Skocz do zawartości
Nerwica.com

agaavik

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez agaavik

  1. elo, zbieranie owoców to tez cięzki kawałek chleba, ja pracuje w bardzo cięzkich warunkach głównie w chemii,i uwierz mi woalłabym zbierac owoce niż pracowac w chemii przemysłowej,szukam innej pracy ale wiek powyzej 30 lat mnie dyskwalifikuje ,nawet odchowane dziecko mnie dyskwalifikuje,bo zwykle chca młodych
  2. Witajcie U mnie tez pojawia się lęk przed konfliktami z innymi,w pracy wiem ze mnie nie akceptują,bo nie dałam z siebie zrobic głupka,aby wkupić sie w grupę tylko jestem sobą,chyba zbyt poważną osoba,jak na 30 kilku latke,ale ogromny bagaż doświadczeń jaki mam spowodował że jestem ostrożna,boje sie ingerowac w cokolwiek,wszędzie widzę zło,nie umiem zjednac sobie ludzi,bo wydaje mi się że oni nie zrozumieliby mnie,że mogliby mnie wykorzystać.Jestem DDA,zyjąca w konflikcie rodziców,bez wsparcia z jakiejkolwiek strony,ojciec umiera ja mam kilkanascie lat brat jest młodszy,matka rzuca sie w wir pracy kosztem nas wtedy najbardziej jej potrzebowalismy,mijają lata brat nie potrafi dac sobie rady odchodzi,ja zostaje sama niby mam swoja rodzine ale przezycia z przeszłosci są ciągle za mna,nie potrafie nie umiem ich zostawic w tyle i zaczac nowe zycie,nie mam przyjacioł znajomych bo nie umiem zaufac ludziom,nawet własny mąż jest mi obcy. Próbowałam rozmowy ze specjalista ale trafiłam na niewłaściwą osobe dla której chyba liczył sie tylko zysk dlatego zniechęciłam się do terapi,a właśnie najbardziej chyba potrzebne mi wsparcie osób takich jak ja. Proszę o wsparcie o dobre słowo
  3. Życie dało mi porządnego kopniaka,w wielu kilkunastu lat tracisz ojca,widzisz jak odchodzi,cierpiąc,matka zostaje sama z 2 dzieci,bez pracy,chyba sama potrzebowała wtedy pomocy specjalisty...odwróciła sie od nas,pochłoneła ją praca jaką znalazła ,wtedy jej najbardziej potrzebowaliśmy,mój brat miał słabszy chakakter,nie umiał sobie poradzić z odrzuceniem,brakiem wsparcia ze strony rodziny,kazdy był tylko doradcą,nikt nie chciał nie umiał słownie nas wesprzeć.Ja niby troche silniejsza ale w głębi duszy słaba,bez wsparcia,bez znajomych bo odnosiłam wrażenie że ludzie patrzą sie na nas z politowaniem na biednych...wolałam zamknąc się w sobie pomagały mi wtedy długie spacery.Mija kilka łądnych lat,zakładam rodzinę,pojawia sie moje dziecko,mąż on jakby mnie nie rozumie,bo wychowywał sie w pełnej rodzinie,pojawiają się kłótnie jednak dziecko nas na nowo godzi,mój mąż chyba też jest słaby,zreszta to zasługa teściowej bo ciągle mu doradzała co ma robic...poczatkowo stoi po stronie matki,wiadomo synuś mamusi,pozniej z perspektywy czasu chyba widzi jak matka mnie i nasze dziecko nieakceptuje,jak nas traktuje,jak poniża.Tracę brata nie umiał sobie poradzić z tym odizolowaniem,przezywam to bardzo bo próbowałam mu pomóc nie umiałam,do tej pory mam wyrzuty sumienia. Wracam do pracy po odchowaniu dziecka,cięzko było ją znaleść,w końcu udało się cieszę sie,jednak otoczenie sprawia że nie umiem sie do tych ludzi przełamac,zakłamani,fałszywi,patrzą żeby cie za grosz sprzedać,ja nie umiem robić z siebie debila aby sie komus podporzadkować,,praca mnie wykańcza szukam innej ale bezskutecznie,setki cv,meili,trace nadzieje ze cos znajde:(a tu wiem że z dnia na dzien jest coraz gorzej psychika siada,w domu z mężem jeszcze gorzej ,klocimy się m.in z powodu tesciow bo powinnam im dac szanse ale nie umiem zbyt wiele mi przykrosci zrobili,bo nie umiem zaufać ludziom,wszedzie widze podstępy,zwykle wszystko neguję,z dzieckiem nie umiem znaleść wspolnego jezyka,chyba jestem zbyt wymagająca,,i te ciągłe stany lęku jak bedzie w pracy,mąż wypomina mi że niepowodzenia w pracy wyładowuje na najbliższych... co robić...
×