Witajcie
Często przeglądam forum, ale dziś zdecydowałam się napisać. Nie daję już rady.
Wydarzyło się wczoraj coś, co trudno mi opisać.
Poszłam na wieczorną Mszę do kościoła i przez większość czasu wszystko było w porządku. Do czasu, aż przyszedł moment Komunii Św. Wstałam z ławki i poszłam po opłatek. Czułam jak serce mocno mi wali, ręce drżały tak że nie byłam w stanie nad nimi zapanować, zalałam się potem. Ksiądz wręczył mi opłatek w dłonie, a ja nie mogłam podnieść go do ust. Poszłam do swojej ławki, uklękłam i modliłam się żeby się uspokoić. Cały czas trzymając opłatek w dłoni zaczęłam płakać. Nie wytrzymałam i wyszłam z Kościoła. Dopiero na parkingu zjadłam opłatek (czułam się spokojniejsza wiedząc, że nikogo obok nie ma). Płakałam jeszcze przez długi czas po tym, jak stamtąd odeszłam, prosiłam Boga o spokój.
W domu trochę się uspokoiłam, ale to była cisza przed burzą.
Około godziny 23 postanowiłam uszykować ubrania na dziś do pracy. Siedziałam przed szafą i nagle zaczęłam płakać. Wybranie odpowiedniej bluzki czy spodni stało się jakimś gigantycznym problemem, czymś co mnie przerosło. W tym samym momencie pisałam na facebooku z przyjacielem. Mówiłam mu że MUSZĘ znaleźć te ubrania, ale nie mogę. Powiedział żebym zrobiła to rano, ale ja nie przyjmowałam do siebie takiej opcji. Z pozoru banalny problem stał się dla mnie czymś obsesyjnym i niewyobrażalnie trudnym. Nie mogłam przestać płakać. Znów zaczęłam się trząść, ciężko łapałam oddech. Poprosiłam Go żeby do mnie na chwilę przyjechał. W tym czasie wyrzuciłam z szafy ubrania, położyłam się na nich i ryczałam już na dobre. Myślałam o tym jak beznadziejna jestem ja i moje życie. Byłam pewna (i teraz też jestem), że nie dam rady. Nie potrafię żyć. Jestem totalnie nie przystosowana. Czułam wielki strach (to też wciąż czuję) przed każdą kolejną chwilą mojego życia.
Po kilkunastu minutach On przyjechał i jedyne co pamiętam to, to że pomógł mi podnieść się z podłogi i położyć do łóżka. Nie byłam w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie, tylko płakałam.
Jestem prawie pewna, że gdyby nie to, że ten przyjaciel leżał przy mnie całą noc i głaskał mnie po głowie, nic nie mówiąc, to pewnie dziś by mnie tu nie było. Niczego bym nie napisała.
Za kilka godzin muszę być w pracy. Dodam, że jestem opiekunką dziecka i strasznie boję się jak sobie z tym zadaniem dziś poradzę. Mam 24 lata, u psychiatrów leczę się od 5 lat.
Jeśli macie podobne zdarzenia za sobą, bardzo proszę o podzielenie się nimi. Jeśli udało Wam się przejść przez te straszne chwile, powiedzcie jak sobie z tym poradzić. Ja już nie wiem co mam robić...