Skocz do zawartości
Nerwica.com

Arcydzięgiel

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Arcydzięgiel

  1. Arcydzięgiel

    [Białystok]

    Nie dobijaj mnie. Najpierw poszłam do Meandry i tam komunikat: lecz się jak najszybciej, ale u nas nie ma miejsc. To było rok temu, dzwonię, dowiaduję się, ale mam wrażenie, że jestem zbywana. Na Leszczynową dzwoniłam jakiś tydzień temu, to kolejka wynosi 2 lata. No po prostu tylko w łeb sobie palnąć. Mówisz, że masz opory zacząć, bo to trwa trzy miesiące - ja wiem, każdy chce zmiany od razu - a indywidualna to ile myślisz potrwa? 2-3 lata najmniej - mówi teoria. Ja już zaczęłam te trzy miesiące na Młynowej i jest do kitu. Nie dogadujemy się z terapeutyką i raczej nie dogadamy, biorąc pod uwagę, że w tym tyg. minęło 9 spotkanie.
  2. Arcydzięgiel

    [Białystok]

    Wrażenia z pracy z p. Anią miałam dobre (podobało mi się to, że zapisuje co mówię, dopytuje), ale to jak zostałam potraktowana potem już niekoniecznie mi się podobało. Nie rozumiem idei mówienia komuś, że potrzebuje pomocy natychmiast, a potem mu tej pomocy odmawianie. Wkurzyło mnie to. Chyba tam pojadę i sobie porozmawiam z kimś, z drugiej strony boję się, że mogą mi nerwy puścić. Te czekanie jest okropne, a na Młynowej kobieta jest absolutnie bez sensu. Poza tym, mając w perspektywie 3 mies. 'terapii' ciężko zacząć pracować. Przynajmniej mi jest ciężko.
  3. Arcydzięgiel

    [Białystok]

    Cześć wszystkim. Zaczęłam chodzić do Meandry (pierwsza wizyta u psychiatry - maj 2014, później konsultacje - sierpień). Na konsultacje chodziłam do Anny Wałejszy, która najpierw powiedziała mi, że absolutnie potrzebuję terapii i to jak najszybciej, a następnie powiedziała mi, że u nich to już nie ma miejsc. I nie wiadomo kiedy będą. Ogólnie rzecz biorąc spodobało mi się tym Ośrodku, ale to, że najpierw rozgrzebują mi psychikę a później przyklejają etykietę 'osoby potrzebującej pomocy' i machają rączką na pożegnanie nie było zbyt fajne. Od tamtej pory minęło wiadomo ile czasu, wczoraj dzwoniłam i recepcjonistka dalej powtarza, że nie wiadomo kiedy będzie termin czy w tym roku, czy może w następnym, oraz że p. Ania do mnie zadzwoni ( ta sama pani Ani, która mówiła, że u nich w ośrodku to do pacjentów się nie dzwoni, że to oni muszą pierwsi podnieść słuchawkę). Poczułam się jakbym starała się o pracę i właśnie mi delikatnie odmówiono. Ktoś miał podobną sytuację? Co to w ogóle za cyrk? Ze swojej strony dodam jeszcze, że chodzę obecnie na Młynową do pani Mai Szekalskiej. Mam za sobą 6 spotkanie i w ogóle nie mogę złapać kontaktu z tą kobietą. Odnoszę wrażenie, że jest nieprofesjonalna, mówi co jej ślina na język przyniesie i nie wgłębia się w to co mówię. Dramat. Przestaję wierzyć, że gdziekolwiek uda mi się uzyskać pomoc. Czas mija i nic się nie dzieje.
×