Skocz do zawartości
Nerwica.com

beast6

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez beast6

  1. Semir, ja też staram się to olewać, ale co chwilę pojawia się ktoś obok i wtedy już ciężko odsunąć od siebie pewne myśli. u mnie w pracy tez się dziwią, że jestem sama, ale zawsze odpowiadam, że jestem kobietą biznesu i żeby mi dali święty spokój hahahah 520m.n.p.m., to dobrze, czasami mi się wydaję, że nadzieja to ostatnie co nam zostało, póki jest to się jakoś żyje :)
  2. Popiół, dokładnie, boję się miłości jak ognia, bliskość na dłuższą metę mnie męczy, zaczynam uciekać, ale z drugiej strony samotność w której tkwie na własne życzenie też nie daje mi spokoju. -- 26 wrz 2014, 19:33 -- Popiół, dokładnie, boję się miłości jak ognia, bliskość na dłuższą metę mnie męczy, zaczynam uciekać, ale z drugiej strony samotność w której tkwie na własne życzenie też nie daje mi spokoju.
  3. Po prostu maciek, staram się walczyć. Inaczej- walczę, tylko czasami mam gorsze dni. Semir, masz rację, trzeba się pogodzić z upadkami, nie każdy w życiu ma same wzloty, a juz na pewno nie my. I faktem jest, że czasami sami zamykamy sobie drogę, ale ważne żeby się w porę ogarnąć. 520m.n.p.m., uczę się do egzaminu na poniedziałek. Od wczoraj jestem na L4, trochę mi ciężko siedzieć w domu bo wole uciekać w pracę i czasami przebywać z ludźmi, którzy mnie niesamowicie wkurzaja, ale przynajmniej czas szybciej leci i nie marnuje go na rozmyslanie, które do niczego mnie nie prowadzi. I nie powiem, wczoraj przysiadlam do nauki, ale dzisiaj juz zmarnowałam większość dnia, bo ktoś siedzi mi w głowie i nie chce wyjść. Ale teraz szybka kawa i do książek żeby chociaż nie mieć wyrzutów, że nie walczyłam. Jest trochę lepiej, w środę otwarcie rozmawiałam z koleżanką o mojej sytuacji w domu (tylko dlatego, że ona się też przede mną otworzyła) i nie miałam z tym większego problemu, pierwszy raz w życiu nie płakałam mówiąc o mamie. A jak Ty się trzymasz? -- 26 wrz 2014, 15:42 -- Po prostu maciek, staram się walczyć. Inaczej- walczę, tylko czasami mam gorsze dni. Semir, masz rację, trzeba się pogodzić z upadkami, nie każdy w życiu ma same wzloty, a juz na pewno nie my. I faktem jest, że czasami sami zamykamy sobie drogę, ale ważne żeby się w porę ogarnąć. 520m.n.p.m., uczę się do egzaminu na poniedziałek. Od wczoraj jestem na L4, trochę mi ciężko siedzieć w domu bo wole uciekać w pracę i czasami przebywać z ludźmi, którzy mnie niesamowicie wkurzaja, ale przynajmniej czas szybciej leci i nie marnuje go na rozmyslanie, które do niczego mnie nie prowadzi. I nie powiem, wczoraj przysiadlam do nauki, ale dzisiaj juz zmarnowałam większość dnia, bo ktoś siedzi mi w głowie i nie chce wyjść. Ale teraz szybka kawa i do książek żeby chociaż nie mieć wyrzutów, że nie walczyłam. Jest trochę lepiej, w środę otwarcie rozmawiałam z koleżanką o mojej sytuacji w domu (tylko dlatego, że ona się też przede mną otworzyła) i nie miałam z tym większego problemu, pierwszy raz w życiu nie płakałam mówiąc o mamie. A jak Ty się trzymasz?
  4. miałam miałam, problem polega na tym, że ja nie wiem czy to dobrze wykorzystam- robię jeden krok w przód a później trzy w tył, zupełnie nie wierzę w siebie.
  5. czytając Twój pierwszy post i porównując do tego co piszesz teraz do mnie odnoszę wrażenie, że jesteś dużo silniejszy. w porównaniu do mnie- jesteś cholernie silny. wyrazy podziwu i szacunku.
  6. a może po prostu brak możliwości wykorzystania swoich umiejętności itd, sama mówisz, że masz wykształcenie, ale nie masz normalnej pracy- cokolwiek to oznacza- w każdym bądź razie na pewno czujesz, że to co robisz nie jest szczytem Twoich marzeń, robisz coś co musisz robić. ale fakt faktem- surowo siebie oceniamy i dużo wymagamy,a tu nie zawsze okoliczności pozwalają nam rozwinąć skrzydła.
  7. Semir , wiesz, wykształcenie w dzisiejszych czasach to niestety tylko papierek, który niczego na gwarantuje i pewnie nie jedna osoba się o tym boleśnie przekonała już. chociaż fakt- brak tego papierka blokuje nam wiele dróg, sama to odczuwam nie mając wykształcenia wyższego, ale nie przeskoczę tego, mam tyle lat ile mamy i nie zrobię 5 lat studiów w rok. Ważne, że jesteś pracowity i kombinujesz co i jak jeszcze zrobić żeby było lepiej. podejrzewam, że jesteś o wiele bardziej zaradny życiowo niż większość wykształconych ludzi. wykształcony, co to słowo w ogóle znaczy, nic tak nie kształci jak praca. co się stało z Twoją mamą? mieliśmy podobną sytuację do Twojej, mój brat ciężko pracował, zbierał pieniądze na tzw 'czarną godzinę', wracał z pracy, dziwił się, że lodówka pusta, dzieci nie mają co jeść, a matka ciągle pijana. Dopiero po kilku miesiącach przeliczył swoje ciężko zarobione pieniądze, okazało się, że brakowało 5 stów. I oczywiście, ani się nie przyznała ani nie padło słowo 'przepraszam'. Nieprawdopodobne, że ludzie mogą aż tak nisko upaść Co do uczuć też wiem o czym mówisz. Zawsze powtarzam, że nikogo nie potrzebuję, sprawiam wrażenie chłodnej emocjonalnie osoby, bo jak tylko komuś zaufam to zostaję sama- z tymi 'ożywionymi' uczuciami, których wbrew pozorom mam tak wiele w sobie. Obecnie jestem w takim stanie, że po prostu sobie z nimi nie radzę, a ze względu na specyfikę sytuacji nawet nie mogę z nikim o tym porozmawiać, pewnie stąd ta moja ostatnia aktywność tutaj. Nie sądzisz, że czasami sami podejmujemy decyzję, zachowania które nas niszczą? Np. to unikanie bliskości emocjonalnej z drugą osobą, zamykanie się na uczucia? Bo ja odnoszę wrażenie, że robię ostatnio niby nieświadomie wszystko to przez co po prostu ciężej mi się żyje. I nie mogę przestać. A już szczególnie jak w grę wchodzą uczucia to przestaje racjonalnie myśleć. No jak idiotka. I nie mogę przestać. A myśli samobójcze? Na pewno nie raz tak miałeś.
  8. może Twoja dziewczyna ma wrażenie, że obarcza Cię swoimi problemami i nie chce być dla Ciebie ciężarem?
  9. 520m.n.p.m., tylko ja póki co jestem gołosłowna, uświadomiłam sobie źródło swoich problemów jakiś czas temu i stanęłam w miejscu, nie potrafię nic z tym zrobić. sukienkę zakup koniecznie, dodaje pewności siebie:) ja też nie lubię (tzn. lubię, ale tak jak mówisz- czegoś się wstydzę), ale ostatnio się przełamuję i widzę, że nawet podejście ludzi jest inne chociaż to niby nie szata zdobi człowieka.
  10. bittersweet masz całkowitą rację, widzisz, cały czas rozumiem o czym do mnie mówisz i tak wyłażą ze mnie te mechanizmy dbania o kogoś a nie siebie, chyba przez te częste zarzuty 'my dla ciebie to i tamto, gdzie twoja wdzięczność'. Dobrze, że cały czas wylewasz na mnie kubeł zimnej wody, muszę przestać żyć resztkami naiwności, ze ktokolwiek wokół mnie przyzna mi rację i mnie zrozumie. Oprócz brata. 520m.n.p.m. doskonale Cię rozumiem... Mnie też chcieli usunąć, teraz wszyscy święci... Też mi powtarzali, że jestem gruba i to chyba jeden z powodów przez który dzisiaj mam skrzywiony obraz siebie i najchętniej bym się światu nie pokazywała, mimo tego, że z biegiem czasu sama się wyrobiłam, ponoć wypiękniałam, no po prostu z dzieciaka stałam się kobietą i dzisiaj sytuacja jest odwrotna- dla mężczyzn jestem tylko i wyłącznie obiektem seksu. Kolejna pułapka, nadal mam cholernie niska samoocenę, co mężczyźni bardzo szybko wyczuwaja i wykorzystują, łatwo mnie zmanipulować pustymi komplementami, na krótko ale jednak. Problem z odzywianiem też mnie dotyczy ostatnio, np cały zeszły tydzień prawie w ogole nie jadłam, byłam bardzo zestresowana i po prostu nie mogłam chociaż chciałam. Z kolei teraz od wtorku cały czas jestem głodna, najpierw się namyśle o tym co mnie trapi a później rzucam się na jedzenie:( największy problem jest właśnie z akceptacją, póki człowiek sam siebie nie pokocha to czy jest gruby czy chudy, niezależnie od tego co ludzie mówią i tak patrzymy w lustro i zawsze jest coś nie tak dlaczego postrzegasz siebie jako babochlopa? Nawet nie wiem, czy jak mówisz, że jesteś gruba to faktycznie jesteś gruba, czy tak tylko Ci się wydaje, wiem jak nasza psychika potrafi wpłynąć na nasze postrzeganie siebie, widzimy się zawsze w gorszym świetle mam nadzieję, że uda Ci się odnaleźć w sobie kobiecość i akceptację i że razem sobie w tym pomożemy. -- 20 wrz 2014, 22:04 -- bittersweet masz całkowitą rację, widzisz, cały czas rozumiem o czym do mnie mówisz i tak wyłażą ze mnie te mechanizmy dbania o kogoś a nie siebie, chyba przez te częste zarzuty 'my dla ciebie to i tamto, gdzie twoja wdzięczność'. Dobrze, że cały czas wylewasz na mnie kubeł zimnej wody, muszę przestać żyć resztkami naiwności, ze ktokolwiek wokół mnie przyzna mi rację i mnie zrozumie. Oprócz brata. 520m.n.p.m. doskonale Cię rozumiem... Mnie też chcieli usunąć, teraz wszyscy święci... Też mi powtarzali, że jestem gruba i to chyba jeden z powodów przez który dzisiaj mam skrzywiony obraz siebie i najchętniej bym się światu nie pokazywała, mimo tego, że z biegiem czasu sama się wyrobiłam, ponoć wypiękniałam, no po prostu z dzieciaka stałam się kobietą i dzisiaj sytuacja jest odwrotna- dla mężczyzn jestem tylko i wyłącznie obiektem seksu. Kolejna pułapka, nadal mam cholernie niska samoocenę, co mężczyźni bardzo szybko wyczuwaja i wykorzystują, łatwo mnie zmanipulować pustymi komplementami, na krótko ale jednak. Problem z odzywianiem też mnie dotyczy ostatnio, np cały zeszły tydzień prawie w ogole nie jadłam, byłam bardzo zestresowana i po prostu nie mogłam chociaż chciałam. Z kolei teraz od wtorku cały czas jestem głodna, najpierw się namyśle o tym co mnie trapi a później rzucam się na jedzenie:( największy problem jest właśnie z akceptacją, póki człowiek sam siebie nie pokocha to czy jest gruby czy chudy, niezależnie od tego co ludzie mówią i tak patrzymy w lustro i zawsze jest coś nie tak dlaczego postrzegasz siebie jako babochlopa? Nawet nie wiem, czy jak mówisz, że jesteś gruba to faktycznie jesteś gruba, czy tak tylko Ci się wydaje, wiem jak nasza psychika potrafi wpłynąć na nasze postrzeganie siebie, widzimy się zawsze w gorszym świetle mam nadzieję, że uda Ci się odnaleźć w sobie kobiecość i akceptację i że razem sobie w tym pomożemy.
  11. Semir, jeżeli chodzi o korepetycje to owszem, bawiłam się w to lo, teraz raczej bym nie wyrobiła, sama studiuje prawo więc jestem zawalona książkami, weekendy w ciągu roku odpadają, do tego praca plus nauka do pracy.. chciałabym juz mieć te studia za sobą, żeby mieć czas dodatkowo zajmować się poza godzinami pracy tym samym ale gdzie indziej, jakieś umowy zlecenie itd, teraz jeszcze przez brak wykształcenia i krótkie doświadczenie nikt nie potraktuje mnie poważnie w tej dziedzinie, chociaż ładnie ogarnelam temat przez rok i to jedyna rzecz z ktorej jestem dumna. Ale ma to swoje drugie dno- dobrze pracuje, bo uciekam w pracę, żeby nie myśleć o innych sprawach. W domu siedzę i patrze w sufit, nie jestem w stanie się skupić. Z resztą widzę że Ty też potrafisz się odnaleźć na gruncie zawodowym. bittersweet żeby poprosić o wsparcie farmakologiczne muszę iść do lekarza, a mam takie obawy przed tym że aż dziwne. To chyba też wynioslam z domu, wiesz moi dziadkowie np uważają że w zasadzie człowiek jak ma dach nad głową, prace i jedzenie to nie ma prawa być smutnym, uważają że powinnam nie myśleć o tym co było zaakceptować wszystko, sztucznie się uśmiechać i udawać przed wszystkimi, że się zajebiscie czuje. Ale tak się naprawdę nie da. W zeszłym miesiącu powiesił się mój bardzo bliski kuzyn, wtedy chyba do mnie dotarło,ze moja rodzina żyje jakby byli robotami bez uczuć, uważali, że nie miał prawa mieć depresji bo był bogaty i młody- tak jakby to było miarą szczęścia. Mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która rozumie dlaczego wolał odejść i jak bardzo można nie radzić sobie z własnymi myślami. Tylko to jeszcze bardziej odsunęło ode mnie myśl terapii, czuje ze zostalabym z tym sama a ci którzy powinni mnie wspierać będą mi mówić 'a po co ci to, czego ci więcej potrzeba'. 520m.n.p.m., ja też czuję, aż za bardzo tylko nie mówię co czuję- płakanie to chyba druga czynność poza pracą, która potrafię robić i mogłabym robić cały czas. Często napływają mi łzy do oczu, zarówno w tłumie, kiedy się zamyśle, no i wieczorami do poduszki potrafię wylać wiele łez. A szczególnie jak się napije. Jak u Ciebie wygląda kwestia podejścia do alkoholu czy innych używek? -- 20 wrz 2014, 11:47 -- Semir, jeżeli chodzi o korepetycje to owszem, bawiłam się w to lo, teraz raczej bym nie wyrobiła, sama studiuje prawo więc jestem zawalona książkami, weekendy w ciągu roku odpadają, do tego praca plus nauka do pracy.. chciałabym juz mieć te studia za sobą, żeby mieć czas dodatkowo zajmować się poza godzinami pracy tym samym ale gdzie indziej, jakieś umowy zlecenie itd, teraz jeszcze przez brak wykształcenia i krótkie doświadczenie nikt nie potraktuje mnie poważnie w tej dziedzinie, chociaż ładnie ogarnelam temat przez rok i to jedyna rzecz z ktorej jestem dumna. Ale ma to swoje drugie dno- dobrze pracuje, bo uciekam w pracę, żeby nie myśleć o innych sprawach. W domu siedzę i patrze w sufit, nie jestem w stanie się skupić. Z resztą widzę że Ty też potrafisz się odnaleźć na gruncie zawodowym. bittersweet żeby poprosić o wsparcie farmakologiczne muszę iść do lekarza, a mam takie obawy przed tym że aż dziwne. To chyba też wynioslam z domu, wiesz moi dziadkowie np uważają że w zasadzie człowiek jak ma dach nad głową, prace i jedzenie to nie ma prawa być smutnym, uważają że powinnam nie myśleć o tym co było zaakceptować wszystko, sztucznie się uśmiechać i udawać przed wszystkimi, że się zajebiscie czuje. Ale tak się naprawdę nie da. W zeszłym miesiącu powiesił się mój bardzo bliski kuzyn, wtedy chyba do mnie dotarło,ze moja rodzina żyje jakby byli robotami bez uczuć, uważali, że nie miał prawa mieć depresji bo był bogaty i młody- tak jakby to było miarą szczęścia. Mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która rozumie dlaczego wolał odejść i jak bardzo można nie radzić sobie z własnymi myślami. Tylko to jeszcze bardziej odsunęło ode mnie myśl terapii, czuje ze zostalabym z tym sama a ci którzy powinni mnie wspierać będą mi mówić 'a po co ci to, czego ci więcej potrzeba'. 520m.n.p.m., ja też czuję, aż za bardzo tylko nie mówię co czuję- płakanie to chyba druga czynność poza pracą, która potrafię robić i mogłabym robić cały czas. Często napływają mi łzy do oczu, zarówno w tłumie, kiedy się zamyśle, no i wieczorami do poduszki potrafię wylać wiele łez. A szczególnie jak się napije. Jak u Ciebie wygląda kwestia podejścia do alkoholu czy innych używek?
  12. Semir, właśnie teraz poruszyłeś kolejną ważną kwestię, że mimo upływu czasu niewiele się zmienia. powiem Ci, że ja cały czas mam taką cichą nadzieję, że jak będę ciężko pracować itd to nagle wszystko się zmieni, odetnę się od przeszłości, od rodziców, będę niezależna zaradna, ale tak jak mówisz, masz 28 lat i nie czujesz wielkiej poprawy... tak samo będzie ze mną, kwestia czasu jak będzie trzeba zająć się rodzicami, a szczególnie tym jednym i problemami po nich, mimo tego, że nie mam za co okazywać wdzięczności... tak naprawdę wiem, że szybko się nie uwolnię od tego całego gówna a upływ czasu, pieniądze niewiele tu zmienią. i tak wszystko spadnie na głowę moją i mojego brata. z resztą moja matka potrafi żebrać pieniądze od nas na podstawowe rzeczy na które rzekomo jej nie stać, ale na to żeby chlać całymi dniami to już są pieniążki. Nie wspominając o tym, że do mnie nigdy złotówki nie dołożyła, nawet nie zapyta jak w szkole jak w pracy, w zasadzie niczym się nie interesuje.
  13. Semir i właśnie to samo podoba mi się u starszych facetów, tym bardziej, że samej mi już przeszły te głupie szczenięce lata, teraz i ja muszę wyglądać przyzwoicie haha ze względu na miejsce w jakim pracuje, imprezy co tydzień nie wchodzą w gre, na picie tym bardziej nie mogę sobie pozwolić... i w zasadzie od matury pracuje, więc ciągle przebywam z ludźmi starszymi. powiem Ci, że bardzo generalizujesz w tym swoim opisie 18-23 letnich dziewczyn ja do tej pory starałam się tego nie robić, poznałam chłopaka w swoim wieku z którym nawet coś zaczynało się dziać a okazał się takim gówniarzem jakby miał lat 15 a nie 21. i od tamtej pory sama generalizuje, samo słowo 'rówieśnik' mnie odstrasza. 520m.n.p.m., pierwszy raz o terapii pomyślałam jakieś 2 miesiące temu... a właściwie koleżanka dała mi namiary na jakiegoś psychologa, bo padło słowo 'mama' i rozkleiłam się w pracy. ale tak jak mówisz, trzeba dojrzeć- a ja chyba jeszcze nie dojrzałam Zaczęłam wczoraj czytać książkę, którą mi poleciłaś 'toksyczni rodzice'... to niesamowite, każdy opisany przypadek tak różny a wszystkie opisane emocje takie mi znane... bittersweet, tego bólu o którym mówisz najbardziej się obawiam. jak wspomniałam wyżej, kiedyś emocje puściły (przed przyjazdem matki, którego panicznie się bałam) i koleżanka z pracy co nieco ode mnie wyciągnęła. to były w lipcu, jest wrzesień- a ja nadal nie mogę się pozbierać po tym, że tak pękłam wtedy. uzewnętrzniłam ból, który się nie zmniejszył. dlatego boję się iść na terapię, nie wiem jak będę funkcjonować na co dzień.
  14. 520m.n.p.m.Teoretycznie nie mam się czego wstydzić, ale w praktyce usłyszałam tyle złego od rodziców, że czasami aż nie mogę tego pojąć. Np- mając 13 lat wyprowadziłam się od matki, bo piła całymi dniami, przepijała wszystkie pieniądze, awanturowała się nocami, często spałam na podłodze w kuchni bo z nią w jednym pokoju nie było szans na sen, coraz gorzej się uczyłam itd, aż w końcu wyprowadziłam się do ojca i zerwałam kontakt z matką. odzyskałam go po 6 latach i wiecie co usłyszałam? że ONA mi wybacza, popełniłam błąd wyprowadzając się od najukochańszej mamusi na świecie i ona wybacza swojej wyrodnej córce. albo ojciec, mój brat nie lubi do nas przyjeżdżać bo ten jest wiecznie wstawiony i w ogóle trochę dominujący, ale on tego nie widzi i nie przyjmuje do wiadomości, kiedyś mi powiedział, że to moja wina, że mój brat go unika. wszystko jest zawsze moją winą, oni całymi dniami chleją a ja jakbym nie stanęła to zawsze jestem czemuś winna. I mimo tego, że wiem, że nie mogę sobie niczego zarzucić i wszyscy dookoła oprócz nich to wiedzą to i tak siedzą mi ich słowa w głowie bardzo mocno... Dziękuję za propozycję książek, jedną właśnie ściągnęłam, postaram się dzisiaj przeczytać. Co do poczucia wartości, myślę, że może mi być bardzo ciężko cieszyć się z małych rzeczy i wmawiać sobie, że przez takie drobnostki jestem fajnym człowiekiem. Na co dzień pozornie mam o wiele większe powody do radości, mogłabym sobie powiedzieć, że przecież jestem na dobrych studiach (które teraz prawie zawaliłam, nie mogę się skupić na nauce), że mam zajebistą pracę, że zdobyłam już tyle doświadczenia, że jestem zaradna i nie muszę się oglądać aż tak na pomoc innych itd itd... i wiesz, że powtarzam to sobie od jakiegoś czasu codziennie a i tak mi to nie pomaga... Semir masz rację, szybkie dorastanie spowodowało, że spoglądam trochę inaczej na życie niż moi rówieśnicy. wiesz jak wygląda teraz rozmowa ze znajomymi z lo. Oni mówią 'jest zajebiście, studiuje na dziennych, rodzice wynajmują mi mieszkanie, od imprezy do imprezy, teraz jadę na wakacje z chłopakiem później z rodzicami, byle do weekendu itd a co u ciebie?' i wtedy co mogę powiedzieć 'siedzę całymi dniami w pracy, wracam do domu, nie wiem w co mam najpierw ręce włożyć, czy siadać do książek, czy sprzątać, nocami powinnam się uczyć ale padam spać o 20 ze zmęczenia, weekendów nie mam bo muszę jeździć na zajęcia, nie na wakacjach też nie byłam ponieważ nie miałam urlopu, w zasadzie nigdzie nie byłam od kilku lat, nie, chłopaka też nie mam,mimo ciągłej pracy ledwo wystarcza mi na opłacenie szkoły' i po prostu w takich chwilach nie mam już ochoty utrzymywać kontaktu z rówieśnikami. no nie mam. Wiesz, 25 a 29 lat to niewielka różnica wieku tak naprawdę... chociaż nie wiem, bo tutaj sytuacja odwrotna, młodszy mężczyzna a starsza kobieta więc może w tej relacji taka różnica również daje o sobie znać... ja mam na myśli mężczyzn o 20 lat starszych. A druga sprawa, to jest to, że mam świadomość tego co się dzieje wokół mnie i to jest najtrudniejsze. Wolałabym być słodką idiotką, której by się wydawało, że jestem wyróżniona bo taki a taki mężczyzna na mnie spojrzał, a ja niestety wiem, że dla takiego faceta mogę być co najwyżej zabawką, bo który 40 paro latek nie chciał by mieć 20 latki. I to jest największa pułapka, ciągnie mnie tam i do tych ludzi, po których wiem, że będę płakać. 6 lat samotności to bardzo długo, ale z drugiej strony, może nabrałeś dystansu, jeżeli nikt przez ten czas nie mieszał Ci w głowie. -- 18 wrz 2014, 10:40 -- bittersweet dokładnie tak, szukam w tych relacjach ojca. i dotarło to do mnie ostatnio, jak zobaczyłam, jak bardzo cieszy mnie dotyk dłoni. rozumiesz, zwykłe złapanie za rękę a ja się cieszę jak mała dziewczynka i nie mogę o tym zapomnieć. nigdy tak się nie czułam w relacji z rówieśnikiem, nigdy coś takiego tak bardzo mnie nie cieszyło. boję się terapii i rozmowy na żywo, teraz siedzę ze łzami w oczach, nie wiem czy potrafiłabym z kimś o tym porozmawiać. ale wiem, że powinnam w końcu.
  15. dziękuję Ci bardzo za odpowiedź. nazywać rzeczy po imieniu przed samą sobą potrafię- wiem, że mam prawo za to wszystko nienawidzić rodziców. ale już np w towarzystwie ciężko mi w ogóle o nich rozmawiać, głupie pytania ludzi 'a dlaczego nie wspominasz o mamie' 'a dlaczego rodzice ci nie pomogą' to bardzo męczy i powoduje, że czuję się taka malutka, gorsza od innych. to wszystko dodatkowo powoduje to, że moje poczucie własnej wartości jest właściwie zerowe- nie akceptuje siebie pod każdym względem. I jeżeli chłopak w moim wieku mówi mi, że mu się podobam to go wyśmiewam, przecież jest tyle fajnych dziewczyn dookoła, a jeżeli to samo mówi mi starszy facet to lecę do niego jak ćma. tak jakbym uważała, że nie zasługuje na normalny związek. wpadam z jednego gówna w drugie i naprawdę boję się dalej żyć, boję się tego co się jeszcze wydarzy.
  16. Cześć, postanowiłam dzisiaj napisać to co czuję, bo ostatnio kiepsko radzę sobie ze swoimi myślami i próbą dojścia do tego dlaczego robię takie rzeczy a nie inne. Po pierwsze, jestem DDA. Mam matkę alkoholiczkę, która w zasadzie stoi już nad grobem i wiele smutków i wstydu związanego z jej osobą. Ojciec jest hm... cichym alkoholikiem. Tzn pije i wydaje mu się, że nikt tego nie widzi. Myślę, że to przez to, że musi rano wstać do pracy, a ma pracę taką, która wymaga kontaktu z ludźmi, wszyscy go znają to też nawet nikt nie podejrzewa, że ma taki problem. Przez wiele lat w ogóle ojca nie miałam, teraz jak już jest to mam z nim bardzo zły kontakt. Po prostu czasami go nie cierpię, najważniejsze dla niego to jest otworzyć piwko, liczy się tylko to co on mówi, po prostu dwa różne światy. I myślę, że tu jest problem, odwieczny brak wsparcia od rodziców, to, że ja jak i mój brat zawsze jesteśmy zdani sami na siebie. Podobają mi się starsi faceci. Mam wrażenie, że jestem takim jeszcze niedopieszczonym dzieciakiem mimo swoich 21 lat i kontakt ze starszym mężczyzną niesamowicie mnie rozkleja. Dotyk ręki, przytulenie. nie potrafię zakochać się w rówieśniku, może też dlatego, że kilka razy próbowałam stworzyć związek z równolatkiem, ale oni wszyscy wydawali mi się tacy niedojrzali. Od pewnego czasu bardzo boję się związków, dlatego lokuje uczucia tam, gdzie wiem, że związek nie ma prawa bytu. Błędne koło? Jestem zakochana, zafascynowana starszym mężczyzną, wiem, że nic z tego nie będzie, ale to kompletnie rozwala mi codzienność, nie mogę się na niczym skupić, nie mogę jeść, uczyć się. I to nawet nie przez sam fakt zakochania, ale to, że wiem, że inaczej już nie będzie. Mam wrażenie, że jestem skazana na zagładę, nie potrafię żyć normalnie jak inni ludzie tylko zawsze na odwrót....
  17. beast6

    relacje damsko-męskie a dda

    ja teraz znalazłam kogoś i uciekłam... czuję się przy Nim taka malutka, nie wierzę w to, że mogłabym być z kimś takim, wstydzę się przeszłości dzieciństwa, boję przyszłości... z takim podejściem nie da się żyć normalnie
  18. beast6

    relacje damsko-męskie a dda

    również jestem DDA. I zupelnie nie moge odnalezc się ostatnio w relacjach z chłopakami zawsze miałam niską samoocenę, myślę, że głównie przez to że zawsze w szkole, wśród rówieśników byłam najbiedniejsza, najmniej mogłam, miałam toksyczna matke, która jakby trochę różniła się od matek innych dzieci... Całe dzieciństwo mocno wjezdzala mi na ambicje, kazała mieć same 5 a cała noc robiła pijackie awantury przez co ja wtedy jeszcze dziecko musiałam np spać na podłodze (a raczej próbować) po czym rano wstać iść do szkoły i przynieść mamusi 5... Komentowała, krytykowała... Teraz jestem juz dorosła, pracuje, studiuje, od roku jestem sama. Cholernie boję się związków, z każdym dniem coraz bardziej się na nie zamykam. Lecę jak ćma do każdego kto zaczyna prawic mi komplementy dlatego nie chce związku, bo boję się ze za chwilę na mojej drodze pojawi się ktoś inny a ja ulegne przy okazji krzywdząc kogos. To jest silniejsze ode mnie. Już całkowicie niewykonalne jest dla mnie wejść w związek z chlopakiem, który jest bardzo sympatyczny, przystojny, od razu pojawiają mi się w głowie myśli 'kto?ty z takim kimś jak on? Spójrz w lustro', chociaz wiem, że podobam się facetom to kompletnie to do mnie nie dociera... Odrzucam ostatnio każdego kto pojawi się na mojej drodze, bardzo mnie to boli, ale panicznie boję się zacząć związek jak inni normalni ludzie wszyscy pytają dlaczego jestem sama, nie wiem nawet co odpowiedzieć...
  19. beast6

    Czarny Orzeł

    Witam:) dlaczego uważasz, że sobie nie radzisz z życiem? co takiego się dzieje?
  20. słuchaj, ja też tak mam... studiuje prawo, mam zwalone weekendy,rano do pracy, wieczorem na egzamin, w nocy nauka + plus nauka do pracy... muszę to jakoś pogodzić. też jestem przemęczona, ale musimy to przeżyć. jak będziesz mieć stypendium (a na to też nie każdego stać) to zawsze coś odłożysz, głowa do góry.
  21. a co studiujesz? ile Ci jeszcze zostało? wiesz, nie oszukujmy się, zanim skończysz studia i znajdziesz pracę, która pozwoli Ci się usamodzielnić to trochę może potrwać. możesz przejść na zaoczne i szukać pracy już teraz, później będzie Ci łatwiej jak nie będziesz miała pustego CV. musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteś w stanie zacisnąć zęby i przetrwać z rodzicami... tylko nie wiesz jeszcze ile. powinnaś się odciąć od nich myślami, przestać słuchać tego co mówią. tym bardziej, że tak jak mówisz są życiowymi nieudacznikami. więc naprawdę nie warto, idź swoją drogą. ja mojego ojca już dawno traktuje jak powietrze- gdybym chciała go słuchać to nie wiem co by z tego było. jak dostałam się na studia dzienne to mówił 'idź na zaoczne', jak poszłam na zaoczne to powiedział 'z takimi wynikami powinnas iść na dzienne', czylli jakby się człowiek nie ruszył tak jest źle. Poza tym sam studiów nie skończył, nigdy nie doświadczył co to znaczy pogodzić pracę ze studiami więc moim zdaniem nie ma prawa głosu i tyle- mam to w nosie co mówi.
  22. Dzisiaj się z nią spotkałam. Nie poznałam jej. Waży ze 40 kg, ma trzy włosy na krzyż, brak zębów, sińce pod oczami. Tragedia. Rycze juz trzecią godzinę.
  23. nie walczę, a nerwice mam już chyba dawno :)
  24. Mnie trochę pomogła praca, bo muszę być z ludźmi i nie moge pokazać, że się stresuje... Ale ostatnio mój stres jest dostrzegalny dla innych, często słyszę 'znowu się pani denerwuje'...
  25. A o mnie: ambitna, pewna siebie, otwarta, komunikatywna, 'ciebie się nie da nie lubić'... A w rzeczywistości trzese sie przed wyjściem do pracy, przed wyjściem na uczelnię, przed nowymi ludźmi, czasami przed rozmową z ludźmi których przecież znam... Mam wrażenie że mam sto twarzy, każdy odbiera mnie inaczej a nikt nie wie do końca jak jest naprawdę. -- 06 lip 2014, 20:10 -- A o mnie: ambitna, pewna siebie, otwarta, komunikatywna, 'ciebie się nie da nie lubić'... A w rzeczywistości trzese sie przed wyjściem do pracy, przed wyjściem na uczelnię, przed nowymi ludźmi, czasami przed rozmową z ludźmi których przecież znam... Mam wrażenie że mam sto twarzy, każdy odbiera mnie inaczej a nikt nie wie do końca jak jest naprawdę.
×