Mam wszystko i niczego mi nie brakuje (zwłaszcza zdaniem innych) poza chęcią do życia.
Depresja odbiera mi wszystko, już nie pamiętam jak to jest cieszyć się z czegoś, bawić się, śmiać. Usilnie staram się znaleźć sobie fajne zajęcie, coś fajnego zrobić, kupić - ale już nic nie sprawia przyjemności, nic nie interesuje. Obojętność.
Od dawna mam pomysł, by skończyć ten bezsensowny żywot i pewnie gdybym miała coś skutecznego pod ręką, zrobiłabym to już dawno. Ale desperacja jeszcze widać nie sięgnęła dna. Jednak co jakiś czas szukam i pewnie w końcu znajdę sposób. W międzyczasie sobie wegetuję - sprawiam wrażenie, że coś sensownego robię i wszyscy są zadowoleni. Psychiatra wymyśla co raz to nowe leki, ale to nie działa i fakt ten dobija mnie jeszcze bardziej. Ostatnio wkurzyłam się i odstawiłam leki, no i teraz mam efekt - DÓŁ.
Czytając to forum zrozumiałam, że tak już będzie zawsze - góra/dół, góra/dół... nie podoba mi się ta wizja, nie daje nadziei, utwierdza w przekonaniu, że nie warto męczyć się dalej... lepiej nie będzie, bo przede mną tylko starość, nie ma na co czekać...