Witam. jestem mezatka od ponad 7 lat. od ponad 6 lat choruje na miastenie, zespol miasteniczny, sarkoidoze, kamice nerkowa i ciagle cos nowego dochodzi, bo jednego zawsze malo. maz mnie nie wspiera, a wrecz przeciwnie ciagle mnie jeszcze niszczy psychicznie, juz nie mam sily i nie wiem jak mam z tym walczyc i jak zyc. stres oznacza dla mnie pogorszenie do tego stopnia ze nie jestem w stanie sama chodzic, podniesc sie, uczesac, umyc a tu ciagle mi doklada, jAK widzi ze mam dobry humor, probuje sie usmiechnac to momentalnie mi go popsuje, np. powie ze mu dzieci nie dalam, ktorych to on nie chce, ja robie wszystko aby je miec i strasznie mi z tym zle, nie czuje sie kobieta do konca, choc nikt do dzis nie potwierdzil ze nie moge ich miec, a ona nawet grupy krwi nie chce sobie zrobic, bo "igly sie boi". ciagle ma jakies ale do mojej rodziny i mi o tym truje non stop. juz nie wyrabiam psychicznie, prosze o jakies porady co ja moge zrobic jak z tym wszystkim sobe poradzic i zyc. prosze pomocy!!!