Czytam i jakbym to ja wszystko pisała. Tyle, że do wszystkich objawów dochodzi u mnie lęk przed udarem, ponieważ 3 dni temu przeczytałam artykuł w gazecie, że udar po 40-stce jest najczęstszą przyczyną zgonów u kobiet. Gdy mam objawy kołatania serca - myślę, że to zawał, gdy drętwieje mi lewa ręka - to udar. Wpadam w panikę i cała machina sama się nakręca. Nie mam już siły. Spałabym non stop, tak jestem wyczerpana napadami paniki. Domownicy nie rozumieją, że potrzebuję odrobiny spokoju. Uciekam do łazienki, głęboko oddycham, zaczynam się uspokajać... pukanie, czy zaraz wychodzę. Nie wytrzymuję i wrzeszczę, że na piętrze jest druga łazienka! Ciśnienie mam cały czas za wysokie - średnio 160/100; bywa wyższe. Biorę zomiren i jakoś ciągnę... Najgorzej bywa w pracy. Nieraz uciekam do kuchni pod pretekstem zaparzenia herbaty, opanowuję lęk, wracam do pokoju i znów napad. Przeklęty lęk; lata brania leków, psychoterapii i nadal trwa. Walczę i trwam w tym. Na szczęście z natury jestem optymistką i staram się myśleć, że to minie. Zrzucam winę na pogodę; problemy finansowe itp... Wiem, że to powoduje ataki. Niby nauczyłam się z tym żyć, ale i tak jest to męczące.