Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ryszard J.

Użytkownik
  • Postów

    44
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ryszard J.

  1. Ryszard J.

    Jak żyć ze schizo?

    Nadmierne dotlenienie organizmu, a o to właśnie chodzi podczas hiperwentylacji i innych działań mających na celu maksymalne pogłębienie oddechu i w efekcie zatrucie tlenem, prowadzi do zakłócenia równowagi kwasowo-zasadowej krwi, a to nie pozostaje bez wpływu na działanie wielu organów, głównie mózgu. Czy powstają od tego mikrouszkodzenia? Zapewne tak, skoro wspominają o nich różne źródła. Każde zachwianie równowagi chemicznej lub fizyko-chemicznej organizmu ma skutki uboczne. Gdy mózg dostaje krew o niewłaściwym pH, może ulec uszkodzeniu i może ono objawić się po jakimś czasie, być może nawet po kilku latach... -- 02 kwi 2015, 12:05 -- http://www.rebirthing.pl/cms/index.php?option=com_content&view=article&id=59:artyku-magazynu-gazety-wyborczej-qencyklopedia-magazynu-religie-cz-11-grupy-uzdrowicielskieq&catid=38:teksty-ogolne&Itemid=54 Magazyn Gazety Wyborczej 'Encyklopedia Magazynu. Religie, cz. 11. Grupy uzdrowicielskie' www.rebirthing.pl Lekarze ostrzegają, że długotrwała hiperwentylacja (spowodowana intensywnym oddychaniem) może być niebezpieczna dla zdrowia, prowadząc nawet do mikrouszkodzeń mózgu albo wręcz do śmierci. (Konsultacja: Szymon Beźnic z fundacji Atena i dr Zbigniew Pasek z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego i fundacji Atena)
  2. Ryszard J.

    Jak żyć ze schizo?

    Czy to wszystko nie ma związku z mikrouszkodzeniami mózgu o różnych przyczynach? Wiadomo, że hiperwentylacja stosowana w nadmiarze (a stosuje się ją w nadmiarze np. na różnych treningach z rozwoju osobowości, uszkadza trwale mózg nie gorzej, niż twarde narkotyki. 2-3 godziny hiperwentylacji dają skutki w skrajnym wypadku takie, jak zażycie maksymalnej dawki LSD. Opowiadały mi o swoich przeżyciach osoby, uczestniczące w takiej "zabawie". Po pewnym czasie głębokiego oddychania traciły kontrolę nad własnym organizmem niemal całkowicie. Mało tego, w dobrze ogrzewanym pomieszczeniu odczuwały zimno jak podczas mrozów na wolnym powietrzu. Czy takie "zabawy" na tych szkoleniach nie są pomyślane jako doskonałe źródło przyszłych pacjentów dla psychiatrów???
  3. Ryszard J.

    Jak żyć ze schizo?

    W pewnych przypadkach, opisanych między innymi na blogu Artura Króla, myśli samobójcze są substytutem samego samobójstwa. Mówiąc inaczej - pomagają zdawać sobie sprawę z tego, że gdy życie cię już przyciśnie tak, że nie będziesz widziała wyjścia, to jeszcze zostaje ten krok ostateczny. A do niego jest tak naprawdę bardzo daleko... właśnie poprzez świadomość tego, co napisałem wyżej. Skoro można go zrobić W DOWOLNYM CZASIE, TO PO CO SIĘ Z NIM SPIESZYĆ??? http://blog.krolartur.com/forum/
  4. Czy polecam zbieranie złomu? Nie, bo to jest zajęcie dla specyficznych ludzi. Podałem to, jako przykład, że kiedy nie ma pieniędzy, to czasem wystarczy się schylić, żeby mieć na jedzenie na kilka dni. Szukanie żarcia w śmietnikach zostawmy szczurom. Nie skorzystałem z rad, o których wspominasz. MUSZĘ TO PRZEMYŚLEĆ.
  5. Na kroki ostateczne kiedyś przyjdzie pora. Kiedy? Być może za 100 lat. Na razie żyjesz i myślisz. Więc pomyśl sobie, że i bez pieniędzy da się żyć, pod warunkiem, że zacznie się od ich zdobycia. Są dziesiątki sposobów. Ja przez prawie 3 lata żyłem, zbierając złom. Wszystko da się zrobić, nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli sama nie dajesz rady, proś o pomoc. Tak jak ja to zrobiłem. Skorzystałem z rad, jakie mi tu dano i wczoraj zadziałało! Bardzo dobrzei skutecznie. Najbliższa przyszłość pokaże, czy problem zniknął definitywnie.
  6. Podobno wyleczyla borderline bez pomocy innych osób (profesjonalistów). A ja widzę, że nie do konca. Narkotyki naruszyły jej mózg i jednego dnia jest taka, że do rany przyłóż, innego - lepiej nie podchodzić, bo pokąsa. Ma tysiąc planów, tyle samo rozpoczętych projektów i niczego nie doprowadza do końca. Rozpoczyna coś, co ją zainteresuje, w połowie przerywa i chwyta się za coś innego. Na dodatek takich ropoczętych tematow ma co najmniej 6-7 na raz. Drepce więc w miejscu, ale nie wolno jej zwrócić uwagi, że jest to irracjonalne, bo się rzuci z pazurami. Odrzuca wszystkie propozycje pracy, albo popracuje kilka dni i rzuca pracę, bo ta przeszkadza jej w życiu. Zyje z pożyczania pieniędzy, ma już podobno ponad 100 000 zł długów wobec różnych osób i pewnie nigdy ich nie spłaci. Gdy jedni jej już nie chca pozyczać, znajduje innych... To jest tak tragiczne, że trudno uwierzyć. Zamawia różne rzeczy przez internet, po czym nie ma czym za nie zaplacić i albo odsyła przesyłkę, albo zbiera po znajomych po parę złotych na zapłacenie za nią. Cóż, chyba jest nieuleczalnie chora, albo - udaje chorobę żeby zyskać litosc innych. Ma kilkanaście urojonych chrób i szuka ich potwierdzenia u lekarzy i w laboratoriach analitycznych. Niestety, wyniki badań ma dobre, nie wskazujące na żadną chorobę. A ja? Cóż, bezsilność to moje drugie imię.
  7. Z tpsychozą to tak myślałem, choć nie znam się za bardzo na tym. Najgorsze jest sięganie po narkotyki, które ona funduje także paru kolesiom, co się kołó niej kręcą, a ona nie widzi, że korzystają z niej na maxa. Tak to jest z zaburzeniami EGO, kiedy ktoś pomaga innym kosztem siebie i swojego zdrowia. Niestety, ja też tak mam, ale nie w takim nasileniu, jak ona. Chce z kimś zaćpać, to mu kupi dragi, a potem nie ma na chleb. Chodziła na terapię, była na 3 sesjach i zrezygnowała, bo uznała że terapeutka mniej umie od nij. Tyle że jej wiedza pochodzi z popularnych książek, a nie z lat studiów i praktyki!!!
  8. Próbowałem w necie, ale to mało wiarygodne źródło. Na sobie wypróbowałem zioło - zero reakcji z wyjątkiem silnego, napadowego kaszlu trwającego kilka dni. Próbowałem sherry - początkowo zero reakcji, po mniej więcej godzinie wybuch agresji słownej z bardzo błahego powodu. Na tym zakończyłem eksperymenty. Nic mnie nie uzależniło.
  9. Gdzie konkretnie są pełne i rzetelne informacje o LSD? Jeżeli zależność psychiczna jest w środku skali, to chyba jest to poważny sygnał alarmowy? Bo yto oznacza zabijanie własnego EGO, podporządkowanie się czemuś, co niszczy, być może także komuś, komu to jest na rękę. Osoba bez ego jest bezwolna. Więc każdfy może ją sobie podporzadkować psychicznie, a następnie lasować jej umysł tak, aby uzależnić ją w 100%, tak jak kilkuletnie dziecko jest w 100% uzależnione od rodziców, choć próbuje te więzy czasem zrywać.
  10. Czy jest głupotą jest wejście do sklepu z biżuteria i oświadczenie, że chce się kupić pirścionek z brylantem za milion złotych, po czym atakowanie sprzedawcy tekstem "Skoro nie macie nic na sprzedaż dla ludzi bogatych, to sprowadźcie na moje zamowienie". Nastepnie osoba ta każe się powiadomić, kiedy pojawi się taki towar i podaje zmyślony numer telefonu. Albo zamawia przez internet ksiązki za kilka tysięcy złotych i nie odbiera przesyłki, bo nie ma nawet 100 złotych? Albo uważa się za Buddę. Uważa że LSD to nie narkotyk, tylko substancja ułatwiająca poznanie samego siebie... BTW Czy "kwas" rzeczywiście nie uzależnia? Ta osoba zażywa go średnio co 10 dni i poprawia ziołem.
  11. Jesteś kolejną osobą, która to radzi. Co najmniej trzecią. Właśnie wczoraj to zrobiłem, co nie znaczy, że zrywam wszystkie kontakty, zmieniam numetr telefonu, adres mailowy itp. Ona potrzebuje pomocy i nie mogę jej zostawić z jej problemem. Moze to głupie, a może nie. Czas pokaże. Co mogę na tym stracić? Strata na dobrą sprawę nie istnieje. A więc, nic nie tracę, co najwyżej będę miał przez jakiś czas nadzieję i trochę mniej czasu dla siebie. Mogę jedynie zyskać... Nawet gdy będzie to wyłącznie satysfakcja z dobrej roboty. Zerwanie kontaktów to uniemożliwi. Przyjaciela nie zostawia się nigdy, nawet wtedy, gdy on działa na twoją szkodę. Tym różni się przyjaźń od miłości.
  12. Borderline zdiagnozowała ta dziewczyna, więc nie jest to pewne. Z obiawów wynika, że nie, choć tylko jedna odpowiedz pozytywna dzieli od "tak". Testy wskazują, że istnieje możliwość, i sugerują wizytę u specjalisty. Odpowiedź na drugie pytanie była do wczoraj pozytywna, dziś sam nie wiem.
  13. UDA SIĘ. Znajdę sposób, bo na wszystko jest jakiś sposób. Ostatnio nauczyłem grać w brydża, uznawanego za najtrudniejszą grę, człowieka o ukończonych 4 klasach podstawówki i 5 latach pobytu za kratkami. Za kilka dni wystartujemy razem w turniju! Wszyscy mówili, że on ledwie umie grać w wojnę... A ja zaszczepiłem go bakcylem tej gry. I doprowadzę go do szkoły, żeby skończył przynajmniej liceum WSZYSTKO DA SIĘ ZROBIĆ, TRZEBA TYLKO WIERZYĆ W SUKCES. To jest zupełnie obcy dla mnie człowiek. Okazało się, że jest rewelacyjny z logiki, zaliczył testy, które były dawane studentom 3 roku. Poza tym ma absolutny słuch muzyczny. I TYLKO ja wierzyłem, że można go wyrwać z szamba w jakim tkwił (mieszkał na lotnisku, żył z żebrania pre 2 lata). Na dodsatek okazałem mu zaufanie, powierając kilka razy swoją kartę kredytową aby mógł zrobić zakupy. Oczywiście ustawilem limit na 500 złotych, żeby nie stracić za dużo, gdyby nie wytrzymał i okradł mnie. Nie okradł. Był szczęsliwy, bo po raz pierwszy w życiu ktoś mu zaufał. Kupił, co chciał i rozliczył się co do grosza. Tak więc - tylko wiara w sukces i ciężka praca dadzą pozytywne efekty.
  14. W moim słowniku nie istnieje pojęcie "NIE DA SIĘ". Może nie od razu, może to będzie trudniejsze niż lot na Księżyc motolotnią, ale MUSI SIĘ DAĆ. Od kilku miesięcy, dzięki tej osobie, wykreśliłem tę grupę słów ze swojego zasobu twierdzeń i za to mam wobc niej dług trtudny do spłacenia. Dlatego z uporem maniaka będę powtarzal: - Co ma się nie dać??? Wszysdtko dfa się!!! Trzeba tylko chcieć i wierzyć w sukces. Podobno taki upór jest jednym z symptomów border line. -- 18 paź 2014, 20:14 -- W moim słowniku nie istnieje pojęcie "NIE DA SIĘ". Może nie od razu, może to będzie trudniejsze, niż lot na Księżyc motolotnią, ale MUSI SIĘ DAĆ. Od kilku miesięcy, dzięki tej osobie, wykreśliłem tę grupę słów ze swojego zasobu twierdzeń i za to mam wobc niej dług trudny do spłacenia. Dlatego z uporem maniaka będę powtarzal: - Co ma się nie dać??? Wszystko da się!!! Trzeba tylko chcieć i wierzyć w sukces. Podobno taki upór jest jednym z symptomów border line. BTW Podobno Budda (tak twierdzi ta osoba) nie miał EGO. Nie mają go też inni wielc y teo świata, poświęcający wszystko dla dobra innych. Wszystko, czyli nic. Współpracując z MOUNTAIN RESCUE poświęcałem dla innych prawie każdego dnia swoje życie. Z każdej akcji mogłem wrócić w niebieskim worku. Czy to znaczy, ze nie miałem EGO??? Miałem, i to niezwykle silne, mocno ponadprzeciętne. To ono mówiło mi: "Jeżeli nie pójdziesz na akcję, do śmierci będziesz siebie nienawidził". Co otym myślisz? I co myślą inni??? Dlateo MUSZĘ JĄ URATOWAĆ. Albo moje EGO umrze, a ja wraz z nim - psychicznie rzecz jasna.
  15. Cześć Ryszard, wiem, jak można się czuć po doświadczeniu "terapii" z niekompetentnym 'psychoterapeutą' i nie dziwię się, że Twoje zaufanie do tej formy pomocy zostało poważnie podburzone... Rozumiem, bo przeżyłam to na własnej skórze A jeżeli ten ktoś staje się bliską tobie osobą??? Bo tu zachodzi właśnie taki przypadek. Nawet gorszy, bo osoba ta zabija w sobie EGO i jednocześnie bardzo emocjonalnie reaguje na każdy, nawet łagodny zarzut w rodzaju "A może się mylisz...". To już był prawie zawsze powód albo do agresywnego ataku albo do dąsania sie. Czy ktoś, kto świadomie świadomie dąży (deklaruje to werbalnie) do stłumienia, a z czasem do zabicia w sobie EGO, aby rzekomo stać się lepszą osobą, nadczłowiekiem (buddą), jest zdrowy psychicznie??? Miałm przez pół roku do czynienia wlaśnie z taką osobą. To było przerażające. Zero uczuć ludzkich, zero empatii, za to nieprawdopodobna tolerancja dla moich negatywnych (celowo wyreżyserowanych) zachowań. Osoba ta potrafi podchodzić do przypadkowo napotkanych ludzi i deklaruję że je kocha, że są piękne, że zasługują na lepsze życie, bo może zmienić ich obecne. Najczściej wywołuje popłoch i przerażenie w swoich ofiarach, czasem kpiny i żarty z jej zachowania, czasem jenak ludzie jej umizgi biorą na serio. Była co najmniej dwukrotnie zgwałcona przez kolesiów, którym chciała "pomóc" w poprawieniu ich życia. Oni jej zachowanie brali za zachetę do uprawiania seksu i nie mogli zrozumieć, że nagle jej się odechcialo. Osoba ta twierdzi, że wyleczyła się samodzielnie z borderline. Jednocześnie żywi się narkotykami (LSD, może czasem i mocniejsze), twierdząc, że dzięki temu lepiej poznaje wlasne ego i ławiej może je zwalczyć. Czy człowiek, pozbawiony niemal całkowicie EGO jest nadal czlowiekiem, czy już tylko psychicznym warzywkiem, któremu trzeba pomóc w powrocie do realnego świata??? Jak pomóc, skoro sugestie, np udania się do dobrych terapeutów lub psychiatrów, mają podobną skuteczność, jak rzucanie grochem o ścianę. Przecież ta osoba dązy do samounicestwienia (kilka prób samobójczych), otaczanie się ludźmi o niskim poziomie umysłowym, seks z każdym kto ma na to ochotę, byle gdzie, byle szybciej i bez zobowiązań, rzekomo "dla ekerymentu, czy da się takie osoby akceptować, a potem wdeptywanie ich w błoto, niszczenie ich poczucia własnej wartości... Znam co najmniej 3 takie incydenty w wykonaniu tej osoby!!! Nie ważne, czy stary, czy młody, czy zdrowy wenerycznie, czy nie. Dobry jest bezdomny z dworca centralnego, sprzedawca w hipermarkecie, czy dyrektor banku. Każdy kto ma jakieś EGO jest uważany przez tę osobę za godnego pogardy i zasługuje na to, aby go zeszmacić, poniżyć, opluć i zostawić. To tej osobie sprawia przyjemność i zaspakaja jej rządze. Czy jest jakiś sposób, by tej osobie pomóc? Nie ukrywam, że bardzo mi na niej zależało. Ale gdy dowiedziałem się od niej, że ostatnią noc spędziła z jakimiś ćpunami "dla dobra nauki", to zrezygnowałem z utrzymywania z nią kontaktów.
  16. Wszystko, bliską osobę, pieniądze głupio wydawane, zaufanie dla ludzi, radość, nadzieję na wspaniałą przyszłość, miłość, być może także kawłek własneho EGO.
  17. Czy ktoś, kto świadomie świadomie dąży (deklaruje to werbalnie) do stłumienia, a z czasem do zabicia w sobie EGO, aby rzekomo stać się lepszą osobą, nadczłowiekiem (buddą), jest zdrowy psychicznie??? Miałm przez pół roku do czynienia wlaśnie z taką osobą. To było przerażające. Zero uczuć ludzkich, zero empatii, za to nieprawdopodobna tolerancja dla moich negatywnych (celowo wyreżyserowanych) zachowań. Osoba ta potrafi podchodzić do przypadkowo napotkanych ludzi i deklaruję że je kocha, że są piękne, że zasługują na lepsze życie, bo może zmienić ich obecne. Najczściej wywołuje popłoch i przerażenie w swoich ofiarach, czasem kpiny i żarty z jej zachowania, czasem jenak ludzie jej umizgi biorą na serio. Była co najmniej dwukrotnie zgwałcona przez kolesiów, którym chciała "pomóc" w poprawieniu ich życia. Oni jej zachowanie brali za zachetę do uprawiania seksu i nie mogli zrozumieć, że nagle jej się odechcialo. Osoba ta twierdzi, że wyleczyła się samodzielnie z borderline. Jednocześnie żywi się narkotykami (LSD, może czasem i mocniejsze), twierdząc, że dzięki temu lepiej poznaje wlasne ego i ławiej może je zwalczyć. Czy człowiek, pozbawiony niemal całkowicie EGO jest nadal czlowiekiem, czy już tylko psychicznym warzywkiem, któremu trzeba pomóc w powrocie do realnego świata??? Jak pomóc, skoro sugestie, np udania się do dobrych terapeutów lub psychiatrów, mają podobną skuteczność, jak rzucanie grochem o ścianę. Przecież ta osoba dązy do samounicestwienia (kilka prób samobójczych), otaczanie się ludźmi o niskim poziomie umysłowym, seks z każdym kto ma na to ochotę, byle gdzie, byle szybciej i bez zobowiązań, rzekomo "dla ekerymentu, czy da się takie osoby akceptować, a potem wdeptywanie ich w błoto, niszczenie ich poczucia własnej wartości... Znam co najmniej 3 takie incydenty w wykonaniu tej osoby!!! Nie ważne, czy stary, czy młody, czy zdrowy wenerycznie, czy nie. Dobry jest bezdomny z dworca centralnego, sprzedawca w hipermarkecie, czy dyrektor banku. Każdy kto ma jakieś EGO jest uważany przez tę osobę za godnego pogardy i zasługuje na to, aby go zeszmacić, poniżyć, opluć i zostawić. To tej osobie sprawia przyjemność i zaspakaja jej rządze. Czy jest jakiś sposób, by tej osobie pomóc? Nie ukrywam, że bardzo mi na niej zależało. Ale gdy dowiedziałem się od niej, że ostatnią noc spędziła z jakimiś ćpunami "dla dobra nauki", to zrezygnowałem z utrzymywania z nią kontaktów.
  18. Najgorzej, gdy trafisz na domorosłego psychologa, co to wszystkie rozumy zjadł, z wyjątkiem swojego, i on cię bedzie diagnozował. Niestety, jest wiele kilkudniowych pseudokursów i pseudoszkoleń (słono płatnych), prowadzonych przez przypadkowe osoby, po których rośnie rzesza takich pseudopsychologów i pseudoterapeutów, których prowadzący kursy nazywają coachami. Jeżeli trafisz na takiego "terapeutę", masz zagwarantowany poważny rozstrój nerwowy i co najmniej kilka chorób psychicznych - już tych realnych, nie wysaanych z palca coacha. Ja miałem yę wątpliwą przyjemność być pod wpływem takiego niedouczonego coacha. Początkowo ufałem bezgranicznie w to co mi mówi. A była to zwykła manipulacja, majaca na celu doprowadzenie mnie do sytuacji, w której ta osoba stanie się dla mnie bogiem. I o mało to nie nastąpiło. Wczoraj zerwałam z nią kontakty. Choć jestem przekonany, że straciłem tym krokiem wszystko, to gdzieś w podświadomości czuję, że jednak uratowałem siebie i z czasem powrócę do normalnego świata, do normalnego reagowania na wydarzenia itp. Być może właśnie trzeba stracić wszystko - milość, majątek, szacunek do siebie, aby odbić się od dna i poszybować ku niebiosom. Obudzilem się dziś z przekonaniem, że najlepij byłoby się nie budzić. Zasnąć i spać będąc w błogostanie, w nieświadomości tego co, było, co jest i co będzie. Przez godzinę leżałem w bezruchu, bezmyślnie patrząc na plamy na suficie. Potem zacząłem obmyślać, jak się na tej osobie (ktora stala mi się bardzo bliska) wziąć odwet za to, co mi zrobiła. W końcu przypomniałem sobie, że podobno problem przestaje byc problemem, gdy się go zapisze i opisze. Więc to robię. Nie wiem, czy to jest dobre rozwiązanie, wiem że jakieś jest. Z drugiej strony - czy krzywdą, nawet w imię sprawiedliwości, zadaną takiej osobie, poprawię sobie humor? Wszak zemsta jest podobno rozkoszą bogów. Ale ja nie jestem bogiem!!! Palę papierosa za papierosem, to mi trochę uspakaja nerwy. Ale co dalej??? Nie ufam psychologom - nie mam żadnej gwarancji, że to, co na swoich stronach piszą, jest prawdą o ich wiedzy i kompetencjach. Wim, że jedyną prawdą na ich stronach może być cena za ich usługi. Co więc robić???
  19. Oto cała prawda o tak zwanych buddach, czyli tych, co podobno przenoszą się w stan nadświadomości. Ja też się do niego przenoszę bardzo łatwo i tanio - wystarczy że wypiję 3/4 litra wódki i już jestem daleko powyżej tej zwykłej ziemskiej świadomości. Widzę wtedy duchy, myszy wielkości słonia i wiele innych rzeczy. Mówcie od dziiś do mnie "drogi buddo". \ Dość kpin, bo sprawa jest poważna. Ludzi mami się tym pojęciem nadświadomości, do któtej dochodzi się zazwyczaj ...... po zażyciu "kwasu" lub innych świńst otumaniających i ubezwlających... Czyli dealerzy narkotykow znaleźli sposób na powiększenie grona klientów - wmawiając im bajki o byciu buddami. Budda to istota oświecona; ktoś kto przebudził się ze stanu niewiedzy, wykroczył poza cierpienie ludzkiej egzystencji, posiadł najwyższą mądrość i zerwał z wszelkim przywiązaniem. W tym sensie doszedł on dalej niż bodhisattwa, który odradza się, aby móc przynosić pożytek wszystkim czującym istotom. Budda zerwał już nawet z tym przywiązaniem, a zatem po śmierci zamiast kolejnego wcielenia czeka go stannirwany. Zgodnie z naukami sutr, aby zostać buddą należy spełnić dwanaście czynów[1]: odrodzenie w świecie po przebywaniu w niebiosach Tushita- to jest nie do udowodnienia. zajęcie miejsca w łonie (matki) narodziny w świecie opanowanie mistrzostwa w światowych naukach i dyscyplinach - we wszystkich, czy tylko w 2, może w 3??? Na dojście do poziomu mistrza w kilkunastu zaledwie dyscyplinach nie starczy ziemskiego życia, więc jest to brednia!!! radość z przyjemności dostatku i towarzystwa przyjaciół wyrzeczenie się świata i światowych celów - objaw kilku chorób psychicznych, w tym zagrażających życiu danej osoby. ascetyczne wysiłki udanie się do miejsca oświecenia pod drzewem Bodhi - ilu polskich fałszywych budd tam było??? Żaden!!! pokonanie armii negatywnych mocy osiągnięcie doskonałego oświecenia obrócenie "kołem Dharmy"- ilu polskich fałszywych buddów to zrobiło??? Żaden! zamanifestowanie Nirwany. Jak widać pojęcie "budda" dotyczące stanu świadomości, których uważa sią za "buddów," są zwykłymi oszustami, czerpiącymi z tego korzyści, np łatwość w bajerowaniu naiwnych panienek, Z tego, co się o tym dowiedziałem, wynika, że doskonałego udawania "buddy" można się dość szybko nauczyć, korzystając z kilku stron internetowych. Im kto jest lepszym aktorem, tym łatwiej mu to przyjdzie. Ja to opanowałem w ciągu trzech dni - od piątku do dziś. dziś wieczorem wyprobuję to na "żywym organizmie" pewnej panienki, oczarowanej buddami.
  20. Ryszard J.

    OSTRZEŻENIE

    Choć bliżej mi do chrześcijaństwa, niż do katolicyzmu, to będę go bronił, bo jest to Ojciec wszystkich religii, związanych z kultem Jezusa Chrystusa, którego uwazam za najwiekszego swojego Przyjaciela. Wierzę, ze On mi pomoże w walca ze złem, jakie nosą ze sobą inne religie z Nim nie związane.
  21. Ryszard J.

    OSTRZEŻENIE

    DDobra wiadomość. Ośrodek produkujący klientów dla psychiatrów będzie zlikwidowany już za kilka dni. Oby udało się zlikwidować pozostałe.
  22. Ryszard J.

    OSTRZEŻENIE

    Problem tkwi w tym, jak ją przekonać, by nie kontaktowala się z ludźmi, którzy jej szkodzą. Oni jej tak wyprali mózg, jak to robią sekty. Tacy ludzie z wypranymi mózgami nie uznają żadnych autorytetów poza tymi, co im wyprali mózgi i przekonali o swojej misjii - od Boga, Buddy czy jakiegoś bozka z amazońskiej dżungli.
  23. Ryszard J.

    OSTRZEŻENIE

    No to nie trać czasu na bzdury jak szukanie w necie czym jest Budda tylko ją choćby traktorem zaciągnij do psychiatry. To usiłuję robić. Mam nadzieję, że się uda. Życzcie mi powodzenia, zamiast rozladowywać tu swoje frustracje.
  24. Ryszard J.

    OSTRZEŻENIE

    Mówisz że ma dzieci, więc zakładam że ma męża, zamiast marnować czas na forum idź do gościa żeby coś z tym zrobił, wysłał ją na leczenie przymusowe czy coś. Miała męża, teraz jest od pół roku ze mną.Nie ma nikogo bliższego.
  25. Ryszard J.

    OSTRZEŻENIE

    Cóz, kiedy Polakowi mowi się, zeby nie kierował samochodem po wypiciu alkoholu, to co drugi uchla się i siądzie za kólkiem, bo musi sprawdzic, czy to jest niebezpieczne i może prowadzić do katastrofy. Tu w odpowiedziach widzę podobny motyw - cóz to za niebezpieczeństwo, skoro JA go nie doświadczyłem. Otoz dopóki was to nie spotka, dopoki najblizsza wam osoba nie oświadczy, że idzie się rzucic pod pociąg i probuje to zrobić, nie uwierzycie, że to możliwe. Ja to przeżyłem. Osoba ta w pewnym momencie, dzień po "szkoleniu" oswiadczyła, że wróciły do niej myśli samobójcze i nie widzi innego wyjścia, jak tylko rzucić się pod pociąg. Kiedy próbowałem ją od tego odwieść, argumentując, że przecież naraża na nieprawdopobny stres maszynistę tego pociągu, oswiadczyła (cytuję) "W dupie mam jego i jego stresy, Ja tu jestem najważniejsza". Wcześniej miala kilka prób samobójczych (podcinanie żyl itp - do dziś ma blizny, potem probowała się zaćpać). Była leczona w psychiatryku, jest pod opieką psychologa, ma skierowanie do psychiatry i nie zamierza do niego iść. Teraz ubzdurała sobie pod wpływem tej "sekty" ze musi być Buddą, ale jej to nie wychodzi, wiec musi skończyć ze sobą. Nie wiem, o co chodzi z tym Buddą, ale ośmieszyłem to, żądając od niej aby nazywala mnie Napoleonem Bonaparte, bo nim jestem - i chyba dotarła do niej, absurdalność sytuacji, bo przestała mowić o samobójstwie i o byciu Buddą. Wyczytałem dziś w internecie, że Buda to najwyższy stopień świadomości. Czyli że jest to sen psychodeliczny. Może coś wiecie na ten temat?
×