Ciągle coś wyłazi co by nie wskazywało na to że zostało kiedykolwiek zaleczone....
Kiepska u mnie z tym sprawa bo dzieciństwo nie było zbyt kolorowe, później opcja nastoletniego buntu towarzystwo też wyborne, następnie śmierć ojca, facet kat i alkoholik z którym się rozstać nie mogłam... ehhh a po tym wszystkim pojawiło sie słońce mój obecny narzeczony i generalna poprawa do stycznia i pożaru... i w sumie chyba teraz mi sie to wszystko zebrało....
Nerwica co prawda juz nie umiejscawia mi się tak jak kiedyś w sercu i dusznościach a właściwie codziennym umieraniu a teraz mam ciągłą mega jazdę z brzuchem itd. itp... A jak już jest mega źle że sobie nie radze(tzn. niby boli niby nie ale zawsze coś odczuwam i zacznę sie nakręcać że to nie od nerwów tylko na pewno coś poważnego) to włącza sie opcja drgawki, brak tchu itd.