Skocz do zawartości
Nerwica.com

ktosia

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ktosia

  1. Cześć! Dzięki za odzew. Nie mogę powiedzieć, że odradza samą konsultację, bo ja już poszłam dalej i zapytałam, czy jej zdaniem nie powinnam się wspomóc właśnie lekami. I tu zauważyłam wyraźną niechęć, bym szła w tę stronę. Zresztą, psychiatra to przecież lekarz, jeżeli nie wystarcza mi psychoterapia i zgłaszam się do niego, to rozumie się to jednoznacznie - że idziesz po leki. Ale pewnie masz rację - że nie musi tak być, a mogłabym w końcu dostać jakąś diagnozę. W każdym razie usłyszałam, że leki niczego nie załatwiają i poczułam się tak, jakby mi sugerowała, że chcę iść na łatwiznę, bo przecież muszę to przepracować w terapii i to trwa. Tylko że muszę jakoś żyć i pracować, teraz, a te objawy mi to skutecznie uniemożliwiają, więc też nie zadowoliła mnie jej odpowiedź - nie otrzymałam właściwie żadnej wskazówki, jak sobie z tym radzić.
  2. Witam! Zakładam ten temat, bo mam wrażenie, że dotyczy mnie kilka zaburzeń jednocześnie i powinnam chodzić na kilka terapii (co jest przecież niewykonalne i bezsensowne). Napiszę Wam trochę o sobie, może ktoś będzie mi mógł coś sensownego podpowiedzieć... Mój ojciec jest alkoholikiem i właśnie z tego wątku zaczęłam szukać dla siebie pomocy - chodzę na terapię dla dda. Jest przydatna, ale nie pomaga mi w pełni. Mianowicie - mam okropne ataki lęku, zdaje się, nerwicowe. I tu mam wątpliwości, bo wyczytałam gdzieś, że przy nerwicy może pojawiać się lęk nieuzasadniony, nagle, nie wiadomo skąd. U mnie to nigdy nie jest "nie wiadomo skąd". Denerwuję się w sytuacjach społecznych - np. gdy mam coś mówić, robić w grupie ludzi, gdy jestem na widoku innych. Nie cierpię tego, bo tak naprawdę chciałabym to robić - np. zabrać głos w publicznej dyskusji, ale gdy pojawia się taka możliwość, zaczynam cała dygotać, trzęsą mi się nogi, ręce, nie mogę tego opanować, chciałabym uciec, bo dodatkowo pojawia się obawa, że inni to zauważą. To jest koszmarne. Nic nie pomaga - przekonywanie siebie, że będzie dobrze itp. Tu moje pytanie: czy to jest nerwica? czy fobia społeczna Utrudnia mi to życie, nie radzę sobie z tym, ale nie byłam u psychiatry, nie biorę leków. Moja terapeutka mi to odradziła - jej zdaniem leki niczego nie załatwiają. Rozumiem to, ale te napady uniemożliwiają mi pracę, normalne życie, a samo nie przechodzi. I przede wszystkim fizycznie mnie to bardzo wyczerpuje. Wydaje mi się w tej chwili, że to niemożliwe, bym dała sobie radę bez leków, a jednocześnie się ich boję. Mam też stany depresyjne - apatii, bierności, np. nie jestem w stanie przez dwa dni wyjść z domu. Nie wiem, co mam robić, a jestem w niezłej rozsypce, mam poczucie, że powinnam zrobić coś, bo się zapadam coraz głębiej, a zwykłe rozmowy z terapeutą nie pomagają. Jeśli na tym forum są podobne posty, to proszę, podpowiedzcie, gdzie. Z góry dziękuję.
  3. Wybieram się do PZP na Mochnackiego. Znalazłam powyżej jedną pozytywną opinię i jedną na nie, ale jeśli ktoś z Was jeszcze coś wie na ten temat, to będę wdzięczna: czy jest tam ktoś sensowny, wart polecenia?? lub kogo omijać szerokim łukiem...
  4. Niby to wiadomo, ale przecież tu ciężko się trzymać rozsądku, bo to ogólnie nie ma wiele wspólnego z rozsądkiem Poza tym, to wyjątkowa sytuacja, rzadko kto w tym przypadku ma możliwość zderzyć się z rzeczywistością
  5. cześć wszystkim! Ja mam prośbę do Amy Lee choćby o namiary na te teksty, linki. Cóż, mnie to również w jakimś stopniu dotyczy. Nie tak, jak to opisał kkdm, ale podobne sytuacje pojawiają się z dużą regularnością - już wiem, że jak mnie coś takiego złapie, to muszę przeczekać kilka dni intensywnego myślenia na czyjś temat, przeszukiwania w googlach wszelkich o niej informacji, a potem to przechodzi, jak gorączka, do następnego razu, następnej osoby. Wiecie ile razy zdarzyło mi się autentycznie cierpieć, że osoba X, która jeszcze wczoraj była mi zupełnie obojętna, nosi obrączkę (bo gdyby nie nosiła, to jeszcze byłaby dla mnie dostępna ), po czym za jakiś czas dziwić się, że mogłam w ogóle się czymś takim zajmować?... Wiem, że to idealizacja, idealizuję również ludzi z realu, takich ledwo poznanych... Chętnie bym poczytała coś na ten temat, bo jakoś nigdy tego nie poruszałam na terapii, głupio jakoś, jak już się dawno skończyło podstawówkę
×