Zdiagnozowano mi to zaburzenie, po mimo wielu checi nie radze sobie z zyciem. Chce, okropnie chce miec przyjaciol, rozmawiac z ludzmi, ale caly czas odnosze wrazenie, ze oni nie chca sie ze mna kontaktowac, albo ze ja nie potrafie rozmawiac. Odchodza. Meczy mnie wiele rzeczy. Natlok NIE MOICH mysli w glowie, to ze nie potrafie przestac sie smiac, gdy te obce mysli opowiadaja mi smieszne historie, wizje: albo zakrwawiony chlopiec, ktory mowi ze kogos musze zabic (kogo, ma sie okazac w odpowiednim czasie), albo sceny jak wieszam sie na strychu (tu jestem obserwatorem), nie poznaje siebie w lustrze, ta osoba jest zla, zle jej z oczu patrzy, czuje obecnosc czyjas, jak ktos mnie dotyka, smrod spalenizny, ludzie w autach mi sie przygladaja, piosenki, ktore przypadkiem slysze odnosza sie do mojej sytuacji, partner mamy wie o czym pisze ze znajomymi na fb (choc mam wiele zabezpieczen i nikt poza mna nie ma mozliwosci zalogowania), i wiele wiele innych sytuacji... Do tego dochodza mysli samobojcze, okropne wahania nastrojow. Jak z tym walczyc? Ktos z Was znalazl rozwiazanie? Ja juz nie wytrzymuje.