Skocz do zawartości
Nerwica.com

HelenaM

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez HelenaM

  1. Witajcie. Od kilku lat mam problemy ze snem. Przez większość czasu brałam Onirex/Zolpigen itp. Wiem, że jestem od nich silnie uzależniona. Powiedziałam o tym jakiś czas temu psychiatrze. Początkowo zmienił mi ww. leki na Perazin. Ten kompletnie nie działał. Wczoraj pierwszy raz wzięłam Mirzaten 30 mg. Zasnęłam, ale miałam koszmary, rano nie mogłam wstać i cały dzień kompletnie na nic nie mam siły. Jak za długo stoję i coś robię (np. myję naczynia) robi mi się słabo i znów muszę się położyć. Czy ktoś miał tak po tym leku? Jeśli tak to czy po dłuższym stosowaniu te skutki uboczne są znośne lub całkowicie znikają? Dodam, że po benzodiazepinach na drugi dzień czułam się wyspana i spokojna. Miałam dużo energii. Biorę też 100 mg Asertinu na dzień i 2x300 mg Depakine (rano i wieczorem).
  2. Będzie odstawiał. Bierze go jakiś miesiąc. Ma straszny natłok myśli. Jest przekonany o tym, że mnie kocha, ale jednak zaczął zwracać uwagę na facetów. Myślimy, że może być to skutek Jego kompleksów- patrzy na facetów lepiej zbudowanych itp. Ale to na razie tylko jakieś nasze tłumaczenia... Paradoksalnie też poprawiło się nasze życie seksualne, dlatego mam straszny mętlik w głowie...
  3. Witam. Jakiś czas temu mój chłopak rozpoczął leczenie lekiem Aciprex. Aktualnie dzienna dawka wynosi 15mg. Od czasu, w którym rozpoczął leczenie pojawiają się u Niego dziwne myśli dotyczące seksualności. Prześladują Go homoseksualne fantazje, zwraca większą niż wcześniej uwagę na innych mężczyzn. Jednocześnie bardzo otworzył się uczuciowo w stosunku do mnie. Jestem zaniepokojona. Czy Aciprex może w ten sposób działać, że w początkowej fazie leczenia pojawiają się tego typu myśli? Proszę wszystkich, którzy mieli podobne przeżycia o odpowiedź.
  4. Tak, od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiam. Chociaż z psychologami mam raczej nieciekawe doświadczenia. Musiałabym w końcu dobrze trafić. Cóż, trzeba próbować.
  5. Leczę się farmakologicznie od 5-ciu lat, ale miałam przerwę. Teraz biorę regularnie leki od ponad roku (sulpiryd 50 mg na dzień i onirex na bezsenność). Zawsze bardzo denerwowałam się wśród ludzi (w szkole i innych miejscach publicznych). Z tego powodu porzuciłam studia już po pierwszym semestrze, bo nie dawałam rady. Kiedy miałam cokolwiek powiedzieć na zajęciach grupowych kręciło mi się w głowie, serce biło strasznie szybko i się pociłam Do tego straszne trzęsienie rąk. Ataki takie jak ten w nocy nie zdarzają się często, ale pamiętam że zdarzały się już wtedy, gdy miałam 15 czy 16 lat. Jestem po poważnym załamaniu nerwowym, które przeszłam ok. 4 lata temu, ale skutki odczuwam do dziś. Boję się, że tak już zostanie
  6. HelenaM

    Zraniona, samotna

    Leczenie uczucia pustki po rozstaniu to długi proces, ale musisz być pewna że w końcu się od tego uwolnisz. Chociaż może dziś wydaje Ci się to niemożliwe, to na pewno minie. Przez długi czas przeżywałam to samo, po zerwaniu z chłopakiem (a był dla mnie jak Anioł, nigdy nie niszczył mnie fizycznie ani psychicznie). Musisz podjąć kroki, zacząć coś zmieniać w swoim życiu. Może to brzmi banalnie, ale trzeba robić cokolwiek, co sprawia nam chociaż minimum przyjemności, żeby odciąć się od tęsknoty. Powodzenia.
  7. Witajcie Często przeglądam forum, ale dziś zdecydowałam się napisać. Nie daję już rady. Wydarzyło się wczoraj coś, co trudno mi opisać. Poszłam na wieczorną Mszę do kościoła i przez większość czasu wszystko było w porządku. Do czasu, aż przyszedł moment Komunii Św. Wstałam z ławki i poszłam po opłatek. Czułam jak serce mocno mi wali, ręce drżały tak że nie byłam w stanie nad nimi zapanować, zalałam się potem. Ksiądz wręczył mi opłatek w dłonie, a ja nie mogłam podnieść go do ust. Poszłam do swojej ławki, uklękłam i modliłam się żeby się uspokoić. Cały czas trzymając opłatek w dłoni zaczęłam płakać. Nie wytrzymałam i wyszłam z Kościoła. Dopiero na parkingu zjadłam opłatek (czułam się spokojniejsza wiedząc, że nikogo obok nie ma). Płakałam jeszcze przez długi czas po tym, jak stamtąd odeszłam, prosiłam Boga o spokój. W domu trochę się uspokoiłam, ale to była cisza przed burzą. Około godziny 23 postanowiłam uszykować ubrania na dziś do pracy. Siedziałam przed szafą i nagle zaczęłam płakać. Wybranie odpowiedniej bluzki czy spodni stało się jakimś gigantycznym problemem, czymś co mnie przerosło. W tym samym momencie pisałam na facebooku z przyjacielem. Mówiłam mu że MUSZĘ znaleźć te ubrania, ale nie mogę. Powiedział żebym zrobiła to rano, ale ja nie przyjmowałam do siebie takiej opcji. Z pozoru banalny problem stał się dla mnie czymś obsesyjnym i niewyobrażalnie trudnym. Nie mogłam przestać płakać. Znów zaczęłam się trząść, ciężko łapałam oddech. Poprosiłam Go żeby do mnie na chwilę przyjechał. W tym czasie wyrzuciłam z szafy ubrania, położyłam się na nich i ryczałam już na dobre. Myślałam o tym jak beznadziejna jestem ja i moje życie. Byłam pewna (i teraz też jestem), że nie dam rady. Nie potrafię żyć. Jestem totalnie nie przystosowana. Czułam wielki strach (to też wciąż czuję) przed każdą kolejną chwilą mojego życia. Po kilkunastu minutach On przyjechał i jedyne co pamiętam to, to że pomógł mi podnieść się z podłogi i położyć do łóżka. Nie byłam w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie, tylko płakałam. Jestem prawie pewna, że gdyby nie to, że ten przyjaciel leżał przy mnie całą noc i głaskał mnie po głowie, nic nie mówiąc, to pewnie dziś by mnie tu nie było. Niczego bym nie napisała. Za kilka godzin muszę być w pracy. Dodam, że jestem opiekunką dziecka i strasznie boję się jak sobie z tym zadaniem dziś poradzę. Mam 24 lata, u psychiatrów leczę się od 5 lat. Jeśli macie podobne zdarzenia za sobą, bardzo proszę o podzielenie się nimi. Jeśli udało Wam się przejść przez te straszne chwile, powiedzcie jak sobie z tym poradzić. Ja już nie wiem co mam robić...
×