Witam,
nie wiem, czy ktoś na forum był związany z "Nez".
nie wiem też, czy przekazywanie Wam tej informacji ma jakiekolwiek znaczenie, ale wierzę, że tak... pisał tu przez parę lat, będąc raz w lepszym, raz gorszym stanie. sam uważał, że wie najlepiej jak o siebie zadbać. nie brał leków. przez swoje jazdy tracił osoby, które kochał i które jego bardzo kochały... nie mówił im nigdy o chorobie. do dziś tak naprawdę nie wiem, co mu dokładnie dolegało...
nie zabiła go może całkiem choroba, ale jakieś świństwo - ekstazy, czy inny syf, po który zaczął sięgać po latach abstynencji.
brał, bo nie akceptował swojej choroby, brał bo miał ciężką przeszłość, bo był samotny, brał, bo tak było łatwiej?
sama do dziś nie wiem, w co wierzyć, z tego co mówił. sama po rozstaniu byłam obiektem jego urojeń i obraźliwych tekstów.
kochałam go, ale nie mogłam z nim być. nie rozumiałam wtedy, co się z nim dzieje, gdy z dnia na dzień stał się dla mnie obcą osobą...
to co się stało, to nie była zamierzona decyzja, to był wypadek.
może gdyby powiedział mi te parę lat temu wcześniej o chorobie, mogłabym mu jakoś pomóc...
dziękuję w jego imieniu, że wspieraliście go przez lata.
I na koniec proszę Was, nie przerywajcie leczenia, za dużo można stracić...
życzę wszystkim sił i wytrwania na Waszej drodze.
K.