Skocz do zawartości
Nerwica.com

cherish

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia cherish

  1. cherish

    Samotność

    w tej chwili biore Mozarin 1,5 tabletki i 2/3 tabletki Trittico na sen. lepiej spalam na Miansegenie (3 tabletki), ale mialam po nim wilczy apetyt na slodycze, stad ta zmiana. tak, potrzebuje wygadania sie, wypisania, czegokolwiek. sa momenty, ze mam ochote drzec sie, rozwalic wszystko, co mam pod reka. za chwile mam ochote plakac, ale mam blokade, czuje gleboki smutek, czasem uronie kilka lez, ale to juz nie sa te dni, kiedy wylam tak, ze ledwo oddychalam. w ogole zauwazylam, ze robie wiele rzeczy inaczej niz dotychczas, potrzebuje zmian, dostymulowania.
  2. cherish

    Samotność

    nawet moj psychiatra mial ciekawa mine, jak mowilam, co mi sie przydarzylo, na drugiej wizycie nadal z niedowierzaniem dopytywala, patrzyla i tylko krecila glowa. ta dziewczyna dla mnie nie istnieje, nie ma slow, ktore bylyby w stanie opisac, co do niej czuje. probuje zyc, probuje jakos stanac na nogi. leki powoli dzialaja, nie wyje calymi dniami, ciezej poskladac mysli, co jest w tej sytuacji plusem. szkoda, ze nie ma leku, ktory powoduje wymazanie wspomnien. najgorzej, ze mieszkam w niewielkim miescie, gdzie wiele osob zna sie osobiscie, z widzenia, zreszta tyle lat razem, wspolni znajomi... spotykaja mnie na ulicy i czuje, jakby kondolencje mi skladali, cala ta sytuacja jest dla nich niewyobrazalna, a najwiekszym paradoksem jest to, ze to sa bardziej jego znajomi, anizeli moi, ale to chyba taka sytuacja, gdzie jedno, to byc znajomym, a drugie - byc po prostu czlowiekiem, z ludzkimi zasadami.
  3. cherish

    Samotność

    Ok, więc pewnie jeszcze musisz przepracować ten temat, dać sobie czas... Piszesz, że nadal go kochasz. A czy On też nadal kocha Ciebie? Spotykacie się nadal? on spotyka sie z moja przyjaciolka :) wiedzial, ze mam depresje, wiedzial jak bylo mi ciezko na poczatku brania lekow, ze wyje calymi dniami, pisalam do niego i dzownilam jak kretynka z wyznaniami, byly momenty, ze bylam krok od zrobienia sobie czegos... olal mnie totalnie, olal do tego stopnia, ze wesolo wrzucil zdjecie do sieci z nia, po czym, zapewne za jej namowa, bo widziano ich w tym czasie - usunal mnie ze znajomych jakbym nigdy nie istniala. to glupie i dziecinne, ale ona jest troche mlodsza, wiec takie zagrywki to na porzadku dziennym. 3 dni pozniej byl pogrzeb mojego szwagra, ktory przegral walke z nowotworem, poczatkowo chcial pojsc (swieta spedzalismy np. u szwagra, spotkania wspolne), pewnie rowniez zostal namowiony, zeby nie pojsc. przykre...
  4. cherish

    Samotność

    na chwilę obecną nie czuję się gotowa na nikogo, bardzo kocham nadal jego, chociaż wiem, że nie powinnam i właśnie ten dysonans bardzo mnie męczy. z jednej strony człowiek wie jak jest, ale cholera, nie potrafi czuć inaczej... a co do poczucia winy, jestem zdania, że leży po środku.
  5. widzę, że nie jestem sama z paskudnymi snami z byłym. najpierw byłam na Miansegenie, ale apetety na słodycze wprost mnie rujnował, teraz od kilku dni Trittico, przy Miansegenie lepiej spałam, tzn. kilka godzin, ale te sny... ciągle były, jeszcze jakoś bym to zniosła, gdyby nie zaczął mi się śnić w towarzystwie jego obecnej, a zarazem mojej "przyjaciółki"
  6. cherish

    Samotność

    Też jestem introwertyczką, ludzie lubią osoby spontaniczne, towarzyskie, energiczne. Nie jestem przebojowa i nigdy nie będę, jestem cicha, spokojna, poważna, a teraz modne są niestety "radosne wariatki". A ja nie lubię ludzi uśmiechniętych i radosnych tylko szczerych, nie lubię ludzi którzy od rana do wieczora mają przyklejony uśmiech od ucha do ucha i jacy to oni są szczęśliwi, a widać że w środku coś gryzie i boli, nie lubię ludzi którzy udają silnych, zaradnych, życzliwych, mądrych, nie lubię udawania, po co udawać, myślicie że tego nie widać że ktoś udaje? Wszystko widać. Ja nie zawsze czuję się silna, zaradna, mądra i akurat wtedy potrzebuję drugiego człowieka najbardziej, ale tego człowieka nie ma. Mam gdzieś konwersacje z kasjerką w sklepie, która mnie też ma gdzieś. Potrzebuję kogoś kto mnie nie będzie miał gdzieś, czy moja potrzeba jest niewłaściwa? Może nie powinnam mieć takich potrzeb? Nie rozumiem tego dlaczego tutaj anonimowo tak otwarcie rozmawiamy o tym, że jesteśmy samotni. A rozmawiając twarzą w twarz nie wolno się do tego przyznawać. Czy samotność jest przestępstwem? Kiedyś się przyznałam do tego, że jestem samotna, to usłyszałam coś w stylu, że wszytko będzie dobrze tylko muszę wyjść do ludzi i założyć konto na portalu randkowym. Przecież nie siedzę na bezludnej wyspie, przebywam wśród ludzi, codziennie z nimi rozmawiam, a jak będę chciała sobie porozmawiać z niedojrzałymi chłopcami to pójdę do przedszkola. Tak czy siak jestem skazana na samotność, bo teraz jest bardzo modna obojętność. ja tez nie cierpie ludzi, ktorzy udaja. wiele osob mialo mnie zawsze za osobe zarozumiala, wyniosla, dlatego, ze czesto w towarzystwie bylam milczaca. otoz jestem osoba, ktora nie lubi sztucznosci, jesli nie czuje nici porozumienia, nie mam potrzeby otwierania sie. wybudowalam sobie bariere, przez ktora przepuszczam tylko nielicznych i potem ci nieliczni przepraszaja, ze odniesli zle wrazenie. a mnie nie ma za co przepraszac, to moj wybor, wole wlasnie w ten sposob byc odbierana przez ludzi i wybierac tych, ktorzy poznaja mnie naprawde. kiedys, a bylo to dawno temu, bo cala dekade wstecz, uslyszalam, ze jestem stara jak na swoj wiek, ze nie przypominam w zachowaniu rowiesniczek, nie latam jak postrzelona, nie chichram sie i przede wszystkim nie udaje.
  7. cherish

    Samotność

    ja nie mam meza, ale tak doskonale wiem o czym mowisz... mialam chlopaka przez 8 lat, pierwsza prawdziwa, dojrzala milosc. byl moment, ze do naszego zycia zakradla sie stagnacja, rutyna. siedzielismy po dwoch stronach kanapy ogladajac film, na imprezach on widzial bardziej swoich znajomych niz mnie. problem tkwil w tym, ze ani ja, ani on nigdy nie bylismy zbyt wylewni przede wszystkim jesli chodzi o gesty, czy deklaracje milosci. nie bylismy rowniez zareczeni, bo ja bylam osoba, ktora nie chciala formalizacji zwiazku. dzis juz wiem czemu, dzis wiem bardzo wiele, niestety za pozno, gdyz nie jestesmy razem. w naszym zwiazku to ja bylam osoba, ktora mowila, czesto rowniez prowadzilam monologi, on byl ta strona, ktora nie lubila dzielic sie problemami. na poczatku jeszcze mialam ochote walczyc, probowac, pozniej opadlam z sil. dzis tak bardzo zaluje, odpuscilam, pozwolilam niejako mu odejsc, on rowniez w ogole nie walczyl. mam w glowie tyle mysli, wszystkie niepoukladane, nie chce ich nawet ubierac w slowa, bo bol, ktory temu towarzyszy jest nie do zniesienia.
  8. boli, tak strasznie boli. ten bol mnie rozrywa, czuje zal do siebie, jaka ja bylam glupia. dlaczego jestesmy na tyle glupi, ze doceniamy rzeczy dopiero po ich stracie? co ja bym oddala, zeby moc cofnac czas... stoje w miejscu, nie mam nawet ochoty ruszyc do przodu. nic w tym momencie nie ma dla mnie sensu, dookola mnie tyle nieszczesc, niektore duzo wieksze niz moje, az glupio mi byc w stanie, w jakim jestem. pustka. nie wiedzialam, ze pustka moze byc tak bolesna. mysli sie klebia, ale jakby za mgla. niby ta mglistosc nie jest zla, bo pozwala jakos funkcjonowac, chociaz funkcjonowanie to chyba wyolbrzymione slowo, pozwala wegetowac. w glowie ciagle jedno pytanie: dlaczego?
  9. dzis mam straszne nudnosci, weszlam na wieksza dawke Mozarinu, moze to dlatego. chce niby cos napisac, ale chyba nie potrafie. jest zle, jest beznadziejnie.
  10. bylam dzis u lekarza, zmienilam leki nasenne, mam rowniez podniesiona dawke lekow porannych. kazdy dzien jest tak samo przygnebiajacy i beznadziejny jak poprzedni. boje sie tak naprawde kazdego kolejnego. moje zycie, to kompletna klapa.
  11. ja jestem na lekach, dopiero miesiac, ale czuje poprawe, moze nie jest to jakas kosmiczna odmiana, ale przynajmniej jakos spie i mam bardziej mglisty umysl (w tej sytuacji to bardziej pozytyw niz negatyw). w srode kolejna wizyta u psychiatry. chyba zmienie leki nasenne, biore Miansegen, po ktorym pochlonelabym tone slodyczy, mam doslownie nieposkromiony apetyt, a raz, ze nie jest to zbyt zdrowe, to jakos niekoniecznie chce przytyc. moj przyjaciel widzi poprawe w moim zachowaniu, moze to tez kwestia tego, ze nie chce byc ciezarem dla innych, w kolko nawijac jak jest mi ciezko, czasem wole pomilczec.
  12. boża krówko, ja to wszystko wiem, wierze im, ale przychodza takie momenty, ze to wszystko traci znaczenie, bo tak naprawde to, co mialam najcenniejszego wybralo zycie beze mnie. najgorsze jest to, ze nie jestem bez winy. raz dzieki temu czuje sie lepiej, raz gorzej. jestem bardzo labilna i meczy mnie to. chcialabym tu tyle napisac, a nie mam sily. ani fizycznej, ani psychicznej.
  13. czuje sie beznadziejnie... nie widze sensu w niczym, mam wrazenie jakbym zostala odseparowana od ciala, jakbym patrzyla na siebie z zewnatrz. mysli mam niepoukladane, jakby zamglone. boje sie szukac swiadomosci. poswiecilam najlepsze lata zycia, a wraz z nimi wszystkie znajomosci jednej osobie, ktora ostatecznie, w najciezszych dla mnie chwilach, wyrzucila mnie ze swojego zycia jak smiecia. ludzie dookola mowia "jestes madra, piekna, silna, nie zasluzyl na ciebie, czeka cie jeszcze wiele dobrego", a dla mnie te slowa nic nie znacza. chcialabym nie czuc nic, zapomniec. najgorsze w tym wszystkim jest to, ze kocham go, choc wiem, ze nie powinnam.
  14. witam, jestem nowa osoba na forum. moje zycie, to jedno wielkie pasmo nieszczesc. w skrocie - od kilku lat mecza mnie rozne dolegliwosci zwiazane ze zdrowiem somatycznym, niektore z nich utrudniaja zwiazki, moja mama walczyla z rakiem, tydzien temu z ta sama choroba przegral walke szwagier, mam problemy zawodowe, posypal sie moj 8-letni zwiazek, z facetem, ktorego kocham, choc nie jest tego wart jest obecnie moja "przyjaciolka". od miesiaca lecze sie na gleboka depresje. jest mi zle, niby leki zaczynaja dzialac, ale myslenie zostaje. nie ma leku, ktory pozwoli zapomniec.
  15. witam, to moj pierwszy post, troszke szukam swojego miejsca, troszke konwersacji i moze nawet wsparcia. od miesiaca jestem na Mozarinie rano i Miansegenie na noc. lekarz stwierdzil u mnie gleboka depresje. ogolnie rzecz ujmujac na wielu polach posypalo mi sie zycie - choroba i smierc bliskiej osoby, sytuacja zawodowa oraz najwazniejsze koniec 8 letniego zwiazku, gdzie moj partner postanowil zwiazac sie z "przyjaciolka". poczatki na lekach byly ciezkie, Miansegen pozwolil jakos zasypiac, w ciagu pierwszych dwoch tygodni mialam napady mega dolow, wycia caly dzien i niewstawania z loska, dzis jest odrobine lepiej, ale ciezko mi okreslic moj stan. czasem czuje sie zobojetniala, czasem czuje sie bardzo zdolowana. mniej placze. ogolem czuje sie zawieszona i mam jakby zamglony umysl. przede mna pewnie jeszcze dluga droga przed powrotem do normalnosci, bo leki to jedno... zanim zaczelam przyjmowac leki nie mialam apetytu, przez miesiac schudlam 5 kg, nastepnie jeszcze 2. na lekach jem duzo, duzo wiecej, szczegolnie mam ochote na slodycze. jakichs wiekszych skutkow ubocznych nie mam.
×