Skocz do zawartości
Nerwica.com

CrystalSpirit

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez CrystalSpirit

  1. Mi co prawda ubyło kilka natręctw, ale przybyło za to nowych Ostatnio na przykład mam manię sikania przed snem nawet, gdy nie mam takiej potrzeby. Wtedy lecę do łazienki i się zmuszam, bo inaczej nie zasnę. Muszę jeszcze sprawdzić kuchenkę i drzwi od mieszkania, ale to już akurat taka nasza norma
  2. Dobrze, że się chociaż we wspomnieniach zapisało Ja za to miałam "świetny dzień". Jechałam jeden przystanek metrem, aby odebrać polecony na poczcie i dostałam mandat. Szkoda tylko, że 2-3 dni temu dostałam już mandat, tak samo za jazdę na gapę. Niczego się nie nauczyłam :) Nigdy więcej jazdy bez biletu, nawet przez jeden przystanek!
  3. Hej, Linkaaa gratuluję przetrwania Najważniejsze, że masz już to za sobą a być może płacz był drogą do ulgi. Najważniejsze są te pierwsze momenty a potem kwestia przyzwyczajenia, przynajmniej w moim przypadku. Bardzo ci dziękuję za rady, od razu po samym przeczytaniu zrobiło mi się lżej na serduchu :) Na szczęście nie było tak źle i dogadałam się, aby nie być na kuchni - 19 piętro dla vipów, jak to super brzmi Teraz tylko wziąć się za siebie i na pewno będę pamiętała o twoich radach, zresztą nie będzie tak nigdy, że cały świat mnie polubi, sama nie lubię wielu osób a jeśli z kimś się dogadam to tym lepiej, jeśli nie - ich sprawa :) A bede się motywować, choćby i tymi pieniędzmi Życzę powodzenia i trzymam kciuki
  4. Ja może nie jestem zbyt doświadczona jeśli chodzi o pracę, bo miałam ich niewiele. Od dziś zaczynam staż w Westinie i tu moja choroba sie odezwała z podwójnym nasileniem. Od miesięcy chciałam staż bo sądziłam, że pójdę do Sheratona, gdzie byłam i było wspaniale. Do tego mam być na kuchni, której nienawidzę a w Sheratonie dogadałam się ostatnio, żeby nie być na kuchni - walczyłam o to jak wariatka. I teraz nasuwają mi się tysiące pytań, przez które, jak widać nie mogę spać: czy mnie wszyscy znienawidzą? czy będę tą samą niezdarną jełopką, na którą wychodzę? czy będę wyglądać idiotycznie w chodakach na kuchni? czy stracą przeze mnie klienta? czy nie będę się umiała obronić przed wrednymi ludźmi? Boję się strasznie i myślę o rezygnacji, ale potrzebuję pieniędzy i jestem rozdarta... Do tego jak mnie za pierwszym razem ta cholerna nieśmiałość napadnie - to już koniec, cały miesiąc taki będzie i z nikim się nie dogadam. Myślę, czy nie pogadać z jakimś personalnym, żeby nie być na kuchni, ale wątpię, że się zgodzą, bo mam straszne z tego wspomnienia i ogólnie nie lubię tego całego stania i gotowania, wolę śmigać po sali bankietowej. Jestem tak załamana tą "nową" sytuacją, że aż kilka razy doszło do płaczu, wszystko się we mnie buzuje. Do tego muszę jeździć na gapę, bo moja "kochana" babcia nie dała mi na bilet a książeczka sanepidowska też niepodpisana bo nie mam pieniędzy. Czy nie zrezygnować i iść do innej pracy i zostawić tam chłopaka samego, czy iść tam i cierpieć. No coż, trzymajcie kciuki, oby szybko ten staż się skończył jakby coś...
  5. - sprawa z zamykanymi drzwiami - lustro, np. wszystkie lustra przed snem muszę odwrócić, bo boję się, że spojrzę w to lustro i mi się jakaś twarz pojawi - przed snem muszę na ławie rozłożyć wszystko równolegle do siebie i poprawiam to z 500 x żeby było idealnie (mimo, że poza moja ława jest syf ) - przed kapiela musze sobie wszystko ułożyć obok siebie od szczoteczki, po gabke czy płyn pod prysznic (według kolejności użycia ) - w skmce siadam zawsze z tej samej strony i przy tym takim wyświetlaczu przystankow, żebym wiedziała gdzie jestem - mam coś takiego dziwnego, że maluje paznokcie tylko po to, żeby po wyschnięciu ich zdrapać ten lakier - jak śpię to muszę być odwrócona do ściany z jedna stopa na drugiej - jak wcześniej ktoś pisał o pozycji "na trumnę" to ja kładę się tak, że ręce kładę na nogach - jak myślę o czymś złym, to boję się, że to się stanie, więc udaję, że wypluwam te myśli - czyli ogólnie wydmuchuje powietrze żeby nikt nie słyszał, że to robię i po tym wszystkim wiem, że nic teraz się nie stanie albo mam taka nadzieję Łał, trochę tego mam, ale widzę, że sporo osób ma podobnie...
  6. Myślę, że nie przesadzasz :) a przynamniej ja cie rozumiem. Mam problem z babka, przez nia mam nerwice i zawsze kiedy się z nia pokłócę wyżywam się na moim chłopaku, czego potem bardzo żałuje, bo wiem, że mu wtedy przykro myślę, że to podobnie wyglada. Nie wiem czy to natrectw, ale mam coś takiego, że jak pomyślę o czymś złym, czego nie chce, żeby się wydarzyło to muszę po cicchu udawać że to wypluwam, żeby to się nie stało. Mam też tak, że zanim połknę ślinę też muszę udawać, że wypluwam coś. Trochę nienormalne. Mam też problem z asymetria z poszczególnymi przedmiotami, mimo że jestem strasznym bałaganiarzem.
  7. CrystalSpirit

    Hej :)

    Cześć wszystkim :) Na przywitanie powiem, że mam 18 lat a od 3 cierpię na nerwicę najprawdopodobniej lękowa. Bardzo się boję iść z tym do pychologa, nie wyobrażam sobie mówić komuś o tym co mnie dręczy, co zrobiłam. Już lepiej by mi to było napisać. Ponieważ nie znam nikogo z nerwica, chciałam znaleźć tu ludzi, którzy mnie rozumieja i wiedza czym jest nerwica. Niestety mój chłopak nie rozumie tego. Baaaardzo go kocham, to najlepsze co mi się w życiu przytrafiło, mimo, że przez większość czasu nie potrafiłam go docenić. Jesteśmy razem dokładnie 2 lata i 8 miesięcy. Jest inteligentny, dobry - ja się wydzieram, wszystko mnie denerwuje, a on na wszystko spokojnie, czasami tylko też wybucha, ale wcale mu się nie dziwię. Niestety nie czuję się przez niego w pełni wspierana. Myślę, że objawem mojej nerwicy jest moja "rodzinka". Oczywiście moja mama jest w porzadku. Ojca nie było od 15 lat, dopiero 1,5 roku temu się pojawił i próbujemy budować kontakty, ale dobrze się dogadujemy, jest taki sam jak ja :) Sadzę, że nerwice złapałam przez babkę. Przez 5 lat mieszkałam z mama we Włoszech, więc nie musiałam jej ogladać, ale byłam jednak mała i sadziłam, że jest dobra. Wróciłam do niej w wieku 10 lat i została moim opiekunem prawnym, bo moja mama musiała mi ciagle zmieniać szkołę a u siebie pracę, powiedziała, że u "babci" bedzie mi lepiej i wygodniej. Oczywiście skad mogła wiedzieć, że mnie też bedzie traktowała tak, jak robiła to z nia. Przecież byłam wnuczka. Do osiagniecia 15 było wszystko ok. Dopiero, gdy już naprawdę zaczęłam dojrzewać, zaczęło się piekło. Nie mogłam wychodzić po 18. Chodziłam w dziurawych, brudnych butach, mimo że ona miała emeryturę, dostawała na mnie pieniadze i emeryturę od jej męża. Mam jej strasznie za złe, że mnie utuczyła, bo teraz gdy schudłam, mam strasznie obwisła skórę. Gotowała tłuste rzeczy, wszystko na smalcu, tłusta szynka, wszystko co tłuste, nigdy nie było w lodówce nawet sałaty. Ja tego nie chciałam jeść, ale skoro nic innego nie było - w końcu pod wieczór strasznie głodniałam i jadłam tego dużo. Starałam się też gotować sama coś chudszego, ale z nerwów jadłam ogromne porcje. Prosiłam ja żeby kupiła cokolwiek, jakieś owoce, warzywa, ale nie. Mdliło mnie od tego tłuszczu. Miałam ogromne kompleksy, czułam się ohydna nie mogłam na siebie patrzeć. Dziś mam bulimię, gdy zjem według mnie zbyt dużo, już wiem, gdzie mam iść po jedzeniu. Później za to, że miałam 1 zagrożenie z matmy, powiedziała mi, patrzac prosto w oczy, że skończę jak moja matka - zostanę zwykła k***a. a moja mama nie jest żadna k***a, tylko samotna kobieta z wieloma problemami, miała wielu chłopaków, ale nikt jej nie każe mieć tylko jednego w życiu, bo tak wypada. Sytuacje sa różne. Po tych słowach zabiła już wszystkie nasze relacje. Zaczełam ja ogromnie nienawidzieć. Kłamałam, żeby dostać pieniadze na normalne jedzenie i wiele innych rzeczy. Miała też fioła na punkcie kościoła. Ja nie chciałam chodzić, i od wtedy gdy przestałam tam uczęszczać zostałam pie******ym diabłem. Byłam ubliżana na każdym kroku. W tym roku przestałam starać się w szkole. Nie chodzę, bo nie mam siły na więcej nerwów. Przez to, zamiast spytać, jaki mam problem i ofiarować pomoc, w każdy weekend ok 6 ona udaje, że do kogoś dzwoni i drze się do słuchawki ile sił, aby tylko mnie obudzić, nie zdajac sobie sprawy, że mogłam nie przespać całej nocy bo kołatało mi serce i miałam ataki lękowe. Po co mam jej to mówić, przecież ona już była dla mnie nikim. Druga częścia rodzinki jest jej maż, ja go żadnym dziadkiem nie chcę nazywać. Ona latala do niego na skargę i gdy przychodził do mnie do pokoju pytał czemu taka jestem itd. Oczywiście mówiłam, że to ona mnie obraża i traktuje jak śmiecia. I poszło, zaczał się wydzierać tak głośno, że i ja zaczełam. Dostałam z 10 razy kablem w udo. Miałam okropne rany. Co było najśmieszniejsze? Że on już stał z tym kablem, miał go przygotowanego. Jego też znienawidziłam. Zaczełam się wszędzie okaleczać. W końcu moja mama wróciła do Polski gdy ja już byłam w 2 klasie liceum i po 3 awanturniczych miesiacach wyprowadziłyśmy się z jej chłopakiem. To było piękne. Zaczełam się uczyć, byłam spokojniejsza, naprawdę szczęśliwa. Niestety ataki nadal miałam. W końcu mama popadła w długi, bo Marcin ja zostawił a wcześniej pomagał finansowo. Wróciliśmy do babki i zaczęło się wszystko od nowa. Oczywiście doświadczeń mogłabym wymieniać wiele, ale ten post już jest okropnie długi. Zaczełam pić, palić, nawet paliłam trawę. Upijałam się do nieprzytomności, żeby czuć "luz". Oczywiście robiłam z siebie tylko pajaca. Głupoty robione po alkoholu jednak bardziej umocniły moja chorobę. Dziś mam 18 lat i jestem w rozsypce. Chciałam tak bardzo śpiewać, ale ucięto mi skrzydła. Chciałam być wzorowa uczennica, ale zaniemogłam. Codziennie leżę w jednym miejscu i nie mogę się ruszyć. Wszyskiego mi się odechciewa. Na sen biorę mocne leki jak hydroksizinum ( nie wiem, jak to się pisze) bo tylko one mnie mocno usypiaja i odpreżaja. Wybaczcie mi ten monolog, nie wiedziałam gdzie to wszystko z siebie wyrzucić. Może ktoś bedzie miał ochotę to przeczytać, może ktoś ma podobnie. Ja się czuję lżej, trochę łez poleciało, ale czasami staram się walczyć, przynajmniej dla mojego faceta, ale czasem nerwica i depresja sa silniejsze. Pozdrawiam wszystkich
  8. Ja miałam kiedyś, odnośnie ataków, najgorszy w moim życiu. Serio, myślałam, że umrę. Obudziłam się w nocy ze strasznym bólem brzucha, więc pognałam do toalety (wiadomo po co... ). No i gdy tak siedziałam, strasznie się trzęsłam. Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam byłam przerażona, miałam czarno przed oczami i miałam wrażenie, że coraz bardziej ciemnieje, darłam się jak wariatka, nic nie widziałam. To było okropne, już kumulowałam w sobie ostatnie myśli w razie czego. Na szczęście pochyliłam się nisko i przestałam myśleć patrzac się w jeden punkt na podłodze. No i jakoś mi przeszło :) Ktoś z Was też oślepł tak kiedyś? Co do samej nerwicy, to prawda, nikt tego nie rozumie. U mnie w szkole wszyscy widza że sie trzese, obgryzam paznokcie, mam tiki. Nic. Widocznie im to wyglada jak typowe denerwowanie się odpytywaniem.
×