Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sarin

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Sarin

  1. Wiedziałam, że wrócę. Wiedziałam, że ona tak łatwo nie odpuści, że jestem jej niewolnikiem. I jak na niewolnika przystało, posłusznie wykonuję jej rozkazy, a ona w zamian przynosi ulgę. Ukojenie bólu. Chce dla mnie dobrze. Nie chce żebym cierpiała, dlatego nawet kiedy ludzie próbują przekabacić mnie na swoją stronę i wmawiają, że jest zła, ona spokojnie czeka i wraca, kiedy jej potrzebuję.
  2. Czuję się okropnie. Problemy fizyczne i psychiczne totalnie mnie wykańczają. Jest naprawdę źle i nie wiem, co mam robić. Zostałam zgwałcona… Zgłosiłam to, ale co z tego, skoro sprawę umorzyli… Ponad 3 miesiące czekałam na przesłuchanie. Bałam się, bo widziałam tego człowieka po raz drugi, do pracy chodziłam z duszą na ramieniu, codziennie przejeżdżałam obok „tego” miejsca i wciąż czekałam. Kiedy nadszedł pierwszy termin, ponad 2 miesiące po zdarzeniu, 2 godziny przed przesłuchaniem zadzwonili i z przyczyn technicznych je odwołali. Zajebiście… Po nieprzespanej ze strachu nocy dowiedziałam się, że nic z tego nie będzie i muszę czekać kolejny miesiąc. A potem po tygodniu prokuratura poinformowała mnie o umorzeniu śledztwa… Kurewsko szybko im to poszło… Pierdolona sprawiedliwość Wszystko się wali. Znowu nie daję sobie z sobą rady. Znowu ryczę i chcę zrobić sobie krzywdę. Podupadłam na zdrowiu, a lekarze przed długi czas traktowali mnie jak symulantkę, czasami wprost mówili, że powinnam znaleźć się w psychiatryku, a nie zawracać im głowę. A teraz, kiedy znacznie się pogorszyło, nikt nie wie, co mi jest. A ja stałam się totalnie uzależniona od innych. I czuję się potwornie. W efekcie, znowu pojawia się chaos i wojna myśli w głowie. Nie sposób tego ogarnąć. Sprzeczności sprawiają, że czuję się jak wariatka i ciągle staczam się w dół. I uruchamiają się mechanizmy bpd. I wszystko wraca. I cały arsenał objawów boleśnie daje o sobie znać. Paniczny lęk przed odrzuceniem, niezdolność do przeżywania sprzeczności, kryzys emocjonalny, zaniżona samoocena, ignorowanie sprzeczności w postrzeganiu samej siebie, rozszczepienie, burze emocjonalne, złość – masa złości, chwiejność, niepokój, prześladowanie przez superego, autoagresja… Aż zaczynam w środku wariować. Czuję jak rozrywa mnie na strzępy. Jak sama siebie rozrywam na strzępy… I nie umiem temu zaradzić. Nie sposób nawet opisać tego, co się dzieje w mojej głowie. Jak kotłują się w niej różne myśli, jak sprzeczne pragnienia toczą ze sobą bój… A ofiara jest tylko jedna – ja sama… Nie sądzę, żebym długo jeszcze to wszystko wytrzymała…
  3. Ja pod koniec sierpnia bede miala przerwe. Dwa tygodnie bez terapii. Co prawda juz wiem o tym urlopie, zeby sie oswoic z ta decyzja, ale i tak juz sie boje tej przerwy. Troche to przerazajace. Bojje sie ze nie dam sobie rady.
  4. Czuje sie ostatnio strasznie gownianie. Mialam chwilowy okres popraqy, w ktorym bylam stabilniejsza, bylo troche latwiej, a przede wszystkim jakos mniej myslalam, ale teraz znowu jest do dupy. Objawy bpd sie nasilaja, strach przed odrzuceniem, samotnosc, zlosc, pustka i masa sprzecznosci. Chaos. W glowie kompletny chaos, a sama terapia stracila sens. Terapeutke idealizuje i z jednej strony najchetniej chodzilabym na terapie kilka razy w tygodniu, a z drugiej strony ciaagle jest ten dystans i strach zeby nie byla zbyt blisko, zeby sie nie przywiazac, bo jak potem mnie porzuci to bedzie ciezko. W dodatku ludzie po prostu mnie wkur.... Zdaje sobie sprawe, ze wiele w tym mojego zaburzonego postrzegania, ale to rylko poglebia moja zlosc. W ogole, tak jak kiedys myslalam, ze ja ogolnie sie nie zloszcze, ze to raczej doly, smutek, depresja itp. to teraz po setkach sesji dopiero pojelam i zobaczylam, ze sa we mnie ogromne poklady zlosci. Zlosci na ktora sobie nie pozwalam, bo przeciez idealni ludzie sie nie zloszcza. Nie wiem jak ta zlosc wyrazac i zazwyczaj konczy sie przekierowaniem jej na siebie w postaci roznorodnej autoagresji. Nie daje juz rady, bo w glowie panuje istny sajgon. Sprzeczne pragnienia, sprzeczne informacje, takze od lekarzy i specjalistow. Jedni daja nadzieje, inni ja odbieraja... Masakra... Do dupy z tym wszystkim...
  5. zorzynek, to prawda, skrajności to mój spory problem. Albo wszystko, albo nic. Niby wiem, że nie przepadło to całkowicie, ale aktualnie nie czuję się jakby ta wiedza, gdzieś we mnie była. Zawaliłam jedną główną sprawę i żal mi, że tak daleko się cofnęłam. A najbardziej dlatego, że głównym powodem nie był on, bo z tym bym sobie poradziła, ale traktowanie lekarki i policjantki - osób, które powinny pomóc, a w moim odczuciu zrównały mnie z ziemią.
  6. zorzynek, też się zastanawiałam nad skargą na tą lekarz, ale pewnie szybko wybroniłaby się argumentem, że się leczę psychiatrycznie i na pewno przesadzam. A nie mam siły chyba kolejny raz być ocenianą tylko przez to. Na terapię chodzę i ogólnie są nawet jakieś niewielkie efekty, ale teraz w ciągu godziny wszystko co wypracowałam przez ostatnie miesiące runęło niczym domek z kart...
  7. Nienawidzę tego życia! Chcę już na zawsze mieć święty spokój. Jeszcze nie doczekałam się dnia zeznań na policji, bo oczywiście to trwa "tylko" 2,5 miesiąca, a dziś idąc do pracy widziałam sprawcę. Stał sobie jak gdyby nigdy nic na przystanku i wyglądał na bardzo zadowolonego z życia. Jestem niemalże pewna, że patrzył w moim kierunki i boję się, że mnie rozpoznał Dziś przez cały dzień umieram ze strachu, co to dalej będzie. Jak tylko go zobaczyłam wpadłam w taką panikę, że logiczne myślenie było dla mnie czymś niewykonalnym. Uciekłam do budynku, gdzie pracuję, bo tam są drzwi wejściowe na kod, ale to i tak nie pomogło. Było mi słabo, nie mogłam oddychać, ze zdenerwowania byłam zlana potem i ogólnie ledwo zachowywałam przytomność. Ktoś wezwał karetkę, a tam zamiast pomocy otrzymałam kilka kolejnych "policzków". Ratownicy-faceci bardziej starali się mi pomóc niż kobieta-lekarka. Ta na mnie wrzeszczała, że co ona ma robić, skoro nic nie mówię, że mam się ogarnąć i natychmiast zacząć współpracować. Nie raz ani nie dwa, słyszałam teksty typu: weźcie ją ode mnie, bo nie zdzierżę, albo: nie mam już cierpliwości. Kiedy powiedziałam o leczeniu psychiatrycznym koniecznie chciała znać diagnozę, no to mówię, że osobowość chwiejna emocjonalnie, a ta do mnie z tekstem, że w takim razie mam się ogarnąć, bo ludzie jakoś normalnie sobie z wszystkim radzą i przyjmują różne rzeczy normalnie, a ja jak głupia panikuję. Po czym usłyszałam nową definicję borderline: że skoro osobowość chwiejna emocjonalnie, to przecież to musi oznaczać jedynie, że jestem przewrażliwiona i panikuję w sytuacjach, które są normalne, naturalne i codzienne. Wkurwiłam się wtedy i wykrzyczałam jej, że ciekawe jak by się zachowywała, gdyby to ją zgwałcili, to tak mnie słuchała, że stwierdziła, że po 2 latach, to chyba mnie pojebało, że się tym przejmuję. Co z tego, że z dwóch miesięcy ubzdurała sobie dwa lata... To już nie było ważne. Ratownicy widząc, że nie jest ze mną dobrze, chcieli zawieźć mnie do szpitala, gdzie się leczyłam, żeby dali mi coś na uspokojenie i na spokojnie mnie poobserwowali. Już między sobą mieli ustalone i oboje byli takiego samego zdania, ale to lekarka ma ostateczne zdanie, a ta stwierdziła, że dadzą mi Relanium i zostawią mnie na ławeczce, to sama dojdę do siebie. Co z tego, że po Relanium chce się spać, co z tego, że będąc w takim stanie, nie myśli się trzeźwo i mogłam odwalić coś znacznie gorszego, co z tego, że to właśnie przebywanie na dworze, niedaleko gdzie go widziałam napawało mnie takim strachem. Wg niej miałam uspokoić się na ławeczce i tyle... Zrezygnowałam więc z takiej pomocy. Zgodziłam się na Relanium, ale zaraz potem sama wyszłam z karetki. Ratownik próbował mi pomóc, ale słyszałam głos lekarki, że ma mnie zostawić. Poszłam więc, chwiejąc się na nogach, z powrotem do budynku, gdzie pracuję i zamknęłam się za tymi drzwiami na kod. Skończyło się na tym, że jak "lekarka" to zobaczyła, sama przyszła do mnie i czekała tak długo aż ktoś schodził z piętra i otworzył jej drzwi, po czym podeszła do mnie i zaczęła wrzeszczeć, że znowu siedzę w tym samym miejscu, że co ja sobie wyobrażam itp. Zaczęła mnie straszyć policją, jakbym to ja kurwa sama się zgwałciła. Powiedziałam jedynie, że policja przynajmniej by mi pomogła i uciekłam wyżej, ale byłam tak słaba, że spadłam ze schodów. To już ją nie zainteresowało, bo poszła sobie, a karetka odjechała. Nosz, kurwa, no! Dlaczego od osób, które powinny pomóc, jeszcze bardziej się obrywa? Mam tak ogromny żal go wszystkich i wszystkiego, że nie wiem, co robić. Na policji też usłyszałam, wiele niemiłych słów. Kiedy powiedziałam, że ze strachu schowałam się w budynku pracy, policjantka do mnie z tekstem: przecież tam było pełno ludzi, co pani myślała, że on sobie podejdzie i panią zgwałci? W efekcie musiałam się tłumaczyć z własnego strachu. Dlaczego spanikowałam i uciekłam, a nie zadzwoniłam na policję. Dobrze chociaż, że nie kazała mi samej go łapać... Siedzę teraz kompletnie rozwalona i nie wiem, co robić. Pierdolę to wszystko. To nie tak powinno być. Bo właściwie sam fakt, że go widziałam byłby trudny do zniesienia, ale fakt, jak zostałam potraktowana przez lekarkę i policjantkę jest dla mnie dużo gorszy. Czuję się jak śmieć. Jak sprawca, a nie ofiara. I jak tu się dziwić, że kobiety nie chcą zeznawać... Radzę Wam, nigdy się na to nie decydujcie, bo zrobią wam pranie mózgu i tak długo będą poniżać i wmawiać różne rzeczy, że wyjdziecie stamtąd z pewnością, że same jesteście sobie winne. Pierdolony system. Pierdolona służba zdrowia...
  8. Czuję się fatalnie. Wczorajszy i dzisiejszy wieczór, to jeden wielki koszmar. Tyle się dzieje. Na terapii, w głowie, w życiu... A ja sobie z tym nie radzę. Ostatnio na terapii poruszyłam z terapeutką sprawę gwałtu, że mam ogromny żal za to co się stało. Do kogo? Nie wiem. Jest to nieukierunkowany żal oraz poczucie krzywdy i niesprawiedliwości i to chyba jeszcze bardziej wszystko pogarsza. Bo nawet nie mam się na co/kogo wściekać. Kogo/co obwiniać. W dodatku, po gwałcie paradoksalnie pojawiła się u mnie ogromna potrzeba bliskości, a tej nie ma kto mi zagwarantować, bo nie mam takiej osoby. A chciałabym mieć. Zresztą, zawsze chciałam mieć rodzinę... Tyle, że oprócz tej potrzeby jest też strach i poczucie beznadziei. Że przecież to i tak na nic. Bo związek, to też seks, a co ja wtedy zrobię? Co ja powiem? Poza tym włączają się jeszcze kompleksy i uruchamia zerowe poczucie własnej wartości i tak naprawdę okazuje się, że jestem w czarnej dupie.
  9. Dawno tego nie robilam, ale teraz znowu czuje ze to moje jedyne wyjscie. Ze tylko przerazliwy bol albo glebokie rany sa q stanie mnie uspokoic. Albo ogien... Wiem, jestem nienormalna, ale ja chyba naprawde nie umiem bez tego zyc. Nie wiem nawet czy chce bez tego zyc...
  10. Latwo sie mowi ze ofiara nie jest niczemu winna. Tez tak kiedys myslalam, dopoki nie doswiafczylam na sobie czym jest gwalt. Nie mam nawet sily wierzyc ze to nie byla moja wina. Milion mysli klebi sie w glowie, ale zadna nie rozgrzesza mnie za to, co sie stalo. A pytanie, co ze mna jest nie tak? towarzyszy kazdemu dniu, kazdej nocy pelnej koszmarow. Chcialabym zasnac i juz sie nie obudzic...
×