Niby mam tam jakieś życie towarzyskie, znajomych, miejsca, do których chodzimy itd. Ale jednak myślę, że i tak jestem samotnikiem. Nigdy nie potrafiłam nasycić się czyjąś obecnością w najmniejszym stopniu. Mam jakąś blokadę psychiczną, której nie mogę się pozbyć, nawet nie wiem jak i za bardzo na czym to polega. Zaczynam sądzić, że w dużej mierze to też mój wybór, nieświadomy być może, ale dalej to moja sprawka, że jest jak jest.