witam, ogólnie pytanie jak w temacie, czy brać rano czy da się popołudniu a może nawet wieczorem (w połączeniu z trazodonem, który dość fajnie usypia)? jakie są wasze doświadczenia? poniżej szczegóły.
biorę paroksetynę (Parogen) od 16 dni, zszedłem z 20mg po paru dniach do 10mg, potem znowu próba 20mg i ucieczka znowu na 10 mg. typowe efekty uboczne, ogólne rozbicie, zawroty głowy, nudności, osłabienie mimo że coś cię rozsadza od środka. przy połówce jest trochę lżej. 20 mg to dla mnie hardcore.
wieczorem biorę trazodon (Trittico CR) 100 mg, zaczynałem z 50 mg. działa fajnie, po dwóch godzinach zasypiam więc ze snem nie ma problemów.
problemy są z paro bo po kilku godzinach względnego spokoju od wzięcia porannego ok 14-15 zaczyna mnie rozwalać, pojawia się ból głowy, nie mam siły biegać, ćwiczyć, ledwo chodzę na jakieś spacery, pojawiają się mdłości. jakoś żyję, działam ale źle to znoszę już ponad 2 tygodnie. lekarz mówi, że to normalne i że trzeba przeczekać. zgodził się, żebym ratował się doraźnie benzo albo tramalem, bo mam swoje.
no więc w tych popołudniowych gorszych stanach biorę diazepam (Relanium) 10 mg z Doretą (75mg tramadolu + 650 mg paracetamolu) i ta mieszanka się sprawdza i redukuje te gorsze stany (chociaż też nie zawsze :/ ). no i nie walę tego codziennie tylko doraźnie czyli... w sumie prawie codziennie. czasem zamiast diazepamu daję 10 mg mediazepamu (Rudotel) 10 mg, albo łączę z diazepamem. dzisiaj tak zrobiłem i dzięki temu mam siłę i motywację, żeby w ogóle zarejestrować się tu i coś napisać. bo już nic mi się nie chciało.
przestałem też chlać alko mniej więcej w tym samym czasie jak zacząłem przyjmować SSRI. alkohol od lat powoli wpędzał mnie w depresję (przeginałem niestety, od zawsze). ostatnio dość ostrą, a zima dołożyła swoje. plus jakieś lęki, fobie i inne mniejsze lub większe jazdy w głowie ale do tej pory dało się z tym żyć. w sumie depresja i brak sensu życia mi dowalił mimo, że wszystko mi się w sumie układa, zawsze miałem szczęście, żyć nie umierać. może za dużo tego szczęścia. problemy są bardziej zawiłe, się okazuje, właśnie się przekopuję z psychoterapeutą przez całe moje życie, lekko nie jest.
od 2 dni przesunąłem poranną dawkę paroksy na g.13-tą żeby mieć siłę rano ćwiczyć albo pływać. pomogło, gorsze samopoczucie, mdłości, osłabienie i ból głowy przesunęło się na 18-19, wtedy diazepam, tramal i jakoś się poprawia ale o przyjemnych efektach zapomnijcie, po prostu mogę funkcjonować, niestety siły nie ma, chociaż jest spokój.
za chwilę wyjeżdżam na tygodniowy obóz treningowy (zaplanowany i opłacony niestety dawno temu) no i nie wiem jak poukładać te dawki paroksy, żeby mi to nie rozwaliło całego dnia. brać na wieczór razem z trazodonem, sprawdzi się? do lekarza ani dzisiaj ani jutro się nie dodzwonię, a poza tym chodzi mi o przykłady z życia a nie teorie. lekarz mówi jedno a życie drugie.
zastanawiam się też czy czymś nie zastąpić tej mieszanki diazepam+tramal, bo nie chcę z alko wpieprzyć się w benzo. jakieś typy do zaproponowania lekarzowi? jest dość otwarty wydaje mi się. sam też mam dostęp to różnych rzeczy w razie czego tylko nie chcę przeginać.
dzięki za każde zdanie porady albo wsparcia.
a.