Skocz do zawartości
Nerwica.com

Itan83

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Itan83

  1. agusiaww, a ja się nie mogę z tym zgodzić. Czasami nieświadomie źle sformułowane zdanie może być właśnie odebrane w ten sposób. Mój mąż tak ze mną rozmawia. Zawsze poprowadzi rozmowę / kłótnię w taki sposób, że wychodzi na to, że wszystko jest z mojej winy. I chociaż wcale tak nie uważam- powoduje to u mnie smutek i złość. I te słowa nigdy nie były wypowiadane dla szantażu- po prostu było zwykłym stwierdzeniem. "i znowu moja wina " czytaj - wszystko zwalasz na mnie. Sugeruję troszkę dokładniej przeanalizować sposób w jaki do niej mówisz. Nigdy - absolutnie nigdy - nie należy mówić drugiej osobie o jej uczuciach, jej czynach, jej zamiarach. Zdania powinny być budowane dokładnie - tylko i wyłącznie o naszych uczuciach. Np. Czuje się źle, kiedy mówisz, że wszystko jest z Twojej winy- to rani moje uczucia, ponieważ ja nigdy nie powiedziałam, że to Twoja wina. -DOBRZE! Jesteś taka irytująca, kiedy mówisz, że wszystko jest z twojej winy. Czy ja tak kiedykolwiek powiedziałam? - ŹLE! Widzisz różnicę? Czytając Twojego posta zauważyłam, że masz bardzo wiele do powiedzenia na temat jej uczuć - może w rozmowie też mówisz jej co ona czuje itd. A to wie tylko nasz rozmówca - my nigdy nie mamy prawa wiedzieć co ta osoba czuje, bądź czy robi coś z takiego, czy innego zamiaru.
  2. Zgadzam się. Powinieneś ją zostawić - skoro są razem - to znaczy, że są szczęśliwi. Nie ma nic gorszego jak osoba, która koniecznie chce się mieszać w czyjś związek - BA! Rozbić czyjś związek. A jeżeli jednak postanowisz ją odbić - zranisz jego uczucia - a jeżeli Wam nie wyjdzie? nieszczęśliwe będą trzy osoby.
  3. pinda, co masz na myśli? Argish, nie wiem? może gdzieś w środku go nadal kocham? agusiaww, to nie takie proste. Dla mnie rozwód nie jest rozwiązaniem - gdybym chciała się tak po prostu rozwieść szukałabym pomocy u adwokata, a nie na forum psychologicznym. Rozwód to już ostateczność. Przecież przysięga małżeńska to nie jest czyjś wymysł? Trzeba się starać każdego dnia - ja bym chciała, żeby on też się starał. -- 15 mar 2015, 19:41 -- agusiaww, a po co za takiego wychodziłam? hmmm... Był taki czas - jakieś pół roku, gdzie był zupełnie inny... starał się, był miły i uprzejmy - po prostu było widać, że mnie kocha. Było widać we wszystkim co robił, a najbardziej w sposobie w jaki na mnie patrzył - jego oczy aż błyszczały... Ja go też Kochałam i nadal chyba kocham. Dlaczego doradzacie mi, że mam się rozwieść? ile z osób tu na forum jest w związku małżeńskim i swoje problemy postanowił zakończyć rozwodem? Przecież to nie jest rozwiązanie problemu. To jest rozwiązanie w którym cierpią wszyscy.
  4. Miłość istnieje - ja to wiem. Od dziecka marzyłam o prawdziwej miłości i kiedyś myślałam, że tu chodzi o miłość kobiety do mężczyzny (i w drugą stronę) Dzisiaj jednak wiem, że prawdziwa miłość na którą tak czekałam to miłość do moich dzieci. Gdy są obok - jestem szczęśliwa, pogodna, uśmiechnięta, radosna. Serce bije inaczej. Kiedy muszę je na chwile zostawić jest mi smutno - czuję pustkę. A kiedy pomyślę, że mogłabym je stracić - czuję, że moje serce pękłoby z żalu i umarłabym. Miłość jest bezwarunkowo, dzięki miłości stajemy się kimś lepszym.
  5. Argish, dziękuję za poświęcony czas i miłe słowa... Tak jest to mój słaby punkt... Bo co bym nie zrobiła - nie potrafię schudnąć... Zawsze byłam większa niż moi rówieśnicy.... Ale to chyba między innymi zasługa mojej mamy, bo mi dawała więcej jedzenia niż powinna - bo nie chciała, żebym była głodna- podobno.... Moja siostra jest i wyższa i szczuplejsza.... Od zawsze jestem na diecie - już w podstawówce byłam.... Przez co zepsułam sobie żołądek... Odkąd przestałam rosnąć - nigdy nie ważyłam mniej niż 68kg... A wtedy prawie nic nie jadłam.... i miałam mimo wszystko rozmiar 42..... Ale to nie dział o kompleksach.... On twierdzi, że mu się taka właśnie podobam... Wczoraj, kiedy zapytałam kim dla niego jestem - usłyszałam "żona " Powiedział, że on mnie nie rozumie, on jest z nami szczęśliwy Kiedy powiedziałam, że ja nie jestem- on nic nie powiedział. Kiedy zapytałam, czy wie dlaczego jestem nieszczęśliwa - powiedział, że nie wie. I nawet nie zapytał dlaczego.. Może ja przesadzam? przecież (jak on zauważył) on mnie nie bije, nie zdradza, przychodzi prosto z pracy do domu, nie wychodzi z kolegami.... Może rzeczywiście go nie doceniam? może wymagam cudów? Może to wszystko moja wina?
  6. Po co matki mówią córką, że powinny wyjść za mąż??? przecież to bez sensu.... Jak dużo jest przypadków, gdzie to była ich najgorsza decyzja w życiu... Jego rodzina ma mnie za głupią, nieoczytaną, wieśniarę, która nic nie robi.... A on zresztą chyba tez... Tylko, że on chyba jest ze mną ze względu na dzieci i dlatego, żeby rodzinie nie dać satysfakcji, że przecież mu mówili....ze nic nie warta, z biednej rodziny... Gdzie ani mama, ani tata nie są po studiach i nie wkładają na uczelniach... Dołuje to wszystko... Bo im bardziej się staram,im milsza jestem - tym mają więcej negatywów mi do powiedzenia.... W pracy, były Dyrektor też szydził ze mnie - bo nie mam wyglądu modelki- tak jak jego była asystentka, która zawsze miała fory u niego... zresztą wszystkie dziewczyny w rozm mniejszym niż 40.... Mnie po macierzyńskim degradował ze stanowiska kierownika-po mimo tego, że w trybie zadaniowego czasu pracy - zostałam po 14 godzin codziennie i byłam na jego każde zawołanie - nigdy nie usłyszałam dziękuję.... Wręcz przeciwnie.... Ciekawe co mnie teraz czeka po powrocie.... To wszystko jest bez sensu.... Po co ktoś wysyła na świat taką nic niewartą kreaturę????? Żeby inni mogli się ze mnie śmiać? i pomiatać mną? budować swoje ego moim kosztem? dlaczego przyciągam takich ludzi????? Moja "przyjaciółka " zawsze kradła mi każdego faceta, który mi wpadł w oko - tylko po to, żeby mi udowodnić, że ja na nikogo nie zasługuje... Po co taka osoba jak ja żyje????? Po co ja pytam???? Nie chcę umierać.... Boje się panicznie śmierci....chciałabym przynajmniej dożyć 18 każdego z moich dzieci.... Co mnie może dobrego spotkać po śmierci - skoro moje życie jest jak jeden wielki żart? Jedyne co mi w życiu wyszło to dzieci - TAK BARDZO JE KOCHAM... tak się boję, że ktoś /coś mi je zabierze.... Chyba bym się zabiła..... Nie wytrzymałabym tego.... -- 11 mar 2015, 21:01 -- Argish, on twierdzi, że mnie kocha i ze nie chce żyć beze mnie... Jeżeli się rozstaniemy on zostanie bez domu - bo my mieszkamy w domu moich rodziców (dobudowaliśmy się do nich )- ale to są dwa osobne mieszkania...
  7. Jestem z nim nie ze względu na niską samoocenę. Tylko ze względu na dzieci. One - zwłaszcza córeczka go bardzo kocha i czeka na niego zawsze gdy go nie ma. Pyta co chwilę o niego itd. Ze względu na niską samoocenę bym go właśnie zostawiłam, bo mam naprawdę serdecznie dość. Mam wrażenie, że wysycham, jak niepodlewane kwiaty. W sumie nie pamiętam już, czy kiedykolwiek byłam z nim szczęśliwa... Pamiętam same rozczarowania... Nawet oświadczył mi się nie tak jak powinien, a przecież miało być tak pięknie... Nawet pierścionka mi nie kupił - tylko dal mi jakiś stary, ruski, który dostał od babci... Zapytał po angielsku, prześmiewczo- cytując scenę z filmu "totalna magia "(na leżąco, w moim szlafroku z satyny- myślałam, że sobie robi jaja).... Kochałam go... Zawsze... Pomimo tych upokorzeń, pomimo tego ciągłego stresu, pomimo tych licznych razy- kiedy mnie zostawiał.... Kochałam za każdym razem, kiedy ośmieszał mnie przy rodzinie mojej i jego Kochałam za każdym razem, kiedy brał mnie za mocno i potem sapał nade mną ze zmęczenia... I mówił - mogłaś powiedzieć, że boli.... Kochałam nawet wtedy, kiedy krwawiąc w szpitalu po stracie pierwszego dziecka - on się świetnie bawił u kolegi w domu... Za te rzeczy go nienawidzę, a mimo wszystko, gdzieś go chyba jeszcze kocham... Jestem wrakiem człowieka... Nic mi się nie chce... Jestem zrezygnowana... Ciągle zmęczona... Jedyne co sprawia mi radość to moje dzieci....
  8. Ja zarabiam - jestem na urlopie macierzyńskim i zresztą bardzo długo zarabiałam więcej niż on. Boje się rozwodu, ponieważ boje się, że mi zabierze dzieci... I tak wegetuję bez sensu w tym "związku ". Chciałabym znać odpowiedzi - dlaczego on mnie tak traktuje....
  9. Witam, Jestem w związku małżeńskim od sześciu lat, ale od dziesięciu lat razem. Mamy dwójkę dzieci. Od początku związku (wtedy jeszcze mój partner - nie mąż ) oszukiwał mnie w różny sposób. Okłamywał, znikał na kilka dni - nie dając znaku życia - kiedyś nawet mnie zdradził - później twierdząc, że sobie to wymyśliłam. Nigdy od 10lat nie dostałam od niego prezentu na urodziny. Na święta dwa razy. Kiedy zwrócę mu na to uwagę - złości się na mnie i tłumaczy, że nie miał czasu kupić... Z pracy wraca do domu jakby za karę... Jest niemiły i gburowaty - ostatnio nawet dla dzieci.... Nie interesuje się tym co robiliśmy cały dzień - tylko ciągle opowiada o pracy... Nie interesują go dzieci, żona, opłaty, zakupy, dosłownie nic. Jest niemiły i opryskliwy- ciągle podważa mój autorytet przy dzieciach... Moja samoocena juz nie istnieje, nie mam siły na nic, już nawet nie mam siły płakać. Na wakacjach nie byliśmy nigdy, bo ciągle mamy dług po tym jak przez niego komornik zabrał nam pieniądze. Na nic nas nie stać - bo przez 1,5 roku mój mąż nie zrobił nic żeby znaleźć lepszą pracę, po tym jak pracodawca zaczął mu płacić gołe minimum. Nie mam już na to siły, żeby ciągle prosić, naprawiać... Juz po prostu nienawidzę siebie i jego. Doprowadził nie do takiego stanu, że nie mogę na niego patrzeć. W przeciągu dwóch lat kochaliśmy się może z 4 razy. Ale po prostu nie chcę. Nie mam ochoty - przez to w jaki sposób mnie traktuje. Wyśmiewa mnie przy dzieciach, przy mojej rodzinie, przy jego rodzinie - ciągle mnie krytykuje. Potrafi być miły - kiedy się do mnie dobiera... I tylko wtedy - to jak mam się czuć? Nie obchodzi go mój stan zdrowia, kondycja psychiczna, zmęczenie, niewyspanie- Nic! A ja jestem po dwóch CC i czuję się źle... Jestem ciągle niewyspana...zmęczona i zdołowana - gdyby nie dzieci - zabiłabym się.... Juz nie mam siły... -- 10 mar 2015, 23:03 -- To pewnie wszystko moja wina... Nie zasługuję na lepsze traktowanie - wyglądam jak kupa przeciśnięta przez praskę do ziemniaków... I mam wagę słonia... Więc jak można kochać i dbać o takie monstrum? ;-( Juz mi wszystko jedno - niech tylko będzie milszy dla dzieci - bo one na to bardzo zasługują. Dla nich zrobiłabym wszystko - poświęciłam karierę zawodową - teraz jestem nikim. Staram się poświęcać im max czasu, żeby były mądre, zadbane i nigdy nie chodziły głodne. I przynosi to efekty. Córeczka mając dwa lata już mówiła wierszyki na pamięć i śpiewała piosenki. Jest super mądra. Syn dopiero zaczyna - bo jest jeszcze malutki. Ale są kochane i nie robią nikomu krzywdy - wręcz przeciwnie - wnoszą wiele światła do naszego domu. Mąż sam wielokrotnie mówił, że nie wyobraża sobie życia bez nich. To więc skąd to zachowanie? Powiedział, że rozwodu mi nie da... ale ja nie chcę czuć się w ten sposób... On odbiera mi radość ze wszystkiego... Wszystko co mnie cieszy - krytykuje... Czuję się jak... sama nie wiem jak... jakby ktoś próbował wyssać ze mnie całe szczęście... Od małego dziecka mam niskie poczucie wartości - dzieci się ze mnie śmiały, bo miałam okulary - a wtedy to było coś strasznego, mama zawsze wolała moją starszą siostrę, tata miał wszystko gdzieś... Mój chłopak/ mąż - tak jak napisałam. Więc dopiero teraz kiedy mam dzieci czuję, że mnie ktoś kocha i ze mam dla kogoś żyć... A on nawet to mi zabiera.... Już mi zabrał wszystko.... Naprawdę mnie już nic prócz dzieci nie cieszy... Kochałam go - walczyłam o ten związek 10lat... Juz nie mam siły....
×