Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dziewczyna_18

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dziewczyna_18

  1. A tak w ogóle to jest ktoś po prostu brzydki na świecie? Brzydki wygląd jest często wynikiem zaniedbania i złego stylu życia, a tak to generalnie wszyscy wychodzą z punktu "średniego wyglądu". Oprócz tych, którzy po prostu są obiektywnie piękni. ---- EDIT ---- No więc ja się właśnie podpisuję pod słowami daroh
  2. daroh, No zaraz znowu się zacznie : A czemu ma mu nie dać? To jest dziwne, od tego są ludzie żeby się tego etc... Więc Twoje stwierdzenie może tylko doprowadzić do punktu wyjścia A chłopak może być pewny siebie, jeśli jest atrkacyjny, ale przesadzać też nie można, bo łatwo popaść w skrajność i samouwielbienie ("Bo ja tylko kocham SIĘ" ) Ja jednak wierzę, że na tym świecie poza wyglądem, seksualnością, statusem itp liczy się coś w rodzaju wnętrza, duszy, wzajemnego porozumienia... Jak kiedyś uda mi się stworzyć udany związek na takiej podstawie, to dam Wam znać A jak nie, to się wnerwię i zacznę korzystać z tych męskich ciał, wymacam wszystkich fajnych facetów dokoła i będę happy, a co mi tam Póki co jednak żyję nadzieją romantyczki wierzącą w tzw. true love
  3. Dobra, a te przypadki kiedy piękna laska jest z facetem o średniej urodzie, albo piękny chłopak z dziewczyną, która wcale nie jest zbyt urokliwa? Zdarzają się takowe. NIe twierdzę, że ładny chłopak nie może byćintelignetny, dlaczego by nie, obawiam się tylko, że jest zbyt zarozumiały często, bo wie, co mu daje uroda i to permanentnie wykorzystuje do zaspokojenia swoich potrzeb, nierzadko raniąc innych, takie rzeczy też się zdarzają. I tak sądzę ostatecznie, że każdy przypadek jest inny i że człowiek poza biologią ma w sobie coś więcej, dlatego przypadki pochodzące czysto z natury nie sprawdzają się zawsze w przypadku ludzi.
  4. Nie mam nic do przystojnych facetów, niech sobie będą, też mogę popatrzeć Nie zazdroszczę im wyglądu i w ogóle. I jeśli jest fajny, w porządku to super. Jednak jest tak że czasem nam się ktoś podoba, bo według nas ma coś w sobie i do niego właśnie ciągnie nas bardziej niż do pozostałych, nawet jeśli on akurat nie jest taki super przystojny...I wcale nie oznacza to, że dziewczyna która zauroczyła się takim nie-przystojniakiem jest desperatką. Ludzie nie dzielą się na kategorie: piękni i pożądani i brzydcy i do dupy, choć może się wydawać, że tak jest, ale to co jest oparte na pozorach i powierchowności długo nie przetrwa. Inne rzeczy liczą się bardziej na dłuższą metę. A piękny niekoniecznie jest pusty, niestety często zauważam, że tak jest. Pusty nie w sensie inteligencji czy osobowości. Pusty czyli uważający się za bożyszcze tłumów, wielbiący siebie, zarozumiały, nie przejmujący się uczuciami innych, zadufany w sobie, jak ktoś przyzwyczai się do tego, że wszyscy go pragną i chcą go zdobyć, to się taki staje, ulega temu i to zjawisko bardzo częste, nie da się zaprzeczyć.
  5. No mi się nie podobają :/ I znam osoby, którym też się nie podobają, tylko mają inny typ. A poza tym chyba jednak oczarować taką jedną, dla której jesteś wyjątkowy jest lepiej niż być plastikowym Kenem dla 99 pozostałych...? Ja pójdę do łóżka prędzej ze swoim ukochanym, niż z Johnym Deepem
  6. Ja nie jestem wyrachowana i bezwzględna Niestety, lepiej chyba być takim bezdusznym i okrutnym człowiekiem, mniej boli Być romantykiem i marzycielem to już nie te czasy
  7. No i co mają zrobić tacy biedni romantycy, jak ja? Wierzący w prawdziwą miłość, czystość w związku do pewnego czasu i w ogóle... Dostosować się? Czy czekać na to, aż się trafi gdzieś jakiś taki drugi zagubiony romantyk ? czasem mi się wydaje, że to jest niemożliwe, że dwoje ludzi się poznaje, pokochuje, jest im ze sobą dobrze pod każdym względem i ta miłość w dodatku jest prawdziwa i solidna Tak jakby udawało się raz na milion ---- EDIT ---- Słowo pokochać jest ocenzurowane ? Dwoje ludzi sie poznaje, pokoch.uje etc...
  8. Sam seks nie przyprawia mnie o mdłości, mam do niego taki sam stosunek, jak zapewne inni w moim wieku, uważam, że to coś bardzo ważnego w ludzkim życiu i przyjemnego. Brzydzi mnie to, jak niektórzy ludzie dokoła mnie do niego podchodzą- krótkotrwała przyjemność, szybki numerek, rozładowanie napięcia, z każdym, wszędzie, bez skrupułów, speisząc się, mając gdzieś potrzeby pozaseksualne partnera, zdradzając, uwodząc tylko po to, żeby przeżyć satysfakcję. Sam przyznasz, że to nie jest towar, tylko intymna rzecz między dwojgiem ludzi, część miłości a nie zwykłego "podobania się". I pociąg fizyczny jest ważny, owszem, tylko nie należy mylić pociągu fizycznego do danej osoby z jakimś stereotypem piękna idealnego. Wiadomo, że ważne jest wnętrze człowieka, a to, że ktoś kogoś pociąga nie oznacza od razu, że ta osoba musi być piękna obiektywnie, facet-wysoki, umięśniony, filmowy uśmiech, duże niebieskie oczy i w ogóle, a kobieta 90-60-90, długonoga blondynka itd, bo każdemu podoba się co innego i osoba, do której nas ciągnie wcale nie musi być miss or mister of the world.
  9. Nie wyczuwam, czy ironizujesz czy nie, ale i tak napisałeś wiadomość, która całkiem często się sprawdza... Ale tak jak powiedziałam- każdy jest inny i nie ma co generalizować. A że nie jest zależne... Jest Wystarczy się czymś zająć, tylko się nie chce, bo wiadomo, że pofantazjować sobie jest przyjemniej W sumie wiadomo, że jesteśmy w wieku reprodukcyjnym, to takie rzeczy nas nawiedzają i to jest nawet ekscytujące dopóki nie wymyka się spod kontroli
  10. Bez przesady, jakie zero? Kobiety nie są aseksualne, też mają swoje potrzeby, fantazje i to całkiem rozbudowane Każdy podchodzi nieco inaczej, indywidulanie. Seks istnieje w damskich głowach. No, ale może nie na okrągło, czasem trzeba coś zjeść, wykąpać się, książkę poczytać, pozamiatać albo pouczyć się czegoś... Choć myślałam, że to mit, że faceci myślą o tym non stop
  11. Nie Więc zaliczajcie sobie te piękne kobiety, które nie muszą z wami chodzić żeby pójść do łóżka, a dajcie spokój tym pięknym kobietom, które uważają się na tyle wartościowe, że nie muszą oddawać swojego ciała osobom, które nie są w stanie zapanować nad sobą na tyle, żeby na nie poczekać i po kłopocie Jakby mężczyźnie zależało na kimś, naprawdę by pokochał daną dziewczynę to w ogóle by nie pytał jej : a co ci szkodzi to zrobić? tylko uszanowałby jej decyzję i to, że jest to dla niej coś ważnego i cennego i zaufał jej, a nie twierdził od razu że nic do niego nie czuje czy że ma jakiegoś fagasa. A jeśli ma, to wiadomo- hasta la vista, baby, bo z puszczalskimi się nie zadaję Tak niektóre dziewczyny postrzegają miłość i sex- najpierw chcą kogoś poznać,pokochać, zaangażować się i zobaczyć, że mężczyzna jest godny jej uwagi i zaufania,a nie że bez seksu zarzuci dupą, strzeli focha i odejdzie do innej, która mu da bez żadnego ale A jeśli się o tym przekonają to pójdą za tym mężczyzną i do łóżka i na koniec świata. Więc za takim pełnym oddaniem i świadomością, że ta kobieta naprawdę Cię kocha i jest Ciebie pewna, bo chce tak ważną sferę swego życia podzielić z Tobą, warto chyba trochę poczekać i się "pomęczyć"? Mężczyźni mają podobno silny charakter i są twardzi, czasy kiedy twierdziło się, że bez seksu "mlecz usycha" już chyba minęły A i tak nie potrafią zapanować nad tą swoją męskością, więc określenie "twardzi" tyczy się raczej czegoś innego... Ehm, no cóż
  12. Ja też już się wypowiedziałam mam 19 lat i też obrzydza mnie podejście rówieśników do seksu, owszem przyjemność przyjemnością, ale chyba to nie jest najważniejsze w życiu, ludzie dążą do tej przyjemności nie zważając na inne rzeczy a potem się zapominają i te inne rzeczy przestają mieć już jakiekolwiek znaczenie w obliczu rozkosznego szczytowania w ramionach jakiejś fajnej laski/ fajnego faceta :/ Pff i na tym ma się opierać prawdziwa miłość? Czasem mi się wydaje wręcz niemożliwe, że na świecie są osoby, które naprawdę poważnie myślą o związku i bliskości, także o seksie, bo póki co widzę dokoła coś innego i ręce mi opadają. Nie chciałabym być dla kogoś zabawką, interesującą przygodą, przelotnym romansem czy fuckfriend... Wiadomo, że pociąg fizyczny jest ważny, ale raczej, jak mówiłam, po prostu jednemu wpada w oko to, drugiemu podoba się w kimś coś innego, ale nad popędami wszelkiego rodzaju można chyba panować, w co wierzę (mam nadzieję, że nie naiwnie...). Ale patrząc na świat wątpię już czasem czy istnieje miłość, taka prawdziwa, jedyna.
  13. Hah, a ja lubię niskich (takich ok. 160 cm ) i o delikatnej urodzie A bezpiecznie czuć się będę przy mężczyźnie, który będzie dla mnie ważny i będzie mi na nim zależeć Co do wyglądu, to przekonałam się zresztą, że każdemu podoba się coś innego i mam koleżanki, których partnerzy w ogóle mi się nie podobają , a dla nich mają coś w sobie po prostu i chyba głównie o to chodzi w tym podobaniu się z wyglądu. Wygląd to jedno, ale jak już się ktoś nam spodoba, to jasne, że trzeba tę osobę poznać jak najbliżej, być w tym poznawaniu ostrożnym i cierpliwym, słuchać jej i wiedzieć, w co się pakujemy , a jeśli nam zacznie zależeć na kimś, to to pakowanie się w kłopoty nie będzie dla nas postrachem. A do tego jest chyba głównie potrzebne dojrzałe postrzeganie miłości. Od osób, którzy deklarują dozgonną miłość dopiero co poznanemu człowiekowi trzymam się z daleka I co do akceptacji swojego wyglądu to parę lat temu też miałam do niego dużo zastrzeżeń. Miałam tłustą krościatą twarz i w ogóle nie mogłam patrzeć w lustro z wielu powodów... Ale poszłam do dermatologa, wyleczyłam buzię, zrobiłam nową fryzurę, zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, w co się ubieram i po prostu to, czego nie mogę zmienić, wciąż staram się zaakceptować, to co mogę a co mi się nie podoba- staram się zmienić. Zależy, jak bardzo nasz wygląd nam przeszkadza, psuje nasze relacje z druga osobą czy w ogóle z innymi ludźmi i co możemy faktycznie z nim zrobić (bo o wiele rzeczy można zadbać, żeby się sobie samemu spodobać) Ale tak w ogóle to ach, ta miłość...Po co komu ona, tylko problemy stwarza i w ogóle...
  14. Może mam dopiero 19 lat i nie powinnam się wypowiadać na az tak poważne sprawy, jak radzenie w sprawie miłości, która zmierza do ślubu, ale sądzę, że patrząc na sprawę z boku też coś mogę wymyślić Sądzę, że powinniście od siebie odpocząć. Nie mówię zrywać, kończyć, tylko spędzić nieco czasu z dala od siebie, tak jakby w separacji. Być może jesteś zestresowana, zmęczona, zabiegana, być może masz wszystkiego dość, być może różowe okulary zakochania opadły i pojawiła się rzeczywitość, która nie do końca Cię satysfakcjonuje... Powinniście na trochę się rozstać, byś mogła to wszystko w spokoju przemyśleć, zatęsknić, przekonać się, czy to miłość czy złudzenie. Moja koleżanka także miała narzeczonego, który z biegiem czasu zaczął ją wkurzać, więc się rozstali. Po kilku miesiącach przekonała się, że ni epotrafi żyć bez niego, że to prawdziwa miłość i niedługo biorą ślub Więc to czasem naprawdę jest zbawienne dla związku...
  15. Przyjęło się twierdzić, że jesień źle wpływa na samopoczucie, ale ja tak nie uważam. We wszystkim można znaleźć piękno- w chłodnych wieczorach, kiedy można siedzieć w ciepłym domku i obserwować wiatr świszczący za oknem, w liściach spadających z drzew, w kroplach deszczu stukających o parapet, w płatkach śniegu przykrywających ziemię... Raczej słota jesienna przynosi wkurzenie, gdy trzeba gdzieś jechać autobusem i w tym zimnie przemierzać miasto Ale cóż wtedy jest przyjemniejszego od powrotu do domu, owinięcia się kocem i wypicia ciepłej herbaty z ulubioną książką (ewentualnie podręcznikiem... ) Uważa się, że jesień i zima są smutne, bo kojarzą się z końcem wakacji, dni są krótkie, szkoła się zaczyna, zaczynają się zmiany tego, co się dzieje za oknem, często się choruje, następuje zmiana czasu, jest szaro porankami... No fakt, na dłuższą metę to może potęgować smutek, ale sądzę, że można się uodpornić na pogodę
  16. Ech, to wcale nie tak, że z mojej wypowiedzi bije silny optymizm, tylko mam lepsze i gorsze dni. Czasem po prostu rodzi się we mnie nadzieja i siła na czekanie, ciekawość tego, co dobrego w życiu mnie czeka i radosna niecierpliwość, kiedy to się zdarzy, kiedy znajdę swoją miłość i będę przeżywać to, o czym tak marzę- od nieśmiałych początków wzajemnego zauroczenia do prawdziwej miłości, przeżywania razem smutków i radości... Ale to nie sprawia, że czuję się zawsze tak i myślę w ten sposób. Ile smutnych i samotnych wieczorów w moim życiu, kiedy nie ma we mnie za grosz wiary i nadziei, nawet płakanie wychodzi mi takjakoś samo z siebie, bez większego wysiłku. A to, że jak się szuka to się nie znajdzie, czy jak się myśli to nie udaje to takie gadanie, tęsknota, myślenie, poszukiwanie to część nas i nie ma wpoływu na to, czy akurat się kogoś znajdzie czy nie. Najważniejsze, żeby nie zatracić w tym siebie, żeby nie stać się jedną wielką tęsknotą za miłością, bo pewnie jesteś bardzo fajną i wartościową osobą, która interesuje się wieloma rzeczami i ma swoje hobby, coś co lubi, czym na pewno mogłaby zaintrygować kogoś albo czuć się z tym po prostu dobrze, dumna z siebie, z tego jaka jest. Też jestem nieszczęśliwie zakochana, chłopak, na którym mi naprawdę zależy, wyjechał na rok za granicę i od kilku miesięcy nie mam z nim w ogóle kontaktu (nie wiem co robi, jak się czuje, z kim się tam zadaje...),tęsknię za nim strasznie i bardzo mi brakuje jego obecności, ale zdecydowałam się, być może jak jakiś głąb, czekać aż wróci, mimo iż czasem mam wrażenie, że to beznadziejna sytuacja. Nie wiem, jak to będzie- czy odwzajemni kiedykolwiek moje uczucie i zauważy, jak mi starsznie zależy...:/ Także boję się samotności, ale przecież jak ktoś czegoś bardzo pragnie, to w końcu jego marzenie musi się spełnić, ani Bóg, ani życie nie są złośliwi, nie chcą tylko dokopać ludziom i dobić ich. Musimy tylko pamiętać, że jesteśmy naprawdę wartościowymi ludźmi i zasługujemy na wyjątkowych partnerów, że jest w nas dużo ciekawych, intrygujących, fajnych rzeczy, to, że teraz jeszcze nie mamy miłości, nie oznacza, że jesteśmy gorsi. To się musi w końcu zmienić, czasem potrzeba więcej czasu i cierpliwości niż się może wydawać, choć to bardzo męczące... Wiersze...Najlepiej pozostawić je sobie, to dobry sposób na wylanie z siebie nagromadzonych uczuć, żalu i emocji,ale nie ma sensu tego mu pokazywać...Jeśli do tej pory nie zrozumiał, to także tego wiersza nie zrozumie...Zrozumie, kiedy już będzie czuł się samotny i zobaczy, że być może przeoczył swoją życiową szansę na bycie z kimś, komu na nim zależy. Ale wtedy już będzie i za późno. I mam nadzieję, że wtedy już będziesz szczęśliwa z kimś, dla kogo będziesz jedyna i wyjątkowa :)
  17. Bardzo dobrze Was rozumiem. I też mam taki stan, że jest mi ciągle smutno, że pytam siebie, przyjaciół, Boga, czemu nie mam kogoś, komu chciałabym oddać wszystko, czemu tyle czasu muszę spędzać samotnie, czemu dokoła jest tylu zakochanych, a ja wciąż jestem sama i czuję się przez to taka niepotrzebna... Ale staram się jakoś walczyć z tymi myślami. Przede wszystkim z myślą, że jestem widocznie bezwartościowa i niepotrzebna. Myślę o tym, co już mi się udało osiągnąć w życiu, co kosztowało mnie dużo nerwów i pracy, ale co mi się udało (matura, szukanie mieszkania, prawko, przeżywanie śmierci bardzo bliskiej osoby, walka o przetrwanie bardzo wartościowej przyjaźni...). Myślę o tym, ile osób mnie lubi i za co. Za to, że jestem ciepłą osobą, godną zaufania, wrażliwą, szczerą, skłonną do pomocy, inteligentną, nauczyłam się akceptować swój wygląd i nawet lubię siebie, wiem, że dla wielu osób jestem bardzo wartościowa, a to oznacza, że nie jestem beznadziejną istotą skazaną na wieczne niepowodzenie w miłości. Dlaczego więc nikt mnie nie docenia? Nikt tego nie widzi? Może osoby, które spotykam nie są na tyle dojrzałe? Może im chodzi o czerpanie przyjemności ze związku, chodzenie ze sobą za rączki, czułe spojrzenia, całowanie się itp.? Mi jeszcze jakiś czas temu też o to chodziło. Ale im dłużej przebywam sama tym bardziej doceniam miłość i tym inaczej ją widzę. Jako wspólne radości i cierpienia, pragnienie dobra i szczęścia dla drugiej osoby, poznawanie się nawzajem, budowanie zaufania, wszystkiego, co by mogło sprawic, że ten związek byłby naprawdę udany. Potrzebowałam trochę czasu, żeby zmienić swoje poglądy, może teraz nadal potrzebny jest czas, żeby zmienić coś jeszcze, jeszcze bardziej dojrzeć do prawdziwej miłości? Bo przecież nie zależy mi na byle jakim uczuciu, powierzchownym zakochaniu w osobie która ma zaledwie ładne oczka... A na takie prawdziwe uczucie, milość dojrzałą, trzeba w końcu poczekać może nawet długo. czasem mam wrażenie, że tyle tracę. Bo nikt mi nie zwróci już tych chwil, które minęły. TA osoba mnei nie pocieszy, gdy przeżywałam śmierć kogoś ważnego, nie porozmawia, kiedy czułam się taka samotna, nie przytuli przed maturą...Kto mi odda te 19 lat życia, które spędziłam samotnie... Ale może gdy już w końcu spotkam miłość to te lata jakoś zostaną nam wynagrodzone? Może będziemy naprawdę szczęśliwi i wszystkie ciosy od życia będziemy znosić lepiej... Być może gdybym teraz się z kimś związała, to ta miłośc byłaby słaba i się rozleciała. Bo ani ja nie byłabym gotowa, ani ta osoba, którą sobie wybrałam... Naprawdę nie wiem. Przeżywam często chwile załamania i dobicia, tym bardziej że jestem już w kimś zakochana, lecz ostatnio utraciłam kontakt z ta osobą i nie wiem, co z tego wyjdzie, on jest daleko wróci za rok i nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Sprawia to tylko, że jestem rozczarowana, rozgoryczona, strasznie zazdrosna (to chyba moje nowe natręctwo;) ), smutna, przygnębiona... Ale muszę czekać, muszę iść dalej, jestem jeszcze młoda i nie mam pojęcia, jak zmieni się moje życie, kiedy spotkam tę prawdziwą miłość i będę wreszcie szczęśliwa. Może najpeirw naprawdę siebie muszę pokochać, aby kogoś innego obdarzyć miłością? Może tego jeszcze nie umiem? Mam tyle koleżanek, które także były załamane samotnością i ich życie zmieniło się dosłownie z dnia na dzień...Teraz są w szczęślwych związkach. Dlatego myślę, że warto mieć nadzieję, mimo wszystko i szukać w sobie cierpliwości, choć wiem, że jest czasem o nią niezwykle trudno... I co najważniejsze, nie zamykać się w sobie ze swoim smutkiem, tylko starać się żyć, szukać jakichś zainteresowań... Wykorzystać ten czas, kiedy jest się jeszcze samemu i można w spokoju zająć się sobą, spotykać się z przyjaciółmi, bawić, czytać książki, studiować (mój przypadek wkrótce:) ) i starać się oderwać jakoś myśli. Zdaję sobie sprawę, jakie to trudne, ilekroćjest mi bardzo źle pozwalam zwinąć się sobie w kłębek pod kołdrę, przytulić do misia i płakać dopóki nie zasnę z żalu, smutku i samotności. Ale każdy dzień to szansa na to, że coś się zmieni. A nie zmieni się, jeśli będziemy sterczeć pod tą kołdrą całą wieczność... Ktoś na nas czeka... Mam nadzieję, że moje rady choć trochę komuś pomogły... :)
  18. Dziewczyna_18

    zadajesz pytanie

    Piersi z kurczaka w cieście Bo jest łatwe, a ja poza tym niewiele umiem ugotować Czy jest jakaś rzecz, którą wypadałoby umieć, a tego nie potrafisz i jest Ci przez to trochę głupio? (Tak jak u mnie z gotowaniem ?) ?
  19. Dziewczyna_18

    zadajesz pytanie

    Pomyśleć o tym, co JUż się UDAłO w życiu osiągnąć, a na pewno by się trochę tego znalazło u każdego :) Czy jak się czegoś bardzo chce, to to się naprawdę spełnia?
  20. Dziewczyna_18

    X czy Y?

    schabowy Piwko czy soczek?
  21. Dziewczyna_18

    zadajesz pytanie

    Wszystko, co uczyniłoby go szczęśliwym. Wierzysz w przeznaczenie?
  22. Dziewczyna_18

    X czy Y?

    Ona Boże Narodzenie czy Wielkanoc?
  23. O, ja też zaczynam studia. Ale ja będę mieszkać z trzema bardzo dobrymi koleżankami z LO. Chociaż czasem chciałabym wybrać się tam zupełnie sama i udowodnić sobie, że potrafię tak żyć, że jestem samodzielna a jeśli nie jestem, to się tego nauczę. Pokazać sobie i światu, że nikogo nie potrzebuję, że sama świetnie sobie poradzę, że nie brakuje mi siły, energii, wytrwałości, bliskości drugiego człowieka, przyjaźni, miłości (jeśli taka w ogóle istnieje). No, ale po co mam się oszukiwać, że jestem taka dorosła, dojrzała, odpowiedzialna, że wszystko umiem i niczego nie chce, skoro to nieprawda? Więc myśl, że kompletnie sama tam nie będę jakoś mi pomaga, chociaż też mnie przerasta ta nowa sytuacja, nowa szkoła, nowi ludzie, zaczynanie wszystkiego od początku. Ech... Szukanie mieszkania to nie taka papierkowa robota. Ja znalazłam na necie, pojechałam do miasta podpisać umowę z agencją która pośredniczy w wynajmie i potem jak nam się spodobało, to podpisałyśmy tylko umowę z właścicielem. Tylko teraz jest już ostatni dzwonek w sumie, musisz się spieszyć. A gdzie będziesz studiować?
  24. Zagubiona, czuję się tak samo... A w jaką rolę się wcielasz teraz? Jeszcze mogę powiedzieć, że często mam wrażenie, że jestem w jakiejś kuli, bańce, która oddziela mnie od innych, każdy człowiek wydaje mi się taki obcy...
  25. Ja byłam na studniówce i nie było po co. Teraz mi się zbiera na płacz, kiedy pomyślę jak się wtedy czułam- inni się bawili, tulili, śmiali,a mi się serce w środku krajało, czułam się taka inna, taka wyalienowana, jakbym znalazła się tam przez pomyłkę, w samym środku maskarady, kolorowych strojów, wódki i uśmiechów... Nie miałam siły nawet udawać, że się dobrze bawię. Bo było beznadziejnie. Ale ja mam tak, że jakbym nie poszła, to bym żalowała, że pewnie było fajnie a ja nie byłam. Przynajmniej mogę powiedzieć, że byłam na tej cholernej studniówce i wiem, jak to wygląda. Poloneza chociaż milo wspominam...
×