobra. Czy zła. Oczywiście człowiek zapętla się często w jakimś jałowym myśleniu, wchodzi w ślepą uliczkę. Ale są chyba i takie powołania, kiedy w jakimś momencie Bóg łamie człowieka, gwałci właśnie niejako jego chcenie i całkowicie zmienia jego optykę. Przykład św. Franciszka, że dręczące pytania i przerażające myśli mogą mieć sens: "Oto, przejeżdżając konno doliną spoletańską, spotkał trędowatego. Franciszek czuł wstręt i pogardę, a nawet tacy ludzie napełniali go lękiem. Wsparty jednak łaską Bożą nie uciekł tym razem na widok trędowatego. Zsiadł z konia i ucałował dłoń trędowatego oraz dał mu jałmużnę. To, co do tej pory wydawało się być gorzkie, przemieniło się w radość, której Franciszek zapragnął ponownie doświadczyć, oddając się posłudze trędowatym." Także nawracanie pewnych niechcianych myśli nie jest ostatecznie rozstrzygające, bo jak usłyszała św. Faustyna: "Miłosierdziem moim ścigam grzeszników na wszystkich ich drogach". Ale dla niektórych grzeszników to miłosierdzie jawi się jako odstręczające, odrzucają je, bo jest właśnie wbrew ich grzesznym pragnieniom.
-
Z Ewangelii: "Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie" oraz "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa."
-
Pewien demon do jednego z włoskich księży egzorcystów kilkadziesiąt lat temu: "Kobiety noszące się bezwstydnie utwierdzam w przekonaniu, że nie robią nic złego, ponieważ obecnie prawie wszystkie tak się ubierają. Posługując się brakiem ograniczeń na plażach, wzbudzam w tych kobietach przyjemność z bycia oglądanymi i podziwianymi. A teraz klecho oznajmię ci to, czego jeszcze nie wiesz. W piekle przebywają obecnie najpiękniejsze kobiety świata, te, które podczas swego ziemskiego życia posługiwały się swoją fizyczną urodą w celu uwodzenia mężczyzn"
-
A czy każdy grzech nie jest schodzeniem poniżej swojego poziomu? Nieprzypadkowo mówimy np. o upadku w raju. Można uciekać od wyzwań, dziś jest to częste, czym jest np. tzw. rozrywka? Można uciekać aż do końca i się potępić. Czy potrafisz odróżnić wątpliwości na tle powołania od "nerwicy na tym tle"? Apofis, dobre z tą perfumą. W ucieczce w prawdziwą wiarę nie ma raczej nic złego, Bóg jest też naszą ucieczką i schronieniem, no chyba, że ktoś ma już np. różne obowiązki rodzinne, które przez to zaniedbuje. Albo uduchowienie jest tylko sposobem na jakieś dowartościowanie. Jest wiele pułapek, to chyba dosyć trudna i długa droga, na co wskazują mistrzowie duchowości, np. Jan od Krzyża, czy. św. Teresa. I to trochę naiwne myślenie, że na początku trzeba czuć Boga, bo ta bliskość jest dopiero celem, wiara jest na początku, a miłość na końcu. Ucieczka nie oznacza jeszcze powołania, myśli podaje dobry lub zły duch. Ale jeśli coś takiego jak "nerwica na tle powołania" istnieje to i tak nie jest ona chyba ostateczną przeszkodą, jeśli człowiek z dobrą wolą np. w nowicjacie otworzy się na łaskę Bożą i podejmie dojrzałą decyzję. Z różnych stanów pociąga nas Bóg, nie zawsze osoby zaangażowane w wiarę i pobożność. jak np. część ojców, czy matek pustyni, św. Augustyna itd.
-
Kościół to przede wszystkim mistyczne Ciało Chrystusa. Rozumiem Twoją podejrzliwość, ona w obecnych czasach jest uzasadniona, ale i ją przecież można pociągnąć dalej. Wiele osób, z różnych wspólnot charyzmatycznych (także katolickich) mówi wiele o swej relacji z Bogiem, Jego znakach i pomocy. Czy tak zawsze jest? Trochę wątpię, że jest to zawsze rękojmia prawdziwej wiary. Sam Pan Jezus mówi: Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" Z drugiej strony podejrzliwość doprowadzona do końca podkopuje same fundamenty wiary, np. Biblię. Trzeba tu rozwagi i ostrożności np. przed łatwą pychą, czy szyderstwem, choć gorliwość jest cenna. Jestem dość krytyczny wobec dzisiejszej, posoborowej kondycji KRK, choć wciąż dzieje się tam niemało dobra. To prawda, co piszesz, że za mało mówi się w nim o pokucie, grzechu, sprawiedliwości, Sądzie, życiu wiecznym. Kościół przypomina dziś często usypiającą, tanią telenowelę, gdzie wciąż się mówi o miłości. Ale uważałbym na zbyt ogólne i pochopne posądzenie. Wciąż są zakonnicy, którzy gdy nikt nie widzi czyszczą klasztorne toalety i świetni, znający języki biblijne kaznodzieje. A Polska choć w istocie niezbyt katolicka, wyróżnia się nadal pozytywnie na tle Zachodu. Trzeba wiele złej woli, lub ślepoty, by nie dostrzegać bogactwa i piękna prawie 20 wieków katolickiej tradycji. I na niej, pomijając nieco ten ostatni epizod miłości do świata, wg mnie należy się opierać. KRK jest dziś za sprawą działających w nim Judaszy niszczony modernizmem, sam też przyjmuje postawę uniżenia, pokory, bicia się w piersi za różne zawinione lub nie historie. Ale spójrz, czy jako Mistyczne Ciało Chrystusa nie powtarza tym samym Jego drogi, gdzie jest zdrada, dobrowolne uniżenie, męczeństwo i zniszczenie? Wierzę, że tak jest, i że z jego zdrowej części przyjdzie ratunek.
-
A czy jak byłeś dzieckiem karcono Cię tak samo jak później? Klaps jest odpowiedni czasem dla dziecka, dla dorosłego już nie. Co tu dziwnego? Spójrz na te czasy. Czy Izraelici np. wobec agresji perskiej mieli poprosić o zwołanie konferencji pokojowej? Historia Izraela zresztą pokazuje, że Bóg w jakimś sensie był nawet zbyt łagodny, bo nawet "surowym" (dla nas) prawem i karami nie udało mu się nawrócić większości opornych. Biblia ma poza sensem dosłownym, także duchowy. I tu nie ma zmiany, mało tego Pan Jezus jest czasem może nawet bardziej surowy: "każdy, kto spojrzał pożądliwie na kobietę...", "każdy, kto powie, swemu bratu raka", "jeżeli twoja ręka jest powodem do grzechu" itd. Mamy zabijać (kamieniować) pożądliwe, oszczercze, czy chciwe myśli. A czasem nie tylko myśli. Po to, by nie trzeba było potem przez władzę (z zewnątrz) zabijać cudzołożników, oszczerców i złodziei. Jakże to mądre! Każdy grzech zaczyna się w sercu, umyśle. Czy rozumiesz co znaczy, że Prawo wcześniej wyryte na tablicach (zapisane w kodeksach), ma w Nowym Przymierzu zostać wyryte w sercu (a to oznacza np. czujność w sferze myśli i pożądań)?
-
Refren, dzięki za dobre słowo, pewnie w części się zgadzamy. nie znam tej psychologii, może przeczytam, choć jest wystarczająco dużo pięknej, chrześcijańskiej literatury duchowej, która może być pomocą w leczeniu. I Biblia. Ale co do tabletek raczej się nie zgodzimy. Wprawdzie nie używałem i nie mam „specjalistycznej wiedzy”, to są to zazwyczaj środki działające objawowo, a nie leczące przyczyny, bo tych lekarze-materialiści zazwyczaj nie znają. Jak dla mnie tzw. "leczenie" objawowe - nie tylko w psychiatrii - rzadko ma sens. Może poza znieczuleniem bólu umierających, czy w nieuleczalnych chorobach, ale i to jest dla mnie kwestia mocno dyskusyjna. Paracetamol np. na ból zęba to nie jest dobra pomoc, jeżeli nie towarzyszy jej próba rzeczywistego leczenia zęba. Podobnie w psychiatrii: tabletki, często zastępują szukanie prawdziwych przyczyn choroby i choć często towarzyszy im jakaś „terapia” to zazwyczaj jedynie ją markująca, bo jeżeli zgadzasz się, że przyczyny są zazwyczaj moralne/duchowe, to wymóg takiego (samo)leczenia jest rzadki.
-
Witaj Nolite, Ty sprawdziłaś jedynie na sobie, że porzucenie grzechów, modlitwa, pokuta uzdrawiają. Świetnie, tak pewnie często bywa, ale ten jeden przykład to żadna metoda, a na nim budujesz swą teorię dla wszystkich. Egzorcyzmy są przede wszystkim dla tych, którzy sami nie potrafią już wyplątać się ze swych grzechów. Potrafisz zrozumieć, że tacy - opętani - istnieją? Ten filmik ciężko komentować, jest tak tendencyjny, sama przesadzona, kłamliwa propaganda (dotycząca nadużyć seksualnych), albo w ogóle niczym nie poparta (np. dotycząca cudów eucharystycznych ). Choć jest w Tobie pewnie wiele gorliwości to - jak dla mnie - przesadzasz i mylisz się. Może to trochę bunt młodości. Ten film jest ilustrowany papieżem Benedyktem XVI, który był jednym z najbardziej nieakceptowanych papieży ostatniego 50-lecia. Być może dlatego zrezygnował. Nie był kochany przez "wszystkich". Owoce Kościoła widać zaś właśnie np. w świętych i pięknej, poruszającej kulturze. Nie dostrzegasz, że ta kultura zanim upadła, nawet w swej ześwieczczonej wersji była piękna i potężna, np. duża część polskiego kina lat 60-80? Fragment o ochronie i pistoletach naiwny. W listach Pawłowych mamy wiele o podporządkowaniu się władzy. To co mówi ten chłopak to pobożne życzenia, o idealnym, niehierarchicznym, kierującym się duchem a nie literą Kościele, od których to życzeń przez prawie 20 wieków wychodzili różni sekciarze. Niestety, kończyli tak, jak dziś wiele protestanckich sekt, absurdalnie zaprzeczających zupełnie jasnym fragmentom Biblii, dopuszczając sodomitów do nauczania. Wybacz, ale ten przystojny chłopak nie odkrywa Ameryki, tysiące, a może miliony przed nim sądziło podobnie. I nie kończyło najlepiej, następowały podziały, a potem podziały podziałów. I tak ciągle, aż do dziś. To jest jakaś - może w pewien sposób ładna - ale naiwna, hipisowska mrzonka, o kościele złożonym z aniołów. A Kościół oczywiście nie będzie w ten sposób idealny, bo jest tworzony przez niedoskonałych ludzi. Nie ma bezwzględnego prawa, że ludzie prowadzeni przez Ducha Św., będą prześladowani i nienawidzeni. Jeżeli tak by było, to jakże mogliby oni w ogóle krzewić wiarę? Nie dostrzegasz poza tym, że trzon krytyki światowej wymierzony jest w KRK, nie np. w sekty protestanckie, bo stoi na straży resztek zasad moralnych? Dołączasz do tego ujadania, ale gdyby kryterium owoców zastosować do wielu sekt protestanckich, to one właśnie wydają zgniły owoc, chociażby aprobaty sodomii, pod płaszczem miłości bliźniego. Oczywiście KRK jest w wielkim kryzysie po II soborze watykańskim, bo rzeczywiście za bardzo chciał dostosować się do świata, także do takich "uroczych" mrzonek, jak ta na filmie . Ale to nie jest jeszcze Jego ostatnie słowo. Może będzie nawet zniszczony, powtórzy drogę swojego Pana, ale odrodzi się.
-
Nolite dzięki za te filmiki. Wskazują na naukową nędzę tej dziedziny. Ale czemu uważasz, że egzorcyzmy nie pomagają? Psychiatria jest w większości materialistycznym redukcjonizmem, kłamstwem, a psychiatrzy to często ślepi przewodnicy ślepców, którzy za kryterium zdrowia/choroby przyjmują demokratycznie zdanie większości. Niestety wielu z was, nieszczęśników, zaufało ich płytkiej i często pokrętnej diagnozie, która nie dosięga prawdziwych przyczyn. Każda choroba, także rozumu - „psychiczna” pochodzi od szatana, bo śmierć, choroby są skutkiem grzechu pierworodnego. Co nie znaczy, że dana choroba jest zawsze zawiniona przez konkretnego chorego. Granica pomiędzy "chorobą psychiczną", gdzie metodami materialistycznymi (tabletkami) można uzyskać objawowo jakąś poprawę, a np. zniewoleniem jest chyba dosyć płynna. Na te choroby jest raczej inne prawdziwe lekarstwo: modlitwa, konfesjonał, pokuta, życie w prawdzie. Często przyjęcie swojej winy, oczyszczenie, a nie – jak niekiedy radzą różni szarlatani – jej wypieranie. Zresztą same początki psychologii i psychiatrii nie są tak niewinne jak się wydaje (np. stanie się przez nie pożywką eugeniki), widać to też chociażby w warstwie pojęciowej, antropologii, które nie są neutralne, a raczej antychrześcijańskie. Cześć twórców tej „nauki” jest szemrana, a cele, przekonanie, że człowiekowi niejako należy się dobre samopoczucie, że to jego prawo - wątpliwe. Poza tym zazwyczaj gryzące się z chrześcijaństwem podejście do cierpienia, poświęcenia, odbieranie im sensu. Tu link do wstępu z książki psychologa, o błędach psychologii: http://www.tomaszwitkowski.pl/attachments/File/zakazana-fragment.pdf
-
Wydaje mi się, że powołanie (czy myśli o nim) może wzbudzać lęki, jakoś męczyć. Skoro tak było w przypadku Jonasza, Izajasza, czy Mojżesza, tym bardziej może być dziś, w czasach umiłowania samowoli i wygody, kultu przeciętności. Nie przesadzałbym z psychologizowaniem, bo i nerwicę, czy depresję można rozumieć jako jakiś sposób oczyszczenia, czy rozwoju. Niestety dziś chyba większość zakonów stosuje sztywno pewne kryteria zdrowia psychicznego. No i wątpię, czy spełniłoby je wielu dawnych świętych...