Skocz do zawartości
Nerwica.com

llorona

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez llorona

  1. Witam, to teraz ja dorzucę swoje trzy grosze Przede wszystkim to super że pojawiają się na forum czy ogólnie w necie wątki takie jak ten. Ja sama zawdzięczam m.inn. Tomakinowi, że wreszcie, po kilkukrotnych próbach przypisania mi nerwicy zajęłam się tym problemem co trzeba, czyli tarczycą (jestem już dziagnozowana i w trakcie leczenia, za parę tygodni ma być znaczna poprawa ) Witrynkę obejrzałam, jest ogólnie ok, natomiast opinie takie jak mogą się brać stąd, że osoba nie mająca doświadczeń z lekarzami podobnych do moich czy np Luka33 może nie móc uwierzyć, że takie jazdy są w ogóle możliwe Więc jedyna moja sugestia może być taka: mniej antylekarskiej retoryki - ja kupuję to w ciemno, ale ktoś bez moich doświadczeń - nie musi I to może troszkę zniechęcić, nawet jeżeli jest świętą prawdą... No ale to tylko forma, treść jest naprawdę spoko. Dokładnie tak, z tym, że gdyby więcej lekarzy potrafiło odpowiednio fakty kojarzyć, koszty NFZ nie byłyby tak wysokie, bo diagnostyka od razu szłaby w odpowiednim kierunku... No cóż, pomarzyć dobra rzecz Na przykład ostatnio internista (zaraz po przejrzeniu moich wyników i jakiejś ogólnej gadce o chorobie Hashimoto) zaproponował mi na podniesienie odporności Esberitox (czy coś w tym stylu), mimo że podawanie leków sztucznie podkręcających odporność jest zakazane w chorobach autoimmunologicznych (jest to nawet zapisane w ulotce tego leku). Najwyraźniej nie poświęcił tematowi wystarczająco dużo uwagi, żeby to zauważyć Dlatego takie witryny to świetny pomysł, nie mówię żeby zaraz podejrzewać lekarzy o wszystko co najgorsze, ale też nie za bardzo ufać im na ślepo, oni też się mylą i też popełniają błędy.
  2. Cześć, Owszem, jest ciężko, ale mam wrażenie że głównie dlatego, że mamy nie do końca kompetentnych lekarzy... Po pierwsze żeby zaczęli się zastanawiać czy rzeczywiście jest się chorym na chorobę fizyczną TRZEBA IM TO UDOWODNIĆ ( ), a nawet jak się udowodni, to albo twierdzą że wyniki badań są fałszywe ( ), albo że wprawdzie nie są prawidłowe, ale nie mają prawa powodować objawów... Można się tylko zastanawiać jakie właściwie wyniki mają prawo powodować objawy, skoro ani prawidłowe, ani nieprawidłowe No i mamy wciąż rosnący odsetek ludzi leczących się psychiatrycznie, często latami i nieskutecznie... Hehe, takie rzeczy to tylko w erze Owszem, dobra kondycja psychiczna chroni przed szeregiem drobnych problemów zdrowotnych (infekcje itd) ale jeżeli chodzi o poważniejsze choroby, to ona co najwyżej ułatwia sprawę (bo ma się większą motywację itd), ale nie spowoduje powrotu do zdrowia. No w każdym razie nie sama Szczególnie jeśli choroba fizyczna trwa długo i jest nie leczona, bo została zlekcewarzona
  3. Hej, znalazłam Twój post przez przypadek, ja byłam bardzo długo w podobnej sytuacji, tj. złe samopoczucie fizyczne i wszystkie wyniki w zasadzie w normie... Aż się okazało że mam niedoczynność tarczycy i z diagnozy "nerwica" nici Tak z ciekawości, mówisz o zwykłym rozmazie takim jaki jest w morfologii zazwyczaj czy o jakimś specjalnym? Bo taki zwykły rozmaz pewnie większość Forumowiczów miało... Pozdrawiam, llorona
  4. Witam, 1. Osoba o której pisałam nie jest moją ciotką, ale spoko 2. Naprawdę nie wszyscy ludzie u których coś jest nie tak ze zdrowiem mają nerwicę 3. A co do zespołu Gilberta, jeżeli już chodzi o kompletną ścisłość, to leczy się, leczy... Czasami (chociaż niezwykle rzadko - dlatego napisałam w poprzednim poście że farmakologicznie się nie leczy, choć to było w sumie uogólnienie) za pomocą jakiegoś leku na padaczkę chyba - nie pamiętam jakiego - bo on zwiększa aktywność enzymu, którego niedobór powoduje podniesienie bilirubiny... Zresztą pisząc że się to leczy miałam na myśli leczenie objawowe, typu lekkostrawna dieta, unikanie pewnych potraw, nie przeforsowywanie organizmu, w miarę regularne posiłki... i tak dalej. No i fakt, że zazwyczaj ten zespól nie powoduje większych problemów poza np. "żółtymi oczami", ale to jest zazwyczaj, a zazwyczaj nie znaczy zawsze... I tu całkowicie się zgadzam z Cleo, że to jest kwestia indywidualna. Jeden może leczenia nie wymagac, a kto inny będzie miał objawy na tyle dokuczliwe, że jakoś trzeba bedzie zadziałać... A pisząc że nie przemyślałeś swojej "diagnozy" nie chciałam Cię Protex urazić, jeżeli tak się stalo to przepraszam Chodzi mi o to, żeby nie pisac pewnych rzeczy bez zastanowienia... Bo coś może być objawem nerwicy, ale również jakiegoś innego problemu zdrowotnego. I nie leczone, raczej nie przejdzie mimo najlepszej terapii nerwicy. A po co się męczyć, skoro można skutecznie leczyć i jedno i drugie jeśli jest taka potrzeba A ja wprawdzie nie wiem wszystkiego, ale dalej twierdzę, że o zespole Gilberta jakie takie pojęcie mam Pozdrawiam, llorona
  5. Witam, przez przypadek chyba i ja się na coś przydam Takitam, piszesz że zdiagnozowali Ci zespół Gilberta, i o ile diagnoza jest słuszna to to jest źródło Twoich problemów. Moja kuzynka ma to samo, stąd wiem sporo na ten temat To nie jest nic poważnego, ale wiem jak potrafi dać popalić. Wszystkie objawy ze strony przewodu pokarmowego, pcenie się, fale gorąca i o czym tam jeszcze piszesz napewniej z tego wynikają. Nie wiem wprawdzie czy można z tym Gilbertem wiązać zawroty glowy, ale może i tak. Dziwi mnie tylko, że skoro dostałeś diagnozę to zamiast sprawdzić co Ci wkręcają, pewnie nie przejąłeś się tym i nawet nie sprawdziłeś co to ten cały zespół Gilberta... Bo gdybyś to zrobił, co najmniej 70% Twoich problemów miałbyś za sobą... Więc radzę Ci poszukaj czegoś chociażby w necie na ten temat, nie leczy się teg farmakoogicznie ale są inne sposoby... No i na pewno stres pogarsza dolegliwości, ale ich NIE WYWOŁUJE! Więc akurat te objawy to nie nerwica! No a problemy z zatokami to nie alergia? Zwłaszcza że masz to rano... Jest coś takego jak całoroczny katar alergiczny czy coś, ale nie znam szczegółów... Mi też to podejrzewali ale nie trafili, hehe, moje zatoki szwankują z braku odporności. No i cokolwiek masz z nerkami, sprawdź to! Tu nie ma chyba lekarzy, stąd nikt nie powie Ci pewnie co oznacza opis Twoich badań nerek... Poszukaj jakichś informacji o tych nerkach, nie zaszkodzi. A z tymi wynikami u lekarza byłeś? Skąd lekomania? No i hipochondria to też chyba tylko wtedy, kiedy somatycznie jest wszystko ok? Nie rozpędzasz się za bardzo? Kolega dostał diagnozę zespołu Gilberta i z tego co opisuje wygląda że słuszną, ma prawo źle się czuć. A że nie sprawdził co mu zdiagnozowali i nic z tym nie zrobił, to dalej się źle czuje. No i się martwi. To dosyć normalne bo zespól Gilberta naprawdę jest dokuczliwy. A Twoja "diagnoza" jest chyba nie do końca przemyślana. Nie wiesz o czym mowa a piszesz takie rzeczy. No ładnie
  6. Witam, Hehe, jak się czyta jednego wyrwanego z kontekstu posta to faktycznie, niezwykle proste P.S. Cleo, dzięki za wsparcie, to nie do przecenienia
  7. Hej, wprawdzie szwankuje mi pamięć i koncentracja, ale nie aż do tego stopnia Miałam na myśli ten fragment posta (Borelioza - realne zagrożenie czy fikcja, chyba 3 strona): No ale spoko Tylko że idąc ze złym samopoczuciem odpowiadającym złemu wynikowi (tak jak u mnie, minimalne rezerwy żelaza i objawy niedoboru) i sugestią internisty że to właśnie to a nie co innego, ja oczekuję że lekarz coś mi poradzi, wypisze jakieś leki, suplementy czy da innego rodzaju wskazówki. I diagnoza tak naprawdę już jest, wstępna, i wymaga tylko potwierdzenia. A on mówi że to nerwica, wynik jest na pewno fałszywy i mam spadać na drzewo... I jeszcze każe sobie płacić, bo przecież mi czas poświęcił. No to ja tego nie rozumiem
  8. Hej, dzięki za odpowiedź, no właśnie chyba kluczowym słowem jest "normalny", bo ten u którego byłam nie podołał zadaniu zdiagnozowania mnie Spróbuję faktycznie dostać się do kogoś poleconego przez Ciebie (bo podawałaś dwóch, nie wiem o którym teraz piszesz). No i te przeciwciała zrobiłam, te anty-tg wyszły znacznie przekroczone, a anty - tpo wprawdzie jeszcze pod kreską, ale są... Pozostałe wyniki TSH 6,7, ft3 w normie i ft4 na granicy... Tak czy inaczej mam nadzieję że już najgorsze za mną i teraz będę mogła zacząć się leczyć Wymyśliłam jeszcze, że przecież nawet te wyniki, które jeszcze teraz się w normie mieszczą, mogą być i tak niższe niż te, które miałam wtedy kiedy czułam się ok... Tylko wtedy badań nie robiłam, więc nie wiem jaki byłby ten mój optymalny poziom... Ale to takie duże mogą być??? To pewnie powinnam się do internisty przejść, bo chyba przy infekcjach węzły się powiększają? Tak czy inaczej wielkie dzięki za odpowiedź, kurcze, może wreszcie będzie lepiej... Tylko za bardzo siły nie mam czegokolwiek załatwiać, a już tym bardziej wojować z lekarzami... Ale cóż, jak trzeba, to będę Pozdrawiam, llorona
  9. Cześć, Nie bardzo mam kwalifikacje żeby Ci coś doradzać, ale może spróbuj zrobić sobie gdzieś porządne testy psychologiczne? Jeżeli wyjdą ok to będziesz miał podstawę do tego, żeby WYMAGAĆ od lekarza czegoś więcej niż spychoterapii Wiem że to brzmi jak utopia w naszych warunkach, ale gdzieś znalazłam opisy przypadków gdzie po dobrym wyniku takich testów ludzie zostali wreszcie poprawnie zdiagnozowani, wyleczeni i okazało się że jednak można Sama zresztą bardzo liczę że tak będzie ze mną Ale przecież jeśli powie TO NERWICA, to już wykonał usługę, bo zdiagnozował problem, no nie? Oni niestety uznają że już sam fakt że poświęcili pacjentowi 10 minut jest usługą medyczną. Nie ważne czy cokolwiek poradzili, czy receptę wypisali czy tylko wyśmiali pacjenta... Jedyne co można wynegocjować to obniżkę opłaty za wizytę, a i to nie zawsze. A tak w ogóle, mam prosbę do kolegi Tomakina: przeglądałam wątek o boreliozie bodajże, jest tam wpis o tym, że udzieliłeś komuś wskazówek jak należy rozmawiać z endokrynologiem... Czy ja mogę też takie wskazówki dostać? Bardzo proszę Bo mnie samej chyba ostatnim razem coś nie wyszło Pozdrawiam, llorona P.S. Wczoraj wyrzuciło mi ogromne gule z przodu między obojczykami a szyją, czy to może mieć jakiś związek z tarczycą? Mam nadzieję że zejdą, ale na razie beznadziejnie to wygląda
  10. Witam, przede wszystkim dzięki za Twój post Luk33, jakkolwiek sprawy się dalej potoczą, miło wiedzieć że nie tylko ja tak mam Dzięki za słowa otuchy Nic dodać nic ująć, witaj w klubie No i faktem jest, sytuacja ogólnie podobna, chociaż ja ani myślę się poddawać Co do szczegółów, to cały absurd polega na tym, że ja właśnie jestem normalna, mam nawet na to papiery (MMPI i inne testy, wszystko w normie, żadnej nerwicy, żadnej depresji ani nawet hipochondrii ) Zresztą pisałam już o tym w swoim pierwszym poście. No i wyniki - parę pozostawia wiele do życzenia, w tym badania pod kątem niedoczynności tarczycy... Więc to, że lekarze wmawiają mi tą nerwicę to raczej (i mówię to z całą świadomością) ich niedokładność, niechęć do połączenia pewnych rzeczy w całość czy jakkolwiek należałoby to nazwać Co nijak nie zmienia mojej sytuacji - to jest najgorsze Prawdą też jest fakt, że ostatni raz byłam u jakiegokolwiek lekarza przed wykonaniem testów psychologicznych, więc teraz będę miała mocniejsze argumenty To jeszcze nie znaczy że są nieomylni. Jak na mój gust, oni w dużej mierze mają to po prostu gdzieś Poza tym teraz jest chyba jakaś moda na upatrywanie w każdym kichnięciu dzieła chorej psychiki i może im się wydaje kiedy stawiają takie diagnozy że są tacy przenikliwi, że nie tylko znają się na medycynie, ale i ludzkie dusze widzą na wylot To dokładnie mój sposób myślenia sprzed pół roku Dokładnie To znaczy z tym pogorszeniem się objawów, bo na cud uzdrowienia czekam chyba od roku i nie nastąpił... troszkę mnie to zniechęciło Bo wcześniej mimo że już nie wszystko bylo ok, uważałam się za okaz zdrowia, a całą sprawę traktowałam jako efekt... nie wiem nawet czego To jednak się nie sprawdziło, więc zamiast jak do tej pory walczyć ze sobą negując kiepską kondycję fizyczną, teraz powalczę trochę o siebie A btw, co konkretnie Ci dolega? Jeżeli można zapytać, rzecz jasna... Wczoraj odebrałam wyniki i wszystko wskazuje na to, że mam fizyczne podstawy do złego samopoczucia... Teraz muszę tylko znaleźć lekarza, który potraktuje mnie w miarę poważnie... I tylko tego się boję, że znowu stracę czas czekając aż ktoś to wreszcie zrobi... No ale narazie jestem dobrej myśli, póki życia póty nadziei Również pozdrawiam, llorona
  11. Witam, to ponownie ja Tu bym się nie zgodziła, sama nawet nie liczę ilu lekarzy kiwało na mój widok ze zrozumieniem głową i mniej lub bardziej delikatnie sugerowało, że coś jest ze mną nie tak i mam nerwicę A jak na razie wygląda na to, że mam raczej tarczycę Więc mimo ze jak komuś cztery osoby mówią że jest pijany to powinien się do łóżka położyć, to ze zdrowiem chyba sprawa taka prosta nie jest I nie musi to być zmowa, tylko brak starannego rozpoznania... A ja póki co badania zrobiłam, czekam na termin wizyty u endokrynologa i mam nadzieję że mi coś poradzi Pozdrawiam
  12. To niestety chyba święta prawda... To byłby też świetny temat na kampanię społeczną, jeżeli ktoś chciałby taką zrobić, to ja się piszę Tak, to prawda, ale właśnie dlatego, że człowiek jest jednością, nie można też leczyć psychiki w odłączeniu od ciała... Chcę powiedzieć tylko tyle, że nie w każdym problemie zdrowotnym źródłem jest psychika. To podejście nie jest odkrywcze, ale chyba ostatnio niedoceniane A tak w ogóle to sorry, bo mój post to chyba offtop jest... Ale wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać
  13. Cześć, widzę że wątek się rozwija Piszę, bo zastanawiam się czy mogę się dalej na forum pojawiać, mimo że wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że moim problemem nie jest nerwica... Mam nadzieję że nikt nie będzie miał nic przeciwko temu Pozdrawiam
  14. Witam, ok, przyjęłam do wiadomości Czyli wypadałoby się zająć przede wszystkim tarczycą ... Wielkie dzięki za zainteresowanie i sugestie, to dla mnie niesamowicie ważne, bo jeżeli chodzi o sprawy zdrowotne, co tu dużo mówić, doświadczenia to ja jakiegoś wielkiego nie mam... I pewnie gdyby nie Wy, pozwoliłabym lekarzom w końcu wmówić sobie tą nerwicę... Teraz tylko pozostaje pytanie, jak zmusić lekarzy żeby potraktowali mnie poważnie... to znaczy oczywiście na tyle poważnie na ile pozwala mój wiek Cleo, bardzo Ci dziękuję za namiary na tych lekarzy, mam nadzieję że coś z tego wyjdzie Zatem jescze raz wielkie dzięki, pozdrawiam i życze szczęśliwego Nowego Roku
  15. Cześć, naprawdę bardzo Wam dziękuję za zainteresowanie Chyba mam już plan działań na najbliższy czas, teraz tylko konsekwentnie go zrealizować i przy odrobinie szczęścia może będzie lepiej Przede wszystkim idąc za radą kolegi tomakina chyba nie zaszkodzi ponegocjować z internistą o leczeniu tej candidy. Jeżeli nie zechce mi nic zapisać, spróbuję załatwić to na własną rękę, również zgodnie ze wskazówkami I zobaczę co to da, tak naprawdę nie mam nic do stracenia... Tarczycą też będę się musiała na serio zająć, do tej pory chyba trochę sprawę zbagatelizowałam, no ale sugerowałam się tym, co mówił endokrynolog u którego byłam... Jeżeli chodzi o namiary na dobrego specjalistę, to ja reflektuję Wprawdzie na stałe w stolicy nie mieszkam, ale tutaj studiuję, więc nie powinno być problemu... Zatem cleo jeżeli możesz podać mi kontakt do tego profesora, będę Ci niesamowicie wdzięczna No i dzięki za życzenia, też chciałabym jak najszybciej "wrócić do obiegu", bo teraz nie nadaję się do niczego Na szczęście na razie nie planuję ciąży, ale pewnie kiedyś się zdecyduję, więc tym bardziej sprawa jest do wyjaśnienia... I oczywiście powinnam chyba powtórzyć to żelazo i ferrytynę, i w razie potrzeby poszukać dobrego hematologa... Tylko skąd takiego wziąść? Byłam u dwóch (nie za bardzo podobały mi się te wyniki), a żaden z nich nie wpadł na pomysł, że być może problem jest z magazynowaniem żelaza, a nie czymkolwiek innym I tu mam jeszcze kilka wątpliwości. Bo czy przy mojej morfologii (zakładam że jest w najlepszym porządku) możliwy jest w ogóle niedobór czegokolwiek? (W szczególności żelaza?) Żaden lekarz nie potraktuje mnie poważnie jeżeli przyniosę mu taką morfologię i zacznę się skarżyć na niedobory żelaza I jeszcze jedno: Żelazo we krwi to zaledwie drobny ułamek żelaza które faktycznie masz w organizmie, ono jest odkładane w tkankach i pobierane w razie potrzeby. Jeśli organizm z jakiś względów nie potrafi magazynować żelaza - we krwi możesz mieć tego kilogramy, a mimo to będzie bardzo silny niedobór Ok, to brzmi bardzo prawdopodobnie, ale skoro mam nadmiar we krwi, to przecież w razie potrzeby z niej może chyba to żelazo zostać pobrane? Przecież ono musi z krwi do komórek przenikać choćby na zasadzie prostej różnicy stężeń... Więc skąd te objawy??? (Mój internista też usłyszawszy o moich objawach był przekonany że mam za mało żelaza, zresztą mi je zapisał, więc chyba przynajmniej część z tego co mi dolega pasuje do niedoboru tego pierwiastka...) Jeszcze raz wielkie dzięki za odpowiedzi Pozdrawiam.
  16. Witam, mogę wreszcie podać swoje wyniki, oczywiście morfologię zgodnie z sugestią przede wszystkim ale wpiszę też pozostałe, może będą jakąś wskazówką... (podaję z normami, bo podobno w zależności od metod analitycznych różne laboratoria mogą mieć różne). Morfologia 18 parametrów: leukocyty 8,1 /norma 4 - 8/ (wprawdzie niewiele, ale za dużo) erytrocyty 4,35 /norma 3,8 - 5/ (to moja stała wartość) hemoglobina 13 /12 - 16/ (zazwyczaj mam 14) hematokryt 38,5 /37 - 50/ MCV 88 /80 - 98/ MCH 29,9 /27 - 32/ (bywało powyżej normy) MCHC 33,9 /30 - 37/ (j.w.) płytki krwi 292 /140 - 400/ limfocyty 44,8 /18 - 50/ (sporo wyższe niż zazwyczaj) inne (eo, bazo, mono) 6,5 /3 - 15/ neutrofile 48,7 /45 - 75/ (zazwyczaj miewam trochę więcej) limfocyty 3,6 /norma nie podana/ inne (eo, bazo, mono) 0,5 /norma nie podana/ neutrofile 4 /norma nie podana/ RDW - CV 12,9 /11,5 - 14/ (na początku roku było 8 ) PDW 14,5 /10 - 18/ MPV 9,7 /8 - 12/ OB 7 (mój stały wynik) glukoza: na czczo 79 /55 - 115/ 2 h po posiłku 68 /???/ (zazw. spada, czasem rośnie o 5-6) HbA1c 5,33 /4,8 - 5,9/ insulina 6,49 /2,6 - 24,9/ (badanie na czczo) enzymy wątrobowe, kreatynina, bilirubina całkowita w normie TSH 7,05 /0,27 - 4,2/ FT3 5,6 /3,1 - 6,8/ FT4 12,51 /12 - 22/ (wynik z sierpnia, chyba już niski) cholesterol 202 /150 - 200/ (zawsze był ponad 200) HDL 92 /35 - 60/ LDL 98,2 /<130/ trójglicerydy 59 /35 - 135/ Super że wysoki mam dobry cholesterol a nie zły, ale przy moim typie budowy (170 cm, 52 kg) podobno nie mam prawa mieć więcej niż 170... No i podobno dobry cholesterol jest wysoki wtedy, gdy zły jest wysoki... A u mnie oczywiście paradoksalnie nie korelują ze sobą sód 141 /136 - 146/ potas 3,8 /3,5 - 5,1/ chlorki 103 /98 - 108/ magnez 0,87 /0,65 - 1,05/ CK 74 /26 - 140/ żelazo 1 220 /37 - 145/ żelazo 2 174,5 /j.w./ ferrytyna 1 <0,5 /13 - 150/ (lab. twierdzi że zaniżyło wynik) ferrytyna 2 17,4 /j.w./ Badania żelaza i ferrytyny robiłam 2 tygodnie po odstawieniu żelaza, branego ponad 2 miesiące. Jak to możliwe, że (jeśli pierwszy wynik ferrytyny uznam za błędny) po takim czasie brania żelaza mam ferrytynę niewiele wyższą od dolnej granicy normy? I jak mogę mieć niską ferrytynę przy wysokim żelazie? Jak dla mnie te wyniki są nielogiczne białko całkowite 8,02 /6- 8/ I co ja biedna mam myśleć o takim wyniku? Ani dobry, ani zły białka z rozbiciem na rodzaje oczywiście wszystkie w normie kortyzol w surowicy 20 /4,2 - 38,4/ (badanie robione o 8 rano) w badaniach moczu uparcie wychodzą mi szczawiany, a okazjonalnie drożdże, mimo zachowania pełnej chigieny osobistej... ciekawe skąd się tam biorą... No cóż, poza drobiazgami właściwie jestem okazem zdrowia Wprawdzie należałoby się cieszyć, ale skąd to złe samopoczucie przy takich wynikach???? I dlaczego żaden lekarz nie umie wyciągnąć jakichkolwiek konkluzji z tych kilku wyników, które w normie się nie mieszczą??? I połączyć ich, być może, w jakąś całość??? I na koniec EEG: "obecność zmian rozsianych, zapis niskonapięciowy 20 - 40 uV, okresowo serie fal wolnych i ostrych niskonapięciowych do 180 uV w odprowadzeniach skroniowo - potylicznych lewostronnych; aktywacja oddechami ujawnia napadowy charakter zmian we wszystkich odprowadzeniach; aktywacja błyskami światła wywołuje zmiany synchroniczne, o cechach wodzenia rytmów" dodam, że normalna amplituda wynosi podobno 30 - 100 uV No i tu również nie ma tragedii, chociaż od neurologa wiem, że przy takim EEG bywa rozpoznawana padaczka skroniowa... choć nie tylko... A zapis niskonapięciowy występuje podobno m.inn. przy depresji endogennej - ale to wykluczyły testy psychologiczne, a poza tym, gdybym miała depresję endogenną, na pewno bym to zauważyła - oraz niedoczynności tarczycy (choć nie tylko)... czyli wygląda na to, że co najmniej kilka dróg prowadzi do Rzymu Bardzo proszę o komentarze wszystkich, którzy mogą mi coś doradzić... I za wszystkie komentarze z góry ogromnie dziękuję Pozdrawiam
  17. Witam, przede wszystkim bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi, każda rada może okazać się na wagę złota;) nie umiem chyba cytować więc po prostu powklejam wypowiedzi do których chciałabym się odnieść... "przy niedoczynności tarczycy niemal zawsze występują zaburzenia układu pokarmowego, z reguły dość silne. Miałem ostatnio "tarczycową" klientkę, uwierz, to było o 4 klasy groźniejsze od Twojego przypadku" - jeżeli chodzi o układ pokarmowy, to od ponad 3 lat dokuczają mi zaparcia, ale to jest chyba problem ogromnej części społeczeństwa, więc się nie przejmowałam;) no i nieżadko wzdęcia... ale to chyba nie są problemy takiego kalibru, o jaki chodzi - no i nie twierdzę że to co mi dolega jest groźne po prostu nie bardzo daję radę normalnie żyć, jeszcze osłabienie pal licho, ale to co się dzieje z moim funkcjonowaniem intelektualnym... masakra. "obniżenie temperatury, silne problemy ze stawami, silne problemy z układem pokarmowym" - no właśnie ta podwyższona w sumie tmeperatura też mnie dezorientuje... endokrynolog u którego byłam stwierdził że mam lekką niedoczynność mimo że o temperaturze wiedział. Dla mnie to również jest nielogiczne, ale faktycznie sporo objawów się zgadza (co pewnie jeszcze o niczym nie świadczy;) - jeżeli chodzi o stawy, to też coś by się znalazło to znaczy jeżeli przez jakiś czas (np. 10 min) posiedzę po turecku, to potem nie bardzo mogę się wyprostować, to znaczy muszę zrobić to bardzo powoli i ostrożnie, bo inaczej wszystko mnie boli (jakbym miała 80 lat )... ale znów wątpię czy to o tego typu akcje chodzi. A i co do progu TSH przy którym można źle się czuć, to rzeczywiście zdania są bardzo podzielone... Więc na pewno nie zaszkodzi przejść się do innego lekarza i sprawę zbadać "Osobiście proponowałbym takie rozwiązanie, na początek aby poradzić sobie z candidą którą bez wątpienia masz (pytanie, czy to jest źródło Twoich problemów, czy ich konsekwencja - ale bez wątpienia grzyby są)" - co do candidy, to również przez moment brałam to pod uwagę, ale stanowisko polskiej służby zdrowia jest takie, że po pierwsze każdy to ma, a po drugie nie można sprawdzić czy się to ma no a ja nie chciałam nic robić na własną rękę... Czy lek o którym piszeszdostępny jest bez recepty? A jeśli tak to czy branie go w sytuacji gdybym jednak grzybków nie posiadała nie będzie szkodliwe? "No i najważniejsze, eliminacja szansy że to jest cukrzyca" - byłam badana pod tym kątem, badania nie wykazały większych problemów poza hipoinsulinemią czynnościową, ale podobno, jakkolwiek dokuczliwe, jest to jeszcze w moim wieku normalne (ale też chyba powinno raczej przechodzić niż się nasilać...) "jakieś schorzenie ośrodkowego układu nerwowego" - mam skierowanie do szpitala na badania, niestety dostanie się graniczy z cudem Póki co więc kwestia pozostaje otwarta. "Na 95% u dziewczyny jest bardzo obniżony poziom żelaza, jako że ma obniżony poziom po prostu wszystkiego" - to mnie troszkę dziwi, bo odżywiam się naprawdę normalnie, nie stosuję żadnych diet, nie ograniczam się, wiadomo, nie zawsze jest czas żeby przygotować coś porządnego, ale wszystko jest w granicach normy... A jeśli chodzi o niedobory, to wszystkie badania które robiłam wyszły w normie. Wiem, że badania z krwi nie dają pełnego obrazu stanu organizmu, ale w sumie nie sądziłam, że mogę mieć idealny poziom tego czy tamtego we krwi, a w rzeczywistości jest niedobór... Być może w tej sytuacji dobrym pomysłem byłoby sprawdzenie stanu pierwiastków we włosie? Jeszcze raz dziękuję za odpowiedzi, i za to że nie bagatelizujecie sprawy tak jak lekarze z którymi miałam do czynienia Jestem teraz poza domem, ale po powrocie postaram się wpisać konkretne wyniki badań które robiłam ostatnimi czasy... Pozdrawiam i życzę wszystkim forumowiczom wesołych Świąt
  18. Hej, trudno mi powiedzieć jak cenne jest dla mnie to, co piszesz. To znaczy że być może jednak tu jest przyczyna i że będzie można coś z tym zrobić... Byłoby super:) Z drugiej strony dziwi mnie, że lekarze nie zauważają tak podstawowych (chyba) rzeczy... Jak to w ogóle możliwe??? (pytanie retoryczne;) Jeszcze raz dzięki za pomoc, spróbuję się zastosować do Twoich rad, zobaczymy co z tego wyniknie. Pozdrawiam.
  19. Hej, przede wszystkim wielkie dzięki za odpowiedź:) No i tu właśnie przydałoby się żebym podala te wyniki o których wspominałam. Więc tak: niedoczynność była jedną z pierwszych przypadłości, która była brana pod uwagę w moim przypadku. I faktycznie ona jest, ale nieznaczna (TSH w granicach 7, FT3 w normie, FT4 na dolnej granicy, ale jeszcze nie poniżej). Więc lekarz powiedział że to nie może powodować takich akcji, jakie u mnie występują. To znaczy że są bardzo rzadkie przypadki kiedy tak niewielkie odstępstwa od normy powodują tak kiepskie samopoczucie. I kazał szukać innej przyczyny. Co do żelaza i ferytyny, to moje wyniki wprawiły w zakłopotanie wszystkich lekarzy którzy je oglądali: ferytyna 17,4 (norma laboratorium w którym robiłam badania to 13 - 150) czyli tak naprawdę bardzo niska, choć jeszcze w normie, ale za to żelazo 220 (norma 37 - 145), więc badanie powtórzono mi i wyszło 174,3... To jak dla mnie nielogiczne, bo te dwa wskaźniki powinny ze sobą korelować, tj. niskie żelazo - niska ferytyna, i na odwrót wysokie żelazo - wysoka ferytyna. Jednak ponieważ ferytyna jest "w dobrej normie" (?) hematolog nie widział potrzeby dalszych badań. Mimo że za wysoki poziom żelaza podobno jest niefajny i to bardzo... Ale sama tej kwestii nie wyjaśnię... Mój internista ma hipotezę że mi żelazo z krwi nie przenika dalej, i w tkankach go nie ma, chociaż to nielogiczne, skoro tyle go przyswajam. No ale tu trzeba hematologa... Planuję faktycznie powtórzyć te badania, zobaczę jak sprawa ewoluuje;) Bo morfologia troszeczkę mi się psuje, choć zawsze miałam dobrą i nadal w normach się mieszczę. Poza leukocytami, bo tych mam za dużo (8,1 tys/ul)... Dodam jeszcze, że elektrolity mam w normie. Pewnie sobie jeszcze strzelę analizę pierwiastków we włosie, podobno jest bardziej miarodajna, bo czegoś we krwi może być jeszcze odpowiednia ilość, ale w organizmie zaczyna brakować. Jeżeli możesz, napisz mi jakie miałaś wyniki ferytyny? Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź, czekam też na inne komentarze. Pozdrawiam.
  20. Cześć, Pewnie nie powinnam się wpisywać w tym temacie, ale może tu uda mi się czegoś dowiedzieć, albo ktoś z Was będzie mógł mi coś doradzić… Naprawdę bardzo na to liczę… Od jakiegoś czasu (3 do 4 lat) mam bliżej niezidentyfikowane problemy ze zdrowiem. Na początku w zasadzie mi to nie przeszkadzało, ale od jakiegoś czasu po prostu nie daje mi za bardzo funkcjonować. Dodam, że jestem bardzo młodą osobą, z założenia powinnam dobrze się czuć. No ale do rzeczy. Ponieważ moje samopoczucie zaczęło przekraczać wszelkie granice przyzwoitości, usiłowałam sprawdzić, o co chodzi. Byłam u wielu lekarzy, z których każdy zlecał po dwa lub trzy podstawowe badania, a gdy wyniki okazywały się w zasadzie w normie, bez wahania informowano mnie, że mam nerwicę i powinnam iść do psychiatry, a nie zawracać głowę przyzwoitym ludziom. Takie komentarze (a czasem mniej oględne) słyszałam również w tych sytuacjach, kiedy moje wyniki drastycznie przekraczały normę(!). Trochę nie chciało mi się wierzyć w tę nerwicę, znam siebie dobrze i ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem spokojna, zrównoważona, na stres reaguję niesamowitą mobilizacją, tak że właściwie najlepiej mi się pracowało w pośpiechu i wtedy, kiedy miałam dużo zadań, a im trudniejsza sytuacja, tym bardziej (po chwilowym oswojeniu się z nią) wręcz „dodaje mi skrzydeł”. Po prostu lubię mierzyć się z życiem, nie tylko wtedy, kiedy wszystko układa się lekko i łatwo. No i do tego jestem wprawdzie realistką, ale nie zamartwiam się na zapas, a przede wszystkim naprawdę potrafię się cieszyć z różnych, nawet bardzo drobnych rzeczy. I mało czego się boję. Zatem po kolejnej sugestii kolejnego lekarza, że nadaję się na leczenie na oddziale zamkniętym, autentycznie się wściekłam i postanowiłam zrobić sobie dokładne badanie psychologiczne, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście coś jest ze mną nie tak. I tu niespodzianka, we wszystkich kwestionariuszach, jakie wypełniłam, moja osobowość spokojnie mieści się w normie(!!!). Wyszła mi wysoka samoocena, żadnych zaburzeń w typie nerwicy, depresji, psychopatii czy chorób psychicznych większego kalibru, inteligencja powyżej przeciętnej i pamięć zdecydowanie poniżej przeciętnej. Badania robiłam w państwowej, znanej przychodni, wyniki w sporej części liczył komputer, więc zakładam, że są poprawne. I tu opadła mi szczęka. Gdyby się okazało, że rzeczywiście mam nerwicę, wiedziałabym przynajmniej co zrobić, żeby było lepiej. A tak mogę się co najwyżej cieszyć swoją normalnością, z dnia na dzień czując się coraz gorzej. Nie bardzo wierzę, że któryś z lekarzy do których pójdę uzna wyniki tych testów za prawidłowe widząc osobę w moim wieku i z moimi objawami. Prawdopodobnie więc pozostaje mi czekać, aż będzie ze mną tak źle, że wreszcie ktoś zdecyduje się zająć moim „przypadkiem”. A do tego czasu życie będzie w zasadzie przepływać obok mnie. I teraz pytam Was: co o tym myślicie? Mam leczyć się na chorobę psychiczną której nie odczuwam i której nie potwierdzają testy, czy walić głową w mur usiłując załatwić coś z polską służbą zdrowia? Żeby łatwiej było Wam sprawę ocenić opiszę może, co mi dolega (w kolejności pojawiania się objawów, uprzedzam że trochę tego będzie). Wszystko zaczęło się po bardzo ciężkiej grypie (temperatura często ponad 40 stopni, przez tydzień nawet się nie budziłam). Tylko że grypa przeszła, a złe samopoczucie zostało. A oto co mi dolega: 1. Nadmierna senność (w nocy śpię dobrze, zasypiam od razu po położeniu się, ale choćbym spała 12 godzin, raczej się nie wyśpię), na początku nie jakaś straszna, teraz dochodzi do tego, że po pięciu minutach w bezruchu (np. w autobusie, w poczekalni, na zajęciach) nie mogę zupełnie jej opanować. Na kawę nie reaguję. 2. Problemy z koncentracją – początkowo objawiały się większą ilością błędów w działaniach matematycznych (byłam wtedy w liceum), teraz trudno mi się skupić na najprostszym tekście na dłużej niż 10 minut. 3. Gwałtowne spadki poziomu glukozy we krwi – zwłaszcza po wysiłku fizycznym lub intelektualnym - drżenie rąk, osłabienie i straszny głód. Nie udaje mi się uzupełnić tego cukru cukierkiem, zazwyczaj muszę zjeść ciepły posiłek, żeby przeszło. 4. Problemy z mobilizacją – początkowo nieco większe „lenistwo”, teraz, kiedy doszły inne rzeczy, po prostu nie mogę się za cokolwiek zabrać, i nie dlatego, że się tego boję. Raczej dlatego, że robienie czegokolwiek wymaga wysiłku. 5. Straszne osłabienie mięśni – po wejściu na pierwsze piętro bolą mnie tak, że muszę zrobić przerwę, po większej ilości pięter dochodzę do siebie przez ładną chwilę zanim mogę coś dalej robić. Przy tym wszystkim normalnie, to znaczy jeżeli ich nie używam, nie narzekam na jakieś „spięcie” mięśni, są rozluźnione… 6. Przerażająco niska wydolność organizmu (nie przez brak ćwiczeń fizycznych, ograniczałam je z konieczności dopiero jak już zupełnie nie dawałam rady) – przy jakimkolwiek większym wysiłku (np. wymienione wyżej schody) serce wali mi jak młot, nie mogę złapać powietrza, to znaczy mogę, ale to nie pomaga;). Bywa że po takim wysiłku dostaję ataku kaszlu, czasami coś odksztuszam, nie za bardzo mi się to podoba. A za każdym razem, zanim wszystko wróci do normy muszę chwilę posiedzieć, bo nawet odezwać się nie mogę, powietrza mi brakuje. 7. Ogólne zmęczenie, czasami kiedy wracam do domu nawet po np. 4 godzinach załatwiania czegoś w mieście jestem tak zmęczona że muszę się położyć, bo inaczej zasnę na stojąco. I jeszcze pół roku temu taka drzemka pozwalała mi chwilowo odzyskać siły, teraz nie za bardzo pomaga. 8. Osłabienie odporności, jakieś przewlekłe i nie reagujące na antybiotyki infekcje gardła, pęcherza moczowego, zatok… Po każdym antybiotyku który biorę, zamiast poprawy jest pogorszenie… zwątpić można. 9. Temperatura oczywiście poniżej 37 nie schodzi, przeciętnie mam koło 37,6 lub 37,7. 10. Wypadające włosy (garściami, przy każdym czesaniu pewnie z 70, a ile poza tym nie chcę liczyć, bo są wszędzie, na dywanach, meblach, na podłodze itd) – strasznie mi się przerzedziły. Do tego łamiące się paznokcie. 11. Nasilające się problemy z cerą (a w moim wieku powinnam już powoli z tego wyrastać). 12. W ostatnim czasie pojawiły mi się rozstępy (uwaga - na dekolcie(?), mimo że ani za bardzo nie schudłam, a na pewno nie przytyłam), mnóstwo popękanych naczynek (nigdy nie miałam cery naczynkowej, nie mam predyspozycji rodzinnych, i genetyczne to chyba nie jest, bo nie pojawia się ani na twarzy, ani na dłoniach). 13. Galopująca próchnica – mimo że zanim zaczęłam się źle czuć miałam naprawdę mega mocne zęby, mimo regularnych kontroli nie było potrzeby leczenia chyba od podstawówki… Aż do teraz, oczywiście. 14. Białe obwódki dookoła dziąseł, nie będące zapaleniem. W zasadzie nie bolą, tylko dziwnie to wygląda. 15. Pleśniawki (!) w ustach, mimo że nie miałam naprawdę od kogo tego złapać… Pojawiły się po antybiotyku który jakiś czas temu brałam (był to pierwszy po 6-ciu latach przerwy chyba). 16. Delikatne mrowienie (albo raczej musowanie) dłoni i stóp – w zasadzie mi nie przeszkadza, ale jakoś tak dziwnie… Do tego chyba kiepskie krążenie – mimo że ogólnie nie marznę, dłonie i stopy mam zimne. 17. Zaburzenia równowagi albo koordynacji ruchów – obijam się o meble, nie trafiam w drzwi, zdarza mi się dość mocno walnąć kubkiem w zęby, gdy usiłuję się napić… po prostu nie trafiam. Mam zawroty głowy po zmianie pozycji np. z leżącej na siedzącą, a kiedy przez parę minut muszę stać, robi mi się słabo. 18. Zapominam prawie o wszystkim, często brakuje mi podstawowych słów, pytam o to samo po kilka razy, bo nie pamiętam że już pytałam. Jest to bardzo przykre, bo wygląda jakbym była po prostu głupia… 19. Miewam nierówne źrenice, gorzej widzę kiedy jestem zmęczona (ale to pewnie właściwie norma). 20. Mniej sprawne dłonie, proste czynności wykonuję wolniej i gorzej niż do tej pory, mimo że kiedy trzymam dłonie nieruchomo, właściwie nie drżą. 21. Miewam problemy ze zrozumieniem (!) co ludzie do mnie mówią na przykład wtedy, gdy w tym samym czasie mam włączoną nieco głośniej muzykę. Albo jeżeli ktoś odezwie się do mnie niespodziewanie, słyszę że coś mówi, ale to, co mówi, dociera do mnie dopiero za chwilę. 22. Często (w zasadzie cały czas, tylko z mniejszą lub większą częstotliwością) zdarzają mi się szybkie skurcze poszczególnych mięśni (podobno nazywa się to miokloniami). Na szczęście są na tyle słabe, że nie bardzo je widać, ale trochę mi przeszkadzają. No i nawet jeden z lekarzy powiedział, że to nie tiki, bo one wyglądają inaczej. 23. Do tego wszystkiego mam nieprawidłowe eeg, coś uporczywie wychodzi mi w płatach skroniowych, ale nie za bardzo wiadomo co. Czekam na dalsze badania neurologiczne, ale pewnie szybko nie uda mi się ich załatwić. Mam do wszystkich, którzy byli na tyle wytrwali aby to przeczytać ogromną prośbę – jeżeli zetknęliście się z czymś podobnym, dajcie mi znać, każda rada będzie dla mnie bardzo cenna. Mogę podać szczegółowe wyniki badań, ale nie wiem czy się na coś przydadzą, więc na razie ich nie zamieszczam. Naprawdę bardzo proszę o pomoc, radę, bo już trochę nie wyrabiam. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
×