Skocz do zawartości
Nerwica.com

hakuna1

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez hakuna1

  1. Piszesz tylko o tym jak twoja złość wpływa na Twojego męża. Ale dlaczego nie bierzesz pod uwagę, że Twój gniew szkodzi Tobie? Skup się na sobie i zobacz w jaki sposób krzywdzisz samą siebie. Sytuacja jest nie w porządku, więc karzesz za to siebie? Przecież Twój gniew najbardziej krzywdzi Ciebie, a przyczyną gniewu jest jakaś sytuacja, więc jaki jest w tym sens. Coś innego jest złe, więc Ty wpadasz w gniew i sprawiasz sobie ból? Kto na tym cierpi? To tak jakbyś chciała siebie ukarać za coś co jest nie w porządku na zewnątrz Ciebie. Czy to ma w ogóle sens? Teść alkoholik jest nie do zniesienia, a Ty karzesz za to siebie gniewem, który szkodzi tylko Tobie. Albo próbuj zmienić sytuację, albo pracuj nad jakimś rozwiązaniem, albo pogódź się z ta sytuacją, szukając jakiegoś rozwiązania na przyszłość - ale przez ten czas nie karz samej siebie bo to jest totalnie bez sensu. Nikt inny na tym nie cierpi poza Tobą. Zobacz tylko to.
  2. Tak, tylko że problemem nie jest sam lęk, ponieważ on po prostu przychodzi i bierze nad nami kontrolę, ale potem on odchodzi. To co stanowi problem, to są myśli, które pojawiają się wtedy, np. "a co jeśli umrę?". Tam nie ma realnego zagrożenia, gdyby było moglibyśmy się z nim rozprawić, zareagować, zadziałać, ale jeśli widzimy zagrożenie w przyszłości, to nic nie możemy zrobić, bo jej nie ma. Teraz jest tylko to - lęk i odpowiedź ciała na lęk. To wszystko. Ale przychodzą myśli, o tym i to te myśli strasza nas najbardziej. Bo jeśli śmierć zagraża mi teraz, to mogę coś zrobić, ale jeśli zagraża mi w przyszłości, w następnej chwili, to nie mogę nic z tym zrobić, bo tego nie ma - to jest gdzieś tam w myślach o przyszłości. Więc przede wszystkim wszystko to czego się boimy nie dzieje się realnie w danej chwili tylko dzieje się w myślach o następnej chwili. Więc to nie jest realne teraźniejsze zagrożenie, tylko strach przed potencjalnym przyszłym zagrożeniem. A to znaczy, że jeśli boimy się tego co będzie, to tak naprawdę boimy sie treści myśli, a żeby to zrobić, trzeba tej myśli najpierw uwierzyć. Tak jak napisała izaa wszystkie lęki są wynikiem tego, że uważamy, że sobie nie poradzimy. Ale w danej chwili zawsze sobie ze wszystkim radzimy, inaczej by nas tu już nie było :) To z czym obawiamy się, że sobie nie poradzimy to przyszłość, to co ma dopiero nadejść, a z tym nie da się nic zrobić, bo tego nie ma tutaj. Ale dlaczego w ogóle boimy się tego, że sobie nie poradzimy? Ponieważ cele jakie sobie wyznaczyliśmy, są nieosiągalne. Cele jakie sobie stawiamy, to bycie kimś innym niż tym kim jesteśmy. Dopóki mamy cel bycia kimś innym, to mamy problem z samym sobą. W ogóle ten cel bycia kimś innym, niż jesteśmy, sprawia, że nigdzie nie dochodzimy. Mamy nadzieję, że pewnego dnia tam dotrzemy, ale nigdy nie docieramy. Ponieważ nigdy nie akceptujemy tego jacy jesteśmy teraz. Nie chcemy być sobą, to jest prawdziwy problem. Nie chcemy być tym czym jesteśmy. I to jest wszystko z czym nie umiemy sobie poradzić. Natomiast bycie tym kim się jest, jest najłatwiejszą rzeczą na świecie, nie trzeba się starać, nie trzeba nic robić, aby być tym kim się jest. To jest takie proste, już tym jesteśmy, jest tam głęboki relaks. Ale bycie kimś innym niż się jest, jest bardzo trudne, nieosiągalne. Więc aby być sobą nie trzeba nic robić. A żeby być kimś innym, trzeba robić wiele rzeczy i one są bardzo trudne :) Nawet jeśli teraz mam lęk, jeśli teraz mam depresję, jeśli teraz mam nerwicę - to mam. Jeśli chcę nie mieć, to mam problem. Ja akceptuję moje nerwice, przychodzą i odchodzą, jak wszystko w całym wszechświecie. Nie walczę z tym, bo to ma swój własny rytm, przychodzi kiedy przychodzi i odchodzi kiedy odchodzi. To co robię to nie zatrzymuję tego, to wszystko. Jesień też przychodzi, pozwalam jej na to. Przychodzi czasem złość, też jej pozwalam przyjść, cokolwiek to jest, ja tego nie stworzyłam, ja tego nie kontroluję, to po prostu jest. Jedyną chorobą umysłu jaką kiedykolwiek odnalazłam nie tylko w sobie ale w każdym człowieku to choroba wybierania i rozróżniania. Tylko to sprawia, że widzimy to czego nie ma, widzimy poprzez upodobania i niechęci, to sprawia, że nie widzę prawdziwej rzeczywistości. Przeciwieństwa nie istnieją, nie ma granicy gdzie kończy się dzień a zaczyna noc, one się zlewają ze sobą. Jeśli wiem, że szczęście i nieszczęście współistnieją razem, to co miałabym wybierać? i po co? po co wybierać prawą nogę, albo lewą nogę, mam dwie nogi i one działają razem :) sztuka życia to bycie po środku. Ani za ani przeciw. Miłość przeplata się z nienawiścią, radość ze smutkiem, zdrowie z chorobą. Po co trzymać kurczowo jednego, skoro wiem, że to jest rytm. Wybór odpada, nie mogę już wybierać, jeśli wiem że depresja przeplata się z brakiem depresji, jak mam wybrać jedno skoro wiem, że one działają razem, jedno istnieje dzięki drugiemu, jedno zmienia się w drugie, potem znów się zmienia w pierwsze. Coś jak jing i jang, czarna kropka wnika w białą część, a biała kropka wnika w czarną część. to jest jedno koło, ale dwa kolory ze sobą grają, jedno wnika w drugie, potem drugie wnika z pierwsze. Wybieranie jest jedyną chorobą umysłu. Wtedy nie możemy płynąć z zyciem, bo kurczowo chcemy trzymać sie tylko białej strony, ale w końcu biała strona zmienia się w czarną i wtedy stawiamy opór, walczymy, i mamy problem. I wcale nie chodzi o to, aby się z tym pogodzić, chodzi o to aby zrozumieć, jak działa umysł. Dzieli. Życie jest jednością, a umysł dzieli na dwa. Ok, to fajna fukcja umsyłu, ale to że umysł dzieli, nie oznacza, że rzeczywistość można podzielić na dwa i potem wybrać sobie jedno. Nie. Życie to całość i taki podział nie jest możliwy, dlatego wybór nie jest możliwy. Kto to zrozumie, osiągnie spokój umysłu. Bo umysł nie widzi całości, widzi dwie części, a życie to całość. Więc jeśli patrzymy tylko na jedną część to nie widzimy całości i wtedy nasze postrzeganie jest zaburzone. Noc jest ukryta w dni, a dzień w nocy, jedno zmienia się w drugie i nie znajdziesz tam granicy, gdzie kończy się dzień a zaczyna noc, one przenikają siebie. Tak jest ze wszystkim, bo wszystko jest jednym, a umysł dzieli je na dwa. Ale nie ma dwóch - jest jedno :)
  3. Cześć Magdalena :) mówisz "moja psychika", ale gdyby ona była Twoja to miałabyś nad nią kontrolę. Dlaczego nie masz nad nią kontroli? :) Bo to nie jest coś co Ty robisz, to nie jest Twoje, to jest konglomerat myśli, całkowicie zautomatyzowany, i Ty nie jesteś tego właścicielką. Możesz próbować to kontrolować, ale to nie jest możliwe, ponieważ to nie jest "Twoje". Jednak mówiąc "moje" utożsamiasz się z tym i dzięki temu to żyje w Tobie, inaczej to nie miałoby żadnego prawa bytu, ponieważ to jest niczyje. Nikt tego nie stworzył, to się samo stworzyło, z myśli i procesów myslopochodnych. Ty to tylko podtrzymujesz, przygarniając jak bezpańskie zwierzątko. Ponieważ to pojawia się w Twoim umyśle, uznałaś, że jest to Twoje i teraz próbujesz się tego pozbyć, daremnie... po prostu tego nie przygarniaj. Skąd pewność, że to jest Twoje? Przecież możesz to widzieć, możesz widzieć jak przychodzi i jak odchodzi. To nie jesteś Ty, to przychodzi do Ciebie, a Ty idziesz za tym i potem mówisz: "jestem...." Nie. to nie Ty jesteś. Ty tego nie robisz, to samo przychodzi. Nie mów, że to jest Twoje, nie związuj się z tym, nie przywiązuj do tego, nie utożsamiaj się z tym. To przychodzi i zabiera Cię w podróż, w którą nie chcesz wyruszać, więc nie wyruszaj. Nie walcz z tym, nie próbuj tego kontrolować, ponieważ nie masz na to wpływu, po prostu z tym nie idź, nie romansuj z tym, nie flirtuj :) nie baw się, zostaw to w spokoju, jeśli nie przygarniesz tego, to samo umrze, tylko nie dawaj temu swojej energii, swojej uwagi. Ja żyję z wieloma nerwicami, one przychodzą i odchodzą, pozostając we mnie ułamek sekundy, nie pozostawiając śladu, ja je tylko dostrzegam jak przychodzą, i tyle ich widzę, ponieważ się z nimi nie bawię, więc nawet nie wiem gdzie znikają, i jak znikają, po prostu znikają. W ciągu dnia przychodzą do mnie miliardy myśli, niektóre są złe, niektóre dobre, niektóre są nerwicami, depresjami, niektóre poczuciem winy, niektóre poczuciem beznadziei, nie będę wymieniać, bo jest ich cała masa. Jeśli przychodzą i widzę je i nie chcę się z nimi bawić - to się nie bawię. Po prostu nie przygarniam ich. Oto cała kontrola jaką posiadamy nad myślami. Myśli przychodzą i odchodzą, nie mamy nad tym kontroli, natomiast to co podlega naszej woli, to zatrzymywanie ich, lub nie. Gdy przychodziła do mnie nerwica, to nie przygarniałam jej. To wszystko. Jeśli pojawia się taka myśl w odpowiedzi na to "To zbyt proste, to nie może być takie proste" - no cóż, to tylko myśl, chcesz przygarniaj ją, nie chcesz nie przygarniaj. Te myśli, które przygarniasz i zostawiasz, one się skupiają razem i tworzą coś silniejszego, czasem to spowoduje złość i wtedy powiesz: "Jestem zdenerwowana" - ale przecież to nie prawda. Ty nie jesteś tym, to tylko myśli którym oddałaś swoją uwagę stworzyły silną emocję i potem zidentyfikowałaś się z tą emocją i powiesz, że to Ty jesteś zdenerwowana. Ale potem myśli odchodzą, bo nie są wieczne, i wtedy już nie jesteś zdenerwowana. Gdybyś tym była, to też byś zniknęła, ale Ty zostałaś, myśli Cię opuściły, i złość Cię opuściła, a Ty wciąż jesteś :) Przyjrzyj się temu, czym naprawdę jesteś, bo w rzeczywistości nie jesteś myślami, nie jesteś emocjami, nie jesteś psychiką. To wszystko przychodzi i odchodzi, a Ty możesz się z tym bawić lub nie, wybór jest Twój. Ale nie da się wybierać myśli i emocji, czy stanów psychiki, jeśli się wierzy, że się nimi jest. Gdybyś miała kontrolę nad myślami, to mogłabyś je np zatrzymać. My nie jesteśmy myślicielami, nie myślimy myśli, myśli same się myślą, a my z nich korzystamy, możemy je oglądać i wybierać. Ale jeśli uważamy, że tworzymy nasze myśli, sami je produkujemy w jakiś sposób w naszych umysłach, to mamy problem, bo wydaje nam się, że powinniśmy mieć nad tym kontrolę, ale jednak nie mamy. Otóż nikt nie ma. Za to wszyscy mamy kontrolę nad tym z jakich myśli chcemy korzystać. Ja nie decyduję o tym, że pojawia się we mnie myśl "moje życie jest do chrzanu", ale to ja decyduje czy chcę za tą myślą iść. To że taka myśl przychodzi jeszcze nie oznacza, że tak jest. Myśli to myśli, a rzeczywistość to rzeczywistość, łatwo się pogubić, trudno z tego bałaganu wyjść. Ale życie jest bardzo łatwe, robią to ptaki, drzewa, słońce. Nam zycie wydaje się trudniejsza, bo my myślimy. Dzięki myślom możemy wznosić się wyżej albo upaść niżej. Umysł to najbardziej skomplikowane narzędzie na ziemi, trzeba korzystać z pożytkiem, ale nikt nie nauczył nas jak z niego korzystać, aby odnosić pożytki a nie szkody. Umiemy tak wiele rzeczy, a nie umiemy korzystać z umysłów :) Obserwujemy tak wiele rzeczy i mechanizmów aby nauczyć się jak pracują, jak działają, a nie obserwujemy jak działa umysł? Ja obserwuję umysł mój i umysłu innych ludzi i sposób w jaki z nich korzystamy i to co mogę powiedzieć to to, że my wcale z nich nie korzystamy, to myśli wykorzystują nas, aby przetrwać w naszych umysłach. Kota nie ma, myszy grasują :) Pozdrawiam Cię
×