Skocz do zawartości
Nerwica.com

ashanti87

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ashanti87

  1. Witajcie. Jestem Wam winna przeprosiny. Obiecałam, że się odezwę, ale czułam się przez dłuższy czas lepiej więc nie widziałam takiej potrzeby. Teraz wiem, że to był błąd. Powinniśmy się wspierać, tym bardziej, jeśli komuś udało się przejść przez to piekło. Umieściłam już parę postów wcześniej więc pewnie znacie moją historię...Zresztą każde z Was przez to przeszedł bądź przechodzi. To forum zawsze podnosiło mnie na duchu, kiedy tylko było źle. Czytałam Wasze historie, żeby mieć siłę do walki...Po dosyć długiej remisji- jakieś 3 miesiące- po prostu mną tąpnęło. Wpadłam po raz kolejny w depresję, nie mogłam wstać z łóżka, chciałam się poddać i tylko zerwać z partnerem, żeby mi ulżyło. Byłam wykończona. Pomyślałam, że w końcu muszę się temu przeciwstawić i skończyć z tym raz na zawsze bez względu na zakończenie. Postanowiłam szukać pomocy- terapii. Wiedziałąm, że kiedyś będę musiała przez to przejść chociaż strasznie się bałam. Wiedziałam, że mój stan jest i będzie zawsze tylko zaleczony, ale ja muszę się wyleczyć. Chodziłam na różne terapie- większość z nich pogarszała mój stan jeszcze bardziej, bo " specjaliści ", mnie nie rozumieli. Słyszałam tylko- " może się odkochałaś ", " nie pasujecie do siebie ", " kochasz albo nie ". Nikt jednak nie wie, co MY przeżywamy w środku. Byłam zadowolona tylko z jednej terapii- behawioralno- poznawczej. Szybko jednak odpuściłam, kiedy tylko poczułam się lepiej. Później wyjechałam do Anglii, ale ostatnio znalazłam pomoc przez skype. Minęła 5ta sesja, oczywiście na efekty trzeba długo czekać, ale po 5 latach kilka razy poczułam, że oddycham, że żyję tu i teraz. Przede mną długa droga. Teraz chodzi tylko o mnie, moje zdrowie. Na razie muszę skupić się na odbudowaniu mojego zdrowia, żeby myśleć o związku. Jest bardzo cięzko, terapia nie jest łatwa, czasem chcę odpuścić, ale obiecałam sobie, że przez to przejdę. Jedyne, czego teraz pragnę to spokój. Nazbierało się przez 5 lat tyle złych emocji, przeszliśmy bardzo dużo i żeby teraz to odkopać potrzeba duuuużo czasu. Otuchy dodał mi post zalamka87, która z tego wyszła. Potrzeba tutaj więcej osób, które wygrały z tą chorobą. Odzywajcie się proszę. Mam nadzieję, że temat znowu ruszy, że razem jakoś damy radę. Piszcie, co u Was ? Jak sobie radzicie ? Jakieś zmiany ? Pozdrawiam serdecznie
  2. Witajcie. Dziękuję za wsparcie :* Nie mam kiedy napisać, bo pracuję, ale jutro opiszę wszystko. Musimy trzymać się razem, nie poddamy się Kochani ! Życzę Wam spokojnego dnia :) Razem damy radę :) Papa
  3. Witam ponownie. Muszę się komuś wyżalić,no i komu jak nie Wam, którzy wiecie, jak mogę się czuć. Dziś jestem taka obojętna Nie ma we mnie nic, co chciałoby być w tym związku. Patrzę na niego i nie czuję nic A najgorsze to, że mnie to w ogóle nie przeraża...Fakt, wzięłam podwójną dawkę leku, może dlatego jestem taka otępiała, ale jeśli to po prostu dowód na to, żeby zakończyć związek ? Ja najpierw przechodzę przez silną nerwicę/depresję, później jest etap obojętności, a na końcu jest w porządku, ale nigdy jak dawniej Dziś miałam przebłyski, oczywiście zaraz po wzięciu leków- jakiego mam cudownego chłopaka, jaka jestem szczęśliwa, mogłam rozmawiać z każdym o wszystkim, ale to tylko przebłyski Ostatnio po kłótni, płaczu, popatrzyłam na swojego chłopaka i zastanowiłam, dlaczego to wszystko się dzieje, przecież tak go kocham, ale niestety trwało to tylko chwilę. Na dodatek, nie chcę z nikim dziś rozmawiać, spotykać się, jestem zamknięta i w głowie mi tylko inne życie. Tylko dlaczego przychodzą te chwile, w których kocham ? I w tym momencie wiem, że to prawda, a później znowu żyję tym, co mi siedzi w głowie. Czemu nigdy nie pamiętamy tych dobrych chwil ? Może jesteście w stanie pomóc ? Potrzebuję Waszego wsparcia A jeśli tylko będę umiała kiedyś Wam pomóc, to to na pewno zrobię :) Przepraszam, że ten post taki chaotyczny. Pozdrawiam
  4. Cudownie, że są tacy ludzie, jak Wy...Czasem mam ochotę powiedzieć narzeczonemu, że to koniec, że jestem bardzo zmęczona, że może po prostu się odkochałam. Ale co z tymi momentami, kiedy ze łzami w oczach patrzę na niego i tak bardzo go kocham ? Ja od trzech dni jestem odcięta od wszystkiego. Tak samo pracuję i są chwile, w których nie mogę ustać na nogach, ścisk w żołądku i ten wewnętrzny ból, który wysysa ze mnie życie Chłopak stał się dla mnie obojętny, a tak bardzo chciałabym widzieć w nim, to ck kiedyś Chodziłam na terapię, która mi pomagała, ale mieszkam teraz w Anglii i nie mam takiej możliwości. Jedyne, co pomaga, to leki, a szczególnie Zomiren, to dla mnie tabletka szczęścia, niestety na krótki czas Może jest ktoś rzeczywiście, kto przez to przeszedł i wie, jak pomóc ? Dziękuję kitty 1234 :)
  5. Witajcie. Pisałam jakiś czasu temu w innym temacie, ale w końcu natknęłam na Wasze wpisy i myślę, że idealnie tutaj pasuję. Mianowicie mam również problem w związku, który trwa od ponad 4 ch lat. To długa historia i mam nadzieję, że nikogo nią nie zanudzę Ze swoim chłopakiem spotykam się od ponad 7 lat. Na początku było cudownie, wiedziałam, że to ten jedyny. Ale przez jedną błahą sytuację, a dokładnie flirt z innym chłopakiem, który zupełnie nie miałam dla mnie znaczenia, wszystko pękło Już dużo wcześniej miałam problemy z nerwicą, wstawałam w nocy ze ściskiem w gardle i panicznie się bałam, i tak naprawdę do tej pory nie wiem czego. Jestem osobą wrażliwą i zdaję sobie sprawę z tego, że takim osobom jest szczególnie ciężej. Ale wracając do sytuacji z "tamtym" chłopakiem tego samego dnia dostałam identycznego ścisku w gardle, panicznie się bałam, że zawiodłam swojego chłopaka i przestałam na niego patrzeć, jak kiedyś Nie mógł się nawet do mnie zbliżyć, bo czułam wstręt...Dostałam szoku. To był horror. Mijają 4 lata, zdążyliśmy się już nawet zaręczyć, ale objawy jakie mam od tego czasu mnie wręcz "zabijają" Wpadłam w depresję, potrafiłam kilka miesięcy nie wstawać z łóżka. Do tego doszły natręctwa, strach, że go nie kocham, a każdy napotkany chłopak to dla mnie zagrożenie, że go z nim zdradzę. Nie jestem w stanie wymienić chłopaków z iloma już układałam sobie życie Czy brzydki, czy przystojny, zawsze wydaje się być lepszy od mojego. Próbuję tłumaczyć sobie, że to choroba, ale tak bardzo w to wierzę, że nie jestem w stanie nad tym zapanować. Mam wrażenie, że czasem wariuję, wszystko dookoła jest takie nierealne Kiedyś normalne było założenie rodziny, związek, teraz wszystko analizuję. Po co ? Na co ? Jaki jest sens bycia z kimś ? Oczywiście są też dobre momenty, szczególnie, jak się kłócimy i na chwilę czuję do niego, to ck kiedyś i uświadamiam sobie, co ja robię. Czasem ze łzami w oczach biegnę do niego i mówię, jak bardzo go kocham. Ale za chwilę wszystko wraca Czytałam Wasze wpisy i byłam w szoku, że tylu nas jest. Dlatego mam tą nadzieję, że to choroba, że tak naprawdę kocham chłopaka i wszystko będzie dobrze. Czy Wy też tak macie ? Dziękuję, jeśli ktoś zechciał to przeczytać, potrzebuję wsparcia Pozdrawiam
  6. I ja tak mam Nie sądziłam, że jest tylu ludzi do mnie podobnych, że ktoś ma takie objawy w związku z partnerem. Weszłam tutaj, a tu okazuje się, że jest nas więcej. I taka ulga, że nie jestem sama...
  7. A myślałam, że tylko ja tak mam Mnie też ciągle coś boli i chociaż byłam przebadana kilkakrotnie to gdy tylko zaboli serce, to oczywiście wiem, że to zawał. Kilkakrotnie rak, ból pleców, głowy, mdłości, skoki ciśnienia, ból w klatce piersiowej. Chyba miałam już wszystko, ehh. Jak widać nie jestem sama -- 26 mar 2015, 23:55 -- A myślałam, że tylko ja tak mam Mnie też ciągle coś boli i chociaż byłam przebadana kilkakrotnie to gdy tylko zaboli serce, to oczywiście wiem, że to zawał. Kilkakrotnie rak, ból pleców, głowy, mdłości, skoki ciśnienia, ból w klatce piersiowej. Chyba miałam już wszystko, ehh. Jak widać nie jestem sama
  8. Ja zaczęłam uprawiać sport, chodzę na siłownię i basen, nie tylko wtedy kiedy łapie mnie depresja, ale cały czas. To chyba zmniejsza częstość występowania depresji. Czasem zmuszam się bardzo, ale jak już zacznę przykładowo biegać to jakoś dalej idzie. W bardzo ciężkich chwilach pomaga mi czytanie tego forum. Jakoś podnosi mnie na duchu, jak widzę, że są ludzie, tacy jak ja :) Na sam moment dołka sposobu nie umiem znaleźć niestety, wiem, że po prostu musi minąć trochę czasu. Ale jak się już zacznie coś robić to jakoś leci. Pozdrawiam
  9. lena.lena. Przeczytałam Twój post, natknęłam się na niego przed chwilą. Mam identyczną sytuację i może chciałabyś pogadać ? Mam takie same natrętne myśli przez jedną sytuację z innym chłopakiem. Na depresję i nerwicę choruję już 4 lata. Nasz związek wiele wycierpiał...Jesteśmy ze sobą 7 lat. U mnie uczucie do mojego chłopaka zmienia się z minuty na minutę, raz go kocham, za chwilę nie wyobrażam sobie życia z nim. Tak, jak Ty obwiniam się, za tak naprawdę zwykłą rozmowę z innym chłopakiem, że skrzywdziłam swojego chłopaka,mam lęki, że na pewno go zdradzę, a przecież tak go kocham. Mam nadzieję, że będziemy mogły porozmawiać i podzielić się tym, co czujemy. Czasem mam takie dobre chwile, ze łzami w oczach biegnę do chłopaka i mówię, ja, bardzo go kocham, ale to trwa tylko chwilę. Jestem zmęczona
  10. Kamel22- nadal jesteś na forum ? Wiem, że dodałeś post już dawno temu, ale mam identyczną sytuację, tak jakbym czytała o sobie i nikt nie może tego zrozumieć Jeśli nadal tutaj jesteś, to odezwij się, proszę :)
  11. ashanti87

    Witam..

    Witaj Niutek. Chętnie Cię "wysłucham", choć sama jestem tutaj nowa. Też próbuję się wyżalić i szukam wsparcia u innych. Na pewno będzie Ci lżej więc śmiało :)
  12. ashanti87

    Haaalo :)

    Gdyby to była kwestia kocha czy nie, to nie byłoby mnie tutaj. To bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Po całej tej sytuacji dopadła mnie depresja, nie wstawałam z łóżka, płakałam, że nie mogę kochać chłopaka, jak wcześniej. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, a najbardziej przerażała mnie myśl, że ktoś może mi się podobać, a przecież to normalne. Bałam się tego strasznie. Jakbym nie wiadomo, co zrobiła. Ostatnio się pokłóciliśmy i czułam się tak, jakby mi ktoś serce wyrwał, dlatego tłumaczę sobie, że skoro jest mi bez niego źle, to jestem chora i dlatego nie mogę czuć, tego co czułam wcześniej - miłości. Podobno osoby chore w depresji odrzucają, to co kochały do tej pory. Do tego wszystkiego dochodzą natrętne myśli, wyobrażenia, które są zupełnie odrealnione i nie żyję tu i teraz, tylko w własnych myślach Jestem zmęczona -- 19 mar 2015, 22:17 -- Gdyby to była kwestia kocha czy nie, to nie byłoby mnie tutaj. To bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Po całej tej sytuacji dopadła mnie depresja, nie wstawałam z łóżka, płakałam, że nie mogę kochać chłopaka, jak wcześniej. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, a najbardziej przerażała mnie myśl, że ktoś może mi się podobać, a przecież to normalne. Bałam się tego strasznie. Jakbym nie wiadomo, co zrobiła. Ostatnio się pokłóciliśmy i czułam się tak, jakby mi ktoś serce wyrwał, dlatego tłumaczę sobie, że skoro jest mi bez niego źle, to jestem chora i dlatego nie mogę czuć, tego co czułam wcześniej - miłości. Podobno osoby chore w depresji odrzucają, to co kochały do tej pory. Do tego wszystkiego dochodzą natrętne myśli, wyobrażenia, które są zupełnie odrealnione i nie żyję tu i teraz, tylko w własnych myślach Jestem zmęczona
  13. ashanti87

    Haaalo :)

    Nie wiem Czasem myślę, że skoro nie czuję do chłopaka tego, co kiedyś, to może miała rację ? Może nie jestem chora tylko się odkochałam ? Tylko, że w dobrych chwilach tulę się do niego i jestem taka szczęśliwa...Sama nie wiem, w co mam wierzyć Miałam nadzieję, że ktoś tutaj mnie wesprze, bo nie mam nikogo. Czasem, jak czytam fora, to jest mi lepiej, bo myślę, że to nie kwestia odkochania, ale jestem chora i mogę być jeszcze szczęśliwa...
  14. ashanti87

    Haaalo :)

    Witam. Długo zbierałam się, żeby tutaj napisać. Boję się chyba usłyszeć to, czego usłyszeć nie chcę Ale o tym później. Mam 28 lat i kilka lat choroby za sobą. Depresja, nerwica, teraz to już odrealnienie chyba. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał to przeczytać. Moja historia zaczęła się jakieś 4 lata temu. 3 lata wcześniej poznałam świetnego chłopaka, zakochałam się na zabój. Jedna sytuacja z innym chłopakiem, zwykła rozmowa, a ja dostałam szoku, że zawiodłam swojego chłopaka, że zainteresował mnie inny. Dodam, że takiego szoku dostałam też w wieku 15 lat, gdy byłam chora i wydawało mi się, że lek, który dostałam spowodował ścisk w gardle i uczucie duszności. Pamiętam, jak zaczęłam się trzęść, nie mogłam się uspokoić, myślałam że umieram. Później zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową. Po tej sytuacji z innym chłopakiem, wpadłam w panikę, zaczęłam się obwiniać, że tak bardzo zawiodłam. Od tamtego momentu na swojego chłopaka nie mogłam patrzeć, nie mogłam się przytulić, on nie wiedział co się dzieje, a ja tylko płakałam i przestałam normalnie funkcjonować. Jakby coś mnie goniło, nie mogłam się uspokoić, błagałam tylko o lekarza. Od tamtej pory zaczęłam brać leki, odwiedziłam kilku psychiatrów, jeździłam do kilku terapeutów i jedyne, czego chciałam to powrotu do tego, co było, do mojego związku Dziś mieszkam w Anglii, nie dokończyłam niestety terapii, bo wyjechałam tutaj. Za mną ciężka depresja, leżenie miesiącami w łóżku, płacz i niemoc. Teraz jest lepiej, ja nadal jestem z moim chłopakiem, rozstawałam się z nim kilka razy nie mając chyba nawet świadomości tego, co robię. Połowy choroby nie pamiętam, czasem czuję się taka odrealniona. Walczę o swój związek każdego dnia, bo wiem, jaki był wyjątkowy. Jest lepiej, oczywiście, ale wracają chwile, że sobie nie radzę. Kiedyś chodziłam na terapię i pani terapeutka powiedziała, że najlepiej, jak się rozstaniemy. Ale ja tego nie chcę, nie chciałam o tym słyszeć. Gdy tylko wracają dobre momenty, to tulę się do chłopaka ze łzami w oczach taka szczęśliwa, a po chwili znowu jest źle. Czytałam kiedyś na forum podobną historię, niemal identyczną, czułam, że są ludzie tacy, jak ja i że to choroba. A czasami myślę, że może się odkochałam / w większości tak myślę w trakcie depresji/, trzeba się rozstać i po sprawie...Ale to tak boli Mam nadzieję, że jest ktoś, kto może pomóc. Może chaotycznie to wszystko wygląda, ale o tym jak się czuję, mogłabym napisać książkę, a nie chcę nikogo zanudzać. Pozdrawiam
  15. ashanti87

    Haaalo :)

    Witam. Długo zbierałam się, żeby tutaj napisać. Boję się chyba usłyszeć to, czego usłyszeć nie chcę Ale o tym później. Mam 28 lat i kilka lat choroby za sobą. Depresja, nerwica, teraz to już odrealnienie chyba. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał to przeczytać. Moja historia zaczęła się jakieś 4 lata temu. 3 lata wcześniej poznałam świetnego chłopaka, zakochałam się na zabój. Jedna sytuacja z innym chłopakiem, zwykła rozmowa, a ja dostałam szoku, że zawiodłam swojego chłopaka, że zainteresował mnie inny. Dodam, że takiego szoku dostałam też w wieku 15 lat, gdy byłam chora i wydawało mi się, że lek, który dostałam spowodował ścisk w gardle i uczucie duszności. Pamiętam, jak zaczęłam się trzęść, nie mogłam się uspokoić, myślałam że umieram. Później zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową. Po tej sytuacji z innym chłopakiem, wpadłam w panikę, zaczęłam się obwiniać, że tak bardzo zawiodłam. Od tamtego momentu na swojego chłopaka nie mogłam patrzeć, nie mogłam się przytulić, on nie wiedział co się dzieje, a ja tylko płakałam i przestałam normalnie funkcjonować. Jakby coś mnie goniło, nie mogłam się uspokoić, błagałam tylko o lekarza. Od tamtej pory zaczęłam brać leki, odwiedziłam kilku psychiatrów, jeździłam do kilku terapeutów i jedyne, czego chciałam to powrotu do tego, co było, do mojego związku Dziś mieszkam w Anglii, nie dokończyłam niestety terapii, bo wyjechałam tutaj. Za mną ciężka depresja, leżenie miesiącami w łóżku, płacz i niemoc. Teraz jest lepiej, ja nadal jestem z moim chłopakiem, rozstawałam się z nim kilka razy nie mając chyba nawet świadomości tego, co robię. Połowy choroby nie pamiętam, czasem czuję się taka odrealniona. Walczę o swój związek każdego dnia, bo wiem, jaki był wyjątkowy. Jest lepiej, oczywiście, ale wracają chwile, że sobie nie radzę. Kiedyś chodziłam na terapię i pani terapeutka powiedziała, że najlepiej, jak się rozstaniemy. Ale ja tego nie chcę, nie chciałam o tym słyszeć. Gdy tylko wracają dobre momenty, to tulę się do chłopaka ze łzami w oczach taka szczęśliwa, a po chwili znowu jest źle. Czytałam kiedyś na forum podobną historię, niemal identyczną, czułam, że są ludzie tacy, jak ja i że to choroba. A czasami myślę, że może się odkochałam / w większości tak myślę w trakcie depresji/, trzeba się rozstać i po sprawie...Ale to tak boli Mam nadzieję, że jest ktoś, kto może pomóc. Może chaotycznie to wszystko wygląda, ale o tym jak się czuję, mogłabym napisać książkę, a nie chcę nikogo zanudzać. Pozdrawiam
×