Skocz do zawartości
Nerwica.com

jat1001

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jat1001

  1. Nawet nie wiecie ile razy chciałem to wszystko skończyć. Skończyłem dwa ekonomiczne kierunki (mgr i podypl.) na UEWr i SGH, jestem sam, leczę się z depresji od 10 lat a xanax 1mg łykam jak skitellsy. Usunąłem konto na FB bo już miałem dosyć patrzenia na te uśmiechnięte twarze, na goldenline raz wszedłem to potem nie mogłem znieść tego czym jestem.
  2. Czy ktokolwiek z Was ma wrażenie, że wszyscy dookoła są lepsi, bogacą się, biorą śłuby oraz mają dzieci?? Ja się tak właśnie czuję i strasznie mi z tym źle.
  3. Witajcie, Potrzebuję psychologa, który prowadzi terapię psychodynamiczną w Łodzi. Na stronie znanylekarz znalazłem trzy osoby, które były polecane przez innych. Czy ktoś miał kontakt z poniższymi psychoterapeutami? Jaki są Wasze odczucia i czy warto skorzystać z ich pomocy? Marta Zielke - Gabinet Psychologii Głębi Sylwia Motyl Kośka Anna Miżowska - Łódzki Instytut Badań Psychologicznych na ulicy Żubardzkiej. Dziękuje z góry za wszystkie odpowiedzi.
  4. Drodzy forumowicze, Zanim zdecydowałem się umieścić moje przemyślenia w postaci tego tematu, minęło kilka dni częstego bicia się z myślami, czy ktokolwiek z Was będzie chciał to przeczytać oraz obawy bycia ocenianym. Od rozpoczęcia studiów (mam 23 lata) choruję na nerwicę lękową (istniał również mały epizod kiedy miałem 11 lat), którą zacząłem leczyć w grudniu 2006 roku. Lekarza przepisał Fevarin (2 tab. dziennie), co dużo pomogło, bo mogłem skończyć pierwszy rok, lecz moje oceny nie były zadowalające. Drugi rok był taki sam, dopiero w trzecim brałem jedną tabletkę dziennie i moje funkcjonowanie, łącznie z wynikami w nauce, poprawiło się. Cały 4 rok to tylko dobre i bardzo dobre oceny na koniec semestrów. W tej chwili jestem na 5 piątym roku (od początku semestru tylko 0,5 tab. dziennie). Piszę, bo cała ta sytuacja mnie przerasta i nie bardzo mam się kogo poradzić (rodzice twierdzą żebym się nie martwił). Moje obawy dotyczą tego co będę robił po studiach. Nie mam kompletnie żadnego pomysłu i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Wszystko potęgują natłoki myśli i wszechogarniająca pustka, brak chęci do działania. Piszę również pracę mgr, ale ciągle mam wrażenie, że temat, który wybrałem jest do d%^y. Poza tym chyba mam objawy depresji sezonowej, bo non stop jestem przygnębiony i odczuwam apatię (lipcu i sierpniu nic takiego nie występowało). Czy ktoś z Was również pod koniec studiów miał podobne obawy? Jak sobie z nimi poradziliście?
  5. Witam, Zażywam Fevarin od około 15 miesięcy. Przez pierwsze 8 miesięcy przyjmowałem 150mg na wieczór. Teraz od 7 miesięcy biorę 200mg na noc. Od 6 miesięcy poczułem poprawę, a od około 3 znaczącą. Wcześniej nie spotykałem się ze znajomymi, stroniłem od ludzi i zabawy. Teraz to wszystko (prawie) znikło, ale pozostały dwa bardzo denerwujące skutki uboczne. Mianowice jeżeli w ciągu dnia nie zdrzemnę się choćby godziny to jestem nieprzytomny. Od około tygodnia robi się coraz gorzej bo już godzina przestaje wystarczać. Ponadto mam trudności z szybkim myśleniem. Czuję się jakby mnie coś zwalniało. Np gdy coś robię muszę się długo zastanowić... Czy ktoś miał podobne odczucia? Jak sobie z tym poradzić? Pozdr.
  6. Witam Was, Od około 3 lat cierpię na nerwicę natręctw, która ma również podłoże depresyjne. Również bardzo mocno nadszarpnęło moje poczucie wartości. Obecnie objawy, które jeszcze kilkanaście miesięcy temu doprowadzały moje życie do ruiny, nie występuję. Pozostała tylko jedna przeciwność, z którą nie mogę sobie poradzić tak jak bym chciał. Mianowicie, mam trudności może nie o tyle z nawiązywaniem, ale podtrzymywaniem kontaktów ze znajomymi. Znajomość z osobami na początku studiów stopniowo rozluźniała się, aż do dzisiejszego dnia, kiedy ogranicza się do spontanicznych kontaktów przez gadu-gadu i luźnych rozmów na uczelni, choć i to nie zawsze. Uważam, że moja nerwica natręctw zaczęła się wraz z pójściem do liceum. Począwszy od 1 klasy już wówczas miałem problem z podtrzymywanie kontaktów. Nie wiem dlaczego tak się działo, ale stopniowo wszystko się rozmywało, tzn. nie spotykałem się ze znajomymi po szkole itp. Nikt o to nie zabiegał, a ja nie wykonywałem pierwszego kroku, gdyż uważałem, że nikt nie zechce. Jak napisałem w pierwszym akapicie jestem teraz na studiach i nie mam żadnego przyjaciela/przyjaciółki. Mieszkam u babci i dziadka i można powiedzieć, że podczas pobytu w domu nie mam do kogo ust otworzyć. Na 1 semestrze objawy nerwicy znacząco się nasiliły (lekarz powiedział, że było to związane z pierwszą sesją i obawą o wyrzucenie ze studiów; wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to wcale nie jest takie proste). Szczęśliwie dla mnie zainteresowała się mną dziewczyna, a że mnie nie była obojętna, zostaliśmy parą. Ona miała sporo znajomych i automatycznie jej znajomi zostali moimi, ale nie z taką zażyłością. Po dwóch latach związku, rozstaliśmy się i ponownie jestem sam. Przez całe moje życie aż do liceum miałem sporo znajomych, z którymi spotykałem się bardzo często. Teraz to wszystko jakoś wygasło... Nie wiem co robić i jak cokolwiek zmienić. Nie wiem czym moje zachowanie jest spowodowane, nie jestem ani brzydki ani jakoś niepełnosprawny. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i długość tematu.
  7. Źle mnie zrozumiałaś. Tak nasilony stan wraca tylko przy okresie jesienno-zimowym. Na wiosnę i lato praktycznie to nie występuje. A studiów nie przerwę.
  8. Witam wszystkich, Mój problem polega na chorobie, która momentami (a właściwie bardzo często w okresie jesienno-zimowym) nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Nie potrafię sobie już z tym radzić, szczerze mówiąc to wolałbym nic nie czuć ani nie myśleć. Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne z elementami depresyjnymi utrzymują się u mnie już trzeci rok. Objawy koncentrują się przede wszystkim na obawach czy sobie poradzę, dam radę (jestem studentem), mam swego rodzaju natłok dużych ilości myśli jednocześnie, których koniec zawsze jest tragiczny i powoduje napad lęku (przykładem może być niezaliczone kolokwium i natłok myśli kończący się wyrzuceniem z uczelni i napadem ogromnego lęku, który wręcz przeszkadza się nauczyć). Wiele natręctw jest skoncentrowanych głównie na uczelni, np.: wielokrotnie upewnianie się tych samych informacji. W październiku i pierwszej połowie listopada wszystko było w porządku, dopiero potem się to zaczęło, a kilka dni przed przerwą świąteczną. Przez ostatnie 12 miesięcy zażywałem Zoloft, który powodował anorgazmię. Całe szczęście nie było zaburzeń potencji. Oprócz tego zażywałem Xanax. Wczoraj byłem u lekarza-psychiatry i zmienił mi lek na Fevarin. Oprócz tego chodzę do psychologa i trochę mi to pomaga, ale nie tak jak bym chciał. Mam dziewczynę, którą kocham bardzo mocno. Ona nie wie o tym co przeżywam, poza tym, że chodzę do psychologa żeby zwiększyć swoją pewność siebie. Boję się jak się dowie co mnie trapi naprawdę to wtedy mnie zostawi, a tego naprawdę nie przeżyłbym. Często pojawiają mi się myśli samobójcze, zwłaszcza w momentach największego lęku. Proszę pomóżcie mi, nawet w najmniejszy sposób... :( Edit.: Po świętach mam zaliczać kolokwium, boję się tego bardzo bardzo strasznie, na samą myśl lecą mi łzy, choć przedmiot jest prosty. W tej chwili czuję poczucie bezsilności i beznadziei, nie wiem co robić.
×